Niedziela, 16 stycznia 2011
Kategoria Trening
Padam na ryj :)
Pierwsza stóweczka w roku to zawsze wydarzenie. Tego roku udało się zrobić naprawdę wcześnie. Po wczorajszej jeździe w deszczu miałem ochotę na komfortową jazdę po suchej nawierzchni ale początek taki nie był. Moim celem na dzisiaj były Koszyce. Aby tam szybko dotrzeć postanowiłem nie kluczyć lecz uderzyć tam główną drogą przez Igołomię i Nowe Brzesko. Początek mokry i z nieba jakieś krople lecą. Ruch niewielki i jedzie się dobrze. W miarę upływu czasu pogoda się poprawia i zza chmur zaczyna przebijać się słońce. Gdzieś w okolicy Igołomi deszcz znika i robi się naprawdę przyjemnie. Droga sucha, jedzie się fantastycznie. Dojeżdżam do Nowego Brzeska i odtąd zaczynają się już dla mnie zupełnie nieznane okolice. Po chwili zaskoczenie - serpentyny. No co jak co ale tego to się nie spodziewałem w tej okolicy.
Krajobraz mocno pofałdowany, sporo dosyć wysokich pagórków. Szybki zjazd, kawałek płaskiego i kolejna serpentyna, tym razem już naprawdę solidna. W plecy wieje słaby wiaterek i jedzie się naprawdę szybko. Tak docieram do Koszyc gdzie zatrzymuję się na kilka minut. Wracam przez Szczurową i Uście Solne. Dużo gorsze drogi i po wiatr. Prędkość spada ale nadal jedzie się całkiem sprawnie. Gdzieś w okolicy Ispiny zaczynam odczuwać już zmęczenie. Jak by nie patrzeć, jest początek stycznia i nie za bardzo jestem przygotowany na takie dystanse. Dobrze, że płasko :)
No ale trzeba jechać dalej. Coś tam czuć w nogach ale nie przeszkadza mi to w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Ratuję się jakimś batonem, kilka łyków picia i zasuwam dalej. Mijam Wolę Batorską, Niepołomice i docieram do domu. Fajny weekend wyszedł. Udało się nastukać sporo kilometrów. Jutro plaża :)
Krajobraz mocno pofałdowany, sporo dosyć wysokich pagórków. Szybki zjazd, kawałek płaskiego i kolejna serpentyna, tym razem już naprawdę solidna. W plecy wieje słaby wiaterek i jedzie się naprawdę szybko. Tak docieram do Koszyc gdzie zatrzymuję się na kilka minut. Wracam przez Szczurową i Uście Solne. Dużo gorsze drogi i po wiatr. Prędkość spada ale nadal jedzie się całkiem sprawnie. Gdzieś w okolicy Ispiny zaczynam odczuwać już zmęczenie. Jak by nie patrzeć, jest początek stycznia i nie za bardzo jestem przygotowany na takie dystanse. Dobrze, że płasko :)
No ale trzeba jechać dalej. Coś tam czuć w nogach ale nie przeszkadza mi to w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Ratuję się jakimś batonem, kilka łyków picia i zasuwam dalej. Mijam Wolę Batorską, Niepołomice i docieram do domu. Fajny weekend wyszedł. Udało się nastukać sporo kilometrów. Jutro plaża :)
- DST 111.13km
- Czas 04:26
- VAVG 25.07km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 144 ( 79%)
- HRavg 122 ( 67%)
- Kalorie 3690kcal
- Podjazdy 86m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
:) aaa to taka licytacja... Na stole jest 113 km do pobicia. Ja mam marne 86 km. Trzeba się poprawić żeby Was sprawdzić.
kubak - 09:32 środa, 19 stycznia 2011 | linkuj
Chciałem przekroczyć twój największy tegoroczny przebieg i zrobiłem 91km, a ty mi znowu podniosłeś poprzeczkę.:(
Teraz będę musiał zrobić 112km.:) Lesław - 07:32 poniedziałek, 17 stycznia 2011 | linkuj
Teraz będę musiał zrobić 112km.:) Lesław - 07:32 poniedziałek, 17 stycznia 2011 | linkuj
moje gratulacje!!!
pogoda dzisiaj rewelacyjna była jak na styczeń, grzechem było nie skorzystać :) tombike - 19:44 niedziela, 16 stycznia 2011 | linkuj
Komentuj
pogoda dzisiaj rewelacyjna była jak na styczeń, grzechem było nie skorzystać :) tombike - 19:44 niedziela, 16 stycznia 2011 | linkuj