Informacje

  • Wszystkie kilometry: 111634.75 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.08%)
  • Czas na rowerze: 231d 09h 59m
  • Prędkość średnia: 20.05 km/h
  • Suma w górę: 968330 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 23 czerwca 2011 Kategoria Trening

Szosa.

Nie ma co pisać. Ciepło.

  • DST 88.95km
  • Czas 03:10
  • VAVG 28.09km/h
  • HRmax 162 ( 89%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 3340kcal
  • Podjazdy 359m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 czerwca 2011 Kategoria Trening

Plaskato.

  • DST 53.32km
  • Czas 01:47
  • VAVG 29.90km/h
  • HRmax 161 ( 88%)
  • HRavg 126 ( 69%)
  • Kalorie 2113kcal
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 czerwca 2011 Kategoria Przejażdżka

Objazd z ekwipunkiem.

Wszystko popakowane. Zrobiłem próbę generalną, z całym ekwipunkiem skoczyłem do lasku co by zobaczyć czy w ogóle da się na tym jeździć. Początek jak można się było spodziewać nieciekawy ale szybko zacząłem się przyzwyczajać. Obskoczyłem ZOO, na podjazdach ciężko ale jedzie się jakoś. Zjazdy troszkę wolniej niż na luzaka ale też da radę. Będzie dobrze. Albańskie góry niech się strzegą :)

  • DST 25.86km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 17.24km/h
  • Podjazdy 218m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 czerwca 2011 Kategoria Zawody

Maraton Kluszkowce.

Tak wybierałem się na ten maraton jak sójka za morze. W sumie to w piątek wieczorem podjąłem dopiero decyzję o wyjeździe. Jakoś nie miałem ochoty zrywać się o 5 rano z łóżka i wybrałem dystans mega.

Początek to kawałek zjazdu po asfalcie, a potem to już prawie non stop do góry. Przez 20 km. Jak zwykle start nie poszedł mi za dobrze. Strome podjazdy trochę mnie zatkały ale nie było też tragedii. W miarę upływu czasu jechało się coraz lepiej i przed Lubaniem zacząłem pomału wyprzedzać towarzystwo. Może nie jechałem tak mocno jak bym sobie tego życzył ale zapowiadało się to wszystko fajnie. Po osiągnięciu szczytu Lubania mieliśmy chwilę oddechu jadąc halami. Kilka ciekawych zjazdów po kamieniach i generalnie jazda grzbietem czyli góra..dół..góra..dół..

Dalej zaczął się już właściwy zjazd z Lubania. Jadę raczej spokojnie, w miarę upływu lat zjeżdżam coraz bardziej asekurancko. Poza tym nie chciałem ryzykować bo za kilka dni wyjeżdżam na rowerowy urlop do Albanii. Tak sobie spokojnie jadąc wpadam na kamień, rzuciło mnie w stronę drzewa. Jakoś tam udało się uratować ale tylne koło mocno mi podbiło, spadłem z całym impetem na siodełko i słyszę trzask.

W sumie to nie zdziwiłem się bardzo bo siodełko było już uszkodzone i tylko czekałem na chwilę kiedy to się stanie. Tak stwierdziłem, że co ma leżeć na wpół sprawne na półce. A tak to pękło i koniec :)

No ale kolorowo nie było bo ostałem się bez siodełka w chyba najbardziej oddalonym miejscu od mety. Najpierw próbuję zjeżdżać bez siodełka ale nie ma szans na to. Mam na szyi smycz, używam jej do obwiązania siodełka wokół sztycy. Jakoś to się trzyma ale na słowo honoru. Na tyle żeby nie odpaść. No ale przynajmniej jestem zabezpieczony do nadziania się na wspornik siodła.

Oczywiście prędkość jazdy spada zdecydowanie. Najwięcej problemów jest na zjazdach, zwłaszcza tych terenowych. Podjazdy też nie są łatwe ale jakoś da się jechać. Kosztuje to sporo sił ale nawet idzie. Kilometry wloką się teraz okropnie. Zatrzymuję się przy strażakach i pytam czy nie mają sznurka. Gdyby tak solidnie to obwiązać to było by dużo lepiej. W międzyczasie minęło mnie sporo ludzi ale tylko jedna osoba wzbudziła mój niepokój. Do momentu awarii jechałem dobrze i liczyłem się na prowadzenie w kategorii M4. Dopiero teraz wyprzedza mnie ktoś kto sprawia wrażenie, że mi zagraża.

Udaje się go dojść na podjeździe i szybko zwiększam przewagę. Podjazd jest dosyć długi, osiągamy wysokość ponad 900 m.n.p.m. Na górze o gościu ani widu, ani słychu. Potem kawałek płaskiego i długi, trudny zjazd. To dla mnie koszmar. Dosłownie nie sposób tędy jechać bez siodełka. Rower wyczynia cuda, środek ciężkości cały czas się przesuwa. Nie sposób utrzymać go w ryzach. Tracę cenne minuty, znów wyprzedza mnie kilka osób, wśród nich ten, którego się obawiałem.

No cóż zobaczymy na mecie jak to będzie. No i okazało się, że moje obawy były uzasadnione. Facet objechał mnie o 3 minuty i wygrał w naszej kategorii.
Można powiedzieć, że przegrałem na własne życzenie wobec czego nie będę narzekał.
Chociaż szkoda, bo nie aż tak często udaje mi się wygrywać.

  • DST 44.72km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 13.62km/h
  • HRmax 175 ( 96%)
  • HRavg 155 ( 85%)
  • Kalorie 2819kcal
  • Podjazdy 1465m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 czerwca 2011 Kategoria Trening

Zielony trening.

Najpierw załatwiłem sprawę na mieście, a potem szpula na Zakrzówek gdzie czekał już MiśQ i Lukcio. Za chwilę przyjechał jeszcze Spootnick i w czwórkę polecieliśmy na objazd co ciekawszych ścianek na Zakrzówku. Najpierw słynna już rynna. Zatkało mnie gdy zobaczyłem jak dzisiaj wygląda. Musiało mocno polać bo samym środkiem dosłownie gołoborze z drobnych kamieni. Uprzątnęliśmy z Miśkiem i próbowałem zjechać. Udało się w sumie ale tylko do zakrętu. Nie było szans się w niego zmieścić. Za ślisko jednak.

Potem jeszcze kilka zjazdów, po których oprowadzał nas Lukcio. Ścianki z kamieniem nikt nie zdecydował się jechać. Dalej przebiliśmy się do Lasku Wolskiego. Chłopaki musiały trochę czekać bo ja na tym swoim fullu to umierałem za nimi. W lasku dołączyli jeszcze Hinol, Andy i PePe i całą grupą uskutecznialiśmy kolejne ciekawe zjazdy i podjazdu. Poszło babka, jakieś tam zjaździki za klasztorem itd.

Na deser została ścianka za zjazdem spod kopca. Długo staliśmy razem i doktoryzowaliśmy się jak, gdzie i w jaki sposób ją zaatakować. Pierwszy zdecydował się Hinol. Potem ja też zjechałem. Lukcio trochę się wahał ale jak przystało na czołowego wycinaka golonkowych maratonów odrzucił na bok emocje i uderzył w dół. Pierwszy raz poszedł gładko, potem jeszcze po razie i pomału zaczęliśmy się rozjeżdżać. Chłopaki jeszcze polecieli na podjazd, a ja i Hinol już do najbliższej drogi i do domciu.

W sumie to potrzebny był mi taki trening gdyż po ostatnim upadku trochę siadła mi psycha. Na szczęście wszystko wraca do normy i zaczyna się fajnie jeździć. Natomiast trudno powiedzieć co z formą. Miałem dzisiaj problemy żeby nadążyć za chłopakami ale faktem jest, że jechałem rowerem raczej niezbyt przystosowanym do ścigania. Kilka kg cięższy, z miękko ustawionym damperem, bagażnikiem na sztycy itp..

W sumie to nieistotne. Już za tydzień wyjazd do Albanii. Ekwipunek w zasadzie już skompletowany, jeszcze ostatnie zakupy i pewnie w piątek będę chciał zrobić próbne pakowanie i być może jakiś objazd z całym majdanem co by zobaczyć jak to wszystko będzie się sprawować.
  • DST 38.12km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 16.69km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 175 ( 96%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 2065kcal
  • Podjazdy 428m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 czerwca 2011

Interesy - miasto

J.w.
  • DST 22.69km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:04
  • VAVG 21.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 czerwca 2011

Ogrodzieniec.

Wypad do Ogrodzieńca. Planowałem sam jechać, ale wieczorem tak z głupia frant dałem info na forum, że jadę spod smoka no i udało się zwerbować towarzystwo. Tak więc w trójką, ja, Marcin i Jacekdd pomknęliśmy do Ogrodzieńca. Najpierw Zielonki, kawałem dalej odbiliśmy w prawo i bocznymi drogami jechaliśmy aż pod sam Wolbrom. Odcinek z Wolbromia przez Pilicę mocno pofałdowany, a co gorsze strasznie wiało i jechało się bardzo ciężko.

W Ogrodzieńcu wrzucamy na ruszt pizzę i niemrawo zabieramy się w drogę powrotną. Jedziemy teraz na południe i teoretycznie mamy wiatr w plecy. No różnie z tym bywało, ale faktycznie leci się sporo szybciej. Przed Kluczami solidny podjazd i za nim równie długi zjazd. Za Kluczami odbijamy w lewo i zamierzamy się przebić w okolice Rabsztyna i dalej na Torks, Jangrot. Marcin zaczyna coś marudzić, że się wracamy, że znów pod wiatr, że lepiej do Olkusza i na Pieskową. Jakoś jednak we dwójkę udaje się go spacyfikować i jedziemy dalej. Kończy się tak, że w końcu błądzimy ale dajemy już na czuja i w końcu docieramy do jakiejś główniejszej drogi.

Kilka razy już byłem w tej okolicy i znów na czują skręcamy w lewo licząc, że dolecimy do miejscowości Torks skąd już mam oblukane dwa warianty dalszej jazdy. Marcin znów burczy i warczy, że po co tyle kilometrów nadrabiamy, że było na Olkusz jechać itp...

Przed nami tablica z nazwą Torks. Znaczy się jesteśmy na właściwym szlaku. W planie była jazda w stronę Jangrotu ale już nie chcę drażnić Marcina i skręcamy w prawo w stronę Sułoszowej. Piękna dróżka przez pola. Naprawdę polecam jazdę tą drogą. Jest cudowna. Tak swoją drogą to pokazał nam ją Kubak na jakimś wyjeździe. Spory skrót na Kraków swoją droga i pozwalający uniknąć kilku podjazdów.

Wylatujemy przez Sułoszową. Lecimy na Pieskową Skałę, potem Ojców i przez Prądnik Korzkiewski. Jeszcze tylko łapię kapcia na terenowym fragmencie drogi i już pocinamy na Zielonki. No i w domu. Super było. W dwa dni udało się 290 km w sumie wykręcić. Nareszcie statystyki pójdę trochę w górę :)

  • DST 163.77km
  • Czas 05:53
  • VAVG 27.84km/h
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 6123kcal
  • Podjazdy 831m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 czerwca 2011 Kategoria Trening

Pagórki.

Jakoś niemrawo się zbierałem na dzisiejszą jazdę. No ale w końcu jakoś wyjechałem. Poleciałem w stronę Łapanowa, potem na Nowe Rybie. Coś tam zaczęło przez chwilę siąpić z nieba ale raczej delikatnie i na szczęście szybko przeszło.
Lubie tu jeździć, za Łapanowem robi się naprawdę ładnie, a przejazd przez Stare i Nowe Rybie rewelacja. Cudowne widoczki, wokół góry, super droga...mniam mniam...

Powrót też fajny, zaczęło nawet słoneczko wychodzić ale żeby nie było za fajnie to trzeba było zaczął walczyć z wiatrem. W sumie bardzo udany trening i wycieczka zarazem. Jutro pasuje stuknąć jakieś 150 :)
  • DST 126.00km
  • Czas 04:26
  • VAVG 28.42km/h
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 126 ( 69%)
  • Podjazdy 936m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 10 czerwca 2011 Kategoria Trening

Taka se jazda.

W sumie to bez konkretnego celu dzisiaj. Jak wyjechałem to akurat zaczęło pokapywać. Zrobiłem 2 podjazdy pod Z00. Bez fajerwerków, 6:07. Drugi raz wyjechałem już lajtowo. Autobusów wycieczkowych od groma, co chwilę jakiś zasuwał do góry i smrodził spalinami. Jakoś nie miałem dzisiaj weny do jazdy więc wróciłem w chać :)
  • DST 30.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 18.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 czerwca 2011 Kategoria Różne

Interesy - miasto

J.w.
  • DST 20.66km
  • Czas 01:09
  • VAVG 17.97km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl