Informacje

  • Wszystkie kilometry: 110545.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.14%)
  • Czas na rowerze: 229d 11h 20m
  • Prędkość średnia: 20.03 km/h
  • Suma w górę: 959404 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 21 lutego 2013 Kategoria Trening

No i BUM !

Udało się wyjść z roboty o czasie. O dziwo, po wczorajszym ataku zimy zrobiło się dzisiaj przyjemnie. Szybki obiad i sru na rower. Lecę dzisiaj na Czernichów, Rybną. Drogi suchuteńkie ale zimno dosyć. Przez Kryspinów i Liszki przeskakuję szybko i sprawnie, potem te fajne pagórki za Liszkami. W Czernichowie skręcam na Rybną. Mijam drogę odchodzącą na Łączany gdy słyszę huk z tyłu. Sprawa jest oczywista-guma. Nie za bardzo nawet jest się zatrzymać w dobrym miejscu. Lokuję się na wylocie jakiejś bocznej drogi i oglądam uszkodzenia. Szybko dostrzegam, że nie jest wesoło. Pęknięta opona. Kuźwa mać, a faktycznie dziwnie jakoś mi się ostatnio jeździło, czułem, że coś jest nie tak z tylnym kołem. Kilka razy oglądałem ale nic nie zauważyłem niepokojącego. Ostatnie dni jednak tak mi już biło, że zaplanowałem na weekend przegląda generalny....no i nie doczekałem.

Kicha jest, dętka wyłazi przez dziurę, dobrze, że chociaż z boku i nie ma styczności z podłożem. Zawsze wożę ze sobą kawałek szmatki, wykorzystują ją teraz do zaciśnięcia opony. Nie jest to solidne zabezpieczenie ale zawsze coś tam daje. Pomału turlikam się z powrotem. Sikać na Rybną, byle by dotoczyć się do domu.
Zmarzłem solidnie, teraz trudno złapać temperaturę, dopiero podjazd w Kaszowie rozgrzewa mnie trochę. Jakoś to wszystko funkcjonuje, ale jadę bardzo ostrożnie.

W Kryspinowie szmatka przeciera się i pęka. Kurna, muszę jakoś to owinąć jeszcze, żeby te kilka kilometrów chociaż pociągła. Pomalutku, powolutku zbliżam się do domu. Dojechałem szczęśliwie. Uff...nie było ciekawie, pal licho w lecie, ale teraz w zimie na kilkustopniowym mrozie nie było to miłe przeżycie.
  • DST 58.16km
  • Czas 02:52
  • VAVG 20.29km/h
  • Podjazdy 229m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 lutego 2013 Kategoria Trening

Śnieżyca.

Wczoraj tak ciężko mi się jechało na trenażerze, że ledwo wytrzymałem te 2 godziny. Dzisiaj robiłem wszystko żeby nie wylądować znów w kuchni. Ale wypaliła sprawa na mieście i trochę się pokomplikowało. Autem jeździł nie będę, połączę jedno z drugim. No i taks sobie jeżdżąc do dalszymi skrótami pojeździłem po mieście.

Pod Makro taka śnieżyca mnie złapała, że dosłownie nie widziałem jak mam jechać. Planowałem dokręcić do Szczyglic i wrócić przez Kryspinów ale sytuacja robiła się kiepska. Drogi moment białe, ślisko, auta jeżdżą, okulary zawalone śniegiem, niewesoło. Nie kombinowałem więc i najkrótszą drogą zrobiłem teleportację do domu.
Wtorek, 19 lutego 2013 Kategoria Trening

Trenażer.

Fuck...znów syf na polu.
  • DST 40.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 lutego 2013 Kategoria Trening

Nowe Brzesko.

Czułem nogi po wczorajszej jeździe i na myśl o podjazdach odrzucało mnie od roweru.
Wobec tego uderzyłem na wschód. Wiatr nadal utrzymuje się wschodni i nie jechało się lekko. W Nowym Brzesku planowałem odbić na Proszowice ale jak sobie pomyślałem, że będę musiał dymać te pagórki z bocznym wiatrem to mnie ciarki przechodziły. Zleszczyłem więc i poleciałem na Ispinę. Przejechałem mostem przez Wisłę i skręciłem na Niepołomice. Od razu lepiej zaczęło się jechać. Do tego w końcu zrobili nową nawierzchnie na odcinku przelatującym przez las w Ispinie i jedzie się tam teraz bardzo przyjemnie.

Tak więc dzisiaj prawie plaża, ale w przekroju całego tygodnia wykonałem kawał dobrej i nikomu niepotrzebnej :) roboty.



  • DST 70.31km
  • Czas 03:01
  • VAVG 23.31km/h
  • HRmax 144 ( 79%)
  • HRavg 121 ( 66%)
  • Kalorie 2347kcal
  • Podjazdy 59m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2013 Kategoria Trening

Pierwsza stóweczka w tym roku.

Weekend to dobra pora żeby nadrobić trochę zaległości. Tym bardziej, że pogoda była dobra. Rano rzut oka za okno, jest git. Zachmurzone ale suchutko na ulicach. Szybkie śniadanko i wyciągam sprzęt. Ale jak wychodzę na pole zaczyna mocno sypać. Nic to, przeżyję jakoś. Bulwary takie sobie, odcinek od zapory w Dąbiu do mostu kotlarskiego kiepski ale jakoś przejeżdżam. Koło Wawelu lepiej, spore odcinki już z gołym asfaltem. Najgorzej jest do mostu Dębickiego w kierunku Tyńca. Nie da się jechać miejscami. Docieram do pierwszego zjazdu i wskakuję na asfalt.

Przelatuję przez Tyniec i Skawinę, a potem kieruję się na Kalwarię. Cały czas sypie, droga mokra ale jedyne co mnie irytuje w tej sytuacji to parujące i mokre okulary. Do tego w Przytkowicach łapię kapcia. Trochę mnie to wszystko wybija z rytmu ale staram się jakoś ogarnąć. Wymiana dętki, kleję od razu tą dziurawą i zbieram się bo zaczyna być zimno. Zjazd do Zebrzydowic i skręcam na Stanisław. Najpierw Dolny, potem wspinam się do Górnego. Wokoło prawdziwa zima, dużo więcej śniegu niż w Krakowie. Docieram do Wysokiej i wspinam się krótkim ale stromym podjazdem na przeł.Zapusty. Nie powala ona wysokością ale coś w niej jest bo jednak spotykam tu dużo gorsze warunki niż kilkadziesiąt metrów niżej. Na drodze tylko dwa wąskie paski w śniegu, na poboczach hałdy śniegu, drzewa uginają się pod śnieżnymi poduchami.

Na zjeździe trzeba uważać bo miejscami oblodzone. Kawałek dalej wyskakuję na drogę Skawina-Oświęcim. Na powrót jeszcze za wcześnie, skręcam na Oświęcim. W Ryczowie myślę co by uderzyć za zaporę ale jakoś tak się składa, że przejeżdżam skręt. Jeździłem tędy już kilka razy ale zawsze w przeciwną stronę i jakoś tak wyszło.

Zasuwam dalej na Zator, tam przejeżdżam na drugą stronę Wisły do Babic. Zaczynam odczuwać pierwsze objawy zmęczenia. W dodatku muszę teraz walczyć z wiatrem. Gdzie te zachodnie wiatry w Polsce. Jadę teraz na wschód i zamiast korzystać z podmuchów w plecy muszę przebijać się przeciw niemu. Nie wieje jakoś mocno ale wyraźnie czuję, że jedzie się gorzej.

W Kwaczale i Alwernii pokonuję serię niewysokich ale upierdliwych podjazdów. Zaczyna mi odcinać prąd. Zatrzymuję się w sklepie w Brodle i wrzucam coś na ruszt. To pomaga, do Kryspinowa jadę dosyć sprawnie ale dalej znów zaczyna mnie odcinać. Ostatni podjazd robię spokojnie, zjeżdżam serpentynami i pomału toczę się dalej. Przez miasto jadę już na rzęsach. Dobrze, że płasko, do domu docieram już na oparach. Dałem bobu dzisiaj ale takie były plany i teraz jestem zadowolony.

Straty nadrobione, można teraz spokojnie robić swoje.

  • DST 120.63km
  • Czas 05:11
  • VAVG 23.27km/h
  • HRmax 165 ( 91%)
  • HRavg 132 ( 72%)
  • Kalorie 4216kcal
  • Podjazdy 735m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2013 Kategoria Trening

Niepołomice.

  • DST 56.13km
  • Czas 02:24
  • VAVG 23.39km/h
  • Podjazdy 186m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 lutego 2013 Kategoria Trening

Czernichów.

Nie ma co pisać za bardzo. Ot zwykła jazda. Trochę zmulony się dzisiaj czułem.

  • DST 57.65km
  • Czas 02:31
  • VAVG 22.91km/h
  • HRmax 157 ( 86%)
  • HRavg 241 (133%)
  • Kalorie 1927kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 lutego 2013 Kategoria Trening

Chrosna.

Rano wyszedłem razem z młodym, który dawał do szkoły. Warunki na rower rewelacyjne, śniegu dużo ale drogi suchuteńkie i czarne. Nawet bulwarami dało się spoko przejechać. Po wczorajszych interwałkach postanowiłem zrobić sobie spokojną jazdę. Do Kryspinowa dobijam szybko i sięgam ręką po bidon....FUCK...nie ma.
Tylko jedno miejsce przychodzi mi do głowy gdzie mogłem zgubić. Bankowo pod hotelem Sheraton kiedy zjeżdżałem po schodach na parking pod Wawelem. Kuźwa, początek trasy w zasadzie, a ja bez picia jestem. Jak na złość kasy też żadnej nie wziąłem. I bidonu też szkoda, termiczny. Wprawdzie z Decathlonu ale prawie 4 dychy dałem za niego.

No nic trzeba dawać dalej. Jazda jak jazda, przeleciałem przez Chrosną, Sankę i znów Kryspinów. Jak wracałem to pomyślałem co by zajrzeć na te pieprzone schody, mało kto tam łazi, zwłaszcza teraz w zimie. Jadę, podjeżdżam od góry do schodów i co widzą :) ...już z daleka widać jak stoi sobie spokojnie w śniegu. Jakaś dobra dusza postawiła go na stojąco. Kurcze, ale mi się pić chce, wyguldałem od razu połowę. Nawet trzyma temperaturę, po 2 godzinach spokojnie można było pić. No ale dzisiaj mrozu nie ma.


  • DST 66.05km
  • Czas 02:51
  • VAVG 23.18km/h
  • HRmax 166 ( 91%)
  • HRavg 132 ( 72%)
  • Kalorie 2292kcal
  • Podjazdy 363m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 lutego 2013 Kategoria Trening

Trenażer.

Nie, no -10 to za dużo dla mnie. Wylądowałem w kuchni :)
  • DST 45.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 20.00km/h
  • HRmax 170 ( 93%)
  • HRavg 135 ( 74%)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lutego 2013 Kategoria Trening

Ostro było.

I znów rano wahanie co to zrobić. Było trochę gorzej niż wczoraj bo w nocy posypało trochę śniegiem. Poza tym trochę większy mróz. W dodatku jak jadłem śniadanie to znów zaczęło dosyć mocno sypać. Ale w sumie jak spojrzałem przez okno to nie dostrzegłem jakichś większych przeciwwskazań do zimowej jazdy.

Początek poleciałem bulwarami, podjechałem pod Kopiec Kościuszki i przez Sikornik poturlałem się na podjazd do ZOO. W Lasku Wolskim cudowne warunki do sportów zimowych. Sporo ludzi, jakiś biker też trafił się od czasu do czasu. Objechałem dookoła Kopca Piłsudskiego i zjechałem na drogę prowadzącą do Kryspinowa. Tu jechało się już trochę gorzej, biel drogi tak zlewała się z otoczeniem, że miejscami traciłem wręcz trzeci wymiar. Po prostu jechałem w białą otchłań.

A trzeba było uważać bo sporo kolein i rower zachowywał się niekiedy jak narowisty koń. W Kryspinowie uderzyłem szosą na Cholerzyn i Liszki. Warunki na szosie nawet spoko, ale za zimno trochę, moment zaczęło mnie przewiewać i z ulgą powitałem krótki podjazd do Liszek. Stąd już standardowo przez kładkę nad Wisłą. Swoją drogą to ta kładka jest jakaś nieteges. Jedynie w lecie tam fajnie się jeździ, ale zimą to albo ślizgawica, albo zasypana, albo jeszcze coś gorszego.

Dosłownie 100 metrów długości a umordowałem się jak bym XC przejechał. Dalej za torem kajakowym nie było dużo lepiej. Na wale wąski pasek w miarę ubitego śniegu, ale dużo biegaczy i wymijanie się nie było łatwe zwłaszcza jeśli trafił się jakiś bardziej hardy i nie usunął się na bok. Dla niego to tylko ryzyko ośnieżenia sobie butów, a dla mnie każdy taki manewr oznaczał groźbę zejścia z roweru.

Do tego podłoże strasznie nierówne, wytrzepało mnie okropnie, aż poczułem rękę com ją miał w tamtym roku w gipsie. Tak więc jakoś wlokłem się do domu, wolno to wszystko się odbywało i jak podjeżdżałem pod klatkę to poczułem dużą ulgę.

  • DST 49.49km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 17.16km/h
  • HRmax 158 ( 87%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 1683kcal
  • Podjazdy 345m
  • Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl