Informacje

  • Wszystkie kilometry: 97889.90 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.93%)
  • Czas na rowerze: 201d 04h 52m
  • Prędkość średnia: 20.22 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:334.83 km (w terenie 143.32 km; 42.80%)
Czas w ruchu:20:19
Średnia prędkość:16.48 km/h
Suma podjazdów:5400 m
Maks. tętno maksymalne:176 (96 %)
Maks. tętno średnie:177 (97 %)
Suma kalorii:11463 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:33.48 km i 2h 01m
Więcej statystyk
Czwartek, 23 września 2010 Kategoria Przejażdżka

Las Wolski

Luźna jazda po Lasku. Pogoda fajna, oby trwała jak najdłużej. Aż się chce jeździć.
  • DST 33.22km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 16.61km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 457m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 września 2010

Jazda miejsko-terenowa.

J.w.
  • DST 8.57km
  • Czas 00:34
  • VAVG 15.12km/h
  • Podjazdy 45m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 20 września 2010 Kategoria Przejażdżka

Babie lato.

W sumie nie było planów na dzisiejszą jazdę ale pogoda taka piękna, że aż żal było nie wykorzystać. Poleciałem sobie do Tyńca, słoneczko mocno dawało ale w cieniu jednak chłodno. Pod wieczór już wogóle zimno się zrobiło. Na szczęście byłem przygotowany i mogłem komfortowo wrócić do domu obseruwjąc jak kilku bikerów w krótkich rękawkach wyraźnie "ciągło" do domu.
Oby weekend udał się z pogodą to może by coś w górki wyskoczyć.
A może jeszcze start jakiś :) - w Podstolicach koło Wieliczki ostatnie zawody z cyklu Puchar Szlaku Solnego. Może jeszcze raz przedmuchać dysze przed zimą.
  • DST 34.09km
  • Czas 01:41
  • VAVG 20.25km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 155 ( 85%)
  • HRavg 108 ( 59%)
  • Kalorie 1102kcal
  • Podjazdy 35m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 września 2010 Kategoria Zawody

Nie tak miało to wyglądać.

Nie takie zakończenie startowego sezonu sobie wymarzyłem. Oczami wyobraźnii widziałem siebie walczącego o najwyższe pozycje mające umocnić mnie na pozycji zwycięzcy kolejnego cyklu. Cyklokarpaty już za mną. Wygrałem ale też nie tak to widziałem. Kolejna próba miała być na Pucharze Tarnowa. I była.

Liczyłem na ten start ale coś czułem, że może być niewypał. Po glebie w Jaśle jakoś nie mogłem się pozbierać. Odpuściłem treningu żeby dojść do siebie ale cały tydzień jakoś dziwnie sie czułem. Już nawet nie chodzi o stłuczenie bo te dolegają mi głównie w nocy ale coś dziwnego działo się z całym mną. Śpiący, zmęczony, słaby, bez werwy. Tłumaczyłem to pogodą ale chyba jednak nie tylko ona była tego powodem.

Stojąc na starcie w Tarnowie nie byłem w bojowym nastroju. Wiedziałem, że mogę pozwolić sobie na słabszy start ale też bez przesady. Zresztą jak już startuję to zawsze jadę na maxa. Wszystko albo nic to moja zasada. Dzisiaj okazało się, że jednak nic.

Start poszedł bardzo mocno. Chyba nawet za mocno. O ile będąc w szczycie formy byłem w stanie w dalszej części wyścigu skompensować zbyt mocny start na początku to tym razem nie szło to tak łatwo. Szybko zacząłem spadać na dalsze pozycje. Drugi, trzeci, czwarty, potem piąty. Nic to myślałem, pójdzie pierwszy zjazd, nadgonię trochę, złapię oddech i będzie można pomały zaczął odrabiać straty. Łatwo powiedzieć - trudniej zrobić. Może faktycznie przez chwilę tak to wyglądało ale gdy straciłem kolejną pozycję i spadłem na szóste miejsce wiedziałem już, że coś jest nie tak.

Nie będę szukał usprawiedliwienie dla siebie. Byłem w stanie kontrolować rower, nic mnie bolało ale nie miałem czym odjechać. Zjazdy troszkę gorzej szły niż zwykle bo jednak mały uraz po Jaśle. W tesn sposób traciłem kolejne sekundy. Pierwsze kólko, drugie kółko, wjeżdzając na trzecie widziałem jakie mam ogromne straty do czołówki.

Przykro się zrobiło bo zacząłem przegrywać generalkę i nie byłem w stanie nic zrobić. Może troszkę się rozkręciłem na ostatniej rundzie i wyprzedziłem kilka osób ale to byli młodsi mastersi startujący przed nami i bez wpływu na mój wynik.

Tak to wyglądało, niewiele brakło abym fatalnym, ostatnim startem nie zniweczył tego ogromu pracy jaki włożyłem w jazdę na Pucharze Tarnowa. Ostatecznie utrzymałem pierwsze miejsce w generalce ale było to Purrysowe zwycięstwo. Wygrałem o 2 punkty ze Sławkiem Bartnikiem i to tylko dlatego, że on dał się pokonać Piotrkowi Klonowiczowi. Ja do swej wygranej nie przyłożyłem nawet grosza gdyż zająłem najgorsze miejsce jakie mogłem zająć. Na 6 startujących osób byłem właśnie szósty :)

Tak więc zakończyłem sezon mając na koncie 20 dni startowych. Udało się wygrać dwie generalki i chociaż ostatni występ nie wypadł okazale to w przekroju całego sezonu było naprawdę dobrze.
Mam wrażenie, że upadek w Jaśle mógł spowodować lekki wstrząs mózgu i stąd ten nagły i ogromny spadek formy. Czytałem trochę o tym i kilka objawów się zgadza. Ospałość, zawroty głowy, ogólna słabość - takie rzeczy mnie spotkały w tym tygodniu.


No ale to już nieważne. Do kolekcji pucharów dołączył kolejny i to całkiem okazały. Ten sezon mogę uznać za udany. Co ja mówię!!! Ten sezon był rewelacyjny. Jeszcze coś napiszę o nim ale nie teraz. Teraz chcę odpocząć.


Bywajcie.
  • DST 15.32km
  • Teren 15.32km
  • Czas 00:51
  • VAVG 18.02km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 174 ( 95%)
  • HRavg 151 ( 82%)
  • Kalorie 1208kcal
  • Podjazdy 502m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 września 2010 Kategoria Samo gadanie

Sklejam się :(

W sumie dam rady jeździć ale nie chcę nadwyrężać potłuczonych mięśni. Może jakoś uda się ten Tarnów przejechać. Z kalkulacji wychodzi, że wystarczy mi 4 miejsce przy założeniu, że najgroźniejszy rywal wygra. Im będzie dalej tym i ja mogę pozwolić sobie na gorszy wynik. No ale najważniejsze jest żeby wogóle przejechać. Wszelkie gumy i awarie wykluczające dojechanie do mety nie wchodzą w rachubę. Tak więc moim głównym celem w niedzielę będzie dotarcie do mety.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 września 2010 Kategoria Zawody

Cyklokarpaty Jasło - Armegeddon.

Ostatni start na Cyklokarpatach i i tyle wrażeń. Nie zawsze pozytywnych. Pierwsze co przychodzi do głowy to ogromne spustoszenie jakie czyni w ograniźmie już trzytygodniowa przerwa w treningach. Chciałem dobrze wypaść w Jaśle ale wiedziałem, że będzie bardzo ciężko gdyż najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie znieść już dłużej takiego trybu życia. Jeszcze końcówkę wakacji jechałem rozpędem ale w Jaśle właśnie poczułem, że to juz nie to.

Nie ma co rozpaczać, tragedii nie było. Ciężko bo ciężko ale jakoś połykałem te kilometry, nawet podjazd na Liwocz poszedł całkiem bystro. Potem seria bardzo nieprzyjemnych zjazdów pokonanych bardzo szybko i sprawnie. I gdy już przyszło odprężenie, zjazd zwykłą drogą to wtedy nastąpił armageddon.



Mocno dokręcam i nagle ni z tego ni z owego rower fika koziołka. Lecę na wyłożoną betonowymi płytami drogę. Czuję uderzenie w głowę, bardzo mocne. Szybko podrywam się i podnoszę rower ale to wszystko do czego jestem zdolny. Świat zaczyna wirować, kurczowo trzymam się roweru aby zachować równowagę. Kumpel zatrzymuje się, pyta jak się czuję. Mówię, że wszystko ok. ale chyba tak nie jest. Mija kilka minut gdy dochodzę do siebie. Próba jazdy na rowerze kończy się fiaskiem, nie jestem w stanie wesprzeć się na kierownicy i utrzymać ciężaru ciała.

Mijają kolejne minuty na zbieraniu się do kupy i pomału zaczynam jechać. Klamka przedniego hamulca urwana, wyrwało tłok z przewodu. Jakoś jadę i zastanawiam się co robić. Całe plany aby na zakończenie cyklu uderzyć z grubej rury zaczynają się walić niczym domek z kart.

Zbliżam się do rozjazdu i decyduję sie jednak na postawienie wszystkiego na jedną kartę. Albo rybki albo akwarium. Wszystko albo nic.

Wjeżdżam na drugą rudnę i nawet jakoś się jedzie. Zaczynam nawet dochodzić innych ścigaczy, z tyłu bezpiecznie i wracają nadzieje na kolejną wygraną w tym roku. Jak by to pięknie było wygrać na zakończenie maraton w Jaśle i dołożyć do tego wygraną w generalce. Zaczynam wierzyć, że to może się udać. Niestety brak przedniego hebla dosyć poważnie mnie spowalnia. Zwłaszcza zjazd z Liwocza generuje spore straty. Wszystkie zjazdy pokonuję bardzo wolno i asekurancko, a i tak wyonkuję nieraz ekwibilistryczne pozycje. Dokładam jeszcze jedną glebę na obity już bok. Prawie łzy cisną się do oczu gdy ciało przeszywa ostry ból.

Byle wyjechać z masywu Liwocza to wtedy będzie lepiej. Górki robią się mniejsze, pod kołami coraz częściej pojawiają się szutru i asfalty. Nadal jednak muszę uważać żeby nie nabrać zbyt dużej prędkości.

Meta zbliża się bardzo szybko, wjeżdżam i ogromna radość, że pomimo perypetii udało się dotrzeć. Zaraz potem przychodzi żal i rozczarowanie gdyż okazuje się, że jestem drugi. Kumpel jeżdżący mega widząc co się dzieje zdecydował się na jazdę na drugą rundę i wykorzystał swoją szansę wygrywając ze mną. Przełykam gorycz porażki i analizuję wyniki. Trzeba sie cieszyć bo niewiele brakło, a stracił bym również drugie miejsce. Tylko 2 minuty dzieliły mnie od tej katastrofy :)

Dopiero po chwili dociera do mnie co właściwie zrobiłem. Całe ciało promieniuje bólem, mam problem z założeniem roweru na dach. Żeby ściągnąć koszulkę muszę zdrowo kombinować. W kasku wyryta dziura na centymetr głębokości. Z kierownicy odstaje smętnie klamka hamulcowa. A ja pomimo tego dojechałem do mety jadąc tak przez 40 km w miejscami bardzo trudnym terenie. Nawiązałem walkę z innymi zawodnikami i wykręciłem nie taki znów zły czas.

Na osłodę mam pierwsze miejsce klasyfikacji generalnej. Dystans giga, kategoria M4. To cieszy :)




Co teraz? Teraz muszę się jakoś posklejać aby wystartować w ostatnim Pucharze Tarnowa. Może wytrzymam te 40-50 minut ścigania na XC. Muszę się zmobilizować bo to kolejne cykl, w którym mas duże szanse na wygraną w generalce. Nie będzie tak łatwo jak w cyklokarpatach ale liczę na to, że jakoś się zmobilizuję i pokażę pazur.
  • DST 76.31km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:46
  • VAVG 16.01km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 152 ( 83%)
  • HRavg 177 ( 97%)
  • Kalorie 3736kcal
  • Podjazdy 1568m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 września 2010 Kategoria Przejażdżka

Las Wolski

Lasek Wolski.
  • DST 25.90km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 18.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 277m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 września 2010 Kategoria Różne

Interesy.

J.w
Wtorek, 7 września 2010 Kategoria Przejażdżka

Las Wolski

Lajcik.
  • DST 28.84km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.96km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1223kcal
  • Podjazdy 250m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 września 2010 Kategoria Zawody

Maraton Sabinov.

Kolejna odsłona Cyklokarpat odbyła się na Słowacji w miasteczku Sabinov. Długo się zastanawiałem czy tam jechać, w końcu przeważyła ciekawość i wybrałem się zobaczyc jak wyglądają maratony u sąsiadów.
Maraton okazał się bardzo trudny. Spędziłem na trasie prawie 6 godzin. Poza jednym dłuższym fragmentem po szosie cały czas trudny teren. Dwa razy musieliśmy się wspiąć wysoko w góry, najwyższy punkt trasy miał 1056 m.n.p.m
Wysoko w górach trasa prowadziła grzebietem, czasem trawersami. Nawierzchnia miękka i błotnista ale o dziwo brak jakichś extremalnie stromych zjazdów przez co można było bezpiecznie poćwiczyć technikę jazdy bo błocie.
Masakrycznie ciężka końcówka, orgi dołożyły w ostatniej chwili 6 km i puścili nas tuż przed metą (oczywiście nikogo nie informując) na pętelkę po torze freeraidowym.
Mało kto był na to przygotowany, większość kierując się wskazaniami licznika i podanym przez orgów dystansem ominęło ostatni bufet i rozpoczęło finisz, a potem umierało tuż przed metą. Ja równie padłem ofiarą tej dezinformacji :) i ostatnie kilometry pokonałem siłą woli. Byłem już tak wycięty, że byle podjeździk zrzucał mnie z roweru.
No ale dotałem w końcu do metu, jak się później okazało jako drugo zawodnik w kategorii. Straciłem do zwycięzcy 6 minut. Wygrał jakiś Słowak.

Podsumowując - całkiem niezły wynik na obczyźnie. Najtrudniejszy kondycyjnie maraton jaki jechałem w tym roku.

To były moje pierwsze zawody za granicą. Dużo się mówi o tym jak tam wyglądają maratony. Dla ciekawskich zamierzam napisać coś więcej. Dłuższy opis pojawi się na stronie WWW.ROWEROWANIE.PL
W każdym razie nie mamy się czego wstydzić.
  • DST 78.03km
  • Teren 68.00km
  • Czas 05:42
  • VAVG 13.69km/h
  • HRmax 176 ( 96%)
  • HRavg 157 ( 86%)
  • Kalorie 4194kcal
  • Podjazdy 2246m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl