Piątek, 26 listopada 2010
Ten..tego...tamten...
Trenażer. Delikatnie ale i tak pierwsze razy są ciężkie.
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 listopada 2010
Kategoria Trening
Nie ma co gadać.
j.w
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 listopada 2010
Kategoria Trening
No i stało się.
Pierwszy raz podczas tej jesieni wylądowałem na trenażerze. W sumie pogoda nawet znośna ale chciałem zobaczyć czy wszystko hula.
No i pohulałem półtorej godzinki.
No i pohulałem półtorej godzinki.
- DST 30.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 listopada 2010
Kategoria Trening
Niepołomice.
- DST 53.41km
- Czas 02:10
- VAVG 24.65km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 154 ( 84%)
- HRavg 114 ( 62%)
- Kalorie 1825kcal
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 listopada 2010
Kategoria Wycieczka
I znów Kudłacze.
Kolejny solidny wyjazd się udało zorganizować. Jak tak wychodzi tego roku, że po raz trzeci w niedługim okresie czasu znalazłem się na Kudłaczach. Ekipa całkiem zacna więc jechało się bardzo przyjemnie. Rano pogoda była taka sobie lecz popołudniu pokazało się nam kilka razu słoneczko i niebieski kolor nieba. Sporo ciężkich podjazdów było dzisiaj do pokonania. Również jeden dosyć nieprzyjemny zjazd z Kudłaczy. Aż się wierzyć nie chce, że koniec Listopada, a mu jeszcze takie wypady robimy.
- DST 104.53km
- Teren 10.00km
- Czas 04:59
- VAVG 20.98km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 176 ( 96%)
- HRavg 133 ( 73%)
- Kalorie 3942kcal
- Podjazdy 1155m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 listopada 2010
Kategoria Samo gadanie
Przetrwać zimę.
Jesień tego roku okazała się bardzo łaskawa dla nas, ale upływającego czasu nie da się zatrzymać i nieubłaganie zbliża się moment, gdy śnieg na drogach i ścieżkach zacznie rozdawać karty. To trudny okres dla bikerów. Aby go przetrwać ludzie imają się różnych zajęć. Aktywność fizyczna pozwala zachować dobry nastrój oraz "przyspiesza" upływ czasu. Moim sposobem na przetrwanie tego okresu jest również planowanie.
Planowanie kolejnego sezonu pozwala oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o niesprzyjających warunkach za oknem. Może nie zawsze z tego planowania coś wychodzi to sam fakt planowania jest miły :)
Do rzeczy - jak już pisałem kilka razy moim głównym celem na rok 2011 jest wyprawa rowerowa do Albanii. Pierwotnym zamierzeniem był wyjazd z sakwami jednak od pewnego czasu sprawy przybierają inny obrót i wyjazd zaczyna zmieniać profil na enduro. Byłem zmuszony dokonać pewnych zmian w ekwipunku. Zdecydowałem się na jazdę fullem wobec czego powstaje problem z przymocowaniem bagażnika. Sprawą oczywistą stał się fakt, że będę zmuszony mocno "wylajtować" cały ekwipunek.
Zdecydowałem się na opcję bagażnika na sztycę. Będzie on musiał podołać ciężarowi namiotu, karimaty oraz śpiwora. Do tego dojdzie pewnie jakiś bagaż tymczasowy typu - butelka z wodą, jakieś szpeje itp.

Reszta bagaży będzie transportowana na plecach. Kręgosłup boleśnie odczuje każdy gram bagażu więc i tutaj staram się mocno ograniczyć ilość kilogramów. Nie było by pewnie dużych kłopotów gdyby budżet był wystarczający, ale jest jak jest, kto w obecnych czasach nie ma kłopotu z budżetem? Każdy zakup musi być przemyślany.
Póki co zrealizowałem transakcję, do której przymierzałem się od dawna. Solidny, lekki, puchowy śpiwór chodził mi po głowie już od kilku lat. Zawsze jednak były inne priorytety i tak schodziło. Tym razem nie było jednak wyjścia. Mój stary syntetyczny Alpinus został zastąpiony na Cumulus X-Lite.

Jak widać na zdjęciu śpiwór nie należy do dużych :) wagowo również spełnia wysokie wymagania jakie przed nim postawiłem. Ważąc 430 gramów pozwolił zaoszczędzić ponad 600 gramów w ekwipunku ( Alpinus - 1050 g.) Nadal pozostaje kwestia namiotu oraz dalszej części bagaży. Prace logistyczne trwają lecz o tym napiszę gdy śnieg całkowicie opanuje już nasze piękne miasto.
Planowanie kolejnego sezonu pozwala oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o niesprzyjających warunkach za oknem. Może nie zawsze z tego planowania coś wychodzi to sam fakt planowania jest miły :)
Do rzeczy - jak już pisałem kilka razy moim głównym celem na rok 2011 jest wyprawa rowerowa do Albanii. Pierwotnym zamierzeniem był wyjazd z sakwami jednak od pewnego czasu sprawy przybierają inny obrót i wyjazd zaczyna zmieniać profil na enduro. Byłem zmuszony dokonać pewnych zmian w ekwipunku. Zdecydowałem się na jazdę fullem wobec czego powstaje problem z przymocowaniem bagażnika. Sprawą oczywistą stał się fakt, że będę zmuszony mocno "wylajtować" cały ekwipunek.
Zdecydowałem się na opcję bagażnika na sztycę. Będzie on musiał podołać ciężarowi namiotu, karimaty oraz śpiwora. Do tego dojdzie pewnie jakiś bagaż tymczasowy typu - butelka z wodą, jakieś szpeje itp.

Reszta bagaży będzie transportowana na plecach. Kręgosłup boleśnie odczuje każdy gram bagażu więc i tutaj staram się mocno ograniczyć ilość kilogramów. Nie było by pewnie dużych kłopotów gdyby budżet był wystarczający, ale jest jak jest, kto w obecnych czasach nie ma kłopotu z budżetem? Każdy zakup musi być przemyślany.
Póki co zrealizowałem transakcję, do której przymierzałem się od dawna. Solidny, lekki, puchowy śpiwór chodził mi po głowie już od kilku lat. Zawsze jednak były inne priorytety i tak schodziło. Tym razem nie było jednak wyjścia. Mój stary syntetyczny Alpinus został zastąpiony na Cumulus X-Lite.

Jak widać na zdjęciu śpiwór nie należy do dużych :) wagowo również spełnia wysokie wymagania jakie przed nim postawiłem. Ważąc 430 gramów pozwolił zaoszczędzić ponad 600 gramów w ekwipunku ( Alpinus - 1050 g.) Nadal pozostaje kwestia namiotu oraz dalszej części bagaży. Prace logistyczne trwają lecz o tym napiszę gdy śnieg całkowicie opanuje już nasze piękne miasto.
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 listopada 2010
Kategoria Różne
Miasto.
Tylko jazda miejska.
- DST 19.46km
- Czas 00:53
- VAVG 22.03km/h
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 listopada 2010
Kategoria Trening
Tyniec.
Wczoraj się rozpisałem więc dzisiaj luzik :)
- DST 37.33km
- Czas 01:35
- VAVG 23.58km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 149 ( 81%)
- HRavg 120 ( 65%)
- Kalorie 1205kcal
- Podjazdy 15m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 listopada 2010
Kategoria Różne
No dobra - pora coś o kolejnym sezonie naskrobać.
Dzisiaj tylko interesy na mieście. Coraz bardziej podoba mi się śmiganie między stojącymi w korku autami. Rower jest wręcz stworzony do poruszanie się po zakorkowanym mieście.
No ale nie o tym dzisiaj. Towarzycho zaczyna się budzić ze snu. Zainspirowany wpisem Kubaka postanowiłem i ja coś napisać o przszłorocznych planach.
Kwestia jest tego typu, że zbyt dużo (czasu, pieniędzy) kosztuje mnie ta zabawa w ściganie i maratony. Prawda jest taka, że aby coś powalczyć trzeba życie podporządkować treningowi. Efekt jest taki, że mało kiedy w domu jestem. Bo oprócz treningu trzeba sprzęt umyć, przeserwisować, przesmarować itp. To pochłania ogromne ilości czasu. Trzeba z tym skończyć.
Nie powiem bo maratony, ściganie nadal fascynuje mnie ogromnie, jak się ścigam to endorfiny buzują wręcz w moich żyłach. Ogromnie mnie to rajcuje, więc nie zamierzam całkiem z tym skończyć. Jednak trochę zamierzam pozmieniać.
Po pierwsze - kończę z generalkami. Będzie coś blisko, będzie dobra forma, będą czas i chęci, będzie pogoda - proszę bardzo, jedziemy. Nie mam wygórowanych ambicji, pojeżdżę trochę po odpustach :) w okolicy Krakowa w sezonie aż roi się od wszelakiej maści zawodów. Będzie co robić.
Po drugie - trening. Przyzwyczaiłem się do tego przez ostatnie kilka lat. Nie zamierzam z tym kończyć bo sprawia mi on po prostu przyjemność. Rower nadal jest moim konikiem. Poza tym chcę to robić aby zachować sprawność, walczyć z nadwagą i po prostu dla zdrowia. No i ważna jest też kwestia tego typu, że wytrenowany organizm daje gwarancję przyjemności z jazdy. Wyjazd w góry, na wycieczkę sprawia przyjemność gdy jest się wytrenowanym.
Po trzecie - inne priorytety. No właśnie. Maratony, wyścigi swoją drogą ale w kolejnych sezonach zamierzam skupić się na turystyce. Ambitnej turystyce. Bo zawsze dążyłem od osiągnięcia pewnych celów. Zawsze lubiłem wyzwania. Jazda po parku mnie nie rajcuje, Jura ładna jest - owszem ale moim żywiołem są góry. Dlatego właśnie używam zwrotu ambitna turystyka. Co się pod tym kryje? Mam kilka wizji. Przykład - może jakaś jazda 24-godzinna. Może jakiś kilkudniowy wyjazd w góry, z dala od cywilizacji. Może jakiś nowy rekord dystansu. Do tej pory mam 189 km, warto było by to poprawić. Już mam pomysł jak to zrobić. Wstaję rano, odpalam kolarkę i zasuwam z Krakowa przez góry do Przemyśla. Wyjdzie pewnie koło 300 km i pewnie ponad 3 tys przewyższeń. Powrót pociągiem, odpoczywając, pijąc soczki, jedząc drożdżówki i wspominając świeże jeszcze przeżycia.
Jedzie ktoś ?
Mam również inne pomysły. Może uda się wybrać na jakiś weekendowy wyjazd na Roztocze. Jednak NUMBER ONE sezonu 2011 jest wyprawa do Albanii. Trochę się pozmieniały plany. Miało być z sakwami ale zapowiada się raczej na enduro. O tej wyprawie jeszcze napiszę ale nie dzisiaj gdyż to jest zupełnie inny temat zasługujący na osobny wpis.
Tak więc mogło by to wszystko wyglądać gdyby udało się zrealizować wspomniane pomysły. Zobaczymy jak to będzie - oby tylko wolnego czasu stykło bo tego mi najwięcej brakuje.
Niebawem może napiszę coś więcej o Albanii. Również o treningu zamierzam coś naskrobać bo trochę zmieniam metody treningowe. Nie dlatego, że dotychczasowe mnie zawiodły. Sprawdziły się ale już znacie powody dlaczego nie mogę nadal ich stosować. Mam pewne przemyślenia, które być może pozwolą mi zaoszczędzić sporo czasu bez straty efektywności.
No i na koniec idąc w ślady Bulego wrzucam fotkę moich trofeów sportowych.
No ale nie o tym dzisiaj. Towarzycho zaczyna się budzić ze snu. Zainspirowany wpisem Kubaka postanowiłem i ja coś napisać o przszłorocznych planach.
Kwestia jest tego typu, że zbyt dużo (czasu, pieniędzy) kosztuje mnie ta zabawa w ściganie i maratony. Prawda jest taka, że aby coś powalczyć trzeba życie podporządkować treningowi. Efekt jest taki, że mało kiedy w domu jestem. Bo oprócz treningu trzeba sprzęt umyć, przeserwisować, przesmarować itp. To pochłania ogromne ilości czasu. Trzeba z tym skończyć.
Nie powiem bo maratony, ściganie nadal fascynuje mnie ogromnie, jak się ścigam to endorfiny buzują wręcz w moich żyłach. Ogromnie mnie to rajcuje, więc nie zamierzam całkiem z tym skończyć. Jednak trochę zamierzam pozmieniać.
Po pierwsze - kończę z generalkami. Będzie coś blisko, będzie dobra forma, będą czas i chęci, będzie pogoda - proszę bardzo, jedziemy. Nie mam wygórowanych ambicji, pojeżdżę trochę po odpustach :) w okolicy Krakowa w sezonie aż roi się od wszelakiej maści zawodów. Będzie co robić.
Po drugie - trening. Przyzwyczaiłem się do tego przez ostatnie kilka lat. Nie zamierzam z tym kończyć bo sprawia mi on po prostu przyjemność. Rower nadal jest moim konikiem. Poza tym chcę to robić aby zachować sprawność, walczyć z nadwagą i po prostu dla zdrowia. No i ważna jest też kwestia tego typu, że wytrenowany organizm daje gwarancję przyjemności z jazdy. Wyjazd w góry, na wycieczkę sprawia przyjemność gdy jest się wytrenowanym.
Po trzecie - inne priorytety. No właśnie. Maratony, wyścigi swoją drogą ale w kolejnych sezonach zamierzam skupić się na turystyce. Ambitnej turystyce. Bo zawsze dążyłem od osiągnięcia pewnych celów. Zawsze lubiłem wyzwania. Jazda po parku mnie nie rajcuje, Jura ładna jest - owszem ale moim żywiołem są góry. Dlatego właśnie używam zwrotu ambitna turystyka. Co się pod tym kryje? Mam kilka wizji. Przykład - może jakaś jazda 24-godzinna. Może jakiś kilkudniowy wyjazd w góry, z dala od cywilizacji. Może jakiś nowy rekord dystansu. Do tej pory mam 189 km, warto było by to poprawić. Już mam pomysł jak to zrobić. Wstaję rano, odpalam kolarkę i zasuwam z Krakowa przez góry do Przemyśla. Wyjdzie pewnie koło 300 km i pewnie ponad 3 tys przewyższeń. Powrót pociągiem, odpoczywając, pijąc soczki, jedząc drożdżówki i wspominając świeże jeszcze przeżycia.
Jedzie ktoś ?
Mam również inne pomysły. Może uda się wybrać na jakiś weekendowy wyjazd na Roztocze. Jednak NUMBER ONE sezonu 2011 jest wyprawa do Albanii. Trochę się pozmieniały plany. Miało być z sakwami ale zapowiada się raczej na enduro. O tej wyprawie jeszcze napiszę ale nie dzisiaj gdyż to jest zupełnie inny temat zasługujący na osobny wpis.
Tak więc mogło by to wszystko wyglądać gdyby udało się zrealizować wspomniane pomysły. Zobaczymy jak to będzie - oby tylko wolnego czasu stykło bo tego mi najwięcej brakuje.
Niebawem może napiszę coś więcej o Albanii. Również o treningu zamierzam coś naskrobać bo trochę zmieniam metody treningowe. Nie dlatego, że dotychczasowe mnie zawiodły. Sprawdziły się ale już znacie powody dlaczego nie mogę nadal ich stosować. Mam pewne przemyślenia, które być może pozwolą mi zaoszczędzić sporo czasu bez straty efektywności.
No i na koniec idąc w ślady Bulego wrzucam fotkę moich trofeów sportowych.

- DST 22.96km
- Czas 01:14
- VAVG 18.62km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 148 ( 81%)
- HRavg 100 ( 54%)
- Kalorie 934kcal
- Podjazdy 24m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 listopada 2010
Kategoria Trening
Wyzwanie.
Wyzwaniem było przejechać dzisiaj przez Krakowskie Bulwary Wiślane. Piękna pogoda spowodowała wysyp spacerowiczów. I chociaż muszę przyznać, że dosyć karnie (z drobnymi wyjątkami) poruszali się po swojej stronie to jednak nie udało się uniknąć sytuacji kolizyjnych. W okolicy Wawelu to już wręcz masakra. Ale jakoś dało się przejechać.
- DST 67.12km
- Czas 02:34
- VAVG 26.15km/h
- Temperatura 17.0°C
- HRmax 165 ( 90%)
- HRavg 119 ( 65%)
- Kalorie 2373kcal
- Podjazdy 230m
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze