Wtorek, 7 września 2010
Kategoria Przejażdżka
Las Wolski
Lajcik.
- DST 28.84km
- Teren 5.00km
- Czas 01:42
- VAVG 16.96km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1223kcal
- Podjazdy 250m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 września 2010
Kategoria Zawody
Maraton Sabinov.
Kolejna odsłona Cyklokarpat odbyła się na Słowacji w miasteczku Sabinov. Długo się zastanawiałem czy tam jechać, w końcu przeważyła ciekawość i wybrałem się zobaczyc jak wyglądają maratony u sąsiadów.
Maraton okazał się bardzo trudny. Spędziłem na trasie prawie 6 godzin. Poza jednym dłuższym fragmentem po szosie cały czas trudny teren. Dwa razy musieliśmy się wspiąć wysoko w góry, najwyższy punkt trasy miał 1056 m.n.p.m
Wysoko w górach trasa prowadziła grzebietem, czasem trawersami. Nawierzchnia miękka i błotnista ale o dziwo brak jakichś extremalnie stromych zjazdów przez co można było bezpiecznie poćwiczyć technikę jazdy bo błocie.
Masakrycznie ciężka końcówka, orgi dołożyły w ostatniej chwili 6 km i puścili nas tuż przed metą (oczywiście nikogo nie informując) na pętelkę po torze freeraidowym.
Mało kto był na to przygotowany, większość kierując się wskazaniami licznika i podanym przez orgów dystansem ominęło ostatni bufet i rozpoczęło finisz, a potem umierało tuż przed metą. Ja równie padłem ofiarą tej dezinformacji :) i ostatnie kilometry pokonałem siłą woli. Byłem już tak wycięty, że byle podjeździk zrzucał mnie z roweru.
No ale dotałem w końcu do metu, jak się później okazało jako drugo zawodnik w kategorii. Straciłem do zwycięzcy 6 minut. Wygrał jakiś Słowak.
Podsumowując - całkiem niezły wynik na obczyźnie. Najtrudniejszy kondycyjnie maraton jaki jechałem w tym roku.
To były moje pierwsze zawody za granicą. Dużo się mówi o tym jak tam wyglądają maratony. Dla ciekawskich zamierzam napisać coś więcej. Dłuższy opis pojawi się na stronie WWW.ROWEROWANIE.PL
W każdym razie nie mamy się czego wstydzić.
Maraton okazał się bardzo trudny. Spędziłem na trasie prawie 6 godzin. Poza jednym dłuższym fragmentem po szosie cały czas trudny teren. Dwa razy musieliśmy się wspiąć wysoko w góry, najwyższy punkt trasy miał 1056 m.n.p.m
Wysoko w górach trasa prowadziła grzebietem, czasem trawersami. Nawierzchnia miękka i błotnista ale o dziwo brak jakichś extremalnie stromych zjazdów przez co można było bezpiecznie poćwiczyć technikę jazdy bo błocie.
Masakrycznie ciężka końcówka, orgi dołożyły w ostatniej chwili 6 km i puścili nas tuż przed metą (oczywiście nikogo nie informując) na pętelkę po torze freeraidowym.
Mało kto był na to przygotowany, większość kierując się wskazaniami licznika i podanym przez orgów dystansem ominęło ostatni bufet i rozpoczęło finisz, a potem umierało tuż przed metą. Ja równie padłem ofiarą tej dezinformacji :) i ostatnie kilometry pokonałem siłą woli. Byłem już tak wycięty, że byle podjeździk zrzucał mnie z roweru.
No ale dotałem w końcu do metu, jak się później okazało jako drugo zawodnik w kategorii. Straciłem do zwycięzcy 6 minut. Wygrał jakiś Słowak.
Podsumowując - całkiem niezły wynik na obczyźnie. Najtrudniejszy kondycyjnie maraton jaki jechałem w tym roku.
To były moje pierwsze zawody za granicą. Dużo się mówi o tym jak tam wyglądają maratony. Dla ciekawskich zamierzam napisać coś więcej. Dłuższy opis pojawi się na stronie WWW.ROWEROWANIE.PL
W każdym razie nie mamy się czego wstydzić.
- DST 78.03km
- Teren 68.00km
- Czas 05:42
- VAVG 13.69km/h
- HRmax 176 ( 96%)
- HRavg 157 ( 86%)
- Kalorie 4194kcal
- Podjazdy 2246m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 września 2010
Interesy.
No tak. Kilkudniowe załamanie pogody uniemożliwiło jazdę na rowerze. O trenażerze jeszcze nie myślę więc pobyczyłem się te kilka dni. Dzisiaj z kolei miałem sprawy do załatwienia i tylko godzinka jazdy do mieście wskoczyło. Jutro też raczej bez mocnego treningu bo już w sobotę maraton w Sabinovie na Słowacji. To już przedostatnie edycja Cyklokarpat. Za dwa tygodnie Jasło i koniec. Generalka już zrobiona więc raczej bez większych ambicji podchodzę do tych startów. Forma dawno została na wakacjach ale oczywiście zamierzam jak zawsze dać z siebie wszystko. Trzeba godnie zaprezentować na obczyźnie biało-czerwone barwy :)
- DST 24.00km
- Czas 01:03
- VAVG 22.86km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Plaskato.
Niepołomice. Raczej spokojnie.
- DST 53.27km
- Teren 2.00km
- Czas 02:02
- VAVG 26.20km/h
- Temperatura 18.0°C
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 sierpnia 2010
Kategoria Trening
Zapachy jesieni.
Kiedy to było gdy jechałem w bluzie i długich gaciach? Dawno, a dzisiaj właśnie pora była wyciągnąć wiosenno-jesienne ciuchy. Może zabrzmi to nieszczerze ale lubię takie warunki. Lekko zachmurzone niebo, chłodny wiatr, a ja lecę sobie po szosie i wdycham zapachy jesieni. Bo nie da się ukryć, że czuć w powietrzu tę porę roku. Czuć i widać. Z pól już dawno zniknęły łany zbóż, coraz częściej złoty kolor ściernisk znika pod brązową warstwa zaoranej ziemi. Na płotach suszą się liście tytoniu, liście na drzewach tracą swą intesnywnie zieloną barwę i można pomiędzy nimi dostrzec dojrzewające już owoce. Miasto broni się jeszcze zaciekle, ale wieś poddaje się upływowi czasu i zmienia swój wygląd.
A jeśli chodzi o samą jazdę to dosyć mocno dzisiaj pojechałem. Nie mam wprawdzie pulsometru ale starałem się lecieć dosyć szybko. Średnia może niezbyt robiąca wrażenie biorąc pod uwagę, że trasa płaska ale wiaterek dzisiaj bardzo przeszkadzał. Sezon powli zbliża się do końca. Przedmną jeszcze maraton na Słowacji w Sabinovie oraz w Jaśle i XC w Tarnowie. Do tego być może wystartuję jeszcze spontanicznie w jakimś innym wyścigu ale to już raczaj jako zabawa. Powietrze powoli schodzi ze mnie i pomału trzeba zacząć myśleć o kolejnym sezonie.
A jeśli chodzi o samą jazdę to dosyć mocno dzisiaj pojechałem. Nie mam wprawdzie pulsometru ale starałem się lecieć dosyć szybko. Średnia może niezbyt robiąca wrażenie biorąc pod uwagę, że trasa płaska ale wiaterek dzisiaj bardzo przeszkadzał. Sezon powli zbliża się do końca. Przedmną jeszcze maraton na Słowacji w Sabinovie oraz w Jaśle i XC w Tarnowie. Do tego być może wystartuję jeszcze spontanicznie w jakimś innym wyścigu ale to już raczaj jako zabawa. Powietrze powoli schodzi ze mnie i pomału trzeba zacząć myśleć o kolejnym sezonie.
- DST 81.61km
- Czas 02:57
- VAVG 27.66km/h
- Podjazdy 200m
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 sierpnia 2010
Kategoria Przejażdżka
Las Wolski
Nie ma się co oszukiwać. To już nie treningi, jeżdżę sobie tak dla przyjemności. Oby jeszcze przetrwać miesiąć i jako tako dociągnąć do końca sezonu. Może uda się jeszcze w tym roku wyskoczyć w górki na jakąś wycieczkę.
- DST 33.32km
- Teren 12.00km
- Czas 02:00
- VAVG 16.66km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 450m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Kategoria Trening
Las Wolski
Po miesięcznej przerwie śmignąłem do Lasku. Fajnie tak sobie zmienić miejscówkę bo całkiem przyjemny mi się wydawał dzisiaj. Jazda raczej spokojna, niby wczoraj tylko 45 minut ścigania było ale poczułem to w nogach i tylko delikatny rozjazd sobie zrobiłem.
Jeszcze przed chwilą miałem dylemat czy jechać Maraton Krakowskie ale właśnie się okazało, że kobitka pracuje w sobotę no i już nie mam problemy bo trzeba będzie zająć się młodziezą. Może podskoczymy na trasę i pokibicujemy trochę.
W każdym razie wszystkim przygotowującym się startu życzę powodzenia na trasie i niech noga podaje.
Jeszcze przed chwilą miałem dylemat czy jechać Maraton Krakowskie ale właśnie się okazało, że kobitka pracuje w sobotę no i już nie mam problemy bo trzeba będzie zająć się młodziezą. Może podskoczymy na trasę i pokibicujemy trochę.
W każdym razie wszystkim przygotowującym się startu życzę powodzenia na trasie i niech noga podaje.
- DST 27.35km
- Teren 10.00km
- Czas 01:47
- VAVG 15.34km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 350m
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 22 sierpnia 2010
Kategoria Zawody
Puchar Tarnowa MTB - udało się wygrać.
No i kolejna wygrana w tym sezonie. Cieszy tym bardziej, że obawiałem się tego startu. Nie czułem powera po urlopie, na wadze przybyło, a i z treningiem byłem ostatnio na bakier.
Ten wyścig odbył się według zupełnie innego scenariusza niż zwykle na zawodach XC gdzie startuję. Z reguły słabo startuję i dopiero na 2-3 pętli wchodzę w odpowiedni rytm i jeśli noga podaje to zyskuję pozycje. Tym razem pod nieobecność mojego najgroźniejszego rywala wyszedłem na prowadzenie już od samego startu i pozostawało mi już tylko bronić tej pozycji.
Łatwo powiedzieć.
Jak już pisałem nie czułem się mocny wobec czego zaryzykowałem i ubrałem dosyć mocno wylajtowane opony. Speed King Supersonic są bardzo delikatne ale akurat na Tarnów nadawały się znakomicie. Teren jest mocno pofałdowany, dzisiaj trasa była bardzo ciężka, sporo podjazdów i każdy gram w oponie robił swoje. Podłoże jest pozbawione kamieni, sporo korzeni, nawierzchnia ziemna więc ryzyko przecięcia opony było minimalne.
Po starcie uplasowałem się za grupą mastersów młodszych, w której jechali Mirek Bieniasz, Mirek Borycki, Wojtek Szlachta i Mariusz Ciekliński. Czołówka szybko odjechała, długo jechałem za Ciapkiem ale on także w końcu zniknął z przodu. Ja za plecami cały czas słyszałem ciężki oddech Piotrka Klonowicza. Na trasie bodajże trzy solidne podjazdy, z czego jeden po trawie w pełnym słońcu. Do przejechania mieliśmy 3 rundy. Cały czas jechałem na pierwszym miejscu ale kosztowało mnie to ogromnie dużo sił gdyż Piotrek naciskał do samego końca. Cały czas słyszałem odgłosy jego roweru za plecami.
Musiałem się jednak sprężyć gdyż pod nieobecność Krzyśka Gierczaka otwarła się przede mną szansa na wygranie generalki Pucharu Tarnowa. Dlatego też pomimo bólu, pomimo zmęczenie, pomimo braku tchu, pomimo odwodnienia dawałem z siebie wszystko, podjazdy starałem się robić na twardych przełożeniach, na płaskich odcinkach mocno dokręcałem, krótkie sztywne podjazdy starałem się brać z rozpędu na blacie. Ta taktyka przynosiła dobre efekty ale rywal cały czas naciskał bardzo mocno.
Przeżyłem mały kryzys na drugiej rundzie, ogromnie ciężko mi się jechało i nawet miałem ochotę rzucić rower w krzaki ale podświadomie czułem, że inni też tak mają i jakoś trzeba to przeżyć. Walka trwała do samego końca, jeszcze przedostatni podjazd jakieś 1000 metrów przed metą moja przewaga wynosiła jakieś 15-20 sekund i z mroczkami w oczach atakowałem ściankę po trawie. Bolało okropnie, gardło piekło od przyspieszonego oddechu, a nogi omal nie eksplodowały. Postawiłem wszystko na jedną kartę, myślałem sobie - przegrać na ostatnim podjeździe tuż przed metą to najgorsze co mogło by mnie spotkać. Muszę teraz udowodnić, że jestem dzisiaj szybszy. Albo ja odjadę, albo mnie dojadą.
Na szczycie jeszcze mała ścianka i już krótki zjazd, który pokonuję niczym w transie. Już w zasadzie nie kontroluję roweru, dobrze, że ostatni odcinek jest łatwy technicznie i jakoś udaje mi się go przebyć. Moja taktyka jednak zaowocowała gdyż tak jak myślałem morale rywali zostało złamane. Na ostatnim fragmencie trasy zyskałem ponad minutę przewagi wobec czego ostatni finiszowy odcinek mogłem już pojechać spokojnie i rozkoszować się smakiem wygranej.
Ten wyścig odbył się według zupełnie innego scenariusza niż zwykle na zawodach XC gdzie startuję. Z reguły słabo startuję i dopiero na 2-3 pętli wchodzę w odpowiedni rytm i jeśli noga podaje to zyskuję pozycje. Tym razem pod nieobecność mojego najgroźniejszego rywala wyszedłem na prowadzenie już od samego startu i pozostawało mi już tylko bronić tej pozycji.
Łatwo powiedzieć.
Jak już pisałem nie czułem się mocny wobec czego zaryzykowałem i ubrałem dosyć mocno wylajtowane opony. Speed King Supersonic są bardzo delikatne ale akurat na Tarnów nadawały się znakomicie. Teren jest mocno pofałdowany, dzisiaj trasa była bardzo ciężka, sporo podjazdów i każdy gram w oponie robił swoje. Podłoże jest pozbawione kamieni, sporo korzeni, nawierzchnia ziemna więc ryzyko przecięcia opony było minimalne.
Po starcie uplasowałem się za grupą mastersów młodszych, w której jechali Mirek Bieniasz, Mirek Borycki, Wojtek Szlachta i Mariusz Ciekliński. Czołówka szybko odjechała, długo jechałem za Ciapkiem ale on także w końcu zniknął z przodu. Ja za plecami cały czas słyszałem ciężki oddech Piotrka Klonowicza. Na trasie bodajże trzy solidne podjazdy, z czego jeden po trawie w pełnym słońcu. Do przejechania mieliśmy 3 rundy. Cały czas jechałem na pierwszym miejscu ale kosztowało mnie to ogromnie dużo sił gdyż Piotrek naciskał do samego końca. Cały czas słyszałem odgłosy jego roweru za plecami.
Musiałem się jednak sprężyć gdyż pod nieobecność Krzyśka Gierczaka otwarła się przede mną szansa na wygranie generalki Pucharu Tarnowa. Dlatego też pomimo bólu, pomimo zmęczenie, pomimo braku tchu, pomimo odwodnienia dawałem z siebie wszystko, podjazdy starałem się robić na twardych przełożeniach, na płaskich odcinkach mocno dokręcałem, krótkie sztywne podjazdy starałem się brać z rozpędu na blacie. Ta taktyka przynosiła dobre efekty ale rywal cały czas naciskał bardzo mocno.
Przeżyłem mały kryzys na drugiej rundzie, ogromnie ciężko mi się jechało i nawet miałem ochotę rzucić rower w krzaki ale podświadomie czułem, że inni też tak mają i jakoś trzeba to przeżyć. Walka trwała do samego końca, jeszcze przedostatni podjazd jakieś 1000 metrów przed metą moja przewaga wynosiła jakieś 15-20 sekund i z mroczkami w oczach atakowałem ściankę po trawie. Bolało okropnie, gardło piekło od przyspieszonego oddechu, a nogi omal nie eksplodowały. Postawiłem wszystko na jedną kartę, myślałem sobie - przegrać na ostatnim podjeździe tuż przed metą to najgorsze co mogło by mnie spotkać. Muszę teraz udowodnić, że jestem dzisiaj szybszy. Albo ja odjadę, albo mnie dojadą.
Na szczycie jeszcze mała ścianka i już krótki zjazd, który pokonuję niczym w transie. Już w zasadzie nie kontroluję roweru, dobrze, że ostatni odcinek jest łatwy technicznie i jakoś udaje mi się go przebyć. Moja taktyka jednak zaowocowała gdyż tak jak myślałem morale rywali zostało złamane. Na ostatnim fragmencie trasy zyskałem ponad minutę przewagi wobec czego ostatni finiszowy odcinek mogłem już pojechać spokojnie i rozkoszować się smakiem wygranej.
- DST 15.00km
- Teren 14.00km
- Czas 00:45
- VAVG 20.00km/h
- Temperatura 35.0°C
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 sierpnia 2010
Kategoria Wycieczka
Wietrzna wycieczka.
Na zakończenie urlopu zafundowałem sobie wypad w Beskid Niski. Dosyć chłodno i niekiedy bardzo mocny wiatr. Wycieczka piękna, moje ukochane plenery. Bartne, Nieznajowa, Radocyna, Desznica, Świątkowa, nie ma co wymieniać więcej. Było super i extra.





- DST 64.54km
- Teren 40.00km
- Czas 04:10
- VAVG 15.49km/h
- Temperatura 20.0°C
- Podjazdy 1044m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 sierpnia 2010
Kategoria Przejażdżka
Urlopowa jazda.
- DST 33.19km
- Teren 15.00km
- Czas 01:56
- VAVG 17.17km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 311m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze