Informacje

  • Wszystkie kilometry: 97889.90 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.93%)
  • Czas na rowerze: 201d 04h 52m
  • Prędkość średnia: 20.22 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:1301.83 km (w terenie 235.00 km; 18.05%)
Czas w ruchu:64:55
Średnia prędkość:20.05 km/h
Suma podjazdów:15627 m
Maks. tętno maksymalne:195 (107 %)
Maks. tętno średnie:137 (75 %)
Suma kalorii:35632 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:76.58 km i 3h 49m
Więcej statystyk
Wtorek, 30 sierpnia 2011 Kategoria Ukraina

Połonina Równa.

Rano atakujemy Połoninę Równą. Podjazd po betonowych płytach ciągnie się bardzo długo ale nie jest jakoś masakrycznie stromy. Da się spokojnie jechać. Za to na zjazd wybieramy inną wersje. Kawałek zjeżdżamy tą samą drogą, potem odbijamy na inną. Typowa trasa MTB. Pełno kamieni, korzeni, kolein, przejazdy przez potoki, do tego sporo nastromienie. Jest naprawdę ciekawie. Ciągnie się ten zjazd i ciągnie, aż zaczyna mnie nudzić.

Na dole kierujemy się w kierunku Ubla. Szybko dociramy do granicy i już jesteśmy na Słowacji. Gdy zaczynamy się rozglądać za noclegiem okazuje się, że do auta zostało nam około 30 km. Szybka decyzja-jedziemy. Przełęcz na Roztokami zdobywamy już po ciemku ale dzięki temu koniec z komarami, zimną woda do mycia, twardą karimat pod grzbietem :)

  • DST 130.50km
  • Teren 50.00km
  • Czas 09:30
  • VAVG 13.74km/h
  • Podjazdy 2390m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 Kategoria Ukraina

Atak na Pikuj.

Rano szybko zdobywamy Pikuj. Sporo elementów wspinaczki. Sam szczyt z rowerem niedostępny. Kilka metrów brakuje do szczytu. Widoki cudowne, pogoda wyśmienita. Aż chce się krzyczeć - ŻYCIE JEST PIĘKNE !!!!

Zjazd do najbliższej wsi obłędny. Najpierw wąska ścieżka pełna kamieni. Szybko opuszczamy strefę połonin i wjeżdżamy do lasu. Nachylenie miejscami tak strome, że ciężko jechać. Hamulce już nie wyrabiają. Zaciska aż parzy. Gdy słyszę ciągłe tracie klocków o tarcze aż ciarki mnie przechodzą. W końcu przedni hampel poddaje się. Klamka mięknie i wpada aż po kierownicę. Kilka minut chłodzenia pomaga i możemy pomału ruszać dalej. Staram się hamować pulsacyjnie, teren trochę wypłaszcza i docieramy do pierwszych zabudowań. Szybko przejeżdżamy przez wieś i kierujemy się w kierunku Połoniny Równej.




Nocleg w krzakach obok drogi w towarzystwie masy chmar komarów i meszek. Komary po pikuś. Meszki za to masakra. Wchodzą we włosy i gryzą w głowę. To najgorsze wspomnienie z tego wyjazdu. Do dzisiaj się drapię.
  • DST 106.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:38
  • VAVG 15.98km/h
  • Podjazdy 864m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 sierpnia 2011 Kategoria Ukraina

W drodze na Pikuj.

Rano krótka dojazdówka asfaltem do Użoka i pakujemy się na niebieski szlak, który ma nas zaprowadzić na główną grań. Niestety szlak ogromnie pogmatwany, w terenie biegnie po swojemu, na mapie inaczej, a na GPS jeszcze inaczej. Kończy się tak, że lądujemy w chaszczach i musimy przedzierać się na przełaj na połoniny. Jest ciężko, trawa powyżej pasa niekiedy. Wyżej gęste zarośla, ciężko przepchać się z rowerem.
Gdy docieramy na główny grzbiet jest trochę lepiej ale generalnie mało jazdy. Ścieżki bardzo wąskie, strome, sporo kamieni. Jedzie się niewiele i bardzo ciężko.



Było naprawdę ciężko. Trawa to małe piwo. Najgorszy był fragment przez gęste zarośla. Już myślałem, że nie przedrzemy się tam z rowerami.

Pikuj cały czas w zasięgu wzroku ale nie dotrzemy tam dzisiaj. Widoki obłędne. Wspaniałe góry, ogromne i puste. Zero turystów, czasem tylko samotnego pastucha można zobaczyć. Naprawdę rewelacja.

Nocleg w krzakach tuż pod Pikuje. Ognisko w takich okolicznościach to cudowne przeżycie.



Taki widok objawił się nam po męczącym przedzieraniu się na przełaj na połoniny.
  • DST 35.90km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:51
  • VAVG 7.40km/h
  • Podjazdy 1230m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 sierpnia 2011 Kategoria Ukraina

Ukraina

Startujemy z Roztok Górnych koło Cisnej. Zjazd z przełęczy szutrową drogą i długa jazda doliną przez bezludne tereny. Dopiero po około 25 km dojeżdżamy do pierwszej miejscowości. To Stakcin na Słowacji. Stąd lecimy na Ubla gdzie przekraczamy granicę z Ukrainą. Późni wyjechaliśmy więc dużo nie najechaliśmy gdy trzeba było rozglądać się za noclegiem. Mały incydent z nawigacją. Lecimy tzw. skrótem, który kończy się tym, że lądujemy na podwórku u gospodarza. Tam zamknięta furtka na ulicę i dwa dosyć bojowe psy. Na szczęście wszystko dobrze się kończy i możemy jechać dalej. Nocleg nad rzeką.




Przez kilka kilometrów towarzyszył nam pies, który chyba nas polubił pomimo tego, że nie podzieliliśmy się z nim kiełbasą
  • DST 89.60km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:45
  • VAVG 18.86km/h
  • Podjazdy 770m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Ufff..jak gorąco.

Upalanie po lasku z MiśQ i Lukciem.
  • DST 34.35km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 16.76km/h
  • Podjazdy 502m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Na dobicie.

Po wczorajszej rzeźni miałem zamiar poluzować dzisiaj trochę i pyknąć coś łatwiejszego ale jakoś tak mną pokierowało na południe i ani się spostrzegłem gdy wylądowałem w Harbutowicach. Jechałem zauważalnie wolniej niż wczoraj, do tego wiatr dosyć mocno przeszkadzał więc średnia nie wyglądała najciekawiej. Do tego podjazd po Hujówkę przytrzymał mnie dosyć solidnie. Słońce grzało i dosłownie na górze pływałem w pocie.

Szybki zjazd do Bieńkówki i pora chwycić byka za rogi. Tym razem zamiast skręcić w lewo na Stróże skierowałem się Jachówki skąd miałem przebić się do Makowa przed Makowska Górę. Już tędy jechałem ale na góralu, a i tak zwierzgał mnie ten podjazd solidnie. Tym razem na kolarce nie mogło być łatwiej. Jazda tą drogą przypomina zabawę w kotka i myszkę. Przy czym jak byłe myszą oczywiście.

Najpierw kawałek "normalnego" podjazdu, a potem przed nami wyrasta ściana- wpadamy w pazury kota. Gdy po kilkudziesięciu metrach na kawałku mniejszej stromizny udaje się wyrwać z jego objęć nasza radość nie trwa zbyt długo. Znów rolę się obracają i ledwo utrzymujemy się przy życiu walcząc z ogromną stromizną.

I znów chwila oddechu, dobrze, że trochę cienia udało się złapać. No i na koniec ostateczny atak. Osłabieni całą tą zabawą, pozbawienie nadziei możemy poddać się albo nadal walczyć. Kto zachował więcej sił ten wygrywa, jeśli przetrwamy tą rundę mamy dużą szansę wygrać cały mecz. Kot też już słaby, jeszcze próbuje coś zdziałać, ale nachylenie drogi normalnieje i już słyszymy zwycięski dla nas gong końca ostatniej rundy.

Po tym wszystkim musiałem chwilę ochłonąć na górze. Przez chwilę łapczywie łapię tlen, potem usiłuję się jakoś ochłodzić w cieniu i pozbyć zalewającego oczy potu. Zjazd do Makowa szybki i dość niebezpieczny z uwagi na taką sobie nawierzchnię i kilka bardzo ciasnych zakrętów.

Z Makowa lecę w kierunku na Jordanów i skręcam na Wieprzec. Czeka mnie teraz jeszcze jeden solidny podjazd pod Wieprzec. To najwyższy punkt trasy i też nie ma lekko ale przynajmniej nie ma takich masakrycznych stromizn jak na poprzednich podjazdach.

Szybko zjeżdżam do Pcimia i pod mocny wiatr pruję do Myślenic myśląc o czekających mnie jeszcze podjazdach. Nie ma co ukrywać, zryty już jestem solidnie i bez entuzjazmu myślę o Krzyszkowicach i Świątnikach. Jakoś udaje się jednak je pokonać i docieram do domciu. Wiecie co?

Mam dość. Idę na kanapę :)

  • DST 134.52km
  • Czas 05:09
  • VAVG 26.12km/h
  • HRmax 159 ( 87%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 5066kcal
  • Podjazdy 1329m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Po trasie Rajcza Tour.

Musiałem pyknąć jakąś trasę w sobotę bo pogoda zapowiadała się ciekawa, udało się sporo czasu wykroić więc grzechem było by stracić taką okazję. Miałem kilka pomysłów ale gdy przeglądałem forum podróżerowerowe.info ktoś dał posta o przejechaniu trasy Rajcza Tour. Było już zbyt późno żeby się umawiać ale w niczym nie przeszkadzało to abym sam się przejechał. Szybko wczytałem trasę do Garmina i rano lecę. Oczywiście nie zamierzałem jechać z Krakowa. Trasa biegła przez Stryszawę, postanowiłem podjechać do Makowa autem i stamtąd zaatakować.

Początek do Stryszawy przez Suchą taki sobie. Chłodno jeszcze i jakoś nie mogłem się rozgrzać. Za Stryszawą jednak pierwsza przełęcz i tam już złapałem solidną temperaturę. Początek nawet łagodny ale druga część zdecydowanie bardziej stroma i dała mi w kość. Zawsze mam kiepskie początki i tutaj również bardzo się męczyłem. Zjazd do Zawoji i stamtąd zaczynam podjazd na Krowiarki. Od tej strony nigdy nie podjeżdżałem. Za to zjeżdżałem już nie raz i zawsze miałem wrażenie, że
od tej strony podjazd jest bardziej wymagający.

Na szczęście zacząłem wchodzić w rytm i na Krowiarki zakulałem się całkiem sprawnie. Na górze chwila przerwy i startuję do wspaniałego zjazdu. Jedzie się długo w dół, potem kawałem płaskiego i znów w dół. Dobre kilkanaście kilometrów lecę bez żadnego wysiłku z prędkością w okolicy 40 km/h. Przejazd przez Orawę taki sobie. Również odcinek na Słowacji nie rzucił mnie na kolana. Niby wokół szerokie widoki, gdzie człowiek nie spojrzy to góry ale jakoś nie za bardzo mi odpowiadała ta trasa. Długo jedzie się wzdłuż rzeki, w miarę płasko. Potem zaczyna się delikatny podjazd, który ciągnie się przez dobre kilka kilometrów. Jest na tyle łagodny, że cały czas blat ma zajęcie.

Później robi się bardziej stromo, trzeba szukać lżejszych biegów ale nie jest extremalnie. W ten sposób ni z tego, ni z owego ląduje się na przełęczy na wysokości 840 m. Jest tutaj (było) przejście graniczne. Robię małą sjestę i po chwili szybko zjeżdżam do Ujsoł. Miejscami kiepska droga ale mimo to jedzie się całkiem sprawnie. W miarę płasko więc trochę podciągam średnią. Mijam Rajczę, w Milówce skręcam na Nieledwię. Teraz jak się okazało chyba najbardziej wymagaający odcinek trasy. Droga staje dęba i robi się naprawdę ciężko. Już czuję w nogach przejechane kilometry. Jakoś udaje się wczołgać na górę i kolejne kilometry pokonuję jakimiś bocznymi i wąskimi dróżkami.

Docieram do drogi ekspresowej ale nie muszę na nią wjeżdżać gdyż obok prowadzi świetna dróżka, którą super zjeżdżam do Kamesznicy. Na liczniki już ponad 150 km, a do końca jeszcze daleko. Dalsza część trasy dosyć wymagająca. Sporo płaskiego ale również muszę pokonać kilka solidnych ścianek. Ni ukrywam, że dużo mnie kosztowało podjechanie niektórych. Zwłaszcza jedna w Pewli dała mi ogromnie w kość. Bardzo stromo, nawet nie próbowałem atakować na średniej tarczy. O ile na płaskich odcinkach dałem radę wykrzesać trochę sił aby żwawo jechać to te podjazdy przychodzą mi już z dużym trudem. Garmin wskazuje już 2 tys podjazdów, jadę już 6 godzin ze sporym hakiem. Jestem już mocno zryty więc skrzętnie korzystam z najmniejsze koronki w korbie.

W końcu góry odpuszczają, a tabliczka z napisem STRYSZAWA dodaje otuchy. Dodaje mi to sił i mocno daję aby jak najszybciej klapnąć na kanapie. Mijam Suchą, o dziwo aby dotrzeć do Makowa muszę pokonać kilka podjazdów. Nie jakieś wielkie ale głowę dał bym sobie uciąć, że rano ich tutaj nie było :)

W końcu Maków. O zgrozo, gdy już założyłem rower na dach i popatrzyłem na licznik ten wskazał mi mi 199,5 km. Kurcze gdybym wiedział to dokręcił bym te pół kilometra :)

No, a tak w ogóle to extra było. Jednak góry to mój żywioł. Oczywiście góry dają w kość, podjazdy potrafią zaboleć ale frajda jest niesamowita z pokonania takiej trasy. Prawie 2 stóweczki, w górach z całkiem przyzwoitą średnia. Mniam mniam :)

  • DST 199.50km
  • Czas 06:55
  • VAVG 28.84km/h
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 137 ( 75%)
  • Kalorie 7748kcal
  • Podjazdy 2080m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Las Wolski.

Wypad do Lasku Wolskiego. Po wczorajszej stóweczce myślałem coś krótszego zrobić. I tak wyszło ale lekko nie było. Wpakowałem się w jakąś ścieżkę za Poniedziałkowym Dołem i z deka mnie tam przytrzymało. Komary chciały sobie zrobić ucztę ale resztką sił odparłem atak i przeszedłem do kontrofensywy. Poza tym tradycyjna rundka na mostek. Ktoś nas uszczęśliwia na siłę, fajna gruntowa droga, którą wyjeżdżało się od mostka została wysypana tłuczniem. Niby da się jechać ale jakoś wolałem stara nawierzchnię. Po cholerę tam sypali to dziadostwo? Nie rozumiem, komu to ma służyć jak nawet w letni, wakacyjny dzień trudno spotkać tam psa z kulawą nogą.

http://www.bikestats.pl/rowerzysta/Furman
  • DST 34.53km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 16.98km/h
  • HRmax 178 ( 98%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 1910kcal
  • Podjazdy 528m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Kalwaria.

Zryty jestem, nie bardzo chce się bazgrać tutaj. W każdym razie traskę zrobiłem przyjemną, czuć w nogach. Fajnie było. Hujówka poszła gładko, chociaż tętno tam takie wykręciłem, że można by to za migotanie przedsionków już wziąć :)

  • DST 110.47km
  • Czas 04:00
  • VAVG 27.62km/h
  • HRmax 182 (100%)
  • HRavg 136 ( 75%)
  • Kalorie 4186kcal
  • Podjazdy 1204m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 sierpnia 2011 Kategoria Trening

Radocyna.

  • DST 64.77km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 21.59km/h
  • HRmax 177 ( 97%)
  • HRavg 123 ( 67%)
  • Kalorie 2611kcal
  • Podjazdy 1091m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl