Wtorek, 16 lutego 2010
Kategoria Trening
Odwilż...ciekawe jak długo.
Miało być dłużej dzisiaj ale jakoś zmęczony się poczułem. Oczywiście śmigańsko było w kuchni. Brakuje mi bardzo weekendowych jazd na świerzym powietrzu. Rok temu o tej porze śmigało się po polku, bywało, że przez dwa dni wpadało 7-8 godzin treningowych. Jakaś grupka się zebrała, sparingi się robiło, forma rosła i było git. Tymczasem teraz już połowa lutego i każda godzina na rolce przychodzi z coraz większym trudem. Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim to fakt, że te moje dolegliwości chyba się już skończyły i luty zapowiada się nawet nieźle. Myślę ponad 50 godzin treningu zrobić. To już fajny wynik. Oby był z tego pożytek w sezonie. Co roku obiecuję sobie, że to już ostatni rok takich treningów, że w końcu odpuszczę, przejdę na turystykę, jakieś inne sporty, skończy się ten reżim i liczenie godzin i kilometrów. Więcej czasu będzie dla syna, rodzinne wycieczki w góry, wspólne jazdy do Tyńca. Fajnie by było - co nie ?
- DST 50.00km
- Czas 02:20
- VAVG 21.43km/h
- HRmax 136 ( 73%)
- HRavg 122 ( 65%)
- Kalorie 1700kcal
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Przyszedłem do maratonów od turystyki. Jeździłem po górach na wycieczki, brakowało mi rywalizacji, a jeszcze bardziej "zabawy w sport". Dla mnie maratony to nie tylko wyścigi, to trening, plany, badania, badanie granic wytrzymałości swojego organizmu, ćwiczenie konsekwencji i wytrwałości. Ta cała otoczka, która sprawia, że mimo przekroczenia 40. liznąłem wiedzy, jak to jest być sportowcem. Bardzo mnie to bawi. Gdybym nie trenował wg. planu, nie przygotowywał formy to nie jeździłbym w maratonach.
Mam taki tok myślenia. Startuję więc, jadę na maksa i chcę być lepszy; muszę wiec trenować, a skoro poświęcam temu 500 h rocznie to chcę to robić najlepiej jak potrafię. Dla mnie celem jest osiągniecie co raz lepszego wyniku, gdybym dopuścił, że mogę jeździć wolniej to bym przestał trenować, a zaczął jeździć na wycieczki. Wiem, że jest za późno na wyniki i cieszy mnie sama poprawa o kilka sekund/minut. To jest mój cel - poprawiać się.
Turystyka ma inne cele. Nie wykluczam, że kiedyś do nich wrócę. kubak - 12:51 piątek, 19 lutego 2010 | linkuj
Mam taki tok myślenia. Startuję więc, jadę na maksa i chcę być lepszy; muszę wiec trenować, a skoro poświęcam temu 500 h rocznie to chcę to robić najlepiej jak potrafię. Dla mnie celem jest osiągniecie co raz lepszego wyniku, gdybym dopuścił, że mogę jeździć wolniej to bym przestał trenować, a zaczął jeździć na wycieczki. Wiem, że jest za późno na wyniki i cieszy mnie sama poprawa o kilka sekund/minut. To jest mój cel - poprawiać się.
Turystyka ma inne cele. Nie wykluczam, że kiedyś do nich wrócę. kubak - 12:51 piątek, 19 lutego 2010 | linkuj
Wg mnie mozna to wszystko polaczyc i sam tak robie z mniejszym badz wiekszym powodzeniem. W gory na rodzinne piesze wycieczki jezdze w niedziele po maratonie, na rowerowe jesienia badz w weekend, w ktory nie startuje. Jak mam ochote to jade na trening na szose, jak nie to wybieram sie poszalec w dolinkach.
Tyle, ze ja tak naprawde nie trenuje, tylko mocno jezdze na rowerze, ale tez podejrzewam, ze stad sie bierze chec do ciaglego krecenia nawet pomimo faktu, ze w przeciwienstwie do Was ja nie scigam sie dla pierwszych miejsc czy szerokich pudel, bo po prostu nie mam na nie szans w swojej kategorii wiekowej! Czy bylaby taka szansa, gdybym bardziej profesjonalnie podszedl do treningu? Byc moze, ale wiem ze wtedy stracil byc cala zabawe z jazdy, a to w moim rowerowaniu jest najwazniejsze!
PS: Enduro jest fajne, ale wszyscy moi znajomi, ktorzy w to sie bawia sa w okresie zimowym i wiosennym mocno bez formy, bo po prostu nic poza sezonem nie robia, za wyjatkiem dokupowywania nowych czesci i pisania mnostwa postow na forach rowerowych... Brzuszki rosna i tez tak jakos trudno je zrzucic, kiedy na wycieczce w gorach w kazdym schronisku zje sie bigosik i popije zlotym plynem! :D
buli - 09:07 czwartek, 18 lutego 2010 | linkuj
Tyle, ze ja tak naprawde nie trenuje, tylko mocno jezdze na rowerze, ale tez podejrzewam, ze stad sie bierze chec do ciaglego krecenia nawet pomimo faktu, ze w przeciwienstwie do Was ja nie scigam sie dla pierwszych miejsc czy szerokich pudel, bo po prostu nie mam na nie szans w swojej kategorii wiekowej! Czy bylaby taka szansa, gdybym bardziej profesjonalnie podszedl do treningu? Byc moze, ale wiem ze wtedy stracil byc cala zabawe z jazdy, a to w moim rowerowaniu jest najwazniejsze!
PS: Enduro jest fajne, ale wszyscy moi znajomi, ktorzy w to sie bawia sa w okresie zimowym i wiosennym mocno bez formy, bo po prostu nic poza sezonem nie robia, za wyjatkiem dokupowywania nowych czesci i pisania mnostwa postow na forach rowerowych... Brzuszki rosna i tez tak jakos trudno je zrzucic, kiedy na wycieczce w gorach w kazdym schronisku zje sie bigosik i popije zlotym plynem! :D
buli - 09:07 czwartek, 18 lutego 2010 | linkuj
Nie wytrzymacie bez tego! Ja na przelomie listopada i grudnia postanowilem zrezygnowac z treningow wlasnie na rzecz turystyki i checi spedzania wiecej czasu z rodzina, zwlaszcza z kochana 2-letnia coreczka. Wytrzymalem raptem ze 2 tygodnie i glod treningu i wizji startow powrocil ze zdwojona sila!
To jest jak najsilniejszy narkotyk, nadaje sens codziennemu zyciu, wprowadza cos wiecej do schematu dom-praca-telewizor-sen... buli - 10:10 środa, 17 lutego 2010 | linkuj
To jest jak najsilniejszy narkotyk, nadaje sens codziennemu zyciu, wprowadza cos wiecej do schematu dom-praca-telewizor-sen... buli - 10:10 środa, 17 lutego 2010 | linkuj
Furman napisał:
"...Więcej czasu będzie dla syna, rodzinne wycieczki w góry, wspólne jazdy do Tyńca. Fajnie by było - co nie ?"
No i właśnie.
Ja osobiście już postanowiłem, że w sezonie 2011 startować prawie nie będe. Oczywiście z małymi wyjątkami. Chcę poznać nasze polskie górki na rowerze, czyli zrobić coś co ty już masz . Posmakowałem tego na moich krótkich tegorocznych wakacjach i niestety stwierdziłem, że z moimi treningami tego pogodzić nie można.
Lesław - 20:58 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj
Komentuj
"...Więcej czasu będzie dla syna, rodzinne wycieczki w góry, wspólne jazdy do Tyńca. Fajnie by było - co nie ?"
No i właśnie.
Ja osobiście już postanowiłem, że w sezonie 2011 startować prawie nie będe. Oczywiście z małymi wyjątkami. Chcę poznać nasze polskie górki na rowerze, czyli zrobić coś co ty już masz . Posmakowałem tego na moich krótkich tegorocznych wakacjach i niestety stwierdziłem, że z moimi treningami tego pogodzić nie można.
Lesław - 20:58 wtorek, 16 lutego 2010 | linkuj