Informacje

  • Wszystkie kilometry: 100916.27 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.73%)
  • Czas na rowerze: 208d 15h 31m
  • Prędkość średnia: 20.10 km/h
  • Suma w górę: 875844 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2013

Dystans całkowity:736.21 km (w terenie 27.00 km; 3.67%)
Czas w ruchu:35:27
Średnia prędkość:20.77 km/h
Suma podjazdów:4332 m
Maks. tętno maksymalne:177 (98 %)
Maks. tętno średnie:858 (479 %)
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:73.62 km i 3h 32m
Więcej statystyk
Sobota, 30 listopada 2013 Kategoria Przejażdżka

Jazda.

j.w.
  • DST 47.50km
  • Czas 02:16
  • VAVG 20.96km/h
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 301 (168%)
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 listopada 2013 Kategoria Trening

Jazda.

j.w.
  • DST 48.60km
  • Czas 02:14
  • VAVG 21.76km/h
  • Podjazdy 382m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 listopada 2013 Kategoria Trening

Jazda.

j.w.
  • DST 70.10km
  • Teren 3.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 22.37km/h
  • Podjazdy 448m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 listopada 2013 Kategoria Przejażdżka

Jazda.

j.w.
  • DST 40.68km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 18.35km/h
  • Podjazdy 550m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 listopada 2013 Kategoria Przejażdżka

Jazda.

j.w.
  • DST 37.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 20.75km/h
  • HRmax 154 ( 86%)
  • HRavg 121 ( 67%)
  • Podjazdy 326m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 listopada 2013 Kategoria Wycieczka

Kamienie Brodzińskiego-Kraków

Ranek mglisty. Zimno ale jak człowiek się poruszał to nie było źle. Dzisiaj już tylko powrót do Krakowa bez kombinowania z trasą. Szybko i sprawnie docieramy do celu. Wiara się rozjeżdża. Ludzie na tą wyprawkę przyjechali ze Śląska, ze Szczecina, Lubina, Świdnika, Białej Podlaski. Super wyjazd, pogoda wprawdzie nie rozpieszczała, ale tragedii też nie było.

Dla mnie była to szkoła tego jak przygotować się na takie "zimne" wypady. O ile jazda stacjonarna nie stawia wielkich wymagań to takie akcje są dużo bardziej wymagające. Człowiek się poci podczas jazdy, na postoju momentalnie się wychładza, a tu nie czekam ciepły prysznic ale trzeba jechać dalej. Pora pomyśleć o jakiejś dobrej kurtce. O śpiworze już nie wspomnę. Zdecydowanie trzeba myśleć i takim zapewniającym komfort w okolicach -5 stopni.

Spodnie taż by pasowało jakieś solidniejsze. Eh - zaczynam składać :)
  • DST 57.40km
  • Czas 02:48
  • VAVG 20.50km/h
  • HRavg 521 (291%)
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 listopada 2013 Kategoria Wycieczka

Skurowa - Rajbrot ( Kamienie Brodzińskiego)

Rano pakowanie idzie nawet sprawnie, po 8 wyjeżdżamy. Na początek jeszcze mży ale szybko przestaje chociaż jeszcze mocno zaniesione. Trochę kicha bo jedziemy teraz chyba najładniejszym odcinkiem całej trasy z rewelacyjnym widokiem na Liwocz, a mało co widać. Liwocz schowany w chmurach. Zjeżdżamy do Jodłowej. Dzisiaj jazda idzie lepiej. Grupa zaczyna się zgrywać, więcej jazdy, kilometrów szybko przybywa. Wobec tego decyduję się poprowadzić podjazdem z Jonin pod Gilową górę. Rano myślałem, że się nie uda bo w deszczu nie było sensu tam jechać ale teraz nie jest źle i fajnie będzie się rozgrzać na podjeździe. Na przełęczy dłuższy postój, tutaj planowałem nocleg, ludziom się podoba. No ale nie wyszło, jeszcze wcześnie, trzeba jechać dalej.

Kolejny postój dopiero w Gromniku. Do Zakliczyna jedziemy w tempie wyścigowym. Mam plan, który nie wydawał się realny, ale teraz coraz bardziej zaczynam w niego wierzyć. Znam fajną miejscówkę koło Rajrbrotu. Kamienie Brodzińskiego, byłem tam swego czasu i pamiętam, że to dobre miejsce na rozbicie namiotów. Ostatnie zakupu robimy w Lipnicy Murowanej i pomału zbliżamy się do końca. Wyjeżdżamy na górę, koło gospody zatrzymujemy się i szukamy tych kamieni. W nocy wszystko inaczej wygląda, trochę się motamy ale znów przychodzi nam z pomocą jakiś tubylec. Gdy stoimy obok drogi zatrzymuje się auto, a kierowca pyta się czy coś się stało, czy trzeba coś pomóc. Pytamy o te kamienie i otrzymujemy właściwe wskazówki.

Teraz już bez problemów trafiamy na miejsce. Jest zimno, coś koło 4 stopni powyżej zera. Iwo szybko rozpala ognisko. Tym razem nie siedzimy tak długo jak pierwszej nocy. Koło 23 rozchodzimy się spać. Ta noc nie była przyjemna dla mnie. Wiedziałem, że nie jestem przygotowany sprzętowo na takie wyjazdy. Śpiwór kiepściutki, ciuchy też nie za ciepłe. Ubrałem wszystko co miałem, ale i tak nie czułem takiego komfortu, który pozwolił bym mi spokojnie spać.
  • DST 95.50km
  • Teren 2.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 21.30km/h
  • Podjazdy 889m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 listopada 2013

Przylasek-Skurowa

Rano wstajemy koło 7. Wyspany jestem jak cholera, 4 godziny snu.
Jest pochmurno, ale nie pada. Początek zjazd, ale zaraz potem kosa do góry. Czuję w całym ciele jeszcze wczorajszą jazdę, sakwy ciążą, kiepsko mi się jedzie pierwsze kilometry. Ekipa też nie może się zgrać, pod każdym sklepem postój, jak jeden coś kończy jeść to inny zaczyna, ktoś wychodzi ze sklepu to inny wchodzi. Przeciąga się to wszystko w nieskończoność. Czas upływa, a kilometrów nie za bardzo przybywa. Od Strzyżowa zaczynam pilotować bo wjeżdżamy na znane mi tereny. Mam opracowany plan jak jechać ale ciężko będzie go zrealizować przy takim tempie jazdy.

W dodatku pogoda zaczyna się pieprzyć. Przelatujemy przez Stępine i fajnym podjazdem przebijamy się na drugą stronę góry, do Gogołowa gdzie czeka Iwo.
Nie mógł wczoraj i dzisiaj wyjechał z Krakowa. Robi się coraz zimniej, niebo zaniesione. W planach miałem podjazd pod górną stacje wyciągu w Gogołowie i przejazd grzbietem do Bukowej. Na zjeździe do Gogołowa było widać drogę, którą mieliśmy jechać, każdy chyba czuł, że będziemy właśnie tam jechać. W końcu jednak odpuszczamy, to by nas mocno spowolniło, a przy takiej pogodzie trasa traci zupełnie walory widokowe.

Zatrzymujemy się na pizzę w Brzostku. Zaczyna padać, robi się pomału ciemno. Jak wychodzimy na zewnątrz już prawie noc. Zimno, leje, nie zapowiada się ciekawie. Jeszcze robimy zakupy, wychodząc ze sklepu spotykam rodziców. Właśnie wracali do Krakowa, a ponieważ widzieli, że będę się gdzieś włóczył po okolicy to skojarzyli grupę objuczonych sakwiarzy i przydybali mnie w sklepie :)

Lecimy dalej, do Skurowej. Muszę się wrócić po Żubra bo zamarudził z wymianą baterii w lampce i zabłądził w Brzostku. Jaja- nie spodziewałem, że można się tam pogubić :)

Wracam jakiś kilometr i znajduję go za mostem. Robimy ostry podjazd do Skurowej.
Reszta ekipy już tam czeka i rozmawia z kobitką w sklepie. Pani zaciekawiona nami, pyta skąd, gdzie, jak nocujemy. Najpierw poleca boisko gdzie można rozstawić namioty, a potem dzwoni do sołtyski, mówiąc nam, że może uda się Dom Ludowy załatwić. Pani sołtys miła kobitka, obiecujemy, że będziemy grzeczni i zostawimy porządek. Po chwili mamy klucze.

Dobrze wyszło bo kiepsko to wyglądało. Wszyscy przemoczeni do suchej nitki. W ludowcu brak ogrzewania i zimno jak cholera ale przynajmniej nie leje na głowie. No i jest woda i gaz.
  • DST 66.30km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 17.52km/h
  • HRavg 858 (479%)
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 listopada 2013 Kategoria Wycieczka

Kraków - Rzeszów.

Wyjazd z Krakowa o 6 rano. Jedziemy we trzech. Poprowadziłem trasę północną stroną co oznaczało, że do Tarnowa było zupełnie płasko. Tarnów minęliśmy bokiem, a na odcinku do Dębicy zaczęły się problemy bo akurat ostro budują autostradę i drogi pozamykane, objazdy itp. W Dębicy wyskakujemy na główną drogę i nią pomykamy dalej. Do zjazdu na dopiero co oddany odcinek autostrady Dębica-Rzeszów ruch samochodowy wręcz masakryczny. Potem trochę lepiej, ale i tak w głowie mi szumiało od tych aut. Kawałek przed Rzeszowem robimy postój na obiad. Wyjście z ciepłej knajpy nie jest przyjemne. Pogoda cały czas bardzo przyjemna, ale nie jest za ciepło, a teraz gdy zaczyna się zmierzchać robi się jeszcze zimniej.

Przez Rzeszów przejeżdżamy w ciemności, za rogatkami robimy ostatnie zakupy i lecimy w stronę Hermanowej gdzie mamy przewidziany punkt zborny. Za miastem całkowite ciemności, jedzie się przyjemnie ale zaczynamy się martwić jak znajdziemy naszą miejscówkę. Reszta ekipy przyjedzie późno w nocy wobec czego na nas padnie szukanie kapliczki Studzianki.

Długim podjazdem docieramy do Hermanowej i rozglądamy się za jakąś tablicą informacyjną. Nie jest dobrze bo zupełne bezludzie, w ciemności zjeżdżamy kilkaset metrów w dół gdzie spotykamy kilku chłopaków. Zagadujemy do nich, początkowo nic nie wiedzą, dopiero po jakiejś chwili jeden z nich łapie temat, ale nie jest do końca zorientowany co i gdzie. Na pewno trzeba wjechać z powrotem do góry i tam coś szukać. Podjeżdżamy z powrotem, dokładnie szukamy tablicy informacyjnej i faktycznie znajdujemy taką z napisem Studzianki.

Zadowoleni zjeżdżamy w dół, ale znów coś jest nie tak. Przed nami oświetlony Rzeszów w dolinie. Droga ewidentnie prowadzi do miasta. Totalna kicha, zero ludzi, nie ma kogo się spytać. W akcie desperacji pukamy do jakiegoś domu i pytamy o tą kapliczkę. Starszy gość rysuje nam patykiem na ziemi mapę.

Wracamy znów na asfalt i musimy eksplorować teren o powierzchni około kilometra kwadratowego. W lesie ciemno, trudny teren, pełno wąwozów, dziur, osuwisk. Chodzę tam i z powrotem. Dopiero za trzecim podejściem widzę żółty szlak na drzewie i wyraźną ścieżkę, którą dochodzę do szerokiej rozpadliny z płaskim dnem. Tam stoi faktycznie murowana kaplica, jakieś ławeczki itp.

Idę po chłopaków. Pierwsze co to rozpalamy ognisko. Jakąś godzinę po nas nadjeżdża yoshko. Próbujemy go przez telefon nakierować ale coś nie możemy się zgadać i dopiero po dłuższej chwili okazuje się, że jedzie od innej stron i nasze wskazówki wprowadzały go tylko w błąd. Kierujemy go na odpowiednią drogą i po jakichś 30 minutach widzimy światło jego lampki. Ma sporo łatwiej po ognicho buzuje na całego, ale jak się okazało i tak zabłądził na końcowym odcinku. W końcu jednak dociera na miejsce.

Reszta ekipy w ośmioosobowym składzie przyjeżdża równiutko o północy. Spać idziemy po godzinie trzeciej w nocy.
Piątek, 1 listopada 2013 Kategoria Trening

Bez celu.

W taką pogodę trudno usiedzieć w domu. Musiałem się przejechać. Nie miałem jakiegoś konkretnego celu, skierowałem się w stronę Brzegów. Tam wybierałem na chybił trafił jakieś gruntowe drogi i wyleciałem w Zakrzowie. Dalej już nie miałem pomysłu więc poleciałem na Cichawę i powrót przez Bodzanów.
  • DST 63.23km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:42
  • VAVG 23.42km/h
  • HRmax 177 ( 98%)
  • HRavg 129 ( 72%)
  • Podjazdy 383m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl