Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101887.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.66%)
  • Czas na rowerze: 211d 06h 12m
  • Prędkość średnia: 20.04 km/h
  • Suma w górę: 885442 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:728.67 km (w terenie 345.60 km; 47.43%)
Czas w ruchu:47:21
Średnia prędkość:15.39 km/h
Suma podjazdów:11617 m
Maks. tętno maksymalne:180 (97 %)
Maks. tętno średnie:168 (90 %)
Suma kalorii:34370 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:42.86 km i 2h 47m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 Kategoria Przejażdżka

Już po wakacjach.

Gdy mijają wakacje nadchodzi jakiś przełom. Mało kto zaprzeczy, że tak nie jest. Lato zbliża się do końca, dni coraz krótsze, sezon nieubłaganie zmierza do końca.
Znów jestem w Krakowie, przemierzam znane od lat ścieżki. Fajnie i nie niefajnie. Z jednej strony wspomnienia wakacji budzą nostalgię i jeszcze świeże obrazy letnich dni, z drugiej strony dobrze tak wskoczyć na utarte już tory. Dobrze, że mieszkam w Krakowie bo to miasto daje duże możliwości. Wakacyjne dni pomału znikają w głębszych zakamarkach pamięci, a życie zaczyna toczyć się normalnym rytmem. I tylko nieliczne wydarzenie mącą ten cykl toczący się od lat.
Jednym z nich może być wypad na rower. Nigdy nie wiadomo co nas czeka.
  • DST 37.26km
  • Czas 01:34
  • VAVG 23.78km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 151 ( 81%)
  • HRavg 116 ( 62%)
  • Kalorie 1325kcal
  • Podjazdy 82m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Pogórze Strzyżowskie - Bardo.

Najwyższe wzniesienie Pogórza Strzyżowskiego z dołu prezentuje się całkiem okazale. To górka z rodzaju tych, które dobrze wyglądają z oddali, gorzej z bliska. Same okolice szczytu zarośnięte ostrężynami i tak po prawdzie nic ciekawego. No ale po pogórzu nie jeździ się aby zdobywać szczyty :) Jest tu za to wiele innych atrakcji, które dostarczają sporo przyjemności podczas jazdy na rowerze. Ja osobiście polecam wizytę na wzgórzu wznoszącym się ponad Gogołowem, tuż obok górnej stacji wyciągu narciarskiego. Trzeba się trochę pomęczyć aby tu dotrzeć ale widoki powalają. Przynajmniej mnie :)
  • DST 45.46km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:15
  • VAVG 13.99km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1990kcal
  • Podjazdy 603m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Tour de Liwocz :)

Ileż tych dróg i drużek tutaj. Tyle już lat eksploruję te tereny i wciąż jest szansa odkryć coś nowego. Dzisiaj też. Nie - nic sensacyjnego ale miło tak zobaczyć coś nowego. Lubię mieć jakiś cel podczas jazdy. Takim celem może być właśnie jakaś nowa dróżka, ścieżynka biegnąca pomiędzy domami, nowy skrót czy rozstaje dróg. To właśnie lubię i to daje mi zapał i ochotę do dalszej jazdy. Bo przecież za "naście lat" zapomnę o tych drogach i znów będzie okazja je odkryć.

Oby - bo muszę napisać, że robi się coraz gorzej. Gorzej dla nas, bikerów, lepiej dla mieszkańców. Kolejne szutrówki znikają pod ciemną warstwą asfaltu. Szkoda - ale i tak fajnie tu się jeździ.
  • DST 34.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 15.69km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 107 ( 57%)
  • Kalorie 1437kcal
  • Podjazdy 557m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Beskid Niski - Kanasiówka

Beskid Niski jest piękny. Kanasiówka była moim celem od dawna. Niestety rozczarowanie. Górka zalesiona, zero widoczków, zielony szlak do Jasiela makabrycznie zarośnięty. W zasadzie wycieczka extra poza samą Kanasiówką.
  • DST 81.55km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:29
  • VAVG 12.58km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 4250kcal
  • Podjazdy 1142m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Tour de Jasło :)

Rundka szosowo-szutrowa wokół Jasła. Pogoda robi się fajna, jutro pasuje w jakieś górki uderzyć.
  • DST 76.57km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 18.52km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 151 ( 81%)
  • HRavg 105 ( 56%)
  • Kalorie 3013kcal
  • Podjazdy 639m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Bieszczady.

  • DST 44.06km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 11.75km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 2150kcal
  • Podjazdy 1241m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Góra Grzywacka - 4 raz w tym roku.

Na maratonie w Nowym Żmigrodzie podjeżdżałem 4 razy :)
Dzisiaj piąty.
  • DST 36.14km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:33
  • VAVG 14.17km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 150 ( 81%)
  • HRavg 112 ( 60%)
  • Kalorie 2100kcal
  • Podjazdy 749m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 sierpnia 2009 Kategoria Przejażdżka

Lajcik.

J.w. :)
  • DST 22.32km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 15.57km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 806kcal
  • Podjazdy 320m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 19 sierpnia 2009 Kategoria Wycieczka

Kresy Małopolski.

Wschodnie rubieże woj. Małopolskiego graniczą z Podkarpaciem. Pogórze Ciężkowickie daleko wciska się w Małopolskę i dopiero masyw Jamnej zatrzymuje tą ekspansję. Chociaż to już Małopolska to jednak życie i krajobrazy przywodzą na myśl Podkarpacie właśnie. Jamna to znany pagórek i wypadało być tu już dawno ale kręte, rowerowe ścieżki prowadziły mnie do tej pory gdzie indziej. Do tej chwili.

Pogórze Rożnowskie gdzie wznosi się Jamna nie jest mi dobrze znane. Niby wiem co i gdzie ale jego wnętrze stanowiło dla mnie terra incognita. Plan dotarcia tam nie był jakoś specjalnie skomplikowany jednak za sprawą dystansu wymagał pewnego przygotowania. Jak to mam w zwyczaju spora część trasy miała przebiegać po bocznych drogach lub wręcz ścieżkach. Znając moje "predyspozycje" nawigacyjne można było z góry założyć, że kilka razy drogi te i ścieżki znikną w wysokiej trawie lub gęstwinie leśnej, lub też w skrajnym przypadku na wysokim brzegu rzeki. Trzeba więc było czasu, dużo czasu.

Na początek szosa. Dziwnie się jedzie na fullu po asfalcie ale w końcu to też rower i jakoś się pomyka. Przelatuję przez Czermną i Szerzyny znanymi mi drogami bez kłopotów orientacyjnych. Tuż za Szerzynami pierwszy sprawdzian. Garmin nakazuje skręcić w lewo. Na wyświetlaczu wyraźna droga, jednak w realu nie jest tak wesoło gdyż już z daleka widzę jej kraniec. Podjeżdżam bliżej, w prawo odbija droga prowadząca na podwórko jakiegoś gospodarstwa, prosto widać coś, co na upartego można by nazwać drogą. Z domu obok wychodzi kobieta i uważnie obserwuje moje poczynania. To dopiero początek i trudno tak od razu się poddawać. Z animuszem atakuję trawiastą przeszkodę i pomału posuwam się naprzód. Nie jest tak źle. Po kilkuset metrach i pokonaniu głębokiego wąwozu droga zaczyna wyraźniej prześwitywać zza trawy i mogę wygodnie pokonywać dalszą trasę.

Po dłuższej chwili wypadam na asfalt i lekko do góry śmigam dalej. Dotarłem do czegoś w rodzaju płaskowyżu. Może to za dużo powiedziane bo to zaledwie 370-390 m.n.p.m. lecz wokół mnie głębokie doliny, a za nimi dopiero wznoszą się kolejne wzgórza i góry. Droga, którą jadę to wąziutki pas asfaltu, co kilkaset metrów samotne gospodarstwa przy których właśnie dojrzewają śliwki. Mijam samotną kapliczkę i zatrzymuję się na krótką sesję foto. Widoki przednie, pogoda dopisała, naprawdę jest czym nacieszyć oczy.

Dalsza część drogi to na przemian szutrówki i podobne do tego asfalty. Mijam Teresin, Rzepiennik Suchy i Biskupi. Droga Biecz-Gromnik wydaje się istną autostradą, którą szybko chcę opuścić, chociaż przez te kilka minut jakie tu spędziłem nie mija mnie ani jeden samochód.

Skręcam w lewo kawałek przed Rzepiennikiem Strzyżewskim i szlakiem turystycznym (niebieski) docieram już do Ciężkowic. Stąd jeszcze kawałek dojazdówki przez Kąśną Dolną i Górną i zaczynam atak na Jamną. Podjazd nie jest ciężki, jeden stromy fragment o długości 100 metrów, reszta raczej bez większych stromizn. Jadąc czerwonym szlakiem mijam najwyższy punkt na trasie (503 m.) i docieram do Jamnej. Tutaj schronisko turystyczne, kilka domów, kościół itp. Bacówka całkiem ładna i zadbana, oczywiście jakieś tablice informacyjne, plany mapy. Dosyć ładnie ale jakoś uroda tego miejsca nie rzuca mnie na kolana. Na Brzance jakoś ciekawiej mi się wydaje.

Nie zatrzymuję się na dłużej i zaczynam odwrót. W przeciwieństwie do samej Jamnej drogi, którymi się poruszam są wspaniałe. Uwielbiam takie wiejskie szutrówki prowadzące wysoko ponad dolinami. Nawierzchnia co chwilę zmienia się z szutrową na asfalt, potem znów szuter i tak dalej. Wokół pola uprawne, łąki poprzedzielane leśnymi zagajnikami. Widoki przednie.

Powrót przebiega bez większych kłopotów. Po drodze kilka stromych i dosyć długich podjazdów tak charakterystycznych dla pogórza. Wracając poruszam się głownie szosą. W Rzepienniku Marciszewskim mam jednak zaplanowany skrót. Czuję, że to nie jest dobry pomysł. Widok drogi, którą mam jechać utwierdza mnie w tym przekonaniu, Jednak jak przygoda to przygoda. Kawałek wspinam się na młynku mocno wznoszącą się do góry gruntówką. Im wyżej tym robi się mniej wyraźna tonąc w powodzi wysokich traw. Jedynie głębokie koleiny świadczą o tym, że kiedyś była tu droga. Po kolejnej chwili jednak i one giną w nierównościach terenu i jestem zmuszony poruszać się off raid na azymut. Nie jest przyjemnie, zarośla takie ostre, spocone ciało oblepia się farfoclami i swędzi okropnie. Roje much i komarów uprzykrzają wędrówkę. Bo właśnie wędruję już. W gąszczu rower staje się balastem, jazda niemożliwa. Przebijam się przez wąską dolinkę, raczej szeroki wąwóz i pomału prowadzę rower przez trawy sięgające powyżej pasa.

Wyżej docieram na ściernisko gdzie można już wygodnie iść bo o jeździe nie ma mowy. Z obserwacji GPS widać, że muszę kierować się w prawo co też czynię i po chwili pojawiają się zarośnięte koleiny, które kiedyś były drogą i którą miałem się poruszać na tym odcinku. Jest zbyt zarośnięta aby jechać i nadal trzeba dawać z buta. Niedaleko jakieś gospodarstwo i liczę na to, że tam znajdę już lepszą nawierzchnię, Nie mylę się , wygodna gruntówka po kilkuset metrach zamienia się w żwirówkę, potem zaczyna się asfalt. Znów góra, dół, góra, dół. Znów jadę wąskim pasem szosy, wokół w dolinach gęsto zabudowane wsie, z których wyrastają przysiółki wznoszące się na okoliczne wzgórza. Te przysiółki niekiedy, przy sprzyjających warunkach topograficznych są połączone siecią dróg. Jedną z nich właśnie jadę. Życie toczy się w dole, tutaj raz na jakiś czas mijam tylko samotny dom. Nawet psy domowe są tutaj zbyt leniwe aby wydać głos. Leżąc na środku drogi w cienie drzew są pełne oburzenia gdy słyszą mnie nadjeżdżającego i są zmuszone odsunąć się kawałek na bok.

W takich plenerach docieram do Olszyn skąd już znanymi mi terenami bez pomocy nawigacji staram się jak najszybciej dotrzeć do domu. Żołądek daje o sobie znać. Woda już dawno się skończyło, robi się późno i nie chcę zatrzymywać się po sklepach. Do domu docieram po 18 głodny, zmęczony i spragniony.

I ZADOWOLONY !
  • DST 111.64km
  • Teren 35.00km
  • Czas 06:46
  • VAVG 16.50km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 163 ( 88%)
  • HRavg 123 ( 66%)
  • Kalorie 4922kcal
  • Podjazdy 1570m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 sierpnia 2009 Kategoria Zawody

Puchar Smoka - Nowy Żmigród.

Z tymi zawodami to się narobiło. Najpierw błąd w kalendarzu i kupa wiary przyjechało do Nowego Żmigrodu w sobotę. Również i ja, a to okazuje się, że jednak w niedzielę impreza. Zgrzyt ! No cóż, szkoda bo miałem to wszytsko rozplanowane. Wiezorkiem w sobotę grill rodzinny, jedzonko raczej nie takie jak powinno.
Rano w niedzielę wypada znów do Żmigrodu. Wiadomo już, że forma na ta, na dodatek grillowane mięska coś mi siadły na żąłądku i jakoś nie tegos się czuję.

Na miejscu obejrzałem tabelę wyników i ku mojemu zdziwieniu widzę, że pomimo nieukończenia zawodów w Osieku przyznano mi 5 punktów. To dobre info gdyż przywracało nadzieję na trzecie miejsce w generalce. Ale nie jest dobrze. Trasa bardzo ciężka kondycyjnie, do tego słońce praży, no i faktycznie nie czuję się najlepiej. Zrobiłem sobie objazd i nie jest dobrze. Na górze napadły mnie nidności, czarne plamy przed oczami i mało co nie puściłem pawia. Może się wycofać ?

Jakoś jednak doszedłem do siebie i ruszyłem na sygnał startera. Oczywiscie Krzysiek Gierczak i Robert Albrycht wystrzelili jak z rakiety i już po 100 metrach zaczęli pomału odjeżdżać. Tym razem nie siadam im na koło i obieram strtegię na prztrwanie. Mariusz Nowak jedzie za mną i to właśnie on jest moim rywalem dzisiaj. Pierwsze kółko przejeżdżam dosyć mocno, drugie jest bardzo ciężkie. Szutrowy podjazd w promieniach słońca pozbawia mnie sił w błyskawicznym tempie. Mariusz wciąż kilka metrów za mną. Na zjeździe trochę mu uciekam i zaczynam trzecie okrążenie. Jestem już okropnie zmęczony, przez chwilę nawet mam ochotę pokonać podjazd prowadząc rower ale wykrzesuje ostatek siła i udaje się podjechać. Mariusz chyba też osłabł bo zostaje z tyłu. Już bezpiecznie zjeżdżam w dół i wpadam na metę. Mamy z Mariuszem taką samą ilość punktów ale dzisiaj ja byłem szybszy i to ja wygrywam 3 miejsce w generalce.

Te zawody potwierdziły jednak, że słaby już jestem. Dwa tygodnie bez treningu, kiepska dieta dają o sobie znać. Do tego zatrucie pokarmowe. No ale nie ma się co przejmować bo sezon startowy już za mną. Może jeszcze coś pojadę ale to już jako zabawa.
  • DST 9.60km
  • Teren 9.60km
  • Czas 00:43
  • VAVG 13.40km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • HRmax 180 ( 97%)
  • HRavg 168 ( 90%)
  • Kalorie 739kcal
  • Podjazdy 433m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl