Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101068.62 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.72%)
  • Czas na rowerze: 209d 02h 05m
  • Prędkość średnia: 20.09 km/h
  • Suma w górę: 879011 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 16 lutego 2010 Kategoria Trening

Odwilż...ciekawe jak długo.

Miało być dłużej dzisiaj ale jakoś zmęczony się poczułem. Oczywiście śmigańsko było w kuchni. Brakuje mi bardzo weekendowych jazd na świerzym powietrzu. Rok temu o tej porze śmigało się po polku, bywało, że przez dwa dni wpadało 7-8 godzin treningowych. Jakaś grupka się zebrała, sparingi się robiło, forma rosła i było git. Tymczasem teraz już połowa lutego i każda godzina na rolce przychodzi z coraz większym trudem. Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim to fakt, że te moje dolegliwości chyba się już skończyły i luty zapowiada się nawet nieźle. Myślę ponad 50 godzin treningu zrobić. To już fajny wynik. Oby był z tego pożytek w sezonie. Co roku obiecuję sobie, że to już ostatni rok takich treningów, że w końcu odpuszczę, przejdę na turystykę, jakieś inne sporty, skończy się ten reżim i liczenie godzin i kilometrów. Więcej czasu będzie dla syna, rodzinne wycieczki w góry, wspólne jazdy do Tyńca. Fajnie by było - co nie ?
  • DST 50.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 21.43km/h
  • HRmax 136 ( 73%)
  • HRavg 122 ( 65%)
  • Kalorie 1700kcal
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Przyszedłem do maratonów od turystyki. Jeździłem po górach na wycieczki, brakowało mi rywalizacji, a jeszcze bardziej "zabawy w sport". Dla mnie maratony to nie tylko wyścigi, to trening, plany, badania, badanie granic wytrzymałości swojego organizmu, ćwiczenie konsekwencji i wytrwałości. Ta cała otoczka, która sprawia, że mimo przekroczenia 40. liznąłem wiedzy, jak to jest być sportowcem. Bardzo mnie to bawi. Gdybym nie trenował wg. planu, nie przygotowywał formy to nie jeździłbym w maratonach.
Mam taki tok myślenia. Startuję więc, jadę na maksa i chcę być lepszy; muszę wiec trenować, a skoro poświęcam temu 500 h rocznie to chcę to robić najlepiej jak potrafię. Dla mnie celem jest osiągniecie co raz lepszego wyniku, gdybym dopuścił, że mogę jeździć wolniej to bym przestał trenować, a zaczął jeździć na wycieczki. Wiem, że jest za późno na wyniki i cieszy mnie sama poprawa o kilka sekund/minut. To jest mój cel - poprawiać się.
Turystyka ma inne cele. Nie wykluczam, że kiedyś do nich wrócę.
kubak - 12:51 piątek, 19 lutego 2010 | linkuj
Każdy z nas twierdzi, że zaprzestanie treningów nie oznacza końca aktywnego trybu życia. I tak będzie bo jeśli ktoś czuje potrzebę, jeżdżenie, robienia czegoś to się nie zmieni. Mniej czy czy więcej nadal będzie śmigał na biku, chodził po górach czy biegał po lasku. Chodzi o to, że obecnie wszystko jest podporządkowane rowerowi, wyniko. Ja wprawdzie podobnie jak Buli nie trenuję według konkretnie określonego planu, nie liczę kalorii, nie mam ściśle ustalonych stref ale jednak spędzam na rowerze bardzo dużo czasu, ciężko pracuję jeżdżąć tysiące kilometrów, trzymam się pewnych zasad i nie ukrywam, że jadąc maraton liczę każdą sekundę. W ubiegłym roku była zawody kiedy wygrywałem pierwsze miejsce o 2 sekundy, były też takie kiedy przegrywałem trzecie miejsce o 40 sekund. Dlatego nie wstydzę się powiedzieć, że liczę każdą sekundę, która pozwoli mi szybciej znaleźć się na mecie.
To co w tej chwili robię jest podporządkowane tym sekundom dzielącym mnie od osobistego sukcesu lub porażki. Myślę, że gdybym porzucił ten reżim treningowy i po prostu zaczął aktywnie żyć to nie stracił bym wiele na czasie. Może pojechał bym maraton 15-20 minut dłużej. To wyklucza z walki o puchary i dyplomy ale nadal pozostawia ogromnie dużo możliwości osiągnięcie satysfakcji z jazdy na rowerze. Nadal mam nadzieję pozostanę sprawnym bikerem zdolnym przejechać w rozsądnym czasie trudną górską wycieczkę, wspiąć się na niebotycznie wysoki szczyt czy pokonać ukrytą w chmurach górską przełęcz .
Tak bym chciał ale jest jeden problem. Czy wytrwam, zawsze element wspólzwodnictwa pobudzał moje myśli, zawsze lubiłem dostać w tyłek, każda pzregrana dopingowała mnie do walki. Kto raz spróbował maratonów i spodobało mu się to temu trudno przestać. Co to gadać, zobaczymy za kilka miesięcy :)
Furman
- 11:26 czwartek, 18 lutego 2010 | linkuj
Wg mnie mozna to wszystko polaczyc i sam tak robie z mniejszym badz wiekszym powodzeniem. W gory na rodzinne piesze wycieczki jezdze w niedziele po maratonie, na rowerowe jesienia badz w weekend, w ktory nie startuje. Jak mam ochote to jade na trening na szose, jak nie to wybieram sie poszalec w dolinkach.
Tyle, ze ja tak naprawde nie trenuje, tylko mocno jezdze na rowerze, ale tez podejrzewam, ze stad sie bierze chec do ciaglego krecenia nawet pomimo faktu, ze w przeciwienstwie do Was ja nie scigam sie dla pierwszych miejsc czy szerokich pudel, bo po prostu nie mam na nie szans w swojej kategorii wiekowej! Czy bylaby taka szansa, gdybym bardziej profesjonalnie podszedl do treningu? Byc moze, ale wiem ze wtedy stracil byc cala zabawe z jazdy, a to w moim rowerowaniu jest najwazniejsze!
PS: Enduro jest fajne, ale wszyscy moi znajomi, ktorzy w to sie bawia sa w okresie zimowym i wiosennym mocno bez formy, bo po prostu nic poza sezonem nie robia, za wyjatkiem dokupowywania nowych czesci i pisania mnostwa postow na forach rowerowych... Brzuszki rosna i tez tak jakos trudno je zrzucic, kiedy na wycieczce w gorach w kazdym schronisku zje sie bigosik i popije zlotym plynem! :D

buli - 09:07 czwartek, 18 lutego 2010 | linkuj
Nie wytrzymacie bez tego! Ja na przelomie listopada i grudnia postanowilem zrezygnowac z treningow wlasnie na rzecz turystyki i checi spedzania wiecej czasu z rodzina, zwlaszcza z kochana 2-letnia coreczka. Wytrzymalem raptem ze 2 tygodnie i glod treningu i wizji startow powrocil ze zdwojona sila!
To jest jak najsilniejszy narkotyk, nadaje sens codziennemu zyciu, wprowadza cos wiecej do schematu dom-praca-telewizor-sen...
buli - 10:10 środa, 17 lutego 2010 | linkuj
Furman napisał:
"...Więcej czasu będzie dla syna, rodzinne wycieczki w góry, wspólne jazdy do Tyńca. Fajnie by było - co nie ?"
No i właśnie.
Ja osobiście już postanowiłem, że w sezonie 2011 startować prawie nie będe. Oczywiście z małymi wyjątkami. Chcę poznać nasze polskie górki na rowerze, czyli zrobić coś co ty już masz . Posmakowałem tego na moich krótkich tegorocznych wakacjach i niestety stwierdziłem, że z moimi treningami tego pogodzić nie można.
Lesław - 20:58 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hater
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl