Informacje

  • Wszystkie kilometry: 97889.90 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.93%)
  • Czas na rowerze: 201d 04h 52m
  • Prędkość średnia: 20.22 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2009

Dystans całkowity:1090.46 km (w terenie 407.26 km; 37.35%)
Czas w ruchu:53:54
Średnia prędkość:20.23 km/h
Suma podjazdów:11139 m
Maks. tętno maksymalne:178 (96 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:43045 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:47.41 km i 2h 20m
Więcej statystyk
Wtorek, 30 czerwca 2009 Kategoria Trening

Robi się gorąco.

Po ostatnich burzowych dniach w końcu nadeszło prawdziwe lato. Dzisiaj od samego rana słonecznie i bardzo ciepło. Extra pogoda na wypad w góry. Niestety nie mam wakacji i mogłem tylko zrobic szybki trening. Tym razem wybrałem się do Pieskowej Skały. Też przyjemnie. Ale jednak wolę góry.
  • DST 81.85km
  • Czas 03:26
  • VAVG 23.84km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 155 ( 83%)
  • HRavg 114 ( 61%)
  • Kalorie 3227kcal
  • Podjazdy 512m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 czerwca 2009 Kategoria Przejażdżka

Szosa.

Przejażdżka, bo tak trzeba to nazwać do Czernichowa. Bez szarpanie i zrywów. Może jutro uda się jakiś dłuższy trening zrobić.
  • DST 62.65km
  • Czas 02:23
  • VAVG 26.29km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Kalorie 2221kcal
  • Podjazdy 153m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 czerwca 2009 Kategoria Zawody

Puchar Smoka w Foluszu.

Te zawody kosztowały mnie bardzo dużo zdrowia. Z jednej strony spory regres formy, z drugiej strony brak najgroźniejszego konkurenta gdyż Krzysiek Gierczak nie mógł wystartować w Foluszu. Pomimo tego nie było lekko gdyż o wygraną musiałem walczyć do ostanich sekund. Robert Albrycht, z którym stoczyłem zażartą walkę postawił wysoko poprzeczkę i muszę przyznać, że to chyba najbardziej dramatyczne zawody w jakich miałem okazję grać głowne role.

Śledząc wyniki Uphillu w Wierchomli widziałem do czego Robert jest zdolny i sprawa była jasna, na podjeździe stracę i to sporo. Dlatego dokładnie przygotowałem się do tych zawodów. Pierwsze co to znając specyfikę Folusza spuściłem powietrza z opon. Chociaż jeżdżę na dętkach zjechałem poniżej 2,5 atmosfer. Zbyt dobrze znam tą trasę, już kiedyś przegrałem tam właśnie przez błąd w doborze ciścnienia. Druga sprawa to odpowiednia taktyka, nie jestem faworytem więc tym bardziej nie ma co szaleć. Moja szansa to jakieś kłopoty rywala, problemy na zjeździe, zmęczenie prowadzeniem itp.

Tak więc gdy poszedł start spokojnie usadowiłem się na 2 miejscu za Robertem. Kawałek po asfalcie i wjazd w las. W tym roku w związku z potężnymi burzami jakie przeszły w ostatnim czasie nad Podkarpaciem trasa została mocno zmieniona i skrócona gdyż ta co zwykle nie nadawała się do jazdy. W każdym razie pierwsze metry w lesie to brodzenie po piasty w głębokich kałużach. Podjazd rozjeżdżony przez poprzedników i trzeba się było starać aby go pokonać na rowerze. Tutaj wychodzę na prowadzenie gdyż rywal popełnił błąd i musiał zsiąść z roweru. Nie takie były plany ale skoro już wyszedłem na prowadzenie to trzeba z tego skorzystać.

Szybki techniczny zjazd i lecimy szutrówką delikatnie do góry. To dziwne miejsce gdyż na końcu tej drogi jest nawrotka i wracamy tą samą trasą i potem na metę. Trzeba bedzie uważać na kolejnych okrążeniach gdyż obowiązuje tu ruch lewostronny. Gdyby tak wypaść za szybko ze zjazdu to można nadziać się na kogoś kto włąśnie wraca. W każdym razie robię nawrotkę mając na kole Roberta i pierwsze kółko kończę na prowadzeniu.

Drugie okrążenie nie szaleję gdyż przewaga nad kolejnymi zawodnikami spora, a Robert cały czas trzyma koło. Udaje mi się pokonać podjazd, potem zjazd i dopiero na szutrówce tracę prowadzenie. Rywal mocno jedzie, a ja za wszelką cenę staram się jak najmniej stracić. Odjeżdża na jakieś 10-15 metrów i udaje się utrzymać taką przewagę. Na trzecie okrążenie wjeżdżam jako drugi z niewielką stratą. Na asfalcie chwila wytchnienia i dalej na 3 okrążenie. Cały czas utrzymuję kilkanaście metrów straty do prowadzącego. Na podjeździe odrabiam kilka metrów i tak jadąc docieramy na metę zaczynając tym samym 4 i ostatnie okrążenie. Znów podjazd, tym razem obaj pokonujemy go prowadząc rowery. Zjazd wykorzystuję do odrobienia kolejnych metrów i na szutrówkę docieram jadąc tuż za Robertem.

Teraz wszystko będzie się rozstrzygać. Robert jedzie bardzo mocno do góry, ale i mi nawet noga podaje. Zrzucam koronkę niżej i podjeżdżam jak najbliżej się da, Robert chyba mnie słyszy gdyż również wrzuca wyższy bieg i mocno przyspiesza. Stawiam wszystko na jedną kartę, kolejna redukcja i już z czarnymi plamami przed oczami daję ile mogę. Chyba obaj jedziemy już na oparach bo mam wrażenie, że Robert słabnie. Ja też już ledwo dyszę ale prawie zrównuję się z nim i przez chwilę mam ochotę go wyprzedzić. Jednak wiem, że to za wczesnie, jeszcze kilkadziesiąt metrów do góry. Gdyby mnie skontrował to już może braknąć siły na odpowiedź.

Zbieram siły i układam scenariusz ostatnich sekund tego wyścigu. Robimy nawrotkę wokół pachołka i tam zaczynam atak. Wstaję z siodełka i deptam na granicy zgonu. Już blat zapięty i prawie frunę ponad kamieniami.

Tym atakiem zaskoczyłem rywala gdyż raczej nie był przygotowany na kontrę. Gdy ja już leciałem w dół on kilka metrów za mną dopiero nabierał prędkości. Tak myślę, że tak było :) gdyż nie widziałem tego. Płuca już nie wydalają, nogi pieką i odmawiają współpracy i wykorzystuję ostatnie rezerwy. Jeszcze tylko kilkumetrowy sztywny podjazd pokonany na blacie i z dużą prędkością wpadam na metę. Wygrałem ! Dosłownie o kilka metrów.

Dawno tak nie zwierzgałem się na wyścigu i muszę przyznać, że bardzo dużo zdrowia kosztowała mnie ta wygrana. Pojechałem na 100 % możliwości. Te zawody może wzmocnią mnie trochę mentalnie gdyż naprawdę słaby się ostatnio czułem. Teraz wiem, że nie nie jest tak źle jak myślałem.

Drugi na metę wjechał oczywiście Robert Albrycht, za nim finiszowali moi dobrzy znajomi Mariusz Nowak i Bogdan Kułak. Gratulacje !

Zapomniałe Edge więc dane z wyścigu tylko orientacyjne.
Sobota, 27 czerwca 2009 Kategoria Przejażdżka

Liwocz.

Znów jeżdżę w kratkę. Jak nie pogoda to brak czasu. Piątek wypadał treningowo ale nie dało rady. Dzsiaja, tj. w sobotę też nie zapiowiadało się różówo ale w końcu udało się wyrwać na moment. Półtorej godzinki szwędania się po masywie Liwocza bardzo mi się spodobało. Jutro Puchar Smoka w Foluszu więc raczej się nie wysilałem. Śmigałem bez Edge więc wszelkie dane orientacyjne tylko.
  • DST 20.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 15.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 czerwca 2009 Kategoria Trening

Wypad do Ojcowa.

Spokojny wyjazd do Ojcowa. Powrót przez Skałę,Iwanowice i Krasieniec. Strasznie dużo tych czereśni wszędzie. Aż trudno przejechać obojętnie :)
  • DST 86.24km
  • Teren 86.24km
  • Czas 03:24
  • VAVG 25.36km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 166 ( 89%)
  • HRavg 116 ( 62%)
  • Kalorie 2984kcal
  • Podjazdy 466m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 czerwca 2009 Kategoria Trening

Szosa w tlenie.

Tak bez celu się dzisiaj wybrałem, wyjechałem za Kraków i wlokłem się leniwie aż gdzieś w okolicy Sanki spotkałem Królika. Dalszą trasę pokonaliśmy razem. Raczej w spokojnym tempie, jedynie odcinek z Krzeszowic do Zabierzowa na piątym :) biegu.
  • DST 82.02km
  • Teren 82.02km
  • Czas 03:02
  • VAVG 27.04km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 178 ( 96%)
  • HRavg 124 ( 67%)
  • Kalorie 2460kcal
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 czerwca 2009 Kategoria Trening

(Nie)rowerowa pogoda.

Chyba nie przesadzę jeśli napiszę, że gdy zaczęło padać w sobotę popołudniu to pada do dzisiaj. Pomimo tego udało się wyskoczyć na rower. Wstrzeliłem się w kilkugodzinny okres w miarę stabilnej pogody. Oczywiście o terenie nie ma co myśleć. Zresztą i tak mam inne plany. Postanowiłem zrobić sobie taki cykl jak na początku roku tyle, że w skali makro. Za mną pólmetek sezony, 10 dni startowych oraz sporo ciężkich treningów. Teraz myślę zrobić sobie 3 tygodnie tleniku i dopiero gdzieś za połową lipca jakieś interwałki czy siła. Liczę na to, że może załapię się gdzieś w sierpniu na jakiś drugi szczyt formy, a dalej to już może poleci z rozpędu.
  • DST 62.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.48km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 134 ( 72%)
  • HRavg 106 ( 57%)
  • Kalorie 2096kcal
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 czerwca 2009 Kategoria Zawody

Maraton w Wierchomli CYKLOKARPATY

Lało całe popołudnie w piątek, lało całą noc z piątku na sobotę, lało gdy rano wyjeżdżałem do Wierchomli. Dopiero gdzieś koło Piwnicznej przestało siąpać, więc start mieliśmy suchy. Wiedziałem, że ten maraton będzie dla mnie ciężki - i taki był. Początek miałem fatalny, jechało mi się okropnie ciężko, tym bardziej, że pierwsze kilometry to był od razu kilkukilometrowy podjazd. Dopiero po około godzinie jazdy jako tako się rozkręciłem ale czułem, że to nie jest to. Przyjechałem na metę jako 7 zawodnik OPEN, lecz wystarczyło to tylko na 4 pozycję w M3. Była szansa na pudło bo wycofał się jeden mocny rywal lecz dzisiaj przegrałem również z Mariuszem Sychowskim. Tak to bywa - wygrywałem z nim do tej pory ale dzisiaj nie dałem rady. Tą wygraną Mariusz odrobił dotychczasowe straty i w generalce trzeba będzie walczyć do końca.

Trasa maratonu była bardzo ciekawa. Można by powiedzieć, że składała się w zasadzie z dwóch długich podjazdów i zjazdów. Bardzo piękna i widokowa chociaż akurat tego dnia na widoki nie można było liczyć. Poprowadzona wygodnymi drogami dzięki czemu pomimo mocnych opadów uniknęliśmy jakiegoś ogromnego błota. Owszem - były kałuże i ciapka ale dało się to przejechać. Gdzieś w połowie 2 rundy złapał mnie deszcz, który padał już do wieczora. O ile podjazd pokonałem bez kłopotów to na zjeździe już było gorzej. Zaparowane i zabrudzone błotem okulary nie ułatwiały jazdy. Bez okularów zaś nie sposób było jechać. Długi zjazd na metę wychłodził mnie przez co miałem spore problemy żeby zachować kontrolę nad rowerem. Zgrabiałe palce nie mogły hamować, a dreszcze jakie mnie co jakiś czas przechodziły wytrącały z równowagi. Na mecie dostałem drgawek, które przeszły dopiero po solidnym ogrzaniu się w suchych ciuchach w aucie.
  • DST 63.38km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 17.29km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 148 ( 80%)
  • Kalorie 4110kcal
  • Podjazdy 1940m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2009 Kategoria Trening

Czyżby nadchodził kryzys ?

Dawno nie miałem takiej małej ochoty na rower. Czyżby jakiś kryzys nadchodził?
Na pewno szczyt formy (oby nie jeden tylko był) mam już za sobą. Wygląda na to, że najlepiej się czułem w na maratonach w Międzygórzu i Krośnie. Teraz może nie jest źle ale coś widzę, że noga nie podaje tak jak by mogła, poza tym spodziewałem się, że w miarę upływu czasu rywale będa jeździć coraz szybciej. Zawsze wiosnę miałem dobrą i tak było również teraz. Dzisiaj naprawdę nie miałem ochoty iść na rower. Przemogłem się jednak i pokręciłem coś. Zrobilem mocny podjazd pod ZOO - czas 6.21 tylko potwierdza moje w.w refleksje. Podsumowując - nie jest może strasznie źle ale nie jest też dobrze. Teraz co zrobić aby wyjść z tego impasu ? Trzeba się zastanowić nad tym.

Kolejna sprawa - po serii błotnych maratonów amorek zaczyna coś świrować. Jakoś dziwnie mi się dzisiaj jechało i dopiero gdy wracałem wyczaiłem, że blokada mi się włącza ! Dziwne zachowanie. Wygląda to tak. Wciskając amor czuję jak by blokada była włączona, dopiero gdy gwałtownym ruchem wcisnę amora to przełamuje blokadę i coś tam się ugina. W domu pospuszczałem powietrze i jest podobnie. Sam nie wiem, pokombinowałem coś z mametką i regulacją blokady ale nie działa to tak jak powinno. Podjadę jeszcze jutro do Kalego ale czuję, że maraton w Wierchomli będzie powtórką z Międzygórza.

No właśnie, już pojutrze maraton, a po nim w końcu dłuższa przerwa. Trzeba ją bedzie dobrze wykorzystać.
  • DST 30.82km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 19.26km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 172 ( 92%)
  • HRavg 114 ( 61%)
  • Kalorie 1126kcal
  • Podjazdy 411m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 czerwca 2009 Kategoria Trening

Szosowanie.

Nic specjalnego dzisiaj. W sumie to nie bardzo wiedziałem jaki trening zrobić. Pomyślałem, żeby myknąć sobie kilka mocnych podjazdów po szosie i tak też zrobiłem.
Dojechałem mocno do Brzoskwinii i tam skusiły mnie pełne owoców drzewa czereśniowe :) Pojadłem solidnie i jakoś nie za bardzo dalszy trening poszedł po mojej myśli.
  • DST 60.20km
  • Czas 02:19
  • VAVG 25.99km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 115 ( 62%)
  • Kalorie 1752kcal
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl