Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101110.33 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.71%)
  • Czas na rowerze: 209d 06h 00m
  • Prędkość średnia: 20.08 km/h
  • Suma w górę: 880405 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Trening

Dystans całkowity:45434.63 km (w terenie 2071.36 km; 4.56%)
Czas w ruchu:1975:47
Średnia prędkość:22.99 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:287626 m
Maks. tętno maksymalne:182 (101 %)
Maks. tętno średnie:251 (140 %)
Suma kalorii:1224957 kcal
Liczba aktywności:759
Średnio na aktywność:59.94 km i 2h 36m
Więcej statystyk
Sobota, 23 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Święta.

Piątek przepadł, nie było czasu na rower. Nie ma jednak tragedii. Kilka dni odpoczynku dobrze mi zrobi.
Dzisiaj pośmigałem po wertepach Pogórze Ciężkowickiego. Raczej spokojnie, bez szaleństw. Samopoczucie już lepsze, infekcja nie rozwinęła się i już coraz lepiej. Czworogłowy jeszcze daje o sobie znać, ale liczę na to, że pomału przestanie dawać sygnały.
  • DST 44.11km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 17.53km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 166 ( 91%)
  • HRavg 112 ( 61%)
  • Kalorie 1882kcal
  • Podjazdy 621m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Kraków-Przemyśl

Wystartowałem z domu przed 4 rano. Zimno i ciemno. Do Gdowa docieram po ciemku, chłodno ale da się przeżyć. Za Gdowem robi się szarówka, w końcu widzę drogę. Zaczyna się robić zimniej niż nocą, do tej pory jechało się spoko ale teraz zaczynam marznąć. Na szczęście przede mną dwa solidne podjazdy. W Muchówce zaczyna wschodzić słońce i pomalutku robi się przyjemnie. Przeskakuję drogę Bochnia-Limanowa i lecę teraz na Lipnicę Murowaną. Słońce niby grzeje ale zaczynają mi dłonie marznąć. Do Lipnicy podjazd, potem długi zjazd i lecę już na Tymową.

Za Tymową solidny podjazd, spore nachylenie. Staram się brać te podjazdy bez szaleństw, wiedząc, że nie o tempo dzisiaj chodzi. Wyskakuję na główną drogą z Brzeska do Nowego Sącza i jadę do Jurkowa, a potem kieruję się na Zakliczyn. Droga dobra, ruch umiarkowany, w miarę płasko, dobra okazja żeby trochę podgonić.

W Zakliczynie robię pierwszy dłuższy postój. Logistycznie mam wszystko zaplanowane. Zakładam średnią 25/h, 4 dłuższe postoje (15 minutowe) i chwila w rezerwie. Na razie jestem do przodu co dawało mi nadzieję, że w Przemyślu załapię się na jakieś ciepłe jedzenie, ale zdaję sobie sprawę, że im dalej tym będzie coraz gorzej.

Z Zakliczyna lecę na Gromnik, droga dobra, pusto, jedzie się fajnie. Pogoda coś się kiepści, niebo zachmurzone, na deszcz się nie zanosi, ale jakoś tak nieciekawie.
W Gromniku kieruję się w stronę Gorlic. Mijam Ciężkowice, za nimi solidny podjazd. Kilka serpenty, ładny kawałek pod górę. Fajne widoki dookoła, Pogórze Ciężkowickie jednak ma w sobie coś ujmującego. Jest bardzo miło. Aż do samych Gorlic towarzyszą mi już tylko krótkie zjazdy i takież podjazdy. Tutaj robię drugi dłuższy popas. Wrzucam coś na ruszt, popijam jogurtem i wsiadam na rower.

Kierunek Dukla. Ten odcinek trochę mnie muli. Tereny znajome i jakoś tak ciężko się zmobilizować do jazdy. Przelatuję Nowy Żmigród i pomału zbliżam się do Dukli gdzie planuję kolejny postój. Zaczyna trochę powiewać ale da się przeżyć. Za to pogoda się poprawia, zza chmur coraz częściej zerka słońce. W Dukli przerwa, na liczniku średnia 28/h. Szybko szacuję dalszą drogą i statystyki zaczynają się pogarszać. Wprawdzie ze średnią jestem do przodu i sporo zyskuję ale postoje jednak kosztowały mnie trochę czasu. Poza tym czekają mnie teraz góry i będzie wolniej. No, a na dodatek wygląda, że źle oszacowałem długość trasy i z planowanych 300 km wyjdzie 315-320.

Lecę na Tylawę, a potem na Komańczę. Ten odcinek piękny widokowo, pusta i nawet niezłe droga. Kilka podjazdów, które o dziwo przechodzę nawet spoko. Gorzej, że zaczyna naprawdę solidnie wiać. Na szczęście wieje z boku i jeszcze da się to przeżyć. Do Komańczy docieram w miarę szybko i sprawnie. Kolejny postój. Znów obliczanie statystyk, z których wynika, że o pizzy w Przemyślu trzeba zapomnieć i raczej muszę się już skupić na tym aby wyrobić na pociąg.

Czuję już w nogach kilometry. Za Rzepedzią zaskakuje mnie ciężki podjazd. Mocny i długi. Coraz częściej korzystam z najmniejszej tarczy z przodu. Oj- jak dobrze, że mam trzy-blatową korbę. Dobrze, że nie posłuchałem doradców twierdzących, że dwie wystarczą. Niech oni sobie dają na dwóch blatach, a ja teraz dziękuję opatrzności za małą koronkę z przodu. Wykończył mnie ten podjazd solidnie. Do Sanoka dojeżdżam już mocno wycięty, a przecież największe góry jeszcze przed mną. W Sanoku robię sobie bufet. Do Przemyśla pozostało około 70 km. Muszę przebić się przez Góry Słonne. Z wyliczeń wynika, że powinienem się wyrobić na pociąg ale nie mogę pozwolić sobie na leszczenie.


Kawałek za Sanokiem zaczyna się najdłuższy i najcięższy podjazd na trasie. Kilkanaście serpentyn, może nie jest jakoś stromo ale cięgnie się ten podjazd i ciągnie. Już powłóczę nogami i tylko siłą woli posuwam się do przodu. Wiatr już teraz dokładnie wieje w twarz. Nawet zjazd nie poprawia nastroju. Droga kiepska, nie ma jak za bardzo się rozpędzić. Poza tym pęka szprycha w tylnym kole. Telepie się i dzwoni, muszę okręcić ją wokół innej żeby tak nie latała. W Tyrawie Wołoskiej dogania mnie jakiś kolarz z Rzeszowa. Holuje mnie przez kilkanaście kilometrów, a ja skrzętnie z tego korzystam. Dalej lecę już sam. Droga mocno faluje, krótkie zjazdy i podjazdy, a co jakiś czas na dobicie pojawia się dłuższa i bardziej stroma ścianka.

Przed Krasiczynem jedna z nich. Trudno obiektywnie ocenić bo już zryty jestem totalnie ale jest co podjeżdżać. Od Krasiczyna kilka zmarszczek, które teraz w mojej głowie i nogach urastają do rangi Orlinka. Coraz gorzej mi się jedzie, nogi nawet spoko ale boli mnie już całe ciało. Ręce cierpną, tyłek już odbity.
Trwa teraz walka z czasem. Jeśli zdążę to wpadnę do pociągu na styk. Jeśli nie, to oznacza 4 godziny kiblowania w oczekiwaniu na kolejny pociąg.

Wpadam na dworzec 10 minut przed odjazdem. Kupuję bilet, ale już brak czasu żeby jakieś picie sobie zorganizować Trudno, jakoś wytrzymam te 4 godziny.

Podsumowując. Długo będę się zastanawiał jeśli jeszcze raz przyjdzie mi do głowy taki pomysł. Z drugiej strony jestem zadowolony. Chciałem się sprawdzić. Wykończyły mnie góry, gdyby nie one to pewnie odczucia były by zupełnie inne. Oczywiście żal, że przeleciałem przez takie ładne okolice i nawet nie nacieszyłem się z okazji bycia tutaj. Fajnie by było glebnąć się gdzieś w trawę przy drodze i nacieszyć słońcem. Fajnie by było zatrzymać się na kawę, zjeść pizze czy kiełbasę w przydrożnym barze. No fajnie by było, ale ten wyjazd miał inny cel.

Na kiełbasę przyjdzie jeszcze czas :)
  • DST 318.34km
  • Czas 11:56
  • VAVG 26.68km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 128 ( 70%)
  • HRavg 163 ( 90%)
  • Kalorie 11983kcal
  • Podjazdy 2634m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Myślenice.

Szybka i krótka szosa. Jutro w planach jakiś dłuższy dystans. trzeba nastukać trochę kilometrów bo kwiecień wychodzi żenujący wręcz.

  • DST 66.57km
  • Czas 02:26
  • VAVG 27.36km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 164 ( 90%)
  • HRavg 123 ( 67%)
  • Kalorie 2551kcal
  • Podjazdy 661m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Francowata pogoda.

Już myślałem, że nie da rady dzisiaj zrobić treningu. Dosłownie trzymałem już w ręku trenażer ale przestało kapać i pomyślałem sobie, że może chociaż godzinkę uda się pośmigać. No i udało się. Zrobiłem 6 podjazdów pod zoo. Nawet nie było tragedii, ale jak wracałem to mnie zmoczyło. No i zmarzłem trochę.
  • DST 43.90km
  • Czas 02:17
  • VAVG 19.23km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1905kcal
  • Podjazdy 896m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Muchówka.

Wbrew obawom całkiem fajna pogoda rano się zrobiła. Dosyć zimno ale przynajmniej sucho. Zaplanowałem sobie dzisiaj wypad do Muchówki i powrót tradycyjnie przez Łapanów i Gdów. Wiało dzisiaj dosyć konkretnie z zachodu i do Bochni jechało mi się rewelacyjnie. Wiedziałem, że gdy zmienię kierunek będzie bolało. No ale na dobrym treningu musi boleć.

W Bochni odbijam na Limanową i robi się ciężko. Boczny wiatr, do tego solidne górki. Dobrze, że pogoda dopisuje i poprawia nastrój. W Muchówce zatrzymuję się w sklepie, wrzucam coś na ruszt i grzeję się w promieniach słońca. Lecę dalej, po chwili odbijam na Łapanów i delikatnie mnie zagina. Przede mną stalowo-szare chmury. Ewidentnie deszczowe. Niebo wygląda jak betonowy strop, który tylko czeka żeby runąć mi na głowę. Na chwilę się zatrzymuję bo trochę mnie zdołowało to co widzę. Jest kilka stopni powyżej zera, nie ubrałem się jakoś specjalnie ciepło. Jeśli dorwie mnie teraz taka ulewa, kilkadziesiąt kilometrów od domu, będzie krucho.

Nie mam jednak wyjścia. Póki co jadę dalej, jeśli lunie schowam się w jakiejś budce i zobaczy się. Zaczyna padać deszcze ze śniegiem. Bardzo mocno wieje, jadę cały czas po wiatr. Ile da się jechać to trzeba to wykorzystać. Wiatr, który tak utrudnia jazdę jest jednak moim sprzymierzeńcem w kwestii pogody. Jednolita warstwa chmur, które dosłownie kilka minut temu wydawała się zasłaniać cały świat zaczyna się rwać i strzępić pod wpływem wiatru. W dodatku idzie bokiem w kierunku gór na południu. Znów mija kilka minut, cały czas da się jechać i pomału zaczynam wierzyć, że dojadę suchy do domu. W górach solidnie pucuje, wyraźnie widać smugi deszczu opadające z chmur na ziemię. Nic to, trzeba zasuwać ile wlezie w chać.

No i udało się dojechać na sucho. Ale mnie zmordował ten wiatr. I jeszcze te pagórki między Gdowem i Wieliczką. Brrr...

  • DST 101.61km
  • Czas 03:25
  • VAVG 29.74km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 165 ( 91%)
  • HRavg 142 ( 78%)
  • Kalorie 3948kcal
  • Podjazdy 668m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Rozjazd.

Zimno jak cholera.
  • DST 35.71km
  • Czas 01:17
  • VAVG 27.83km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 149 ( 82%)
  • HRavg 120 ( 66%)
  • Kalorie 1323kcal
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Las Wolski

Mocny trening dzisiaj wyszedł. Udało się kilka podjazdów w dobrym tempie zrobić. Sporo terenu. No i udało się przed deszczem uciec. Kapało i kapało, ale rozlało się jak już w domu byłem :)
  • DST 43.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 19.23km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 1905kcal
  • Podjazdy 714m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 kwietnia 2011 Kategoria Trening

Ujeżdżanie sprzętu.

Zlało mnie dzisiaj solidnie. Sam się prosiłem bo gdy wyjeżdżałem z domu już kapało. Byłem jednak zdesperowany aby przetestować rower w warunkach bojowych. Kilka minut jazdy w mżawce, a potem regularna ulewa, którą przeczekałem pod mostem. Trochę mnie wychłodziło i mógł bym powiedzieć, że przyjemnie dzisiaj już było.
Poczekałem kilkanaście minut i poleciałem do Lasku. Pośmigałem trochę i testy wypadły przyzwoicie. Przeskakiwania nie ma, za to podczas jazdy na najmniejszej tarczy z przodu łańcuch wydaje przeraźliwe dźwięki. Ale działa to o dziwo i mam nadzieję, że jak śmignę kilka maratonów to będzie lepiej.
  • DST 35.18km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 17.89km/h
  • HRmax 145 ( 80%)
  • HRavg 110 ( 60%)
  • Kalorie 1555kcal
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 marca 2011 Kategoria Trening

Szybka szosa.

Jak to się można pomylić. Jakoś kiepsko mi się jechało, górki mnie przytrzymywały, wiaterek nie pomagał,a koniec końców całkiem fajna średnia wyszła. Wprawdzie gór wielkich na trasie nie było ale uzbierało się kilka zmarszczek.
Jazda wypas, ciepełko, słoneczko, aż miło się leciało po suchutkiej szosie.
Tym treningiem zakończyłem miesiąc marzec. Wyszedł świetnie, ponad 82 godzin treningu i 2 tys. km. Naprawdę mogę być zadowolony. Tym bardziej, że to stukanie kilometrów zaczyna być widoczne. Jeździ mi się naprawdę fajnie, waga trochę spadła, a co ważniejsze nadal mam ogromną przyjemność z jazdy.
Jest dobrze, już za tydzień otwarcie sezonu. Nie będzie lekko. W Murowanej Goślinie stawi się pewnie cała czołówka polskich maratończyków. Zobaczymy gdzie jest moje miejsce w szeregu :)

Aha - w niedzielę robimy ustawkę MTB w Pychowicach. Wszystkich krakowskich biekerów zapraszamy na polanę Pychowicką w niedzielę o 10 rano. Będzie ostro !!


  • DST 117.30km
  • Czas 03:49
  • VAVG 30.73km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 163 ( 90%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 4658kcal
  • Podjazdy 577m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 marca 2011 Kategoria Trening

Las Wolski

W sumie plany na marzec już zrobiłem więc ten tydzień tak sobie jeżdżę bez konkretnego celu. Objeżdżam sobie lasek, ternu trochę liznąć, sprzęt oblukać przed sezonem i w ten deseń. Pogoda fajna to żal w domu siedzieć. Dzisiaj poleciałem sobie podjazd pod ZOO na maxa. Czas fajny - 6:08. Zjeżdżając spotkałem Pocio i przeciągnąłem go przez pętelkę XC. Potem się rozdzieliliśmy to znów spotkałem Kubaka. Pogadaliśmy chwilę i poleciałem w chać. Jutro jak pogoda dopisze to może jakąś dłuższą szosę sobie strzelę.
  • DST 44.22km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:23
  • VAVG 18.55km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 176 ( 97%)
  • HRavg 118 ( 65%)
  • Kalorie 1929kcal
  • Podjazdy 739m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl