Sobota, 24 kwietnia 2010
Kategoria Zawody
Puchar Tarnowa - I edycja Las Lipie.
Piękna pogoda oraz przedłużające się rozpoczęcie sezonu zaowocowało ogromną frekwencją na Pucharze Tarnowa. Pierwsza edycja odbywa się lasku Lipie. Nie będzie lekko - tak sobie myślałem jeżdżąc rozgrzewkę. Z powody bardzo dużej liczby zgłoszonych zawodników mój start został przesunięty. Zrezygnowano z puszczania razem Mastersów i Juniorów. Najpierw więc polecieli w trasę Juniorzy, a dopiero po nich trzy grupy Mastersów. Ten rok to moja inauguracja w kategorii Masters II.
Niby łatwiej się wydaje ale nie byłem o tym do końca przekonany patrząc na stojących obok mnie rywali. Jedynka już poszła, minutę po nich nasza kolej. To zbyt szybko, istniała obawa, że zaraz po starcie dogonimy tych słabszych. A ponieważ trasa wąska i kręta to Ci skutecznie nas zablokują. Start trochę przyspałem, pierwszy zakręt dałem po zewnętrznej i dopiero na krótkiej prostej nabrałem szybkości i nadrobiłem dystans do czołówki. A tam królował Lesław, który energicznie prowadził stawkę.
Bardzo szybko doganiamy ogon młodszej kategorii i to w najgorszym z możliwych miejsc. Seria agrafek po miękkiej nawierzchni z krótkimi lecz bardzo stromymi podjazdami nie dawała za dużo możliwości do wyprzedzenia. Mimo tego łykam jednego, drugiego, trzeci spada z roweru..trzeba zwolnić, ale zaraz potem ogień. Kawałek dalej fragment szerszej trasy, blat i zgrzytanie zębów, z przodu Witek Trojak, dojeżdżam mu na koło i chwila odpoczynku. Znów seria strasznie strasznie pokręconych, siłowych podjazdów i dojazdówka do mety i drugą rundę. Wyprzedzam Witka i podkręcam tempo wjeżdżając na drugą rundę.
Szybko pokonuje płaski fragment trasy i dojeżdżam do agrafek. W zasięgu wzroku pojawia się Lesław, nie jest daleko znaczy, że nie jest źle. Tym razem ten odcinek udaje się pokonać szybko i płynnie. Niestety pecha miał właśnie Lesław, który na jednej ze zmarszczek urwał łańcuch. Nie ma czasu na gadanie, trzeba bronić honoru zielonych barw. Znów w zasięgu wzroku pojawia się rywal, nr startowy wskazuje na moją kategorię, przed nim kolejny w stroju Sokoła Tarnów. Są w zasięgu ale trudno się zbliżyć. Podkręcam tempo, pomału zbliżam się i siadam jednemu na kole. Drugi z przodu mocno naciska i utrzymuje dystans. W takiej kolejności przejeżdżamy metę i wpadamy na trzecią i ostatnią już rundę.
Prowadzący coś tam woła, niewiele rozumiem ale dociera do mnie, że walczymy o miejsce na pudle. Szybka kalkulacja w głowie. Krzysiek Gierczak poza zasięgiem, odjechał i murowany zwycięzca. Jedynie Lesław mógł nawiązać z nim walkę no ale wiadomo....
Wychodzi więc, że ktoś z naszej trójki będzie drugi. Ta myśl dodaje mi sił, atakuję po lewej, omal nie kończy się to glebą gdy wpadam na podmokłe podłoże. Zjeżdżam na twardszy teren i ponawiam atak, tym razem skutecznie i wyprzedzam Sławka Bartnika gdyż to on właśnie jechał przede mną.
Z przodu Piotr Klonowicz. Trudno rozpoznać kto jedzie widząc tylko plecy ale prowadzący zawody tym razem poinformował nas o tym z kim jedziemy. Jestem już trzeci ale wiem, że Piorek jest w moim zasięgu. Znów agrafki, mocno daję, już jestem metr za nim, spada z roweru, blokuje, ja też wysiadam. Z tyłu naciska rozpędzony Bartnik, druga agrafka, Piorek ma kłopoty, ścinam lekko zakręt i wyprzedam go na krótkim zjeździe. Teraz blat, zagryźć zęby, ogień w nogach. Z tyłu słyszę dźwięki rowerów rywali. Odskakuję na kilka metrów lecz co zakręt słyszę, że tamci nie rezygnują.
Już mroczki w oczach, wyprzedzam kilku zawodników z jedynki, twardo pokonuję serię podjeździków i jak najbardziej naciskam na płaskich fragmentach. Meta już niedaleko ale jadę już na oparach. Jeszcze kilka wąskich zakrętów i ostatnia prosta pod górę. Nachylenia takie, że ledwo można to zauważyć ale lecę już siłą woli - 50 metrów, 40 metrów - 20 metrów. Odwracam lekko głowę, z tyły nikogo. Udało się !
Pokonałem Piotrka o 10 sekund, niewiele więcej stracił Sławek Bartnik. Trzeba wierzyć w siebie, jak mówił prowadzący, finiszem zdobyłem 2 miejsce. Wjeżdżając na ostatnią rundę byłem czwarty, dzięki determinacji i woli walki udało się przebić na drugi stopień podium. SUPER !!!
A jutro kolejne zawody - Puchar Smoka w Kątach. Może nie tak mocno obsadzone jak Puchar Tarnowa ale za to góry, a i pościgać się z kim będzie.
Niby łatwiej się wydaje ale nie byłem o tym do końca przekonany patrząc na stojących obok mnie rywali. Jedynka już poszła, minutę po nich nasza kolej. To zbyt szybko, istniała obawa, że zaraz po starcie dogonimy tych słabszych. A ponieważ trasa wąska i kręta to Ci skutecznie nas zablokują. Start trochę przyspałem, pierwszy zakręt dałem po zewnętrznej i dopiero na krótkiej prostej nabrałem szybkości i nadrobiłem dystans do czołówki. A tam królował Lesław, który energicznie prowadził stawkę.
Bardzo szybko doganiamy ogon młodszej kategorii i to w najgorszym z możliwych miejsc. Seria agrafek po miękkiej nawierzchni z krótkimi lecz bardzo stromymi podjazdami nie dawała za dużo możliwości do wyprzedzenia. Mimo tego łykam jednego, drugiego, trzeci spada z roweru..trzeba zwolnić, ale zaraz potem ogień. Kawałek dalej fragment szerszej trasy, blat i zgrzytanie zębów, z przodu Witek Trojak, dojeżdżam mu na koło i chwila odpoczynku. Znów seria strasznie strasznie pokręconych, siłowych podjazdów i dojazdówka do mety i drugą rundę. Wyprzedzam Witka i podkręcam tempo wjeżdżając na drugą rundę.
Szybko pokonuje płaski fragment trasy i dojeżdżam do agrafek. W zasięgu wzroku pojawia się Lesław, nie jest daleko znaczy, że nie jest źle. Tym razem ten odcinek udaje się pokonać szybko i płynnie. Niestety pecha miał właśnie Lesław, który na jednej ze zmarszczek urwał łańcuch. Nie ma czasu na gadanie, trzeba bronić honoru zielonych barw. Znów w zasięgu wzroku pojawia się rywal, nr startowy wskazuje na moją kategorię, przed nim kolejny w stroju Sokoła Tarnów. Są w zasięgu ale trudno się zbliżyć. Podkręcam tempo, pomału zbliżam się i siadam jednemu na kole. Drugi z przodu mocno naciska i utrzymuje dystans. W takiej kolejności przejeżdżamy metę i wpadamy na trzecią i ostatnią już rundę.
Prowadzący coś tam woła, niewiele rozumiem ale dociera do mnie, że walczymy o miejsce na pudle. Szybka kalkulacja w głowie. Krzysiek Gierczak poza zasięgiem, odjechał i murowany zwycięzca. Jedynie Lesław mógł nawiązać z nim walkę no ale wiadomo....
Wychodzi więc, że ktoś z naszej trójki będzie drugi. Ta myśl dodaje mi sił, atakuję po lewej, omal nie kończy się to glebą gdy wpadam na podmokłe podłoże. Zjeżdżam na twardszy teren i ponawiam atak, tym razem skutecznie i wyprzedzam Sławka Bartnika gdyż to on właśnie jechał przede mną.
Z przodu Piotr Klonowicz. Trudno rozpoznać kto jedzie widząc tylko plecy ale prowadzący zawody tym razem poinformował nas o tym z kim jedziemy. Jestem już trzeci ale wiem, że Piorek jest w moim zasięgu. Znów agrafki, mocno daję, już jestem metr za nim, spada z roweru, blokuje, ja też wysiadam. Z tyłu naciska rozpędzony Bartnik, druga agrafka, Piorek ma kłopoty, ścinam lekko zakręt i wyprzedam go na krótkim zjeździe. Teraz blat, zagryźć zęby, ogień w nogach. Z tyłu słyszę dźwięki rowerów rywali. Odskakuję na kilka metrów lecz co zakręt słyszę, że tamci nie rezygnują.
Już mroczki w oczach, wyprzedzam kilku zawodników z jedynki, twardo pokonuję serię podjeździków i jak najbardziej naciskam na płaskich fragmentach. Meta już niedaleko ale jadę już na oparach. Jeszcze kilka wąskich zakrętów i ostatnia prosta pod górę. Nachylenia takie, że ledwo można to zauważyć ale lecę już siłą woli - 50 metrów, 40 metrów - 20 metrów. Odwracam lekko głowę, z tyły nikogo. Udało się !
Pokonałem Piotrka o 10 sekund, niewiele więcej stracił Sławek Bartnik. Trzeba wierzyć w siebie, jak mówił prowadzący, finiszem zdobyłem 2 miejsce. Wjeżdżając na ostatnią rundę byłem czwarty, dzięki determinacji i woli walki udało się przebić na drugi stopień podium. SUPER !!!
A jutro kolejne zawody - Puchar Smoka w Kątach. Może nie tak mocno obsadzone jak Puchar Tarnowa ale za to góry, a i pościgać się z kim będzie.
- DST 13.03km
- Teren 13.03km
- Czas 00:43
- VAVG 18.18km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 181 ( 99%)
- HRavg 174 ( 95%)
- Kalorie 706kcal
- Podjazdy 27m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
P.S byłam w charakterze kibica, widziałam na własne oczy.
Trasa super, pogoda super, frekwencja super lemuriza1972 - 20:03 poniedziałek, 26 kwietnia 2010 | linkuj
Trasa super, pogoda super, frekwencja super lemuriza1972 - 20:03 poniedziałek, 26 kwietnia 2010 | linkuj
Furman gratulacje, jestem pełen podziwu, niewielu potrafi walczyć do końca
outsider - 06:50 poniedziałek, 26 kwietnia 2010 | linkuj
I moja teoria się sprawdza, Kto ciężko pracuje ten ma!!! Gratulacje
robin - 18:14 sobota, 24 kwietnia 2010 | linkuj
Wielkie brawa Furman. Im starszy tym lepszy. Gratulacje.
Michnik - 18:03 sobota, 24 kwietnia 2010 | linkuj
Komentuj