Informacje

  • Wszystkie kilometry: 111634.75 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.08%)
  • Czas na rowerze: 231d 09h 59m
  • Prędkość średnia: 20.05 km/h
  • Suma w górę: 968330 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 10 lipca 2011

Podkarpacie.

Dzisiaj też fajnie było. Wprawdzie burza mnie złapała, ale przy takiej temperaturze to tylko przyjemność z ochłodzenia :)

  • DST 66.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:53
  • VAVG 23.06km/h
  • HRmax 160 ( 88%)
  • HRavg 117 ( 64%)
  • Kalorie 2368kcal
  • Podjazdy 581m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 lipca 2011 Kategoria Wycieczka

Wypad na Slowację.

Najfajniejsza wycieczka w tym roku. Beskid Niski jest debeściarski. Rewelacja. Zahaczyłem nawet o kawałek Słowacji. Piękne tereny, puste i dobre drogi. Dużo szutrówek, góry nie za wysokie ale za to pokryte wspaniałymi lasami. Czyste rzeki z chłodną wodą. Eh- mógłbym tu jeździć codziennie.

  • DST 95.64km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:20
  • VAVG 22.07km/h
  • HRmax 164 ( 90%)
  • HRavg 128 ( 70%)
  • Kalorie 3761kcal
  • Podjazdy 1068m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2011

Chyba zapomniałem jak się trenuje.

Chłopaki mi dzisiaj przypomnieli jak to się robi. Miała być spokojna jazda po płaskim. I była. Była jazda po płaskim, no może prawie płaskim. Ale z tym spokojem to bym dyskutował. Raczej tak symulacja wyścigu wyszła. Dość powiedzieć, że dojechałem z tętnem do 184 uderzeń. To rekord w tym roku i tak szczerze to nie pamiętam kiedy ostatnio miałem taki poziom. Nie chce mi się grzebać w archiwum ale obstawiam, że przez ostatnie dwa lata nie udało się dojechać tak wysoko. Dobrze, że olałem już poważne treningi z pilnowaniem stref bo miał bym teraz niezłą zagwozdkę.

Na ten rok ustawiłem sobie maxa na 182. Nie udało się go osiągnąć, raz czy dwa razy dojechałem do 180. Generalnie taki maksymalny poziom jaki osiągałem ustawił się gdzieś w okolicach 175. A tu masz teraz babo placek. Faktem jest, że po ostatnich dniach wypoczęty jestem jak nigdy w tym roku. Forma była, pewnie zaszło zjawisko kompensacji. No ale to już tylko ciekawostka. Niedługo urlop. Po nim już prawie sierpień. Może uda się jeszcze gdzieś na koniec sierpnia zrobić jakąś formę i tyle tego będzie. Najbliższy start może gdzieś za 3-4 tygodnie.

A wracają do dzisiejszej jazdy. Aż do Nowego Brzeska płasko, z wiatrem i dosyć mocno. MiśQ opieprzał się na tyle, a my z Lukciem mocno dawaliśmy do przodu. Na odcinku z Nowego Brzeska do Proszowic zaczęły się pojawiać małe zmarszczki, a wiatr zmienił kierunek i trochę nas przytrzymało. Ale szybko się zaadaptowaliśmy do takich warunków i naprawdę mocno przycisnęliśmy.

Za Proszowicami nadal pagórki i pod wiatr i lecieliśmy już na maxa. Ogień szedł miejscami naprawdę gorący. Kulminacją był ostatni podjazd do Słomnik. Taki pagórek, nie za stromy ale ciągnął się kawałek, a my czując zbliżający się odpoczynek depnęliśmy już na full. Właśnie tutaj usiłując utrzymać koło Lukciowi zrobiłem tego maxa.

Potem chwila przerwy w Słomnikach pod sklepem i jazd do Iwanowic. Znów spore pagórki. MiśQ złapał tu powera i dawał ognia tak, że mieliśmy problem za nim nadążyć. No ale jakoś udało się dojechać.

  • DST 110.79km
  • Czas 03:21
  • VAVG 33.07km/h
  • HRmax 184 (101%)
  • HRavg 147 ( 81%)
  • Kalorie 4515kcal
  • Podjazdy 240m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 lipca 2011

Ryzyk fizyk.

Ależ paskudny początek lipca. Usiłuję sobie przypomnieć jak to innymi laty bywało ale nie kojarzę tak syfiastego lipca. Cztery dni bez jazdy, w depresję już pomału wpadałem. Dzisiaj pogoda znów nie rozpieszczała, po obiedzie drzemka, potem rzut oka za okno. Szaro i mokro, ale nie leje. No to pomału zacząłem rower oporządzać. Zeszło mi chwilę, a pogoda bez zmian. Niby nie leje, trochę już obeschło ale tylko patrzeć jak lunie. Ryzyk, fizyk, trzeba jechać.

Nie ma co kombinować, o jakiejś dłuższej jeździe trudno myśleć. Kierunek Tyniec. Tam pogoda nawet ciekawa się robi, słoneczki kilka razy wyjrzało zza chmur. Ale to co zobaczyłem na Krakowem lekko mnie zatkało. Czarna, potężna chmura. Jak tu teraz wrócić. No cóż - nie ma wyjścia. Udało się, złapała mnie lekka mżawka ale w sumie suchy przyjechałem. Jutro ma być lepiej. Może w końcu uda się coś solidniejszego wykręcić.
  • DST 38.13km
  • Czas 01:22
  • VAVG 27.90km/h
  • HRmax 152 ( 83%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 1406kcal
  • Podjazdy 20m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lipca 2011 Kategoria Przejażdżka

Przebieżka.

J.w.
  • DST 10.95km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:38
  • VAVG 17.29km/h
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lipca 2011 Kategoria Trening

Podkarpacie.

Paskudna pogoda ale znów udało się wstrzelić w jako takie warunki.
  • DST 44.08km
  • Czas 02:03
  • VAVG 21.50km/h
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 115 ( 63%)
  • Kalorie 1670kcal
  • Podjazdy 568m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 30 czerwca 2011 Kategoria Trening

Podkarpacie.

Straszyło deszczem ale opłaciło się zaryzykować.

  • DST 87.50km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 20.92km/h
  • HRmax 159 ( 87%)
  • HRavg 123 ( 67%)
  • Kalorie 3409kcal
  • Podjazdy 1083m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 czerwca 2011

Podkarpacie.

Straszyki burzami ale udało się pojeździć na sucho. Odzyskuję radość z jazdy bo po tej wpadce z Albanią miałem lekkiego doła.

  • DST 106.59km
  • Teren 20.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 20.90km/h
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 3940kcal
  • Podjazdy 1054m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 czerwca 2011 Kategoria Trening

Przejażdżka.

Czarna seria trwa. Nawet teraz nie jest dane mi pośmigać na rowerze. Dzisiaj kicha,na jutro zapowiadają się całodzienne opady.
Masakra!!!
  • DST 15.00km
  • Czas 00:50
  • VAVG 18.00km/h
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 czerwca 2011 Kategoria Samo gadanie

Albania - miało być tak pięknie.

Cały rok przygotowań, planowania, czekania na ten wielki dzień. Albania, Góry przeklęte, zagubiona wśród wysokich turni wioska Theeth. Już był w ogródku już witał się z gąską........a my dojechaliśmy już do Dubrownika. Achy i ochy co chwilę wydobywał się z naszych ust gdy oglądaliśmy te obłędne krajobrazy. Góry opadające wprost do morza, błękitne wody zatoki, wąskie dróżki wspinające się na szczyty.

A to był tylko przedsmak tego co miało nas czekać w Albanii. Było już tak niedaleko, po przejechaniu 1500 km zatrzymaliśmy my się w Dubrowniku i te 150-200 km jakie zostały nam do Szkodry wydawały się niczym rzut beretem. Dosłownie na wyciągnięcie ręki mieliśmy nasze terra-incognita. Marzyliśmy o dzikich górach wypalonych słońcem, o drogach biegnących skrajem przepaści. O źródełkach z czystą i zimną wodą. O wieczorach przy obozowym ognisku, o nie kończących się podjazdach i długich zjazdach w wąskie doliny.

To wszystko było tak blisko...ale wyszło inaczej. Kumpel niedomagał już przed wyjazdem z Krakowa. Zwaliliśmy to na karb zmęczenia i stresu przed wyjazdem. Jak się okazało problem jest głębszy. W Dubrowniku wylądowaliśmy w szpitalu. Pobieżne badania medyczne wykluczyły jakąś poważną chorobę ale mocno skomplikowały nasze dalsze postępowanie. Po nocy spędzonej na przyszpitalnym parkingu szybka narada. Wobec zaistniałych faktów dalsze brnięcie na południe nie było zbyt rozsądne. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że Góry Przeklęte poczekają na nas jeszcze co najmniej rok. Zdrowie lub nawet życie jest ważniejsze.

WRACAMY!!!

Albania wygrała tym razem. Ale w naszych głowach już kiełkują kolejne plany i przemyślenia. Jeśli tylko zdrowie i los pozwoli to w takim samym składzie meldujemy się tam za rok. Polska husaria nie poddaje się tak łatwo. Kolejną szarżą rozniesiemy w pył Góry Przęklęte.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl