Informacje

  • Wszystkie kilometry: 111743.81 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.08%)
  • Czas na rowerze: 231d 16h 47m
  • Prędkość średnia: 20.05 km/h
  • Suma w górę: 969854 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 27 czerwca 2009 Kategoria Przejażdżka

Liwocz.

Znów jeżdżę w kratkę. Jak nie pogoda to brak czasu. Piątek wypadał treningowo ale nie dało rady. Dzsiaja, tj. w sobotę też nie zapiowiadało się różówo ale w końcu udało się wyrwać na moment. Półtorej godzinki szwędania się po masywie Liwocza bardzo mi się spodobało. Jutro Puchar Smoka w Foluszu więc raczej się nie wysilałem. Śmigałem bez Edge więc wszelkie dane orientacyjne tylko.
  • DST 20.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 15.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 800kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 czerwca 2009 Kategoria Trening

Wypad do Ojcowa.

Spokojny wyjazd do Ojcowa. Powrót przez Skałę,Iwanowice i Krasieniec. Strasznie dużo tych czereśni wszędzie. Aż trudno przejechać obojętnie :)
  • DST 86.24km
  • Teren 86.24km
  • Czas 03:24
  • VAVG 25.36km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 166 ( 89%)
  • HRavg 116 ( 62%)
  • Kalorie 2984kcal
  • Podjazdy 466m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 czerwca 2009 Kategoria Trening

Szosa w tlenie.

Tak bez celu się dzisiaj wybrałem, wyjechałem za Kraków i wlokłem się leniwie aż gdzieś w okolicy Sanki spotkałem Królika. Dalszą trasę pokonaliśmy razem. Raczej w spokojnym tempie, jedynie odcinek z Krzeszowic do Zabierzowa na piątym :) biegu.
  • DST 82.02km
  • Teren 82.02km
  • Czas 03:02
  • VAVG 27.04km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 178 ( 96%)
  • HRavg 124 ( 67%)
  • Kalorie 2460kcal
  • Podjazdy 238m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 czerwca 2009 Kategoria Trening

(Nie)rowerowa pogoda.

Chyba nie przesadzę jeśli napiszę, że gdy zaczęło padać w sobotę popołudniu to pada do dzisiaj. Pomimo tego udało się wyskoczyć na rower. Wstrzeliłem się w kilkugodzinny okres w miarę stabilnej pogody. Oczywiście o terenie nie ma co myśleć. Zresztą i tak mam inne plany. Postanowiłem zrobić sobie taki cykl jak na początku roku tyle, że w skali makro. Za mną pólmetek sezony, 10 dni startowych oraz sporo ciężkich treningów. Teraz myślę zrobić sobie 3 tygodnie tleniku i dopiero gdzieś za połową lipca jakieś interwałki czy siła. Liczę na to, że może załapię się gdzieś w sierpniu na jakiś drugi szczyt formy, a dalej to już może poleci z rozpędu.
  • DST 62.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 25.48km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 134 ( 72%)
  • HRavg 106 ( 57%)
  • Kalorie 2096kcal
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 czerwca 2009 Kategoria Zawody

Maraton w Wierchomli CYKLOKARPATY

Lało całe popołudnie w piątek, lało całą noc z piątku na sobotę, lało gdy rano wyjeżdżałem do Wierchomli. Dopiero gdzieś koło Piwnicznej przestało siąpać, więc start mieliśmy suchy. Wiedziałem, że ten maraton będzie dla mnie ciężki - i taki był. Początek miałem fatalny, jechało mi się okropnie ciężko, tym bardziej, że pierwsze kilometry to był od razu kilkukilometrowy podjazd. Dopiero po około godzinie jazdy jako tako się rozkręciłem ale czułem, że to nie jest to. Przyjechałem na metę jako 7 zawodnik OPEN, lecz wystarczyło to tylko na 4 pozycję w M3. Była szansa na pudło bo wycofał się jeden mocny rywal lecz dzisiaj przegrałem również z Mariuszem Sychowskim. Tak to bywa - wygrywałem z nim do tej pory ale dzisiaj nie dałem rady. Tą wygraną Mariusz odrobił dotychczasowe straty i w generalce trzeba będzie walczyć do końca.

Trasa maratonu była bardzo ciekawa. Można by powiedzieć, że składała się w zasadzie z dwóch długich podjazdów i zjazdów. Bardzo piękna i widokowa chociaż akurat tego dnia na widoki nie można było liczyć. Poprowadzona wygodnymi drogami dzięki czemu pomimo mocnych opadów uniknęliśmy jakiegoś ogromnego błota. Owszem - były kałuże i ciapka ale dało się to przejechać. Gdzieś w połowie 2 rundy złapał mnie deszcz, który padał już do wieczora. O ile podjazd pokonałem bez kłopotów to na zjeździe już było gorzej. Zaparowane i zabrudzone błotem okulary nie ułatwiały jazdy. Bez okularów zaś nie sposób było jechać. Długi zjazd na metę wychłodził mnie przez co miałem spore problemy żeby zachować kontrolę nad rowerem. Zgrabiałe palce nie mogły hamować, a dreszcze jakie mnie co jakiś czas przechodziły wytrącały z równowagi. Na mecie dostałem drgawek, które przeszły dopiero po solidnym ogrzaniu się w suchych ciuchach w aucie.
  • DST 63.38km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:40
  • VAVG 17.29km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 148 ( 80%)
  • Kalorie 4110kcal
  • Podjazdy 1940m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2009 Kategoria Trening

Czyżby nadchodził kryzys ?

Dawno nie miałem takiej małej ochoty na rower. Czyżby jakiś kryzys nadchodził?
Na pewno szczyt formy (oby nie jeden tylko był) mam już za sobą. Wygląda na to, że najlepiej się czułem w na maratonach w Międzygórzu i Krośnie. Teraz może nie jest źle ale coś widzę, że noga nie podaje tak jak by mogła, poza tym spodziewałem się, że w miarę upływu czasu rywale będa jeździć coraz szybciej. Zawsze wiosnę miałem dobrą i tak było również teraz. Dzisiaj naprawdę nie miałem ochoty iść na rower. Przemogłem się jednak i pokręciłem coś. Zrobilem mocny podjazd pod ZOO - czas 6.21 tylko potwierdza moje w.w refleksje. Podsumowując - nie jest może strasznie źle ale nie jest też dobrze. Teraz co zrobić aby wyjść z tego impasu ? Trzeba się zastanowić nad tym.

Kolejna sprawa - po serii błotnych maratonów amorek zaczyna coś świrować. Jakoś dziwnie mi się dzisiaj jechało i dopiero gdy wracałem wyczaiłem, że blokada mi się włącza ! Dziwne zachowanie. Wygląda to tak. Wciskając amor czuję jak by blokada była włączona, dopiero gdy gwałtownym ruchem wcisnę amora to przełamuje blokadę i coś tam się ugina. W domu pospuszczałem powietrze i jest podobnie. Sam nie wiem, pokombinowałem coś z mametką i regulacją blokady ale nie działa to tak jak powinno. Podjadę jeszcze jutro do Kalego ale czuję, że maraton w Wierchomli będzie powtórką z Międzygórza.

No właśnie, już pojutrze maraton, a po nim w końcu dłuższa przerwa. Trzeba ją bedzie dobrze wykorzystać.
  • DST 30.82km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:36
  • VAVG 19.26km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 172 ( 92%)
  • HRavg 114 ( 61%)
  • Kalorie 1126kcal
  • Podjazdy 411m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 czerwca 2009 Kategoria Trening

Szosowanie.

Nic specjalnego dzisiaj. W sumie to nie bardzo wiedziałem jaki trening zrobić. Pomyślałem, żeby myknąć sobie kilka mocnych podjazdów po szosie i tak też zrobiłem.
Dojechałem mocno do Brzoskwinii i tam skusiły mnie pełne owoców drzewa czereśniowe :) Pojadłem solidnie i jakoś nie za bardzo dalszy trening poszedł po mojej myśli.
  • DST 60.20km
  • Czas 02:19
  • VAVG 25.99km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 115 ( 62%)
  • Kalorie 1752kcal
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 czerwca 2009 Kategoria Trening

Plaskata jazda.

Niby po maratonie jestem ale jakoś tak nie czuję się dojechany. Wobec tego dzisiaj typowy trening tlenowy co by trochę "kaemów" nabić.
Pogoda rewelacyjna na rower. Lekkie zachmurzenie, temperatura około 20 stopni, delikatny wietrzyk. Cud,miód,orzeszki. Tak jak dzisiaj mogło by cały rok być.
  • DST 88.41km
  • Czas 03:05
  • VAVG 28.67km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 148 ( 80%)
  • HRavg 118 ( 63%)
  • Kalorie 3126kcal
  • Podjazdy 86m
  • Sprzęt Kolarka - no name.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 czerwca 2009 Kategoria Zawody

Maraton Sanok - CYKLOKARPATY

Bardzo dziwny maraton. Zapowiadał się błotna rzeźnia, organizatorzy spanikowali i w noc przed maratonem zmienili trasę. I zrobiło się z tego coś w rodzaju przełaju. Pętla około 15 km z 2 dłuższymi fragmentami prowadzenia roweru. Za to błota nie było za wiele. Wczśniej start honorowy. Też bardzo dziwnie zorganizowany gdyż peleton przejechał przez miasteo gdzie dochodziło do dziwnych sytuacji. Np. dojazd na rynek, nawrotka i z powrotem tą samą ulicą. Zamieszanie totalne gdyż czub peletony już wracał, ogon dopiero dojeżdżał, jedni jechali prawidłową trasą, inni zawracali - jaja. W taki sposób wjechaliśmy z powrotem na start/metę i po chwili dopiero nastąpił start ostry. Na dystans Giga składały się 3 pętle. Dosyć ciekawy teren jakim jechaliśmy, sporo skałek, dużo śliskich korzeni. Bardzo niebezpieczne zjazdy gdyż często wiodły błotnistymi i rozjeżdżonymi ścieżkami, często po korzeniach. O uślizg koła nie było trudno, a po bokach czaiło sporo solidnych pniaków, z którymi kontakt mógł być bardzo grożny. Kilka fragmentów po mocno nachylonych trawersach, nie zawsze opony chciały trzymać. Również kilka miejsc gdzy trasa wiodła brzegiem wysokiej skarpy, dosłownie 20 centymetrów od koła teren pionowo opadał w dół o dobre 2 metry. Tam również bardzo trzeba było uważać. Na trasie 2 bardzo ciekawe zjazdy po systemach kamienno-korzennych stromo opadających w dół. Wyszedł bardzo techniczny i dzięki temu ciekawy maraton.
Pogoda dopisało. dzień wcześniej lało cały czas, na niedzielę zrobiło sie bardzo przyjemnie i słonecznie.

Jeśli chodzi o moją formę to raczej bez zmian. Ustabilizowała się na dosyć wysokim (jak na mnie) poziomie i tak sobie trwa. Wyników oficjalnych jeszcze nie ma ale zająłem bodajże 9 miejsce OPEN i 4 w M3. Noga nawet podawała, nie powiem. Może nie miałem takiego parcia jak w Żmigrodzie, gdzie rywal z kategorii naciskał mnie przez całą drugą rundę. Tym razem już na 2 okrążeniu wylądowałem w takim miejscu stawki, że jakoś nie potrafiłem się bardziej zmobilizować. Rywale z przodu są poza zasięgiem, rywal z tyłu w bezpiecznej odległości. Tak więc spokojnie przejechana 3 runda. Strata do 3 miejsca 14 minut, przewaga nad 5 - 4 minuty.

Teraz Wierchomla w sobotę i w końcu 2 tygodnie przerwy od maratonów.
  • DST 47.00km
  • Teren 36.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 13.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 171 ( 92%)
  • HRavg 149 ( 80%)
  • Kalorie 3459kcal
  • Podjazdy 1500m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 czerwca 2009 Kategoria Wycieczka

Ciecień kontra Giant.

Udało się wolne na dzisiaj skołować. Trzeba było w górki jechać - sprawa oczywista. Pogoda wprawdzie burzowa ale przecież z cukru nie jestem :)
Wybór padł na górę Ciecień, która to od dawna mnie nęciła ale jakoś nie było okazji się tam wybrać. Tym razem jednak wszytskie drogi prowadzą na Ciecień. Bazą wypadową były Dobczyce. Stąd kawałek głowną drogą na Wiśniową, potem już totalnie boczne asfalty przeplatane szutrówkami. Piękne są takie dróżki gdzie jadące rowerzysta ma problem wyminąć się z maluchem, które jedzie z przeciwka. Takie wąskie ! A takich dróżek tutaj mnóstwo. Tak więc bez wdychania spalin dotarłem do niebieskiego szlaku, który zaprowadził mnie na Ciecien. Początkowy fragment to prowadzenie ale potem grzbiet się wypłaszcza i jak para w nogach jest to da się jechać. Dopiero ostani fragment drogi jest nafaszerowany luźnymi kamolami i kilka metrów trzeba znów prowadzić. Przed szczytem widokowa polana. Bardzo przyjemny widok. Sama góra jest zarośnięta i nie ma co tutaj siedzieć. Dalsza trasa prowadzi grzebietem i jak można się domyślić na tendencję do opadania. Zjazdy nie są jakoś masakrycznie strome, ale znów luźne kamienie utrudniają śmiganie i trzeba raczej uważać. Kolejny większy podjazd to góra Grodzisko. Dwie bardzo strome ścianki gdzie jest kłopot nawet z podejściem :)
Zjazd z Grodziska już dużo bardziej wymagający. Miejscami bardzo stromo, sporo głazów wystających z ziemi. Dużo zjazdu prowadzi głębokimi wąwozami z wąską rynną pośrodku - oczywiście w niej kamienie. Trzeba się naprawdę mocno skupić aby to zjechać. Przyznam się, że chociaż nie sprowadzałem rowereu to jednak był kilkumetrowy fragment gdy zsuwałem się z podpórką jedną nogą.

Ostatecznie dotarłem do asfaltu i szybko zjechałem do drogi Wiśniowa-Dobczyce. Aby nie iść na łatwiznę tutak też spróbowałem coś poeksperymentować z bocznymi drogami.Niestety tym razem przekombinowałem i wylądowałem w lesie z dala od dróg.
Skończyło się na wędrówce z rowerem na przełaj przez las. Teren bardzo górzysty i trudny. Sporo sił mnie to kosztowało. Do tego zaczął padać deszcze. Szkoda - wprawdzie cały dzień chmury krążyły nademną ale miałe nadzieję, że na tym się skończy. Tymczasem dorwało mnie w najmniej oczekiwanym momencie. W lesie, na błotnistej drodze. Gdy tylko wsiadłem na rower od razu błoto zaczęło swoją robotę. Koniec końców jakoś dotarłem do Dobczyc. Mokry, zmęczony, głodny - ale zadowolony. I o to właśnie chodzi !
  • DST 54.75km
  • Teren 26.00km
  • Czas 04:12
  • VAVG 13.04km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 160 ( 86%)
  • HRavg 114 ( 61%)
  • Kalorie 2663kcal
  • Podjazdy 1511m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl