Informacje

  • Wszystkie kilometry: 98158.76 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.92%)
  • Czas na rowerze: 202d 00h 10m
  • Prędkość średnia: 20.19 km/h
  • Suma w górę: 848319 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Dystans całkowity:2035.86 km (w terenie 46.00 km; 2.26%)
Czas w ruchu:82:13
Średnia prędkość:24.76 km/h
Suma podjazdów:13440 m
Maks. tętno maksymalne:176 (97 %)
Maks. tętno średnie:144 (79 %)
Suma kalorii:70551 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:75.40 km i 3h 02m
Więcej statystyk
Niedziela, 20 marca 2011 Kategoria Trening

Dewirtualizacja.

Znów na Lanckoronę dzisiaj. Yoshko miał wyjeżdżać o 8 rano. Za wcześnie żeby tam zajechać i wystartować razem ale można się spotkać w drodze. Rano strasznie zimno, dobrze, że za Skawiną zaczynają się pagórki i mogłem się trochę zagrzać. Zbliżałem się z każdą minutą do Lanckorony a Yoshko ani widu ani słychy. W Brodach docieram do głównej drogi i dopiero tam na zjeździe dostrzegam gościa z sakwą. To nie może być nikt inny.

Chwilę gadamy i pomału lecimy na Kraków. Byłem na kolarce, Yoshko na góralu z sakwą więc tempo spadło i zacząłem solidnie marznąć. W Tyńcu dołącza do nas Skolioza, a kawałek dalej Waxmund. Chwilę czekamy jeszcze na Marka i już w małym peletonie zmierzamy do centrum Krakowa. Oczywiście każdy z nas stara się robić za przewodnika i przekazuje Yoshko przeróżne informacje o Krakowie.

Jeszcze tylko Waxmund łapie kapcie i po wymianie dętki jedziemy pod Smoka i rynek.

Raczej taka rekreacja dzisiaj wyszła niż jakiś solidny trening ale za to fajnie było. Myślę, że na dobre to wyjdzie.
  • DST 92.20km
  • Czas 04:20
  • VAVG 21.28km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 3029kcal
  • Podjazdy 205m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 marca 2011 Kategoria Trening

Przeczekałem deszcz.

Lało dzisiaj od samego rana. Może nie jakoś specjalnie intensywnie ale na tyle mocno, że o jeździe nie było gadki. Zjadłem śniadanie i czekałem, obejrzałem skoki w Planicy i dalej czekałem, zjadłem obiad i czekałem....i tak do godziny 14 kiedy w końcu przestało. Odczekałem kilka minut i sru...na rower.

Błotniki miałem założone w góralu, nie było już czasu na przekładki więc poleciałem w traskę na Magnusie. Ciepło nie było więc początki niezbyt przyjemne. Poleciałem na Lanckoronę gdzie miałem nadzieję spotkać znajomego Yoshko z forum rowerowego ( podrozerowerowe.info) Nie bawiłem się w jakieś zakręcone trasy tylko Tyniec, Skawina, Radziszów, potem kawałek główną drogą (nieciekawe przeżycie) i w lewo na Lanckoronę. Spory podjazd, na górze zima w pełni, odczuwalnie zimniej. Na miejscu wcinam drożdżówkę i dzwonię do Yoshki ale okazuje się, ze jest jeszcze przed Wadowicami więc nie ma sensu czekać. Zresztą jest bardzo zimno, szybko stygnę, a i pomału zaczyna się robić wieczór.

Z powrotem lecę na Sułkowice, długi zjazd wychładza mnie solidnie ale za to w dole zdecydowanie cieplej więc nie jest tak źle. No i powrót, też bez kombinowania, wracam ta samą drogą co przyjechałem.

A jutro jeszcze raz Lanckorona. Może tym razem się spotkamy :)
  • DST 97.13km
  • Czas 04:17
  • VAVG 22.68km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 162 ( 89%)
  • HRavg 119 ( 65%)
  • Kalorie 3191kcal
  • Podjazdy 361m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 marca 2011 Kategoria Trening

Jak stary diesel.

Albo ta pogoda tak wpływa na mnie albo ta regeneracja coś mi nie służy. Nie mogłem się coś rozkręcić dzisiaj. Jak tytułowy stary diesel na mrozie. Słaby jakiś, tętno to takie jak bym w łóżku leżał, normalnie - porażka. Inna sprawa, że aura dzisiaj nie sprzyjała szybkiej jeździe. Zimno, mokro, ogólnie nieprzyjemnie. Do Tyńca dojechałem, coś tam się rozkręciłem ale to jeszcze nie to. Poleciałem kładką na Wisłą i potem do Lasku. Musiałem jakąś górkę zrobić żeby wejść na obroty bo dosłownie zimno mi zaczęło się robić. Podjechałem pod ZOO od drugiej strony. Zaczęło mocno padać wobec czego nie przeciągałem całej zabawy i ewakuowałem się w chać.
Ciężko powiedzieć co to się działo dzisiaj. Może faktycznie ciśnienie jakieś niskie. Tragedii nie ma bo przecież w ciągu 2 dni forma nie uleciała, a była przecież całkiem solidna. No nic, idzie weekend, oby pogoda się poprawiła.
  • DST 44.12km
  • Czas 02:05
  • VAVG 21.18km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 158 ( 87%)
  • HRavg 108 ( 59%)
  • Kalorie 1521kcal
  • Podjazdy 236m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 marca 2011 Kategoria Trening

No i trzeba było rolkę odpalić.

Długo się broniłem, czekałem do popołudnia z nadzieją, że przestanie ciapać. Niestety, po dłuższej przerwie wylądowałem więc na trenażerze. Dobrze, że mam okres regeneracyjny bo paskudnie na polu.
  • DST 44.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 22.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 marca 2011 Kategoria Trening

Trening to czy nie trening?

Najwyższy czas na jakiś okres regeneracyjny. Tak sobie pojechałem dzisiaj na trening bez konkretnego planu. Zrobiłem dwa podjazdy pod ZOO i jakoś nie za bardzo miałem ochotę na następne wobec czego odpuściłem i powolutku pojechałem do domu. Nie ukrywam, że czuję w całym ciele ostatnie 3 tygodnie. Jutro plaża, podobno pogoda mia się chrzanić więc wykorzystam najbliższe kilka dnia na odpoczynek. Jest kilka zaległych spraw do załatwienie to akurat przyda się trochę czasu.
  • DST 31.68km
  • Czas 01:40
  • VAVG 19.01km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 109 ( 60%)
  • Kalorie 1274kcal
  • Podjazdy 420m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 marca 2011 Kategoria Trening

Regeneracja.

Płasko, ciepło i bardzo wietrznie.
  • DST 55.85km
  • Czas 02:05
  • VAVG 26.81km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 140 ( 77%)
  • HRavg 108 ( 59%)
  • Kalorie 1975kcal
  • Podjazdy 81m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 marca 2011 Kategoria Trening

Tlenik.

Po wczorajszej rzeźni w górach aż prosiło się o lżejszą jazdę. Nie chciałem lecieć na Niepołomice bo tam tak płasko, że aż za płasko :)
Poleciałem w stronę kombinatu, a dalej bocznymi drogami przebijałem się na północ. Przeciąłem drogą Kraków-Proszowice i skierowałem się na Miechów. Drogi miejscami bardzo kiepskie, do tego teren dosyć solidnie pofałdowany. No i zapasy glikogeny w mięśniach po wczorajszej jeździe wyraźnie wyczerpane. A, że do tego jeszcze nie starałem się nawet deptać mocniej to średnia bardzo mizerna.

W Miechowie chwila przerwy i lecę dalej. Najpierw drogą w stronę Olkusza, potem skręcam na Iwanowice. Zaczyna dosyć mocno wiać co znów mnie spowalnia. Gdzieś za Iwanowicami mijam Lukcia. Odbyło się to tak niespodziewanie i szybko, że nawet się nie zatrzymałem, a potem było już za późno. W planach miałem przeciąć głowną drogą z Krakowa na Kielce i dotoczenie się do Krakowa bocznymi drogami ale było już późno więc zdecydowałem się ciąć główną trasą przez Michałowice. Trochę przytrzymała mnie serpentyna ale potem już poszło szybko i do domu dotarłem akurat na obiad.
  • DST 122.53km
  • Czas 04:42
  • VAVG 26.07km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 148 ( 81%)
  • HRavg 116 ( 64%)
  • Kalorie 4935kcal
  • Podjazdy 673m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 marca 2011

Dzisiaj ostro było :)

Zgodnie z zapowiedziami synoptyków sobota powitała nas piękną pogodą. To chyba pierwszy prawdziwie wiosenny dzień w tym roku. Dosyć ciepło, trzeba było wykorzystać tan czas. Pod smokiem zameldowało się nas 4 chłopa. Buli, Lukcio, Furman (Ja) oraz kolega, którego nie znałem do tej pory.

Początek rozjazd po mieście, dosyć spokojnie. Ale jak zwykle w Swoszowicach na pierwszych górkach Buli włącza turbo i zasuwa jak mały samochodzik do góry. W Wieliczce łapiemy oddech ale w Sierczy na serpentynach znów ogień. Nowy kolega zaczyna mieć problemy, Buli daleko z przody, tylko ja i Lukcio trzymamy się razem.

Przed Myślenicami zbieramy się do kupy i chwilę lecimy razem. Buli jedzie prosto, my skręcamy na Wiśniową. Tempo troszkę spada, ale nie można powiedzieć, że się opieprzamy. Z Wiśniowej podjazd na przełęcz w Wierzbanowej. Nasz kolega ma coraz większe problemy, zostaje z tyłu i w Kasinie Wielkiej czekamy kilka minut.
Tutaj się rozdzielamy, ja i Lukcio atakujemy Gruszowiec, a kolega zjeżdża do Mszany.

Podjazd na Gruszowiec przychodzi bez większego problemu, chociaż lekko nie jest. Za to zjazd to marzenie. Super droga, kilka km w dół, jedzie się extra. Skręcamy na Jurków i zdobywamy kolejną przełęcz. Nawet spoko się jedzie i korzystając z okazji gadamy o różnych sprawach.

Kolejne kilometry mijają bardzo szybko bo jedziemy najpierw w dół, a potem po płaskim. Wiatr też nie przeszkadza więc jest szansa na podreperowane średniej, która sporo ucierpiała na dotychczasowych podjazdach. W Mszanie tankujemy paliwko i dalej zasuwamy do Myślenic. Przed nami teraz najgorszy fragment trasy gdyż w nogach już miękko, a góry zezują na nas z oddali.

No ale nie ma wybacz - dobieramy się do resztek energii i nawet dosyć sprawnie udaje się nam pokonać ten odcinek. Przytrzymuje nas tylko długi podjazd w Krzyszkowicach i krótka ścianka w Świątnikach. Poza tym na budziku cały czas sporo ponad 3 dyszki.

No i już w domciu. Najdłuższy dystans w tym roku, największe przewyższenie, najwyższa średnia. Fajnie to wyszło ale nie ukrywam, że zryty teraz jestem zdrowo. Trzeba będzie odpocząć i jutro kolejna stóweczka :)

  • DST 149.92km
  • Czas 04:58
  • VAVG 30.19km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 173 ( 95%)
  • HRavg 142 ( 78%)
  • Kalorie 5699kcal
  • Podjazdy 1416m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 marca 2011 Kategoria Trening

Regeneracja.

Nie ma co pisać. Totalny lajt.
  • DST 33.18km
  • Czas 01:42
  • VAVG 19.52km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 125 ( 69%)
  • HRavg 84 ( 46%)
  • Kalorie 997kcal
  • Podjazdy 17m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 marca 2011

Ojców.

Poleciałem na Ojców tym razem. Miałem ochotę bardziej na zachód uderzyć ale obawiałem się, że za długo może mi zejść. Wobec tego tradycyjnie - Kryspinów, Balice, ścianka w Zelkowie, Murownia i Ojców. Sporo straciłem na zjeździe z Murowni do Ojcowa bo jednak kolarka nie jest przystosowana do takich dróg. Na dole w Ojcowie okropnie zimno, droga miejscami jeszcze oblodzona, nieciekawie. Tak sobie pomyślałem, że jak bym teraz kapcia złapał to bym chyba zamarzł :)

Podjazd do Skały mnie trochę rozgrzał. Powrót wybrałem przez Iwanowice bo droga Kraków-Skała po zimie ma fatalną nawierzchnię. Nie żałowałem bo odcinek Skała-Iwanowice jest rewelacja. Uwielbiam tędy zasuwać. Prawie bez ruchu, super nawierzchnia, delikatnie w dół, wokół ładne jurajskie krajobrazy. Super się leciało, 4 dyszki na budziku prawie cały czas. Za to znów mnie przechłodziło.

Za Iwanowicami zaczęło już robić się ciemno i musiałem trochę ostrożniej jechać ale udało się bez przygód dojechać do domu.

  • DST 85.59km
  • Czas 03:05
  • VAVG 27.76km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 166 ( 91%)
  • HRavg 128 ( 70%)
  • Kalorie 3218kcal
  • Podjazdy 472m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl