Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101887.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.66%)
  • Czas na rowerze: 211d 06h 12m
  • Prędkość średnia: 20.04 km/h
  • Suma w górę: 885442 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 16 lutego 2012 Kategoria Gran Canaria

Gran Canaria - Pico de las Nieves

Rano pogada wspaniałe, cieplej niż wczoraj, niebo bezchmurne. Wobec powyższego szybko zbiegam na śniadanko i pakuję bety. Dziś podejmuję próbę zdobycia najwyższego szczytu Gran Canarii - Pico de las Nieves 1949 m. Pierwsze kilkanaście kilometrów drogą szybkiego ruchu, widoczki fajne ale wolał bym być już w górach. Niepokoi mnie trochę niebo nad górami, jeszcze chwilę temu było spoko, teraz widać jak zbierają się tam ciemne chmury. W Sardinie odbijam w lewo i kieruję na Ingenio. Pojawiają się pierwsze podjazdy ale te da się przeżyć, gorzej, że pogoda z minuty na minutę kiepści się coraz bardziej. Już nie tylko góry są w chmurach, znad Atlantyku nadciągają ciemne chmury o obejmują w swoje władanie coraz większy obszar. Po chwili spadają pierwsze krople deszczu. Na razie delikatne ale czuję, że będzie gorzej.



No nic, póki co mam inne zajęcie. Za Ingenio kończy się lajt i zaczyna ostre rzeźbienie łydy. Miejscami jest bardzo ciężko, większość drogi muszę pokonywać na najlżejszym biegu. Naprawdę nie ma tu miejsca dla mięczaków, trzeba zacisnąć zęby i udawać, że jest spoko. Im wyżej tym coraz gorsza pogoda, gdzieś powyżej 1000 metrów wjeżdżam w chmury i znów zaczyna siąpić słaby deszcz. Podjazdy nadal nie odpuszczają, cały czas ostre napieranie pod górę, posuwam się w ślimaczym tempie i co gorsze ta prędkość kosztuje mnie masę sił. Niekiedy wiatr rozwiewa chmury o mam okazję zobaczyć zarąbiste widoki. Niestety chwile te trwają tylko sekundy i jest ich niestety coraz mniej.



Mozolnie zdobywam wysokość, robi się coraz zimniej, deszcz raz pada raz przestaje. Z moich ust zaczyna wydobywać się kłęby pary. Jestem już ponad 1500 metrów na poziomem morza i zatrzymuję sie aby ubrać kurtkę. Nadal bardzo ciężko do góry, przestaję mieć nadzieję na słoneczną pogodę na tej wycieczce i myślę pomału o modyfikacji trasy. Miałem w planie terenowy ( bardzo trudny) zjazd z Pico i jeszcze kilka elementów MTB. Zmęczony docieram na wysokość 1860 metrów, mijam drogę prowadzącą na szczyt. Odpuszczę te 80 metrów bo nie ma sensu. Jestem bardzo zmęczony i wyziębiony. Dość powiedzieć, że mijam całkiem spore miejsca pokryte śniegiem.



Zaczynam zjazd szosą i myślę tylko aby zjechać niżej i zagrzać się trochę. Dopiero teraz jednak czuję jak jest zimno. Wychładzam się momentalnie, nie czuję prawie palców u rąk. Kto by tam brał zimowe rękawiczki Zatrzymuję co by luknąć na mapę. Gdy studiuję przyszłą trasę słyszę jakiś syk. Aż podskakuję w panice i obsłuchuję przednie koło ale nie widzę aby coś się działo złego. Nadal jednak syczy. Trochę spokojniejszy szukam przyczyny tego dźwięku i szybko znajduję w czym jest problem. To woda na gorącej tarczy hamulcowej paruje i syczy. No nic-dajemy dalej.



Niżej już trochę cieplej i w końcu chmury rozwiewają się na tyle, że coś widać. Widoki obłędne, niestety nie mam za bardzo ochoty na wyciąganie aparatu. Chcę do ciepłego, szybko posuwam się w dół. Gdzieś za kolejnym zakrętem odkrywa się widoki na San Bartolome de Tirajana. W dole świeci słońce i aż mi się micha cieszy do tego faktu. Szybko dokręcam żeby tam jak dotrzeć w najkrótszym czasie. Wyjechałem już ze strefy chmur i kręcę głową na wszystkie strony podziwiając widoczki. Naprawdę warto tu być.




Mijam San Bartolome i kieruję się już w stronę Fatagi. Jadę trasą, którą pokonywałem wczoraj tyle, że w drugą stronę. Mijam Fatagę i szybko zjeżdżam w dół. Chcę już zakończyć ten wyjazd. Za Fatagą nie spodziewam się nic szczególnego dlatego tym bardziej dziwię tym co widzę. No po prostu tego nie da się opisać. Co te inżyniery nawyprawiały z tą drogą. Ponoć jeden obraz równa się tysiąc słów. Pozwolę się z tym nie zgodzić. Żadna fotografie nie odda tego co widać. Droga prowadzi półką skalną, barierki odgradzają od urwiska. Serpentyny wręcz nie do opisania, jadące samochody trąbią aby poinformować kierowców jadących z przeciwka o swojej obecności. Po prawej mam kolejny kanion nad którym króluję potężne i poszarpane szczytu górskie.



Jest obłędnie, próbuję fotkę zrobić ale nie ma za bardzo gdzie. Nie ma się gdzie zatrzymać, przejeżdżam kilkaset merów i znajduję lukę skalną. Chowa tam rower, a sam ostrożnie robię zdjęcie. Szybko siadam i jadę dalej, to niezbyt bezpiecznie zatrzymywać się tutaj.

Czeka mnie jeszcze jeden podjazd, na szczęście to raczej zmarszczka i szybo pokonuję go na średniej tarczy. Na górze platforma widokowa, zatrzymuję się na chwilę, jedna fotka i znów daję w dół. Za którymś zakrętem widzę ocean i słynne wydmy w Maspalomas. Tam mam hotel, szybko, dokręcając zjeżdżam w dół. Tutaj już zupełnie inaczej, ciepło, słońce naparza na całego.

Podsumowując dzisiejszą wycieczkę. Bardzo ciężka trasa, pomimo tego, że cały czas asfalt. Rower na oponach 2,2 nie za bardzo spisuje się na takich drogach ale założenie były trochę inne. Pomimo tego, że pogoda nie dopisała i żal tych widoków w szczytowych partiach wyspy to jednak nie mogę narzekać bo nawet to co zobaczyłem rzuca na kolana.

Na jutro plany jeszcze nie sprecyzowane. Sporo zależy do pogody. No i muszę wziąć pod uwagę tutejsze warunki bo 100 km na Gran Canari to nie jest to samo co u nas. Daje wycisk.

  • DST 101.77km
  • Czas 06:08
  • VAVG 16.59km/h
  • HRmax 163 ( 90%)
  • HRavg 133 ( 73%)
  • Kalorie 4351kcal
  • Podjazdy 2472m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Z rowerem trzeba dobrze policzyć bo przecież za jego przewóz też trzeba zapłacić. No ale na 2 tygodnie faktycznie może się opłacić. No i nie ma to jak na swoim biku jeździc. Kolarka to na GC strzał w dziesiątkę.
Furman
- 15:10 czwartek, 31 grudnia 2015 | linkuj
Prawdopodobnie niestety nie odczytasz tego komentarza, a potrzebowałbym opinii na temat wjeżdzania na Pico de las nieves na mtb. Planuje wypad na GC na 2tyg w 2016r. Wstępnie wyszukałem wypożyczalnie rowerów, ale wydawać 1000zł za wypożyczenie szosówki to szaleństwo :) mam solidny karton do którego mógłbym zapakować swojego Cube Attention, ale nie wiem czy dałbym radę wtoczyć się na te szczyty. :) marcin - 14:57 czwartek, 31 grudnia 2015 | linkuj
wiecej! :) schwepes - 10:47 niedziela, 19 lutego 2012 | linkuj
turbo wycieczka. szczerze zazdroszcze . pozdro
tomecki
- 05:28 piątek, 17 lutego 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa esciu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl