Informacje

  • Wszystkie kilometry: 97889.90 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.93%)
  • Czas na rowerze: 201d 04h 52m
  • Prędkość średnia: 20.22 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Samo gadanie

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 Kategoria Samo gadanie

Gips.

Sobotę jakoś przetrwałem, ale po nieprzespanej nocy szybko wyzbierałem się i udałem na pogotowie. Tam prześwietlenie i wyrok. Pęknięta gość promieniowa i coś tam z jakimś wyrostkiem rylcowatym. W każdym razie na początek 6 tygodni w gipsie, a co potem to się zobaczy. Jest szansa, że obejdzie się interwencji chirurgicznej. Szczęście w nieszczęściu w sumie bo lekarz stwierdził, że przy takich urazach z reguły najbardziej poharatana jest cała ta chrząstka co to w przegubie się znajduje i wtedy to już naprawdę ciężka sprawa jest. No i w zasadzie to dziwne, że u mnie tylko kość strzeliła.
Tak więc mam kilka tygodni przerwy, najbardziej boli mnie to, że palny wyjazdów rowerowych posypały się jak domek z kart. Miał być zlot rowerowy w Międzygórzy, miała być Albania. To wszystko już nieaktualne.....
Niedziela, 26 czerwca 2011 Kategoria Samo gadanie

Albania - miało być tak pięknie.

Cały rok przygotowań, planowania, czekania na ten wielki dzień. Albania, Góry przeklęte, zagubiona wśród wysokich turni wioska Theeth. Już był w ogródku już witał się z gąską........a my dojechaliśmy już do Dubrownika. Achy i ochy co chwilę wydobywał się z naszych ust gdy oglądaliśmy te obłędne krajobrazy. Góry opadające wprost do morza, błękitne wody zatoki, wąskie dróżki wspinające się na szczyty.

A to był tylko przedsmak tego co miało nas czekać w Albanii. Było już tak niedaleko, po przejechaniu 1500 km zatrzymaliśmy my się w Dubrowniku i te 150-200 km jakie zostały nam do Szkodry wydawały się niczym rzut beretem. Dosłownie na wyciągnięcie ręki mieliśmy nasze terra-incognita. Marzyliśmy o dzikich górach wypalonych słońcem, o drogach biegnących skrajem przepaści. O źródełkach z czystą i zimną wodą. O wieczorach przy obozowym ognisku, o nie kończących się podjazdach i długich zjazdach w wąskie doliny.

To wszystko było tak blisko...ale wyszło inaczej. Kumpel niedomagał już przed wyjazdem z Krakowa. Zwaliliśmy to na karb zmęczenia i stresu przed wyjazdem. Jak się okazało problem jest głębszy. W Dubrowniku wylądowaliśmy w szpitalu. Pobieżne badania medyczne wykluczyły jakąś poważną chorobę ale mocno skomplikowały nasze dalsze postępowanie. Po nocy spędzonej na przyszpitalnym parkingu szybka narada. Wobec zaistniałych faktów dalsze brnięcie na południe nie było zbyt rozsądne. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że Góry Przeklęte poczekają na nas jeszcze co najmniej rok. Zdrowie lub nawet życie jest ważniejsze.

WRACAMY!!!

Albania wygrała tym razem. Ale w naszych głowach już kiełkują kolejne plany i przemyślenia. Jeśli tylko zdrowie i los pozwoli to w takim samym składzie meldujemy się tam za rok. Polska husaria nie poddaje się tak łatwo. Kolejną szarżą rozniesiemy w pył Góry Przęklęte.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 listopada 2010 Kategoria Samo gadanie

Przetrwać zimę.

Jesień tego roku okazała się bardzo łaskawa dla nas, ale upływającego czasu nie da się zatrzymać i nieubłaganie zbliża się moment, gdy śnieg na drogach i ścieżkach zacznie rozdawać karty. To trudny okres dla bikerów. Aby go przetrwać ludzie imają się różnych zajęć. Aktywność fizyczna pozwala zachować dobry nastrój oraz "przyspiesza" upływ czasu. Moim sposobem na przetrwanie tego okresu jest również planowanie.

Planowanie kolejnego sezonu pozwala oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o niesprzyjających warunkach za oknem. Może nie zawsze z tego planowania coś wychodzi to sam fakt planowania jest miły :)

Do rzeczy - jak już pisałem kilka razy moim głównym celem na rok 2011 jest wyprawa rowerowa do Albanii. Pierwotnym zamierzeniem był wyjazd z sakwami jednak od pewnego czasu sprawy przybierają inny obrót i wyjazd zaczyna zmieniać profil na enduro. Byłem zmuszony dokonać pewnych zmian w ekwipunku. Zdecydowałem się na jazdę fullem wobec czego powstaje problem z przymocowaniem bagażnika. Sprawą oczywistą stał się fakt, że będę zmuszony mocno "wylajtować" cały ekwipunek.

Zdecydowałem się na opcję bagażnika na sztycę. Będzie on musiał podołać ciężarowi namiotu, karimaty oraz śpiwora. Do tego dojdzie pewnie jakiś bagaż tymczasowy typu - butelka z wodą, jakieś szpeje itp.



Reszta bagaży będzie transportowana na plecach. Kręgosłup boleśnie odczuje każdy gram bagażu więc i tutaj staram się mocno ograniczyć ilość kilogramów. Nie było by pewnie dużych kłopotów gdyby budżet był wystarczający, ale jest jak jest, kto w obecnych czasach nie ma kłopotu z budżetem? Każdy zakup musi być przemyślany.
Póki co zrealizowałem transakcję, do której przymierzałem się od dawna. Solidny, lekki, puchowy śpiwór chodził mi po głowie już od kilku lat. Zawsze jednak były inne priorytety i tak schodziło. Tym razem nie było jednak wyjścia. Mój stary syntetyczny Alpinus został zastąpiony na Cumulus X-Lite.



Jak widać na zdjęciu śpiwór nie należy do dużych :) wagowo również spełnia wysokie wymagania jakie przed nim postawiłem. Ważąc 430 gramów pozwolił zaoszczędzić ponad 600 gramów w ekwipunku ( Alpinus - 1050 g.) Nadal pozostaje kwestia namiotu oraz dalszej części bagaży. Prace logistyczne trwają lecz o tym napiszę gdy śnieg całkowicie opanuje już nasze piękne miasto.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 września 2010 Kategoria Samo gadanie

Sklejam się :(

W sumie dam rady jeździć ale nie chcę nadwyrężać potłuczonych mięśni. Może jakoś uda się ten Tarnów przejechać. Z kalkulacji wychodzi, że wystarczy mi 4 miejsce przy założeniu, że najgroźniejszy rywal wygra. Im będzie dalej tym i ja mogę pozwolić sobie na gorszy wynik. No ale najważniejsze jest żeby wogóle przejechać. Wszelkie gumy i awarie wykluczające dojechanie do mety nie wchodzą w rachubę. Tak więc moim głównym celem w niedzielę będzie dotarcie do mety.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 stycznia 2010 Kategoria Samo gadanie

To głupie.

Bo nic mi w sumie nie jest poza tym, że nadal mam przytkane prawe ucho, jednak laryngolog szczerze powiedziała, że nie wie co mi dolega. Mam skierowanie na tomografię, w przyszły piątek mam termin, do tego czasu odpuszczam treningi. Jeszcze będzie czas na nadrobienie, a tymczasem muszę skupić siły na wykurowaniu się do końca.
Nie ukrywam, że mocno pokomplikowało mi to plany. Mój organizm był już rozpędzony, czułem się świetnie, waga leciała w dół. No ale nie odpuszczam jeszcze, jak to wszystko się skończy planuję urlopik gdzieś w połowie marca (mam zaległych 20 dni), który przeznaczę na solidny trening tlenowo-siłowy. Liczę na to, że jeszcze nie wszystko stracone w tym sezonie.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 stycznia 2010 Kategoria Samo gadanie

Zapalenie ucha :(

Co tu pisać. Tydzień mam z głowy.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 stycznia 2010 Kategoria Samo gadanie

Angina.

Uderzyła znienacka ale z pełnym impetem. Zaczęło się lekkim drapaniem w gardle, które całkowicie zignorowałem. Potem,już wieczorem poczułem gorączkę, a po chwili coś w kleszcze wzięło moją głowę. Najdrobniejszy hałas lub wstrząs zdawał się robijać ją na kawałki. Nieraz już radziłem sobie z takimi objawami, kończyło się na bólu gardła, katarze, niejednokrotnie nie w pełni zdrowia stawałem na starcie przeróżnych imprez lecz tym razem czułem, że będzie inaczej. Niedzielę spędziłem w łóżku z trudem połykając ślinę. Dzisiaj w poniedziałek pomału zaczynam funkcjonować, pojawiła się nawet myśl o lekkim treningu ale rozsądek wziął górę.
Zobaczę jak będzie jutro.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 października 2009 Kategoria Samo gadanie

Pojeździłem w tym roku.

Nagły atak zimy przyspieszył fazę roztrenowania. Muszę przyznać, że w moim przypadku była ona już w zaawansowanym stadium lecz śnieg za oknem zdecydowanie przyspieszył ten proces. Teraz czas na podsumowania i refleksje. Jaki był ten sezon, jaka była moja dyspozycja ? Na pewno cieszy fakt, że pomimo 40 na karki nadal udaje mi się bić swoje kolejne rekordy i jeździć coraz szybciej. Było kilka dobrych startów w tym roku, były też niewypały.

Parufka u Sprosa - pierwsze prawdziwe ściganie w sezonie. Jazda w parze z Maciem to był dobry pomysł. Szkoda tylko, że nie jechał na kolarce i nie mogliśmy pokazać na co nas naprawdę stać. Na pewno był to dobry sygnał.

Puchar Tarnowa Lipie - krótki i dobrze pojechany wyścig. Chociaż w trakcie ścigania nie wyglądało to dobrze, to na mecie okazało się, że forma jest bardzo dobra.

Puchar Smoka Łężyny - kolejne XC. Świetna dyspozycja, świetny wynik. To jeden z tych startów gdzie czułem się mocny, podjazdy same znikały spod kół, a z dobrym samopoczuciem w parze szedł dobry wynik. Trochę szczęścia też miałem ale przecież zwycięzców się nie sądzi :)

Cyklokarpaty Przemyśl - pierwszy maraton w sezonie. Inauguracja Cyklokarpat 2009. Bardzo dobry start, pomimo kłopotów technicznych świetny wynik.

Krosno - kiepskie samopoczucie ale wynik naprawdę dobry. Punktowo niewiele gorszy od szybkiego i krótkiego Przemyśla.

Powerade Międzygórze - znów kłopoty ze sprzętem. Bardzo żal mi tego maratonu bo miałem wtedy powera. Oj gdybym miał wtedy sprawnego amorka to mógłby być to mój najlepszy start u GG.

Powerade Szczawnica - drugie i ostatnie zawody u GG w tym roku. Co się odwlecze to nie uciecze. Mój najlepszy start w tym cyklu. Oczywiście jak zwykle w tym roku trochę szarpaniny ze sprzętem i bardzo poważna gleba, która spowolniła mnie trochę na resztę maratonu, a której skutki odczuwam do dzisiaj. Myślę, ze tutaj miałem pierwszy szczyt formy.

Cyklokarpaty Nowy Żmigród - bardzo trudny maraton, średnia dyspozycja, średni wynik. To początek czerwca i zaczynam czuć zmęczenie. Wprawdzie tylko kilka startów dopiero za mną ale nie należy zapominać, że cały czas mocno trenuję.

Cyklokarpaty Sanok - podobnie jak Żmigród, tak średnio wszystko.

Cyklokarpaty Wierchomla - krótki ale za to prawdziwie górski maraton. Paskudna pogoda, na mecie pierwsze objawy hipotermii. Wynik taki sobie ale za to pokazałem charakter. Niewielu zdecydowało się na Giga w takich warunkach.

Puchar Smoka Folusz - najbardziej zacięty wyścig w tym sezonie. Nie byłem faworytem jednak udało się wyrwać zwycięstwo rywalowi. Kosztowało mnie to ogromnie dużo zdrowia, tym bardziej cieszy, że warto było.

Cyklokarpaty Pruchnik - zaczynam pomału się odradzać. Może to nie kolejny szczyt formy ale czuć, że w nogi znów wchodzić para. Znów problemy techniczne, tym razem poważne, urwana linka od przerzutki. Pomimo tego całkiem dobry wynik.

Mio Maraton Tarnów - maraton dla przyjemności. Dystans mega tylko. Dyspozycja przyzwoita, wynik nieistotny. Też przyzwoity.

Cyklokarpaty Gorlice - piękny maraton w Beskidzie Niskim. Extra trasa z ciekawymi zjazdami.Forma nawet nawet, ale bez fajerwerków.

Cyklokarpaty Komańcza - maraton legenda. Bardzo zacięty wyścig dla mnie. W zasadzie cały czas bezpośrednia walka z rywalem z kategorii o trzecie miejsce. Przegrane o 80 sekund. Za to okazuje, się że to najlepszy wynik punktowy w tym roku. DRUGI SZCZYT FORMY.

Puchar Smoka Osiek Jasielski - dobrze zapowiadający się wyścig. Dwa okrążenia w ścisłej czołówce i realna szansa nawet na wygraną. No ale skończyło się na kapciu.

Cyklokarpaty Strzyżów - szyty mają to do siebie, że upadki z nich są bolesne. Tak stało się ze mną. Błędy w przygotowaniach + spadająca forma zamieniły ten maraton w koszmar.

Puchar Smoka Nowy Żmigród - brak treningów daje wyraźnie o sobie znać. Dwa tygodnie obijania się robi spustoszenie w mojej formie. Niedługo urlop. Już wiem, że w tym sezonie będzie tylko gorzej.

Bike Cup Las Wolski - chociaż już totalnie bez formy to całkiem udany wyścig.

Jurajski Wyścig Będkowice - mocno pojechane zawody, wynik słaby. Pomyśleć, że MiśQ, który był dzisiaj drugi dostał w Szczawnicy ode mnie 30 minut, a Zbyszek Mossoczy (trzeci) w Gorlicach prawie 40 minut. No ale niech i inni mają swoje 5 minut :)

Cyklokarpaty Jasło - to już zabawa. O wyniku lepiej nie pisać. Ale jeździć nie zapomniałem, przejechałem bez problemu giga w trudnym podgórskim terenie.

Jak widać wyszedł typowy sezon z dwoma szczytami formy. Począwszy od połowy sierpnia gwałtownie słabłem. Powody raczej oczywiste - trochę wypalenie sezonem, do tego urlop i brak czasu na treningi.
W sumie biorąc pod uwagę cały sezon to było chyba dobrze. Udało się dwa razy stanąć na najwyższym stopniu pudła, raz na drugim, raz na trzecim, kilka razy na czwartym i piątym miejscu. W Pucharze Smoka generalka trzecie miejsce. W Cyklokarptach miejsce piąte. To tyle w tym roku. Najbliższe dni to ładowanie akumulatorów. Raczej nic konkretnego. Wpisy będę robił jeśli zdarzy się coś ciekawego.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 października 2009 Kategoria Samo gadanie

W końcu chory :)

Już rano w sobotę czułem drapanie w gardle. Deszczowy wyjazd do Myślenic zapewne postawił kropkę nad i. Tak po prawdzie to należało mi się bo już nie pamiętam kiedy ostatnio chorowałem. Tak swoją drogę to jak to jest, że niejednokrotnie jeżdżąc czy to treningi czy to zawody w naprawdę ciężkich warunkach ( np. Wierchomla) nic nie człowiekowi nie było, a teraz jak już zacząłem śmigać dla zabawy łapie mnie jakieś dziadostwo ni z tego ni z owego.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 sierpnia 2009 Kategoria Samo gadanie

Nie chce mi się.

Sezon pomału zaczyna zbliżać się do końca. Wprawdzie dopiero początek sierpnie jednak większość zaplanowanych przeze mnie startów już poza mną. O ile jeszcze mam ochotę pojeździć na rowerze to już o treningu jako takim trudno mówić.
Przejechalem do tej pory 8 maratonów z serii Cyklokarpaty + 2 maratony Powerade + 1 maraton Fuji. Do tego 4 wyścigi XC i jeden szosowy. Razem to 16 dni startowych. Niby nie dużo ale jeszcze kilka dołożę. Zaczynam czuć zmęczenie bo oprócz wymienionych zawodów odbyłem przeciez wiele godzin ciężkich treningów.
Ten tydzień spędzę odpoczywając biernie. W niedzielę maraton w Strzyżowie. Pojadę go z rozpędu. Poostało jeszcze do przejechania jeden wyścig w Nowym Żmigrodzie o Puchar Smoka. To będzie jazda o czapkę gruszek gdyż wobec 2 absencji w tej serii nie mam już szans o medalowe miejsce. W cyklokarpatach jeszcze kilka scenariuszy jest możliwych ale w zasadzie też wszystko już poukładane. Skończy się pewnie na 4 lub 5 miejscu chociaż teoretycznie mam szansę nadal na 3 miejsce. Tego nie zamierzam odpuścić przez co jadę właśnie na maraton do Strzyżowa. W planie były Michałowice gdzie mogłem powalczyć nawet o wygraną w kategorii jednak postanowiłem zagrać jeszcze w cyklo.
Poza tym prawdopodobnie maraton w Krakowie, potem może uda się Istebną i na zakończenie maraton w Jaśle.
Oby noga podawała jeszcze przez conajmniej miesiąc :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl