Informacje

  • Wszystkie kilometry: 98158.76 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.92%)
  • Czas na rowerze: 202d 00h 10m
  • Prędkość średnia: 20.19 km/h
  • Suma w górę: 848319 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 29 lipca 2011 Kategoria Wycieczka

W krainie połonin.

Poprawa pogody pozwoliła w końcu na jakiś solidny wyjazd. Auto zostało w Lesku, a ja już na rowerku skierowałem się w stronę Baligrodu. Początkowy odcinek wzdłuż Sanu mija dosyć szybko. Im bliżej Baligrodu jedzie się coraz wolniej. Droga bardzo nieznacznie ale cały czas wznosi się do góry. Ruch znikomy, jedzie się przyjemnie. Mijam Baligród, Jabłonki i przede mną pierwszy solidny podjazd. Droga wznosi się na wysokość około 730 m.n.p.m aby potem szybko opaść do Cisnej. Trzeba powiedzieć, że ciężko mi się jedzie i jakoś niemrawo pokonywałem ten podjazd. Zjazd do Cisnej pozwolił na odpoczynek.

Dalej kieruję się w stronę Wetliny, początek szybko, lecz już kilka km za Cisną droga znów zaczyna się wznosić do góry. Najpierw bardzo delikatnie, prawie niezauważalnie, potem coraz śmielej. Wyświetlacz wskazuje 820 m.n.p.m gdy widzę przed sobą ostatnią ściankę. Ten podjazd poszedł już całkiem sprawnie. Rozgrzałem się, rozjeździłem i jedzie się już bardzo fajnie. Na górze parking. To miejsce wypadowe na Połoninę Wetlińską. Fajny widok na najwyższe partie Bieszczadów. Pogoda sprzyja, niby cały czas straszą ciemne chmury ale słoneczko jakoś przebija się przez nie zapewniając miłą atmosferę. Dużo auto-turystów, co chwilę podjeżdża autokar z wycieczkami. Uczestnicy ograniczają się do wyjścia na parking, zrobienie kilku fotek, powiedzenie „achów” i „ochów” podkreślających urodę tego miejsca, a następnie zajęcie miejsca w autokarze i podążeniu ku kolejnej atrakcji Bieszczadów.

Po dłuższym odpoczynku zbieram się i ja w dalszą drogę. Trzeba powiedzieć, że od drugiej strony podjazd na przełęcz robi dużo lepsze wrażenie. O ile od strony, z której jechałem tj. od Cisnej podjazd rozkłada się na wiele kilometrów i wiedzie prostą drogą wśród drzew to od strony, w którą teraz zjeżdżam jest już dużo ciekawiej. Przede wszystkim droga szybko opada w dół prowadząc krętymi serpentynami wśród połonin. Teren cały czas odkryty, wokół wysokie góry, jest naprawdę pięknie. W tych pięknych plenerach szybko zjeżdżam do Brzegów Górnych. Przez chwilę mam wielką ochotę polecieć prosto gdyż tam wznosi się najwyższa przełęcz drogowa w Bieszczadach.

Przełęcz Wyżniańska wznosi się tylko kilkanaście metrów wyżej niż ta, którą przed chwilą opuściłem ale ma bardzo dużo uroki i naprawdę fajnie było by tam wjechać. No, ale plany są inne i skręcam na Dwernik. To chyba najprzyjemniejsza część trasy. Droga przez kilka km opada delikatnie w dół. Nawierzchnia idealnie płaska, jedzie się rewelacyjnie. Trwa to wszystko kilkanaście minut. Tutaj już turystów dużo mniej, tereny zdecydowanie bardziej odludne niż rejon połonin. W Dwerniku skręcam na Zatwarnicę. Droga robi się nieciekawa. Im dalej tym jest coraz gorzej. Przed Zatwarnicą odbijam już na typową stokówkę. Kilkanaście km pokonuję po wszelkiego rodzaju nawierzchni. Od gładziutkiego asfaltu, po super ubity żwir, po strzelającą kamieniami spod kół żwirówkę aż do pooranego dziurami asfaltu. Ten ostatni dostarcza najmniej przyjemnych wrażeń.

Po tych przeżyciach z prawdziwą ulgą przyjmuję dotarcie do gładkiej, asfaltowej drogi. Solidne góry zostawiłem już za sobą i teraz podążam wzdłuż Jeziora Solińskiego. Droga kręci się i wije, co chwilę krótkie zjazdy i podjazdy. Zaczynam już odczuwać trudy dzisiejszego dnia. Licznik już dawno przekroczył 100 km, a wysokościomierz wskazuje sumę podjazdów zbliżającą się do 2 tys. metrów. Widokowo ten odcinek drogi bardzo ładny. Po jednej stronie widok na dalekie już pasma połonin, po drugiej ba położone w dole i wcinające się w ląd zatoczki jeziora. Ruch minimalny, pomimo zmęczenia pokonuję tę drogę z dużą przyjemnością.

Mijam Wołkowyję, potem szybko przejeżdżam przez oblężoną turystami Solinę i kieruję się na północ. Jeszcze niespodzianka gdy kawałek przed Uhercami droga zmienia nawierzchnię z asfaltowej na kostkę brukową. Dosyć nierówną kostkę brukowa. Ponieważ mój rower nie posiada amortyzacji nie jest przyjemnie. Już wytrzepało mnie wcześniej, teraz mam trzepaczkę na deser. Do tego dochodzi jeszcze jeden podjeździk i zaczyna być już naprawdę nieciekawie. Nic dziwnego, że asfalt w Uhercach Mineralnych witam z dużą euforią. Teraz już tylko do Leska główną drogą. No ale na koniec czeka mnie jeszcze jedna niespodzianka. Tuż przed Leskiem całkiem spory podjazd. Mając w nogach już prawie 150 km nie pokonuje go z uśmiechem na twarzy ale jakoś udaje się wykaraskać do góry.

A teraz już tylko w dół.

  • DST 147.78km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:18
  • VAVG 23.46km/h
  • HRmax 170 ( 93%)
  • HRavg 128 ( 70%)
  • Kalorie 5456kcal
  • Podjazdy 1871m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa gowdu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl