Informacje

  • Wszystkie kilometry: 111634.75 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.08%)
  • Czas na rowerze: 231d 09h 59m
  • Prędkość średnia: 20.05 km/h
  • Suma w górę: 968330 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 10 maja 2011

Ciepło :)

Czasu nie mam na pisanie. Ale fajnie było.

  • DST 135.85km
  • Czas 04:13
  • VAVG 32.22km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 141 ( 77%)
  • Kalorie 5266kcal
  • Podjazdy 683m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 maja 2011 Kategoria Trening

Myślenice.

Rano wybrałem się na Puchar Szlaku Solnego ale po całonocnych opadach trasa zamieniła się w wybieg dla dzików. Normalnie masakra. Jeździło się różne zawody, nieraz lało, było błoto ale to co działo się w Podstolicach przebiło wszystko. Pierwszy raz w swojej amatorskiej karierze kolarza odpuściłem wyścig.

Tak więc wróciłem grzecznie do domciu, zjadłem wczesny obiadek i poleciałem na suchutką szosę. Zajrzałem jeszcze raz do Podstolic, a potem uderzyłem na Myślenice. Miałem ochotę na Chełm wjechać ale chyba za lekko się ubrałem. Niby słońce grzało, ale jak tylko chowało się za chmury było naprawdę zimno. A jeszcze jak wiaterek zawiał to już zupełnie mało przyjemnie. Odpuściłem więc Chełm, chwilę posiedziałem na rynku w Myślenicach i pojechałem dalej.

Poleciałem na Sułkowice ale inną drogą niż zwykle. Kawałek podjechałem zakopianką w stronę Krakowa i dopiero tam odbiłem na Sułkowice przez Jawornik. Pierwszy raz tędy jechałem. Super droga, świetna nawierzchni, kilka górek. Spodobało mi się.

A dalej już standard przez Radziszów.

  • DST 88.05km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 24.57km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 157 ( 86%)
  • HRavg 116 ( 64%)
  • Kalorie 3268kcal
  • Podjazdy 567m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 maja 2011 Kategoria Zawody

Bikemaraton Zdzieszowice - comback :)

Co tu dużo gadać. Miałem doła po tym klasyku beskidzkim. Pojechałem do Zdzieszowic pełen obaw jak to będzie. Wczoraj byłem w lasku i nawet nieźle noga się kręciła, ale pozwoliłem sobie tylko na kilka minut mocnej jazdy, a tutaj w Zdzieszowicach jednak dłużej trzeba będzie dawać. Zdecydowałem się na jazdę dystansu mega bo po chorobie bałem się dłużej jechać, a poza tym dobrze komponowało mi się to z planami treningowymi.

No nic, wszedłem sobie wcześniej do sektora co okazało się dobrym posunięciem gdyż już po chwili tłok się zrobił taki, że multum ludzi nie mogło wejść za barierki. Spinoza jeszcze się wcisnął, ale Lukcio już nie dał rady.

Start i jedziemy. Ciasno dosyć ale droga szeroka i jedzie się wygodnie. Krótka dojazdówka po płaskim i zaczyna się podjazd na Górę Św. Anny. Nie szaleję bardzo, Spinoza z przodu, z tyłu dojeżdża Lukcio. Droga zaczyna się wyraźnie wznosić, na razie jedzie mi się nieźle ale jeszcze za wcześnie na wnioski. Szybko dochodzimy ogon z pierwszego sektora i wyprzedzamy dużo ludzi. Spinoza trochę został, Lukcio kilka metrów przede mną. Jedna czy dwie serpentyny i wjeżdżamy w teren. Jedzie się dobrze, nie ma jakichś przypadkowych osób i jazda jest dosyć płynna.

Kilka ostrych ale krótkich podjazdów, jakieś szutrowe zjazdy. Lukcio odjeżdża ale i ja czuję, że jest dobrze. Trasa dosyć szybka, bardzo interwałowa, podjazdy na tyle krótkie, że trzeba atakować je na twardych biegach. Cały czas przesuwam się do przodu. Długi asfaltowy odcinek pokonuję w peletonie. Tym razem spokojnie siedzę z tyłu i wiozę się na kole. Prawie plaża, lecimy 35 na godzinę, a ja odpoczywam :)

Gdy zjeżdżamy w teren również nie forsuję tempa i spokojnie wiozę się z tyłu. Zaczynamy kolejny podjazd, o dziwo noga podaje tak, że łykam kolejnych gości. Im stromiej tym coraz bardziej przesuwam się do przodu. To jest jak powrót z dalekiej podróży. Tydzień temu taka wtiopa, a teraz noga podaje aż miło. Już wiem, że dzisiaj będzie dobrze, teraz tylko trzeba to wykorzystać. Nie ma zmiłuj, wcinam żela i odpalam turbo. Przez kolejne kilka minut jadę najmocniej jak się da. Inni też nie próżnują, meta coraz bliżej, każdy podkręca ile potrafi.

Długi i bardzo szybki zjazd. Tutaj już nie ma miejsca na kalkulacje. Lecę ile fabryka dała, podkręcam ile się da, może to i ryzykowne bo jeżdżę na dętkach ale to moje być albo nie być. Ostatnie płaskie kilometry do mety pokonuję już na maxa. Kurz z drogi wciska się do oczu, zaczynam już podkasływać ale teraz to już nie istotne.

No i meta. Bardzo szybki maraton. Niby gór wielkich nie było ale uzbierało się trochę podjazdów. Zmieściłem się poniżej 2 godzin jazdy. Zmęczony byłem ale szybko dochodzę do równowagi. Jak by nie patrzeć to bardzo krótki czas jazdy jak na mnie. Naprawdę jestem zadowolony, miałem doła okropnego, potrzebowałem czegoś takiego. Przyjechałem jako 36 zawodnik na metę, w kategorii przegrałem tylko z jednym rywalem i stanąłem na drugim stopniu podium. Warto było. Co by jednak nie mówić to tęskniłem za moimi ukochanymi Cyklokarpatami. Jadąc wiele razy myślałem o tych wszystkich, którzy w tym samym czasie ścigali się w Strzyżowie. Pozdrawiam wszystkich :) Jeszcze pojeżdżę z Wami!



  • DST 46.49km
  • Teren 35.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 23.64km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 177 ( 97%)
  • HRavg 162 ( 89%)
  • Kalorie 2095kcal
  • Podjazdy 831m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 maja 2011 Kategoria Trening

Przepalanko.

Jutro maraton w Zdzieszowicach. Nie czuję się mocny ale jechać trzeba. Coś tam mnie łamało jakieś choróbsko ale dwudniowa kuracja postawiła mnie na nogi. Dzisiaj wybrałem się do lasku. Taka luźna jazda, ale dwa razy przepaliłem rurkę. Ciężko powiedzieć co to jutro będzie. Jakoś może przejadę :)
  • DST 28.50km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:17
  • VAVG 22.21km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 171 ( 94%)
  • HRavg 117 ( 64%)
  • Kalorie 1036kcal
  • Podjazdy 274m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 maja 2011 Kategoria Trening

Lanckorona z Kubakiem.

Myknęliśmy sobie z Kubakiem do Lanckorony. Początek jechał z nami Marcin ale złapał kapcia i zdecydował się nie jechać dalej. Traska fajna, słońce świeciło ale dosyć zimno. Tempo może na jakieś bardzo mocne ale dosyć żwawe.
Po przyjeździe do domu czułem się fatalnie. Wszystkie kości mnie bolały. Niby wczoraj wyścig był ale jestem dobrze zaadaptowany do takich sytuacji i dziwne to mi się wydawało. Zapodałem sobie termometr bo jakoś dziwnie się czułem, a ten wskazał 37,5. Znając swój organizm za godzinę będzie 38. Już wczoraj jakoś dziwnie się czułem. Trudno to określić ale tak mam, że odbieram sygnały jakie organizm mi daje i jestem w stanie je odczytać. Wczoraj zwaliłem je na poczet wyścigu.
Trochę kiszka, pojutrze start w Zdzieszowicach. Na tym mi nie zależy, ale kurcze żeby się chociaż podnieść na Zabierzów. To była by dla mnie katastrofa gdyby ten start nie poszedł tak jak trzeba. Całe to choróbsko tłumaczyło by chociaż w pewnym stopniu ten słabiutki występ w klasyku. Nie zakładam opcji, że ten start spowodował chorobę bo przecież nie w takich warunkach się jeździło, równie mocno, dużo dłużej i jakoś nie było problemów.

No nic - zobaczymy co to jutro będzie.

  • DST 107.53km
  • Czas 03:53
  • VAVG 27.69km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 128 ( 70%)
  • Kalorie 4061kcal
  • Podjazdy 528m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 maja 2011

Klasyk Beskidzki.

Mój pierwszy wyścig szosowy. Niby coś innego ale to nadal przecież rower. Mocna noga i powinno być dobrze.
Dla mnie niestety ten start okazał się sromotną klęską. Klęską, której się spodziewałem. Już przed startem nie czułem powera. Wcześniej pisałem, że ostatnie 2 tygodnie rozbiły mnie totalnie i jak się okazało moje odczucia nie były tylko kapryszeniem. Wracając do wyścigu. Start poszedł spokojny ale zaraz po nim zaczął się spory podjazd, na którym poczułem, że będzie ciężko dzisiaj. Udało się utrzymać w peletonie i kolejne kilka km jechałem w grupie. Następny, dłuższy już podjazd pozbawił mnie złudzeń i szybko zostałem z tyłu. Peleton rozciągnął się, a następnie szybko zaczął rwać na kilkuosobowe grupy. Ja na razie jadę sam. Zaczyna się seria zjazdów, a następnie kilkukilometrowy odcinek płaskiego.

Dochodzę trochę do siebie i zaczynam jako tako jechać. Dojeżdżam do małej grupki i chwilę jedziemy razem. Wydaje mi się, że jednak za wolno. Decyduję się na samotną jazdę i szybko odjeżdżam do przodu. Znów zaczyna się seria podjazdów i zza pleców wyskakują mi niedawni towarzysze. Chwilę się trzymam za nimi ale na którejś ze ścianek uciekają mi na kilka metrów, a ja nie jestem w stanie doskoczyć.

Długi zjazd, kawałek płaskiego pod wiatr i zaczyna się najcięższy podjazd na trasie. Wspinamy się do Bielanki. Jest stromo i ciągnie się to dosyć długo. Jedzie mi się ciężko ale czuję się już lepiej. Boli ale jakoś inaczej to wygląda i wiem, że już nie jest źle. Z przodu widać kilku kolarzy, z tyłu pustki.

Za szczytem długi i bardzo szybki zjazd. Jakoś nie czuję już presji o wynik więc nie szaleję za bardzo, jadę sobie już spokojnie do mety. Na płaskim fragmencie dogania mnie niespodziewanie jakaś grupka. Trochę mnie to zaskoczyło i za wszelką ceną chcę się utrzymać w tym gronie. Pokonujemy serię podjazdów, zjazd i zaczyna się czarowanie przed finiszem. Jestem już solidnie zakwaszony i wiem, że trudno będzie wejść na najwyższe obroty. Koniec końców finiszuję jako trzeci z grupy.

Nie znam wyników ale jest oczywiste, że ten start nie poszedł mi tak jak bym oczekiwał. Mam teraz myślenice bo z jednej strony nie wygląda to źle. Dobra intensywność, średnie tętno całkiem solidne jak wyścig w górach. Niezła średnia bo prawie 32 km w górach to chyba nie jest źle. Tym bardziej, że mało jechałem w grupie więc o jeździe w tunelu raczej nie ma co gadać.
Parametry z jazdy więc nie najgorsze ale przecież każdy sportowiec zna swoje możliwości i jest w stanie ocenić jak poszedł mu start. Objechali mnie prawie wszyscy znajomi, ba objechała mnie nawet kobitka :)

Zobaczymy jak to potoczy się dalej. Póki co na darcie szat jeszcze za wcześnie. W sobotę start w Zdzieszowicach. Pojadę MTB, lepiej czuję się terenie. Przepaliłem się trochę na szosie, poprawię w terenie. Do Zabierzowa może jakoś się pozbieram.

Wyścig wygrał Romek Pietruszka. Ciekaw byłem tej konfrontacji szosowców z kolarzami MTB. Na tym wyścigu dominowali jednak górale. Trzeci był Łukasz Szumiec z Jasła, który również jeździ w MTB. Drugi Michał Małysza też startuje w maratonach MTB. Kilka razy widziałem go na Cyklokarpatach. Honoru szosowców bronił Saint z Bikeholików, który finiszował na 4 miejscu open oraz 2 w kategorii.

Gratulacje chłopaki!!

  • DST 61.87km
  • Czas 01:56
  • VAVG 32.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 179 ( 98%)
  • HRavg 156 ( 86%)
  • Kalorie 2536kcal
  • Podjazdy 860m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Barnasiówka.

Zainspirował mnie Marcin wczoraj wyjazdem na Barnasiówkę. Dzisiaj ja się wybrałem.
Bez szaleństw, raczej jako wycieczka niż trening. No dobra - powiedzmy, że trening tlenowy sobie zrobiłem :)
Zjazd do Sułkowic bardzo fajny ale niestety nie poradziłem pomimo kilku prób. Krótki odcinek po kamiennych płytach nachylonych prostopadle do kierunku jazdy oparł mi się skutecznie. Podchodziłem i próbowałem od nowa ale za każdym razem kończyło się bocznym uślizgiem przedniego koła i podpórką. Kurcze w sumie to ten jeden element chrzani cały zjazd. Bo trzeba było te 3-4 metry zejść, a wtedy trudno mówić, że się zjechało :)

Dacie wiarę, że kolejne Edge mi padło. Ja już nie wiem co mam robić z tymi parchami. O ile outdoorowe Garminy hulają jak trzeba to seria Edge po prostu mnie wkur.....
Wyłączyłem go po treningu...i tyle...nawet pa pa nie powiedział. Poszedł spać. Oczywiście zaraz telefon do serwisu, a tu niespodzianka bo święto mają na wyspach. Księciunio się hajta....Dżizas.....wrrrrrrrrrrrr
  • DST 85.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 20.82km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 150 ( 82%)
  • HRavg 118 ( 65%)
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 786m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Plaskato.

Dawno nie robiłem sobie plaskatej pętelki przez Proszówki. Ubrałem się cienko i pierwsze kilometry było trochę chłodno. No ale potem rozgrzałem się, a słoneczko wyszło zza chmur i zrobiło się lepiej. Trasa płaska, tylko początek kilka zmarszczek. Wiaterek taki sobie, coś tam dmuchało ale jakoś specjalnie nie przeszkadzało. W sumie trening fajny wyszedł, tempo dobre, cały czas trzeba było kręcić żeby ta średnia wyszła jako-taka :)

  • DST 87.76km
  • Czas 02:39
  • VAVG 33.12km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 137 ( 75%)
  • Kalorie 3766kcal
  • Podjazdy 75m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Trening z Bartkiem.

Jakiś strasznie rozbity czułem się przez ostatnie dni. Najpierw niewątpliwie głupi pomysł z rzeźnią do Przemyśla. Potem jakaś drobna infekcja. Dalej święta, które chociaż tyle niby wolnego to jednak nie sprzyjały jeździe na rowerze. Dojazd tam i z powrotem, odwiedziny u rodziny, kościół i tak schodziło. Na świętach jak to na świętach, nawet gdybym bardzo nie chciał to trudno było utrzymać dietę. Jeszcze bolała mnie noga, generalnie miałem okropnego doła.

Dzisiaj późno pojechałem na rower. Poleciałem do Lasku, pomyślałem sobie co by zrobić teścik pod ZOO. Początek raczej spokojnie, pomimo tego zaczęło mnie szybko przytykać. W drugiej części dogoniłem jakiegoś gościa, który widząc mnie przycisnął trochę. Dzięki temu miałem zająca, który pozwolił utrzymać dobre tempo. Udało się wjechać w równiutkie 6 minut. To dużo szybciej niż się spodziewałem i dużo lepiej niż się czułem.

Ale potrzebowałem takiego pozytywnego kopa. Mentalnie czuję się dużo lepiej niż przez ostatnie dni. Forma jak widać nie odpłynęła w siną dal. Jeszcze powalczę o zrzucenie wielkanocnych posiłków z brzucha i jakoś powinno to być.

Pośmigałem trochę, a potem podjechałem na Błonia gdzie Bartek Janowski organizował wspólny trening. Uzbierało się kilkunastu kolarzy i kolarek i zrobiliśmy sobie luźną przejażdżkę. To pierwszy z serii cyklicznych treningów jakie odbywają się w kilku polskich miastach. W Krakowie zajmuje się tym właśnie Bartek Janowski. Treningi mają odbywać się w każdy wtorek. Zbiórka o godz 18 na rogu Błoń pod Cracovią. W przyszłym tygodniu ma być koszulka do wylosowania wśród uczestników.
  • DST 43.28km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:18
  • VAVG 18.82km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 180 ( 99%)
  • HRavg 115 ( 63%)
  • Kalorie 1939kcal
  • Podjazdy 447m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Dyngus

Prawdziwy dyngus. Z nieba. Totalnie mokry.
  • DST 63.92km
  • Czas 02:22
  • VAVG 27.01km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 154 ( 85%)
  • HRavg 111 ( 61%)
  • Kalorie 2375kcal
  • Podjazdy 256m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl