Informacje

  • Wszystkie kilometry: 97889.90 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.93%)
  • Czas na rowerze: 201d 04h 52m
  • Prędkość średnia: 20.22 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:1338.15 km (w terenie 241.00 km; 18.01%)
Czas w ruchu:55:23
Średnia prędkość:24.16 km/h
Suma podjazdów:9889 m
Maks. tętno maksymalne:180 (99 %)
Maks. tętno średnie:163 (90 %)
Suma kalorii:50609 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:66.91 km i 2h 46m
Więcej statystyk
Piątek, 29 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Barnasiówka.

Zainspirował mnie Marcin wczoraj wyjazdem na Barnasiówkę. Dzisiaj ja się wybrałem.
Bez szaleństw, raczej jako wycieczka niż trening. No dobra - powiedzmy, że trening tlenowy sobie zrobiłem :)
Zjazd do Sułkowic bardzo fajny ale niestety nie poradziłem pomimo kilku prób. Krótki odcinek po kamiennych płytach nachylonych prostopadle do kierunku jazdy oparł mi się skutecznie. Podchodziłem i próbowałem od nowa ale za każdym razem kończyło się bocznym uślizgiem przedniego koła i podpórką. Kurcze w sumie to ten jeden element chrzani cały zjazd. Bo trzeba było te 3-4 metry zejść, a wtedy trudno mówić, że się zjechało :)

Dacie wiarę, że kolejne Edge mi padło. Ja już nie wiem co mam robić z tymi parchami. O ile outdoorowe Garminy hulają jak trzeba to seria Edge po prostu mnie wkur.....
Wyłączyłem go po treningu...i tyle...nawet pa pa nie powiedział. Poszedł spać. Oczywiście zaraz telefon do serwisu, a tu niespodzianka bo święto mają na wyspach. Księciunio się hajta....Dżizas.....wrrrrrrrrrrrr
  • DST 85.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 20.82km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 150 ( 82%)
  • HRavg 118 ( 65%)
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 786m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Plaskato.

Dawno nie robiłem sobie plaskatej pętelki przez Proszówki. Ubrałem się cienko i pierwsze kilometry było trochę chłodno. No ale potem rozgrzałem się, a słoneczko wyszło zza chmur i zrobiło się lepiej. Trasa płaska, tylko początek kilka zmarszczek. Wiaterek taki sobie, coś tam dmuchało ale jakoś specjalnie nie przeszkadzało. W sumie trening fajny wyszedł, tempo dobre, cały czas trzeba było kręcić żeby ta średnia wyszła jako-taka :)

  • DST 87.76km
  • Czas 02:39
  • VAVG 33.12km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 137 ( 75%)
  • Kalorie 3766kcal
  • Podjazdy 75m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Trening z Bartkiem.

Jakiś strasznie rozbity czułem się przez ostatnie dni. Najpierw niewątpliwie głupi pomysł z rzeźnią do Przemyśla. Potem jakaś drobna infekcja. Dalej święta, które chociaż tyle niby wolnego to jednak nie sprzyjały jeździe na rowerze. Dojazd tam i z powrotem, odwiedziny u rodziny, kościół i tak schodziło. Na świętach jak to na świętach, nawet gdybym bardzo nie chciał to trudno było utrzymać dietę. Jeszcze bolała mnie noga, generalnie miałem okropnego doła.

Dzisiaj późno pojechałem na rower. Poleciałem do Lasku, pomyślałem sobie co by zrobić teścik pod ZOO. Początek raczej spokojnie, pomimo tego zaczęło mnie szybko przytykać. W drugiej części dogoniłem jakiegoś gościa, który widząc mnie przycisnął trochę. Dzięki temu miałem zająca, który pozwolił utrzymać dobre tempo. Udało się wjechać w równiutkie 6 minut. To dużo szybciej niż się spodziewałem i dużo lepiej niż się czułem.

Ale potrzebowałem takiego pozytywnego kopa. Mentalnie czuję się dużo lepiej niż przez ostatnie dni. Forma jak widać nie odpłynęła w siną dal. Jeszcze powalczę o zrzucenie wielkanocnych posiłków z brzucha i jakoś powinno to być.

Pośmigałem trochę, a potem podjechałem na Błonia gdzie Bartek Janowski organizował wspólny trening. Uzbierało się kilkunastu kolarzy i kolarek i zrobiliśmy sobie luźną przejażdżkę. To pierwszy z serii cyklicznych treningów jakie odbywają się w kilku polskich miastach. W Krakowie zajmuje się tym właśnie Bartek Janowski. Treningi mają odbywać się w każdy wtorek. Zbiórka o godz 18 na rogu Błoń pod Cracovią. W przyszłym tygodniu ma być koszulka do wylosowania wśród uczestników.
  • DST 43.28km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 18.82km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 180 ( 99%)
  • HRavg 115 ( 63%)
  • Kalorie 1939kcal
  • Podjazdy 447m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Dyngus

Prawdziwy dyngus. Z nieba. Totalnie mokry.
  • DST 63.92km
  • Czas 02:22
  • VAVG 27.01km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 154 ( 85%)
  • HRavg 111 ( 61%)
  • Kalorie 2375kcal
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Święta.

J.w
  • DST 53.12km
  • Czas 01:09
  • VAVG 46.19km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 154 ( 85%)
  • HRavg 114 ( 62%)
  • Kalorie 1889kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Święta.

Piątek przepadł, nie było czasu na rower. Nie ma jednak tragedii. Kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi.
Dzisiaj pośmigałem po wertepach Pogórze Ciężkowickiego. Raczej spokojnie, bez szaleństw. Samopoczucie już lepsze, infekcja nie rozwinęła się i już coraz lepiej. Czworogłowy jeszcze daje o sobie znać, ale liczę na to, że pomału przestanie dawać sygnały.
  • DST 44.11km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 17.53km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 166 ( 91%)
  • HRavg 112 ( 61%)
  • Kalorie 1882kcal
  • Podjazdy 621m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 kwietnia 2011 Kategoria Przejażdżka

Zdemolowany.

Zdemolowany jestem po tym Przemyślu. Gardło bolało mnie już we wtorek jak jechałem. Dalej czuję dyskomfort ale póki co infekcja nie posuwa się na dół. Naciągnięty mięsień czworogłowy. Od Komańczy go czułem. Jakoś specjalnie nie boli ale jak mocniej depnę to czuję, że go posiadam. Dłonie od kierownicy tak po pocierpły, że do dzisiaj jeszcze czuję. Trzeba powiedzieć jasno, że jako bodziec treningowy to to nie był dobry pomysł. No ale pierwszy ważny start na początku maja. Myślę, że do tego czasu dojdę do siebie.
  • DST 27.16km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 17.34km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 140 ( 77%)
  • HRavg 100 ( 55%)
  • Kalorie 1113kcal
  • Podjazdy 287m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Kraków-Przemyśl

Wystartowałem z domu przed 4 rano. Zimno i ciemno. Do Gdowa docieram po ciemku, chłodno ale da się przeżyć. Za Gdowem robi się szarówka, w końcu widzę drogę. Zaczyna się robić zimniej niż nocą, do tej pory jechało się spoko ale teraz zaczynam marznąć. Na szczęście przede mną dwa solidne podjazdy. W Muchówce zaczyna wschodzić słońce i pomalutku robi się przyjemnie. Przeskakuję drogę Bochnia-Limanowa i lecę teraz na Lipnicę Murowaną. Słońce niby grzeje ale zaczynają mi dłonie marznąć. Do Lipnicy podjazd, potem długi zjazd i lecę już na Tymową.

Za Tymową solidny podjazd, spore nachylenie. Staram się brać te podjazdy bez szaleństw, wiedząc, że nie o tempo dzisiaj chodzi. Wyskakuję na główną drogą z Brzeska do Nowego Sącza i jadę do Jurkowa, a potem kieruję się na Zakliczyn. Droga dobra, ruch umiarkowany, w miarę płasko, dobra okazja żeby trochę podgonić.

W Zakliczynie robię pierwszy dłuższy postój. Logistycznie mam wszystko zaplanowane. Zakładam średnią 25/h, 4 dłuższe postoje (15 minutowe) i chwila w rezerwie. Na razie jestem do przodu co dawało mi nadzieję, że w Przemyślu załapię się na jakieś ciepłe jedzenie, ale zdaję sobie sprawę, że im dalej tym będzie coraz gorzej.

Z Zakliczyna lecę na Gromnik, droga dobra, pusto, jedzie się fajnie. Pogoda coś się kiepści, niebo zachmurzone, na deszcz się nie zanosi, ale jakoś tak nieciekawie.
W Gromniku kieruję się w stronę Gorlic. Mijam Ciężkowice, za nimi solidny podjazd. Kilka serpenty, ładny kawałek pod górę. Fajne widoki dookoła, Pogórze Ciężkowickie jednak ma w sobie coś ujmującego. Jest bardzo miło. Aż do samych Gorlic towarzyszą mi już tylko krótkie zjazdy i takież podjazdy. Tutaj robię drugi dłuższy popas. Wrzucam coś na ruszt, popijam jogurtem i wsiadam na rower.

Kierunek Dukla. Ten odcinek trochę mnie muli. Tereny znajome i jakoś tak ciężko się zmobilizować do jazdy. Przelatuję Nowy Żmigród i pomału zbliżam się do Dukli gdzie planuję kolejny postój. Zaczyna trochę powiewać ale da się przeżyć. Za to pogoda się poprawia, zza chmur coraz częściej zerka słońce. W Dukli przerwa, na liczniku średnia 28/h. Szybko szacuję dalszą drogą i statystyki zaczynają się pogarszać. Wprawdzie ze średnią jestem do przodu i sporo zyskuję ale postoje jednak kosztowały mnie trochę czasu. Poza tym czekają mnie teraz góry i będzie wolniej. No, a na dodatek wygląda, że źle oszacowałem długość trasy i z planowanych 300 km wyjdzie 315-320.

Lecę na Tylawę, a potem na Komańczę. Ten odcinek piękny widokowo, pusta i nawet niezłe droga. Kilka podjazdów, które o dziwo przechodzę nawet spoko. Gorzej, że zaczyna naprawdę solidnie wiać. Na szczęście wieje z boku i jeszcze da się to przeżyć. Do Komańczy docieram w miarę szybko i sprawnie. Kolejny postój. Znów obliczanie statystyk, z których wynika, że o pizzy w Przemyślu trzeba zapomnieć i raczej muszę się już skupić na tym aby wyrobić na pociąg.

Czuję już w nogach kilometry. Za Rzepedzią zaskakuje mnie ciężki podjazd. Mocny i długi. Coraz częściej korzystam z najmniejszej tarczy z przodu. Oj- jak dobrze, że mam trzy-blatową korbę. Dobrze, że nie posłuchałem doradców twierdzących, że dwie wystarczą. Niech oni sobie dają na dwóch blatach, a ja teraz dziękuję opatrzności za małą koronkę z przodu. Wykończył mnie ten podjazd solidnie. Do Sanoka dojeżdżam już mocno wycięty, a przecież największe góry jeszcze przed mną. W Sanoku robię sobie bufet. Do Przemyśla pozostało około 70 km. Muszę przebić się przez Góry Słonne. Z wyliczeń wynika, że powinienem się wyrobić na pociąg ale nie mogę pozwolić sobie na leszczenie.


Kawałek za Sanokiem zaczyna się najdłuższy i najcięższy podjazd na trasie. Kilkanaście serpentyn, może nie jest jakoś stromo ale cięgnie się ten podjazd i ciągnie. Już powłóczę nogami i tylko siłą woli posuwam się do przodu. Wiatr już teraz dokładnie wieje w twarz. Nawet zjazd nie poprawia nastroju. Droga kiepska, nie ma jak za bardzo się rozpędzić. Poza tym pęka szprycha w tylnym kole. Telepie się i dzwoni, muszę okręcić ją wokół innej żeby tak nie latała. W Tyrawie Wołoskiej dogania mnie jakiś kolarz z Rzeszowa. Holuje mnie przez kilkanaście kilometrów, a ja skrzętnie z tego korzystam. Dalej lecę już sam. Droga mocno faluje, krótkie zjazdy i podjazdy, a co jakiś czas na dobicie pojawia się dłuższa i bardziej stroma ścianka.

Przed Krasiczynem jedna z nich. Trudno obiektywnie ocenić bo już zryty jestem totalnie ale jest co podjeżdżać. Od Krasiczyna kilka zmarszczek, które teraz w mojej głowie i nogach urastają do rangi Orlinka. Coraz gorzej mi się jedzie, nogi nawet spoko ale boli mnie już całe ciało. Ręce cierpną, tyłek już odbity.
Trwa teraz walka z czasem. Jeśli zdążę to wpadnę do pociągu na styk. Jeśli nie, to oznacza 4 godziny kiblowania w oczekiwaniu na kolejny pociąg.

Wpadam na dworzec 10 minut przed odjazdem. Kupuję bilet, ale już brak czasu żeby jakieś picie sobie zorganizować Trudno, jakoś wytrzymam te 4 godziny.

Podsumowując. Długo będę się zastanawiał jeśli jeszcze raz przyjdzie mi do głowy taki pomysł. Z drugiej strony jestem zadowolony. Chciałem się sprawdzić. Wykończyły mnie góry, gdyby nie one to pewnie odczucia były by zupełnie inne. Oczywiście żal, że przeleciałem przez takie ładne okolice i nawet nie nacieszyłem się z okazji bycia tutaj. Fajnie by było glebnąć się gdzieś w trawę przy drodze i nacieszyć słońcem. Fajnie by było zatrzymać się na kawę, zjeść pizze czy kiełbasę w przydrożnym barze. No fajnie by było, ale ten wyjazd miał inny cel.

Na kiełbasę przyjdzie jeszcze czas :)
  • DST 318.34km
  • Czas 11:56
  • VAVG 26.68km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 128 ( 70%)
  • HRavg 163 ( 90%)
  • Kalorie 11983kcal
  • Podjazdy 2634m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Myślenice.

Szybka i krótka szosa. Jutro w planach jakiś dłuższy dystans. trzeba nastukać trochę kilometrów bo kwiecień wychodzi żenujący wręcz.

  • DST 66.57km
  • Czas 02:26
  • VAVG 27.36km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 164 ( 90%)
  • HRavg 123 ( 67%)
  • Kalorie 2551kcal
  • Podjazdy 661m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 kwietnia 2011 Kategoria Zawody

Puchar Tarnowa - Las Lipie.

Wyścig jak zawsze w tym miejsce super. Fajna trasa, pogoda wypaśna, towarzycho wyśmienite. Oj było się z kim pościgać. Tym razem zamierzałem powalczyć od samego początku. Forma jest to trzeba pilnować czuba od samego początku. Wystartowałem z pierwszej linii, ogień na maxa, na pierwszym zakręcie wyszedłem na prowadzenie, redukcja raz, wstaję z siodełka, nabieram prędkości, druga redukcja, ogień w nogach....słyszę głośne trrrrraachh....z tyłu chłopaki wołają - po zawodach już masz Furman!

No po zawodach, korba kręci się swobodnie. Po zawodach. Łańcuch leży sobie spokojnie kilkanaście metrów z tyłu. Oczywiście poskładałem to do kupy ale o ściganiu mogłem już zapomnieć. Jeszcze próbowałem z elitą jechać ale sędziowie nie dopuścili mnie nawet poza klasyfikacją z racji dużej frekwencji i tłoku.

Oj kiszkowaty kwiecień wychodzi. Trzeba coś podciągnąć przez najbliższe 2 tygodnie.

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl