Sobota, 13 października 2012
Kategoria Zawody
Ustawka w Pychowicach.
Ustawka w Pychowicach. Wbrew zapowiedziom pogoda trafiła się idealna. Na trasie sucho, można było jechać szybko i bezpiecznie. Sporo ludzi przyjechało, tak na oko to ponad 20 osób startujących plus kibicujący oraz obsługa.
Sam wyścig, co by to powiedzieć, dla mnie bida z nędzą. Niby spodziewałem się tego, kilka razy przeżyłem już podobne sytuacje jednak za każdym kolejnym razem boli chyba bardziej. Można powiedzieć, że nie ścigałem się wczoraj. Po prostu nie byłem w stanie mocniej przycisnąć. Przejechałem 4 rundy i tuż przed metą dostałem dubla od Bulego co paradoksalnie przyjąłem z dużą ulgą gdyż mogłem z honorem zakończyć wyścig :)
Oj trzeba się wziął za siebie, nie ma co biadolić nad rozlanym mlekiem tylko wprowadzić jakiś plan przywracający mi zdolność w miarę szybkiego poruszania się na rowerze. Zawsze dobrze działały na mnie takie bolesne wtopy. I pewnie nie tylko na mnie. Gdy jest dobrze człowiek osiada na laurach, przestaje pracować, cieszy się z tego co ma w danej chwili, brakuje mu motywacji. Dopiero gdy jest naprawdę źle zaczyna się kombinowanie, włącza się determinacja i znieczulacz na niesprzyjające warunki. Może tak będzie i tym razem. Fajnie by było znów czuć tą miękkość w pedałach przy kręceniu pod górę i pomimo bólu w nogach mieć możliwość szybkiego przebieranie nimi.
Nie wiem czy starczy mi tego zapału bo chyba straciłem już to mocne parcie na wynik. Ale z drugiej strony coś trzeba robić. A co ja mam robić? Przecież gdybym przestał jeździć na rowerze to całe życie, moje i rodziny przewróciło by się do góry nogami. Wolał bym nie ryzykować. Czyli jednak rower zostaje. No, a jak już mam jeździć to może tak by to robić żeby jeździć szybko :)
Sam wyścig, co by to powiedzieć, dla mnie bida z nędzą. Niby spodziewałem się tego, kilka razy przeżyłem już podobne sytuacje jednak za każdym kolejnym razem boli chyba bardziej. Można powiedzieć, że nie ścigałem się wczoraj. Po prostu nie byłem w stanie mocniej przycisnąć. Przejechałem 4 rundy i tuż przed metą dostałem dubla od Bulego co paradoksalnie przyjąłem z dużą ulgą gdyż mogłem z honorem zakończyć wyścig :)
Oj trzeba się wziął za siebie, nie ma co biadolić nad rozlanym mlekiem tylko wprowadzić jakiś plan przywracający mi zdolność w miarę szybkiego poruszania się na rowerze. Zawsze dobrze działały na mnie takie bolesne wtopy. I pewnie nie tylko na mnie. Gdy jest dobrze człowiek osiada na laurach, przestaje pracować, cieszy się z tego co ma w danej chwili, brakuje mu motywacji. Dopiero gdy jest naprawdę źle zaczyna się kombinowanie, włącza się determinacja i znieczulacz na niesprzyjające warunki. Może tak będzie i tym razem. Fajnie by było znów czuć tą miękkość w pedałach przy kręceniu pod górę i pomimo bólu w nogach mieć możliwość szybkiego przebieranie nimi.
Nie wiem czy starczy mi tego zapału bo chyba straciłem już to mocne parcie na wynik. Ale z drugiej strony coś trzeba robić. A co ja mam robić? Przecież gdybym przestał jeździć na rowerze to całe życie, moje i rodziny przewróciło by się do góry nogami. Wolał bym nie ryzykować. Czyli jednak rower zostaje. No, a jak już mam jeździć to może tak by to robić żeby jeździć szybko :)
- DST 43.11km
- Teren 18.00km
- Czas 02:33
- VAVG 16.91km/h
- HRmax 177 ( 97%)
- HRavg 135 ( 74%)
- Kalorie 1796kcal
- Podjazdy 292m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 października 2012
Kategoria Różne
Miasto.
J.w.
- DST 10.94km
- Czas 00:34
- VAVG 19.31km/h
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 października 2012
Kategoria Trening
Rybna.
Prognozy się sprawdziły i w niedzielę pucowało cały dzień. Poniedziałek nie był lepszy i tak wpadło dwa dni bez roweru.
Dzisiaj nie miałem jakoś pomysły i z tego wszystkiego włączyłem sobie funkcję virtual-partner i poleciałem trasą, którą jechałem w ubiegłym tygodniu. Kilka lat mam już Edge, a jakoś do tej pory używałem może ze trzy razy tej opcji.
Rano było okropnie zimno i nawet przez chwilę myślałem co by do domu wrócić ubrać coś pod kask ale słońce mocno świeciło i w końcu stwierdziłem, że szybko się nagrzeje. Tak więc jechałem swoim tempem, na ekraniku dwa trójkąciki, jeden to ja teraz, drugi to ja z poprzedniej jazdy. Dziwnie to wszystko wygląda, ale chyba działa. Z założenia chciałem trochę mocniej pojechać ale jakoś nie udawało się uciec temu drugiemu trójkącikowi :)
Odskoczyłem trochę za serpentynami na Księcia Józefa ale skurczybyk już za Kryspinowem zaczął mnie dochodzić. W drodze do Czernichowa kilka niewielkich zmarszczek i znów udało się uciec ale już w Przegini Narodowej jechaliśmy razem.
Przeciąłem drogę do Alwerni i zacząłem podjazd pod Sankę, tutaj poszedłem już mocno bo to ostatnie miejsce co mogłem jeszcze powalczyć. No i udało się odejść kawałek, chyba tydzień temu gorzej zniosłem ten podjazd bo na zjeździe do Mnikowa nadrobiłem jeszcze spory kawałek. No i w sumie zrobiłem tą traskę 2 minuty szybciej niż ostatnio. Fajna zabawa, chyba będę częściej korzystał z tej opcji :)
Dzisiaj nie miałem jakoś pomysły i z tego wszystkiego włączyłem sobie funkcję virtual-partner i poleciałem trasą, którą jechałem w ubiegłym tygodniu. Kilka lat mam już Edge, a jakoś do tej pory używałem może ze trzy razy tej opcji.
Rano było okropnie zimno i nawet przez chwilę myślałem co by do domu wrócić ubrać coś pod kask ale słońce mocno świeciło i w końcu stwierdziłem, że szybko się nagrzeje. Tak więc jechałem swoim tempem, na ekraniku dwa trójkąciki, jeden to ja teraz, drugi to ja z poprzedniej jazdy. Dziwnie to wszystko wygląda, ale chyba działa. Z założenia chciałem trochę mocniej pojechać ale jakoś nie udawało się uciec temu drugiemu trójkącikowi :)
Odskoczyłem trochę za serpentynami na Księcia Józefa ale skurczybyk już za Kryspinowem zaczął mnie dochodzić. W drodze do Czernichowa kilka niewielkich zmarszczek i znów udało się uciec ale już w Przegini Narodowej jechaliśmy razem.
Przeciąłem drogę do Alwerni i zacząłem podjazd pod Sankę, tutaj poszedłem już mocno bo to ostatnie miejsce co mogłem jeszcze powalczyć. No i udało się odejść kawałek, chyba tydzień temu gorzej zniosłem ten podjazd bo na zjeździe do Mnikowa nadrobiłem jeszcze spory kawałek. No i w sumie zrobiłem tą traskę 2 minuty szybciej niż ostatnio. Fajna zabawa, chyba będę częściej korzystał z tej opcji :)
- DST 67.09km
- Czas 02:13
- VAVG 30.27km/h
- HRmax 140 ( 77%)
- HRavg 177 ( 97%)
- Kalorie 2579kcal
- Podjazdy 348m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2012
Kategoria Wycieczka
Leskowiec.
Miał być Turbacz, wyszedł Beskid Mały. Pogoda rewelacja, aż nie chciało się wierzyć w prognozy, które już wieczorem zapowiadały wzrost zachmurzenia i ciągłe opady w niedzielę. Na Leskowiec uderzyliśmy znanym mi już szlakiem z Zembrzyc. Było nas bodajże 9 osób. Grupa dosyć zróżnicowana bo oprócz Bulego i Dominatora był również Pocio. Oprócz tego Axi, Spinoza, Michał z OTR i dwóch chłopaków z Sosnowca.
Jak można się było domyślać dwójka wycinaków nadawała tempo. Wg nich lajtowe i spokojne, dla nas iście maratońskie. Długość odpoczynku wynikała z zajmowanej pozycji na pit stopie. Buli i Dominator sporo czasu spędzili na gadaniu, ja, Axi i Spinoza już trochę mniej, najgorzej na tym interesie wypadł Pocio, który prawie w ogóle nie odpoczywał :)
Podjazd na Leskowiec z Krzeszowa był chyba najłatwiejszą częścią wycieczki bo chociaż cały czas w górę to wygodną drogą o rozsądnym nachyleniu. Potem było już tylko ciekawiej. Z Leskowca na Potrójną dawało się nawet spoko bo cały czas grzbietem. Za to gdy zjechaliśmy na przeł. Kocierską i wbiliśmy się w zielony szlak to zrobiło się bardzo ciężko. Coś towarzycho nie miało za bardzo czasu do odpoczywania :) jakieś krótkie te przerwy były. Buli i Dominator zadowoleni i uśmiechnięci czekają na górze, my dojeżdżamy zziajani i zgrzani.
No ale jakoś zatoczyliśmy pętlę i wylądowaliśmy ponownie na Madahorze. Stąd czekał nas ciekawy zjazd do Krzeszowa. Początek nawet spokojny ale niżej spory fragment po kamieniach. Oczywiście nasze cyborgi szybko zniknęły na dole. Ja jadę za Spinozą, skurczybyk mało co ma skoku w tym Bomberze, a trudno mu koło utrzymać. Myślę sobie, to ja na 29 cali jadę i nie mogę go myknąć - coś nie tak.
Spinoza kilka metrów z przodu, puszczam odważniej klamki i zasuwam już całkiem solidnie po tych kamerdolcach. Trzepie okrutnie, co chwilę czuję na kierze mocne szarpnięcie gdy koło wpada na jakiś większy kamol. Przynajmniej mi nie odjeżdża myślę sobie, ale szybko skupiam znów uwagę na drodze. Znów mocne szarpnięcie za kierownicę, tylne koło ucieka gdzieś w bok, muszę mocniej przyhamować, tracę kilka sekund zanim znów wpadam w rytm i Spinoza odchodzi na jeszcze kilka metrów.
Chwila przerwy na polance i już wygodną drogą zjeżdżamy do Krzeszowa. Tutaj wizyty w sklepie i zasuwamy do Zembrzyc gdzie stoją samochodziki. W sumie wycieczka wypaśna, chociaż na Leskowcu byłem już chyba z dziesiąty raz :)
Jak można się było domyślać dwójka wycinaków nadawała tempo. Wg nich lajtowe i spokojne, dla nas iście maratońskie. Długość odpoczynku wynikała z zajmowanej pozycji na pit stopie. Buli i Dominator sporo czasu spędzili na gadaniu, ja, Axi i Spinoza już trochę mniej, najgorzej na tym interesie wypadł Pocio, który prawie w ogóle nie odpoczywał :)
Podjazd na Leskowiec z Krzeszowa był chyba najłatwiejszą częścią wycieczki bo chociaż cały czas w górę to wygodną drogą o rozsądnym nachyleniu. Potem było już tylko ciekawiej. Z Leskowca na Potrójną dawało się nawet spoko bo cały czas grzbietem. Za to gdy zjechaliśmy na przeł. Kocierską i wbiliśmy się w zielony szlak to zrobiło się bardzo ciężko. Coś towarzycho nie miało za bardzo czasu do odpoczywania :) jakieś krótkie te przerwy były. Buli i Dominator zadowoleni i uśmiechnięci czekają na górze, my dojeżdżamy zziajani i zgrzani.
No ale jakoś zatoczyliśmy pętlę i wylądowaliśmy ponownie na Madahorze. Stąd czekał nas ciekawy zjazd do Krzeszowa. Początek nawet spokojny ale niżej spory fragment po kamieniach. Oczywiście nasze cyborgi szybko zniknęły na dole. Ja jadę za Spinozą, skurczybyk mało co ma skoku w tym Bomberze, a trudno mu koło utrzymać. Myślę sobie, to ja na 29 cali jadę i nie mogę go myknąć - coś nie tak.
Spinoza kilka metrów z przodu, puszczam odważniej klamki i zasuwam już całkiem solidnie po tych kamerdolcach. Trzepie okrutnie, co chwilę czuję na kierze mocne szarpnięcie gdy koło wpada na jakiś większy kamol. Przynajmniej mi nie odjeżdża myślę sobie, ale szybko skupiam znów uwagę na drodze. Znów mocne szarpnięcie za kierownicę, tylne koło ucieka gdzieś w bok, muszę mocniej przyhamować, tracę kilka sekund zanim znów wpadam w rytm i Spinoza odchodzi na jeszcze kilka metrów.
Chwila przerwy na polance i już wygodną drogą zjeżdżamy do Krzeszowa. Tutaj wizyty w sklepie i zasuwamy do Zembrzyc gdzie stoją samochodziki. W sumie wycieczka wypaśna, chociaż na Leskowcu byłem już chyba z dziesiąty raz :)
- DST 63.12km
- Teren 50.00km
- Czas 04:41
- VAVG 13.48km/h
- HRmax 177 ( 97%)
- HRavg 138 ( 76%)
- Kalorie 3393kcal
- Podjazdy 1855m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 października 2012
Kategoria Trening
Rybna
Kto wie czy to nie była ostatnia jazda w letnich ciuchach tego roku. Myślałem o Alwerni ale to już kawałek i poleciałem w końcu na Czernichów. Od samego początku jakoś ta noga mi się fajnie kręciła, a tętna wskakiwały takie, że aż strach. A co ciekawsze to wcale jakoś tak nie dociskałem. Nie wiem czy bym mógł jechać szybciej ale nie miałem parcia na prędkość i raczej starałem się spokojnie posuwać do przodu.
- DST 66.96km
- Czas 02:15
- VAVG 29.76km/h
- HRmax 181 (100%)
- HRavg 149 ( 82%)
- Kalorie 2512kcal
- Podjazdy 346m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 października 2012
Kategoria Trening
Polska na rowery.
Dobra pora na takie rowerowe zabawy. Pojechałem z grupą zaawansowaną, tym razem prowadził Artur Miazga. Mam w planach wystartować w wyścigu XC w sobotę i wybrałem się na startówce żeby trochę się objeździć. Kurczę, tyle czasu nie śmigałem na tym rowerze, że poczułem się jak bym pierwszy raz jechał. No ale do dobrego sprzęta człowiek się szybko adaptuje :)
Pierwszy zjazd to znów jakaś skarpa. Pierwszy metr prawie pionowo w dół, niżej trochę łagodnie ale nadal stromo i na dodatek jazda po dosyć nierównym terenie, pełnym liści, kamieni, korzeni. Ten zjazd poszedł nawet spoko, ale wymagało to pewnego przełamania się. Nie wszyscy zjechali, upłynęło trochę czasu zanim towarzycho się rozkręciło.
Następna była dziura, którą Dominik wynalazł dwa tygodnie temu. Teraz wydawała się jakaś taka spłaszczona i zjazd poleciał prawie z marszu. Następnie było coś po korzeniach. Dosyć stromo, z delikatnym uskokiem ale w porównaniu z dwoma poprzednimi zjazdami to kaszka z mlekiem w sumie.
Dalej był jakiś podobny zjazd, który jednak szybko został oceniony jako zbyt łatwy. Na koniec stanęliśmy gdzieś na Sikorniku i rozkminiali bardzo ciekawie wyglądający zjazd. Trudno opisywać, ale podobnie jak ten pierwszy, początek to kawałek prawie pionowej ściany, potem cały czas na dużej stromiźnie uskok po korzeniach i jazda po słabo chwytnej nawierzchni. Tam trzeba wytracić prędkość ale jednocześnie delikatnie skręcić żeby nie wpaść w drzewo. Wygląda to naprawdę mocno, póki co zjechał tylko Artur. Reszta stwierdziła, że już zbyt ciemno :)
No ciemnawo już było ale nie ma co ściemniać, że tylko to zatrzymało nas na tym zjeździe. Myśl jednak, że kiedyś i tutaj uda się zjechać.
Pierwszy zjazd to znów jakaś skarpa. Pierwszy metr prawie pionowo w dół, niżej trochę łagodnie ale nadal stromo i na dodatek jazda po dosyć nierównym terenie, pełnym liści, kamieni, korzeni. Ten zjazd poszedł nawet spoko, ale wymagało to pewnego przełamania się. Nie wszyscy zjechali, upłynęło trochę czasu zanim towarzycho się rozkręciło.
Następna była dziura, którą Dominik wynalazł dwa tygodnie temu. Teraz wydawała się jakaś taka spłaszczona i zjazd poleciał prawie z marszu. Następnie było coś po korzeniach. Dosyć stromo, z delikatnym uskokiem ale w porównaniu z dwoma poprzednimi zjazdami to kaszka z mlekiem w sumie.
Dalej był jakiś podobny zjazd, który jednak szybko został oceniony jako zbyt łatwy. Na koniec stanęliśmy gdzieś na Sikorniku i rozkminiali bardzo ciekawie wyglądający zjazd. Trudno opisywać, ale podobnie jak ten pierwszy, początek to kawałek prawie pionowej ściany, potem cały czas na dużej stromiźnie uskok po korzeniach i jazda po słabo chwytnej nawierzchni. Tam trzeba wytracić prędkość ale jednocześnie delikatnie skręcić żeby nie wpaść w drzewo. Wygląda to naprawdę mocno, póki co zjechał tylko Artur. Reszta stwierdziła, że już zbyt ciemno :)
No ciemnawo już było ale nie ma co ściemniać, że tylko to zatrzymało nas na tym zjeździe. Myśl jednak, że kiedyś i tutaj uda się zjechać.
- DST 23.69km
- Teren 5.00km
- Czas 01:16
- VAVG 18.70km/h
- HRmax 173 ( 95%)
- HRavg 117 ( 64%)
- Kalorie 1256kcal
- Podjazdy 175m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 września 2012
Kategoria Trening
Jeszcze raz Niepołomice.
J.w.
- DST 53.10km
- Czas 02:02
- VAVG 26.11km/h
- HRmax 168 ( 92%)
- HRavg 129 ( 71%)
- Kalorie 1787kcal
- Podjazdy 137m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 września 2012
Kategoria Trening
Niepołomice.
Sporo czasu bez roweru. Jakoś tak wyszło, najpierw kijowa pogoda, potem wyjazd w Bieszczady (bez roweru) no i na koniec przyplątało się jakieś paskudne choróbsko.
No ale dzisiaj już nie wytrzymałem, jeszcze kaszlący wyjechałem na rower bo pogoda aż zapraszała. Nic specjalnego, takie tam pyrkanie do Niepołomic.
No ale dzisiaj już nie wytrzymałem, jeszcze kaszlący wyjechałem na rower bo pogoda aż zapraszała. Nic specjalnego, takie tam pyrkanie do Niepołomic.
- DST 52.99km
- Czas 02:02
- VAVG 26.06km/h
- HRmax 170 ( 93%)
- HRavg 129 ( 71%)
- Kalorie 1756kcal
- Podjazdy 144m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 września 2012
Kategoria Trening
Polska na rowery.
Tym razem pojechałem z grupą zaawansowaną, w końcu trudno nazwać mnie początkującym gdy na moim ciele spor szlifów z niejednego zjazdu można znaleźć. Na pierwszy strzał Dominik wyszperał w lesie jakąś dziurę, do której rzekomo mieliśmy wjechać. Nie wyglądało to na możliwe ale sam zjechał dwa razy co oznacza, że jednak da się.
No i dało, zjechałem dwa razy chociaż nie wiem czy mam ochotę na kolejne razy :)
Potem polecieliśmy dalej i usadowiliśmy się w okolicy Białej Drogi. Kolejny zjazd nie wyglądał tak groźnie ale dawał do myślenia. Zaczynał się uskokiem z korzenia, potem krótka ścianka i najazd na wyciętą specjalnie pod to skarpę. Oczywiście nie trzeba dodawać, że zbyt szybkie najechanie na przeciwległy stok powodowało wylot w przestworza.
Następna miejscówka była chyba najtrudniejsza tego dnia. Trudno to opisać, bywalcy nazywali to "Kamień" Najazd wąskim przesmykiem na duży kamień, po jego przejechaniu mały uskok na drewniane belki i zjazd na kolejny ogromny głaz, z którego najeżony kamieniami zjazd na ścieżkę. W sumie długość jakieś 10 metrów, ale jak dla mnie bardzo wymagające. Okropnie ślisko, pomimo trzech prób nie udało mi się zdać tego egzaminu.
Na koniec poszły trzy dzwony, które po kamieniu okazały się już tylko miłą zabawą :) Ostatnią ściankę zrobiliśmy kilka razy na kilka różnych sposobów.
No i dało, zjechałem dwa razy chociaż nie wiem czy mam ochotę na kolejne razy :)
Potem polecieliśmy dalej i usadowiliśmy się w okolicy Białej Drogi. Kolejny zjazd nie wyglądał tak groźnie ale dawał do myślenia. Zaczynał się uskokiem z korzenia, potem krótka ścianka i najazd na wyciętą specjalnie pod to skarpę. Oczywiście nie trzeba dodawać, że zbyt szybkie najechanie na przeciwległy stok powodowało wylot w przestworza.
Następna miejscówka była chyba najtrudniejsza tego dnia. Trudno to opisać, bywalcy nazywali to "Kamień" Najazd wąskim przesmykiem na duży kamień, po jego przejechaniu mały uskok na drewniane belki i zjazd na kolejny ogromny głaz, z którego najeżony kamieniami zjazd na ścieżkę. W sumie długość jakieś 10 metrów, ale jak dla mnie bardzo wymagające. Okropnie ślisko, pomimo trzech prób nie udało mi się zdać tego egzaminu.
Na koniec poszły trzy dzwony, które po kamieniu okazały się już tylko miłą zabawą :) Ostatnią ściankę zrobiliśmy kilka razy na kilka różnych sposobów.
- DST 28.46km
- Teren 8.00km
- Czas 01:43
- VAVG 16.58km/h
- HRmax 175 ( 96%)
- HRavg 108 ( 59%)
- Podjazdy 262m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 września 2012
Kategoria Trening
Lanckorona.
Dawno na kolarce nie jeździłem. Trzeba by ja coś odkurzyć, pomyślałem sobie rano. Wyjechałem koło 10 i już po kilkuset metrach poczułem, że lato nieuchronnie ma się ku końcowi. Zimno się robi, bluzę miałem, a i tak czasem tak przewiewało, że nie było zbyt przyjemnie. Trasa do Kalwarii, dalej Lanckorona i Sułkowice. Stamtąd chodziło mi po głowie co by uderzyć na Myślenice ale już nie bardzo mi się chciało więc poprułem tradycyjną trasą przez Radziszów.
- DST 103.43km
- Czas 03:42
- VAVG 27.95km/h
- HRmax 167 ( 92%)
- HRavg 131 ( 72%)
- Kalorie 3840kcal
- Podjazdy 821m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze