Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101887.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.66%)
  • Czas na rowerze: 211d 06h 12m
  • Prędkość średnia: 20.04 km/h
  • Suma w górę: 885442 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:1136.01 km (w terenie 233.02 km; 20.51%)
Czas w ruchu:58:41
Średnia prędkość:19.36 km/h
Suma podjazdów:13373 m
Maks. tętno maksymalne:182 (100 %)
Maks. tętno średnie:161 (88 %)
Suma kalorii:51514 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:47.33 km i 2h 26m
Więcej statystyk
Wtorek, 29 czerwca 2010 Kategoria Trening

W tym miesiącu na tyle.

Miałem ochotę na 60 godzinek ale troszkę brakło. Dzisiaj wbrew założeniom okazało się, że czasu nie ma. Skończyło się tylko na Lasku Wolskim. Nadal w nogach mam jeszcze Strzyżów, a tu już Pruchnik za pasem. Troszkę mocniej dzisiaj było niż wczoraj, ale opornie wchodzę na wyższe obroty. Ale jutro plaża. W czwartek może jakiś mocniejszy trening się zrobi, piątek rege i cyklokarpaty w Pruchniku będą moje :)
  • DST 35.34km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 16.96km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 158 ( 86%)
  • HRavg 110 ( 60%)
  • Kalorie 2086kcal
  • Podjazdy 495m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 czerwca 2010 Kategoria Przejażdżka

Rozjazd.

Typowy rozjazd po maratonie. Środa mi wylatuje z treningu więc zrobię sobie dzień wolny. A jutro może jakiś dłuższy asfalto-teren.
  • DST 31.77km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 16.72km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 150 ( 82%)
  • HRavg 100 ( 54%)
  • Kalorie 1554kcal
  • Podjazdy 370m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 czerwca 2010

Do mety już niedaleko...

Mijała już czwarta godziny jazdy gdy zza zaparowanych okularów dostrzegłem taki napis na asfalcie.Chwilę wcześniej musiałem pokonać stromy podjazd w trudnym terenie. Przyspieszony oddech, krople potu kapiące z czubka nosa, zesztywniałe nogi i pierwsze kłujące oznaki skurczów. Płuca już nie wydalają, serducho tłucze się jak szalone, ostatnie metry podjazdu, wyjeżdżam na asfalt, ledwo łapię oddech, nogi odmawiają posłuszeństwa, głowa zwieszona i wtedy widzę ten napis.

DO
METY
JUŻ
NIEDALEKO

Czy odrobina farby na asfalcie może zdziałać takie cuda, czy po prostu dlatego, że było z góry, bo nagle jak by ożyłem. Do tej pory było różnie. Jak zwykle, bardzo ciężki początek. Zanim złapałem rytm minęła pierwsza godzina jazdy. Niby jechałem te podjazdy, niby na swoim poziomie patrząc po jadących obok osobach ale jakoś ciężko to przychodziło. Potem zaczęło puszczać, jechało się coraz lepiej, ostatnią godzinę poleciałem naprawdę mocno. Tętno rzadko gdzie spadało poniżej 160. Myślę, że sporo nadrobiłem w drugiej części trasy. Uciekłem tym z tyłu, a i kilku z przodu udało się dogonić i pokazać im plecy.

Fajnie, że udało się zregenerować po ostatnim weekendzie. Forma nadal trzyma, nie widać jakiegoś załamania. Trzynaste miejsce open wprawdzie najgorsze w sezonie ale trzeba jasno powiedzieć, że obsada była dosyć mocna. Do Strzyżowa przyjechało sporo ludzi spoza regionu i naprawdę było się z kim pościgać.
Do Krzyśka Gierczaka straciłem 9 minut. Bardzo przyzwoity wynik. Nadal jest poza zasięgiem ale nie na tyle, żeby mógł pozwolić sobie na obijanie się na trasie :)

Kolejne pudło w sezonie, kolejne drugie miejsce. W miarę jedzenia wzrasta apetyt i nie ukrywam, że nadal myślę co zrobić aby nawiązać walkę z Krzyśkiem. Żeby wygrać z nim w bezpośrednie rywalizacji, łeb w łeb, przy równych szansach. Te 9 minut to niby niedużo, ale każdy kto jeździ maratony wie jak trudno jest urwać nawet kilka sekund na trasie. Nie jest to proste ale z drugiej strony 9 minut jest do zrobienia. Jeszcze kilka maratonów przede mną. Będę się starał :)
  • DST 71.93km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:55
  • VAVG 18.37km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 172 ( 94%)
  • HRavg 152 ( 83%)
  • Kalorie 3762kcal
  • Podjazdy 1518m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 czerwca 2010 Kategoria Przejażdżka

No to się poobijałem w tym tygodniu.

Jak zwykle przed startem dzień wcześniej tylko rege. Ostatnie przeglądy sprzętu, smarowanie itp. Wygląda wszystko ok. jeszcze tylko gumki zmienić i można śmigać do Strzyżowa. Oby tylko pogoda wytrzymała bo już zbrzydło mi to mieszanie błota.
Czwartek, 24 czerwca 2010 Kategoria Przejażdżka

Dzień techniczny.

Tydzień regeneracyjny sobie zrobiłem. Nazbierało się trochę roboty koło rowerków. Uruchomiłem kolarkę, solidnie wyczyściłem też startówkę. Beskidzkie błoto posiada ogromną siłę niszczycielską. Nawet takie tytany pracy jak DT 240 odczuły ostatnie jazdy. No ale już wyczyszczone, kilka kropel olejku na łożyska i działają jak powinny. Poza tym na razie wszystko hula..no może poza tym, że nyple coś mi nie trzymają i co chwilę muszę dokręcać. Co jest grane? Na kleju je wkręcić?

Warto trzymać stare klocki hamulcowe. Mam ich kilkanaście. Niby wszystkie zostały wyciągnięte jako zużyte ale różnie to bywa. Po dokładnym przeglądnięciu okazało się, że któryś z pary jest w lepszym stanie. No i okazało się, że udało się skojarzyć dwa całkiem porządne komplety. Na górski maraton ich nie założę ale po suchym i płaskim jeszcze pośmigają. Jak by nie patrzeć dobre klocki to wydatek kilkudziesięciu złotych.
  • DST 20.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Kalorie 600kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 czerwca 2010 Kategoria Trening

Niepołomice.

Coś mi się nie kręcą te nogi tak jak powinny. Spróbowałem na podjeździe coś mocniej przycisnąć ale nie wychodzi to dobrze. Tętno też jakieś zmulone okropnie.
Wyszedł typowy tlenik. Jeszcze kilka dni zostało, mam nadzieję, że uda się zregenerować.
  • DST 53.61km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 25.13km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 157 ( 86%)
  • HRavg 118 ( 64%)
  • Kalorie 1927kcal
  • Podjazdy 112m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 czerwca 2010 Kategoria Trening

Regeneracja.

Ten tydzień to raczej tylko tlenik i rege planuję. W niedzielę kolejny ciężki maraton, a nie ukrywam, że miniony weekend dał mi mocno popalić. Maraton w Strzyżowie zapowiada się bardzo ciekawie. To jeden z tych (obok Jasła) gdzie chciał bym szczególnie dobrze wypaść. Rok temu było bardzo kiepsko, teraz pora na rehabilitację. Obsada zapowiada się dosyć mocna - będzie rzeźnia :)
  • DST 36.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 18.31km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 148 ( 81%)
  • HRavg 110 ( 60%)
  • Kalorie 1632kcal
  • Podjazdy 468m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 czerwca 2010 Kategoria Zawody

Puchar Tarnowa - III edycja 2010

Znów deszcz i plucha. Znów zimno. Nie chciało się jechać. Jedna noc nie pozwoliła na całkowitą regenerację po maratonie w Żegiestowie. Nie czułem się mocny przed startem, a jeszcze mniej mocny poczułem się kilknaście sekund po starcie. Zatkało mnie totalnie, zostałem z tyłu stawki już na pierwszym podjeździe. Pierwsza pętla to była katastrofa, niewiele brakowało abym się wycofał. Jakoś jednak przetrwałem i o dziwo zacząłem sie nawet rozkręcać. Wyprzedziłem Witka Trojaka, Marcina Bialika, dogoniłem też Sławka Bartnika i zająłem pozycję pozwalającą walczyć o pudło.

Trasa bardzo błotnista ale aby powalczyć trzeba było mocno ryzykować na zjazdach. Drugie i trzecie okrążenie ciąłem się ze Sławkiem o drugie miejce. Raz on mnie wyprzedzał, raz ja jego. Na trzecim okrążeniu udało mi się urwać na kilka metrów. Zjazdy pokonywałem już bardzo ryzykownie. Kilka razy poleciałem poślizgiem ale się wyratowałem, jednak kolejny raz nie udało się. Upadłem jakoś tak nieszczęśliwie, że straciłem kilka sekund na pozbieranie się. Nadal byłem drugi ale czułem oddech rywala za plecami. Kolejny szybki zjazd i podjazd po trawie i błąd strategiczny. Wybieram podjazd złą stroną, błoto zatrzymuje mnie w miejscu gdy tymczasem Sławek rozpędzony pokonuje podjazd i ucieka na kilkanaście metrów.



Ciemno w oczach, wrzucam twarde biegi, daję mocno pod górę, kolejny zjazd pokonuję jak szalony, mam Sławka 5 metrów przed sobą. Wjeżdżamy na kostkę i przed nami 300 metrów stromego podjazdu. Daję z siebie wszystko, zbliżam się.... 5 metrów, 4,5 metra, 4 metry, już mam plamy przed oczami ale jeszcze wrzucam jeden ząbek niżej i jeszcze staram się podciągnąć trochę. Zbliżam się dosłownie na 2 metry ale to już wszystko na co mnie stać. Nie dam rady więcej, kilka metrów pzred metą w zasadzie tracę swiadomość i czołgam się prawie ten ostatni kawałek. Wyprzedza mnie tutaj jeszcze Wacek Szwarc, a ja łapczywie łapiąc powietrze dochodzę do siebie.

Zająłej wprawdzie 3 miejsce lecz mam większą satysfakcję z tego wyścigu niż z wczorajszej wygranej. Poprzeczka była bardzo wysoko. Byłem po ciężkim maratonie, a pomimo to udało się pojechać bardzo mocno. Cały czas była walka o każdy ułamek sekundy. Każdy korzeń, każdy kamień działał na moja korzyść albo niekorzyść. Zjazdy pokonywałem jak natchniony. Nawet nie wiedziałem, że potrafię tak jeździć w błocie. Przegrałem ale bardzo chętnie zmierzę się ze Sławkiem i innymi kolarzami na kolejnym Pucharze Tarnowa. Nadal zbieram dośwadczenia i staram się z nich korzystać.
  • DST 11.89km
  • Teren 11.89km
  • Czas 01:00
  • VAVG 11.89km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 173 ( 95%)
  • HRavg 161 ( 88%)
  • Kalorie 1149kcal
  • Podjazdy 492m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 czerwca 2010

NARESZCIE..NARESZCIE....NARESZCIE!!!!

Nareszcie udało się wygrać!!!

Ciężko jeździ się w górach. Długie podjazdy wysysają siły i powodują skurcze, trudne, kamieniste i śliskie zjazdy podnoszą do maxa poziom adrenaliny i bywają bardzo niebezpieczne. Maraton z serii Cyklokarpaty w Żegiestowie miał wszystko co powinien mieć prawdziwy górski maraton MTB. Śmiało mogę go postawić na równi z takimi klasykami jak Kościelisko, Krynica, Sczawnica. To był jeden z tych maratonów, które pokonując czułem RESPEKT. Przed górami, przed trudnymi zjazdami, przed sięgającymi chmur podjazdami, przed zimnem, mgłą, przed samym sobą. Napisałem na początku, że trudno jeździ się w górach. Nie jestem królem podjazdów ale za to na tyle uniwersalny, że mix wszystkich wposmnianych wcześniej elementów wychodzi całkiem przywoicie.



Start poszedł w deszczu. Potem w miarę upływu czasu opady na szczęście zanikały aż do całkowitego ustąpienia. Początek to typowa walka o pozycje z przodu, a potem długa i stroma ściana na Pustą Wielką. Dało się jechać, kilka metrów największej stromizny z buta. Potem kawałek żwirową drogą i zjazd do Wierchomli wzdłuż wyciągów narciarskich. To był chyba najbardziej niebezpieczny odcinek trasy. Droga zachęcała do rozwijania sporych prędkości lecz nie zapewniała odpowiedniej przyczepności w przypadku mocnego hamowania. Mgła ograniczała widoczność do kilku metrów, a głebokie koleiny czychały tylko na błąd. Było tu kilka bardzo poważnych upadków.

Po pokonaniu zjazdu przejachaliśmy obok hotelu w Wierchomli i mieliśmy do zrobienia długi i ciężki podjazd znany z poprzednich maratonów w Wierchomli właśnie. Dalej trasa biegła wysokim górskiem grzbietem obok wyciągów w Słotwinach aż na przeł. Krzyżową skąd atakowaliśmy kolejny długi i stromy podjazd na Jaworzynę Krynicką. Oba te podjazdy pojechałem mocno, udało mi się uciec grupce jadącej ze mną i wyprzedziłem też kilka osób. Na Jaworzynie dogonił mnie Wojtek Szlachta, któremu wcześniej pożyczyłem dętkę (już dwie gumy miał na trasie).

Przyczepiłem się mu na koło i podciągnąłem przez chwilę. Potem mi uciekł ale gdy zaczął się kolejny bardzo trudny zjazd zaczęłem odrabiać dystans. To był zjazd, który mi bardzo pasował. Stromy i kamienisty, wymagający maksymalnego skupienia i koncetracji.




Było bardzo trudno ale właśnie na takich zjazdach radzę sobie najlepiej. Wyprzedziłem kilka osób i dogoniłem Wojtka tak, że w Szczawniku znów jechaliśmy dalej. Jednak facet miał pecha gdyż kolejna guma znów go zastopowała. Zaraz dalej był rozjazd na giga i znów stromy i długi podjazd. Kilka metrów z buta. Mocna jazda do tej pory dawała znać w nogach, które zaczęły dawać pierwsze symptomy skurczy. Podjazd ciągnął się bardzo długo, najpierw kamienistą drogą przez łąki, potem jeszcze bardziej kamienistą przez las, w końcu wyjeżdżam na wyskogórskie hale gdzie króluje mgła i zimny wiatr. Nadal do góry po miękkiej i grząskiej trawiastej drodze. Ten fragment dał najbardziej w kość. Miałem wrażenie, że cos wsysa opony usiłując mnie zatrzymać w miejscu.

Znów dogania mnie Wojtek i razem zatrzymujemy się przy bufecie koło bacówki. Mamy problemy orientacyjne, na bufecie nie ma nikogo, nie za bardzo wiemy gdzie jechać. W końcu jedziemy na czuja i zjeżdżamy szybką szutrówką znów do Szczawnika skąd już kierujemy się do mety. Wyprzedzamy jeszcze kilkanaście osób z mega i już meta.

Bardzo mocno pojechany maraton. Zająłem 4 pozycję Open oraz wygrałem w kategorii M4. Może frekwencja niespecjalna ,a obsada nie należała do bardzo mocnych to jednak cieszy, że udało się pojechać dobrze taki trudny maraton.
  • DST 55.13km
  • Teren 55.13km
  • Czas 04:03
  • VAVG 13.61km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 182 (100%)
  • HRavg 149 ( 81%)
  • Kalorie 3845kcal
  • Podjazdy 2028m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 czerwca 2010 Kategoria Przejażdżka

Regeneracja.

W ramach regeneracji wyskoczyłem do Kubaka po dopalacze :)..hmm..dziwne, że nie pisze na etykietach jako by to produkty kolekcjonerskie były! Skandal !!!!
  • DST 21.11km
  • Czas 01:17
  • VAVG 16.45km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 10m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl