Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101110.33 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.71%)
  • Czas na rowerze: 209d 06h 00m
  • Prędkość średnia: 20.08 km/h
  • Suma w górę: 880405 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Trening

Dystans całkowity:45434.63 km (w terenie 2071.36 km; 4.56%)
Czas w ruchu:1975:47
Średnia prędkość:22.99 km/h
Maksymalna prędkość:170.00 km/h
Suma podjazdów:287626 m
Maks. tętno maksymalne:182 (101 %)
Maks. tętno średnie:251 (140 %)
Suma kalorii:1224957 kcal
Liczba aktywności:759
Średnio na aktywność:59.94 km i 2h 36m
Więcej statystyk
Czwartek, 30 maja 2013 Kategoria Trening

Jazda

j.w.
Niedziela, 26 maja 2013 Kategoria Trening

Pieskowa Skała.

Z Luckiem i MiśQ do Olkusza przez Pieskową Skałę.

  • DST 110.52km
  • Czas 03:49
  • VAVG 28.96km/h
  • HRmax 172 ( 96%)
  • HRavg 108 ( 60%)
  • Kalorie 3600kcal
  • Podjazdy 809m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 22 maja 2013 Kategoria Trening

Alwernia.

  • DST 81.35km
  • Czas 02:37
  • VAVG 31.09km/h
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 129 ( 72%)
  • Kalorie 2800kcal
  • Podjazdy 754m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 maja 2013 Kategoria Trening

Rozdziele ( przeł. Widoma)

Dlaczego nie startuję na maratonie Langa, który odbywa się dzisiaj w Krakowie? No może faktycznie dziwnie to wygląda, byłem w Przemyślu, byłem w Wojniczu, tam i siam, a jak mam imprezę pod nosem to nie startuję. Nie jest tak, że boję się mocnej konkurencji, nie jest tak, że jeżdżę tylko tzw. ogórki. Gdy startowałem regularnie w maratonach to jeździłem gdzie się tylko dało. Czy to Lang, czy Golonko czy Grabek. Organizator nie robił mi różnicy. Jechałem i tyle.

Teraz jak wiecie trochę inaczej podchodzę do tej zabawy z rowerem. Powiem wprost, myślałem o starcie na tym maratonie bo czuję, że jest forma, że noga podaje. Myślę, że moja obecna dyspozycja daje mi prawo do walki nawet o pudło. Jeśli dołożyć do tego maraton w Złotym Stoku, który odbywa się również w ten weekend to kwestia dobrego wyniki staje się jeszcze bardziej otwarta. Część ludzi pojedzie tam, część będzie tutaj, łatwiej o dobry wynik. Dlatego bardzo kusił mnie maraton w Krakowie bo fajnie było by dołożyć do zbiorów, trofeum z tego cyklu. Walczyłem i zdobywałem pudła w maratonach Golonki, u Grabka też się pokazałem w pierwszej trójce, zdobywało się punktowane miejsca w Cyklokarpatach, przeróżnych wyścigach XC. Gdzieniegdzie nawet udawało się wygrywać więc oczywistym jest fakt, że Lang kusił. Tym bardziej, że jak już napisałem, walka o pierwszą trójkę była całkiem realna.

No ale nie wystartowałem jednak bo...

....bo mi się nie chciało
....bo za dwa tygodnie wyjeżdżam i bałem się znów połamać tak jak w zeszłym roku
....bo budżet zaczyna piszczeć
....bo miałem ochotę na coś innego
....bo nawet gdyby udało się dobrze pojechać to żona i tak wynosi mi te pucharki do piwnicy
.... bo gdyby się udało pojechać to po co mi kolejny plastikowy pucharek w piwnicy

To tyle w kwestii startu. Teraz przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy. Miałem ochotę na jakiś solidny wyjazd w góry. Straszyli burzami więc zdecydowałem się na szosę. Plany jak zwykle w takich sytuacjach. Spontanicznie wykreśliłem trasę na google maps i wczytałem do Garmina. Uwielbiam jazdę przez zadupia i celowo wybierałem najbardziej boczne drogi. Takie planowanie jest ryzykowne bo niekiedy można trafić na niespodziankę w postaci szutrówki lub wręcz drogi gruntowej ale dla mnie nie jest to problem. Wbrew pozorom kolarka radzie sobie również na takich drogach chociaż nie ukrywam, że trzeba jechać ostrożnie.

Tym razem zapowiadało się wszystko dobrze, początek to wyjazd z Krakowa przez Kokotów, Strumiany na Bodzanów. Tam przecinam drogę Kraków-Tarnów i kieruję się na Biskupice. Kawałek łagodnego podjazdu, potem krótki zjazd i zaczyna się rzeźbienie do góry. Podjazd do Łazan nie jest bardzo długi ale stromy i trzyma konkretnie. Przebijam się jakimiś dróżkami w stronę Gdowa. Drogi faktycznie boczne ale asfalcik dobry i jedzie się super chociaż nieraz mam wrażenie, że zaraz wyląduje w polach. Kilkukilometrowy odcinek pokonuję dróżką szeroką może na 3 metry, gdy z przeciwka nadjeżdża samochód to zatrzymuje się żebym mógł obok przejechać. Uwielbiam takie drogi :)

No ale żeby nie było za cudownie to teraz czeka mnie ostra dzida. Gdzieś może 100 metrowy odcinek, ale droga dosłownie staje dęba. Nie ma co grać twardziela i ratuję się młynkiem. Jakoś udaje się wyjechać i wyskakuję przed Gdowem. Przejeżdżam przez miasteczko i znów ładuję się w jakieś wąziutkie dróżki, którymi kieruję się w stronę Starego Rybia. Ten podjazd już jechałem kilka razy i dobrze go znam. Wydaje się niepozorny, nie prowadzi na jakąś wybitną górę ale zawsze zostawia po sobie ślad w nogach. Tym razem też jest ciężko, nie ma zmiłuj, trzeba zasuwać.

Za to na górze jest tak jak sobie wymarzyłem. Intensywnie zielone góry, wiatr kołysze drzewami, a te głośno szumią angażując w to całe armie liści. W oddali majaczą Tatrzańskie szczyty. Niebo intensywnie niebieskie z przemykającymi szybko biały obłoczkami. A żeby nie było za cudownie to w oddali widać grupujące się ciemne chmury grożące burzą. Ale póki co są jeszcze daleko dlatego mogę swobodnie cieszyć się tym co widzę.

Okolice Pasierbca © furman


Znów wbijam się jakieś wiejskie drogi, tym razem jest jeszcze ciekawiej bo wąziutka droga odważnie przecina góry, wznosi się, opada, a ja nigdy nie jestem pewien w którym kierunku będzie prowadziła znika w lesie. Objeżdżam teraz masyw Kamionnej, przejeżdżam przez Pasierbiec i wyskakuję na drogę Limanowa-Bochnia. Czeka mnie teraz podjazd na przeł. Widoma. Nie jest on jakiś wybitny ale jak by nie patrzeć trzeba podjechać te 200 metrów do góry. Jakoś idzie ten podjazd, chociaż już zaczynam czuć w nogach pokonane kilometry.

Zjazd do Żegociny gdzie robię dłuższą przerwę na jedzenie i lecę dalej. Wyjechałem już z gór i teraz czeka mnie jazda raczej po płaskim. Pomimo tego nie jest łatwo bo wiatr bardzo przeszkadza. W górach jakoś nie było go tak bardzo czuć, ale teraz jak lecę 4 dyszki to trzeba sporo watów wkładać w pedały żeby utrzymać taką prędkość. Dalsza jazda już raczej bez większych emocji, skończyły się góry, skończyły się tematy na jakie można pisać. W drodze do domu pokonuję jeszcze kilka zmarszczek ale nie za bardzo jest o nich co pisać

No i wyszła super jazda po górach, może nie jakoś specjalnie lajtowo ale na pewno nie zryłem się tak jak bym to zrobił na maratonie. W nogach mrówki, jeść się chce, usta spierzchnięta od wiatru i wysiłku, płuca przewentylowane - czegóż chcieć więcej :)

  • DST 144.57km
  • Teren 2.00km
  • Czas 05:00
  • VAVG 28.91km/h
  • HRmax 165 ( 92%)
  • HRavg 125 ( 69%)
  • Kalorie 4500kcal
  • Podjazdy 1727m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 maja 2013 Kategoria Trening

IC Krakó

Dzisiaj trening IC. Taka tam szosowa ustawka na stałej trasie. Uzbierało się sporo chłopa, kilka dziewczyn, w sumie pewnie ze 40 osób. Luźny dojazd do Kryspinowa gdzie zaczyna się start ostry. Tam dołącza jeszcze kilka osób i jedziemy już właściwa pętlę.

Najpierw w miarę spokojnie do Mnikowa, a tam zaczyna się już podjazd do Sanki. Tempo idzie mocne, niekiedy bardzo mocne. Z przodu jakieś tam próby ucieczki ale na górze meldujemy się już w zwartej i dużej grupie. Dalsza trasa to zjazd i generalnie jazda po płaskim. Peleton jedzie szybko ale bez jakichś szaleństw, jedynie na lotnej premii idzie ogień.

Do Rudna jedzie się super, potem seria krótkich podjeździków i w Regulicach zaczyna się kolejny solidny podjazd. Już pierwsze metry przekonują mnie, że będzie ciężko, kolejno wyprzedzają mnie prawie wszystkie osoby, a ja nie mogę nic zrobić. Dopiero po jakichś 3 minutach jak robi się bardziej płasko łapię drugi oddech i zaczynam jako tako jechać. Widzę, że z przodu grupa peleton porwał się na kilka mniejszych grupek. Nie są bardzo daleko ale ciężko będzie ich dojść.

Na górze nie zauważam strzałek i źle jadę. Chwilę się kręcę i dopiero jak przyjeżdża kolejna grupka, która była za mną to łapię się z nimi. Już wiem, że nie ma szans dojść tych z przodu ale staram się jechać mocno bo liczę na to, że ktoś tam przeszarżował na tych podjazdach i będzie teraz zostawał. No i faktycznie dochodzę kilka osób ale jakoś nie klei się współpraca między nami i tworzymy zgranej grupki pościgowej.

Trasa prowadzi teraz wąziutkim asfalcikami, sporo krótkich hopek, trzeba uważać na zakrętach bo zdarzają się miejsca gdzie leży piasek. Kolejny dłuższy podjazd jedzie mi się już lepiej, dojeżdżam do Sanki i stąd zaczyna się już zjazd do Mnikowa, ten który jechaliśmy jakieś 90 minut temu w drugą stronę. Odcinek z Mnikowa do Kryspinowa ciężki bo wieje mocno i trzyma okropnie. Pewnie straciłem tutaj mnóstwo czasu ale tak to jest jechać w samotności.

No i dojechałem. Wprawdzie nie utrzymałem się głównej grupie ale w sumie mogę być zadowolony bo trening wyszedł super no i tak po prawdzie to wcale nie pojechałem jakoś słabo.

  • DST 92.78km
  • Czas 02:58
  • VAVG 31.27km/h
  • HRmax 179 (100%)
  • HRavg 132 ( 73%)
  • Kalorie 3480kcal
  • Podjazdy 869m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 14 maja 2013 Kategoria Trening

Chrzanów.

Spokojna jazda do Chrzanowa. Wczoraj miał być rozjazd po maratonie ale pogoda była taka jak była, pucowało z krótkimi przerwami od rana do wieczora więc nic z tego nie wyszło. Dzisiaj było już lepiej i udało się coś pojeździć. Dystans spory ale jazda bardzo luźna. W sumie to rzadko robię takie treningi kiedy celowo trzymam puls na takim niskim poziomie. Nie powiem bo miałem ochotę kilka razy przycisnąć ale planuję jutro na IC skoczyć, a tam ponoć szybko jeżdżą :) więc trzeba było oszczędzać nogi. Nie wytrzymałem tylko w Plazie i tam mocniej depnąłem.
Trasa płaska, pogoda dobra, wiatr jakoś specjalnie nie przeszkadzał więc nawet średnia wyszła całkiem spoko.

  • DST 107.11km
  • Czas 03:43
  • VAVG 28.82km/h
  • HRmax 168 ( 93%)
  • HRavg 112 ( 62%)
  • Kalorie 3400kcal
  • Podjazdy 663m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 maja 2013 Kategoria Trening

Hujówka bez napinki.

Pogoda trzyma cały czas, trzeba korzystać ile wlezie. Wyjechałem bez pomysłu, tak sobie pomyślałem, że jak minę smoka to coś wykombinuję. No i jak tak sobie jechałem to pomyślałem o Hujówce. Już Maj, a mnie jeszcze tam nie było tego roku. Trzeba zmazać tą plamę na honorze :)

Troszkę już czułem w nogach wczorajszą jazdę więc raczej nie upalałem i spokojnie turlikałem się do celu. W Sułkowicach trzeba było już trochę przycisnąć żeby jako tako jechać pod górkę, no a właściwy podjazd na Hujówkę to nie da się jechać bez napinki. Słoneczko grzało solidnie i czułem jak pot ścieka mi gdzieś po skroni, spływa na nos i pomału skapuj na rozgrzany asfalt.

Jakoś się zawlokłem na górę, chwila przerwy na amciu, odpoczynek i oglądanie widoczków i sru w dół do Bieńkówki. Znów parszywy podjazd na przełęcz i długi zjazd do Stróży. Potem Myślony i jakoś zleciał ten dzisiejszy trening.

  • DST 104.37km
  • Czas 03:34
  • VAVG 29.26km/h
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 122 ( 68%)
  • Kalorie 3445kcal
  • Podjazdy 1128m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 maja 2013 Kategoria Trening

Ojców.

Piękna pogoda. Rano była wprawdzie mgła więc ubrałem bluzę ale już pod smokiem musiałem ją ściągnąć. Trasa na Ojców przez Zabierzów i Zelków. W Zelkowie na prośbę Sławka przycisnąłem trochę i muszę się przyznać, że zatkało mnie w którymś momencie bo ten podjazd tam jednak ogromnie przytrzymuje. Na górze ledwo oddech łapałem i myślałem, że słabo pojechałem bo nogi jakieś takie gumowe się zrobiły. Dopiero teraz w domu po wrzuceniu na STRAVE okazało się, że nie jest tak źle :)

A dalej to już standard Murowanie-Ojców (średnia poszła się rypać na zjeździe po kostce). Ze Skały moim ulubionym odcinkiem do Iwanowic. Trochę wiało w twarz ale i tak leciało się 4 dyszki bez problemu. Za Iwanowicami zatrzymałem się na górce żeby zjeść jabłko i akurat dwóch gości przejeżdżało. Jeden woła do mnie żebym jechał z nimi do Skały. Wołam, że już byłem i właśnie wracam. Goście pojechali, jeszcze tylko usłyszałem jak któryś mówi do drugiego....nie wiem czy mu to jabłko pomoże......hehe pewnie myśleli, że zdycham tam na górce. Kurcze, aż naszła mnie ochota żeby zawrócić, dogonić ich i przeciągnąć ich dobrym tempem do tej Skały to może by się okazało kto by zdychał :)

Ale już późnawo zaczęło się robić więc pojechało po swojemu. Trasa ucięta po mnie Edge się rozładowało.

  • DST 88.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 30.17km/h
  • HRmax 174 ( 97%)
  • HRavg 129 ( 72%)
  • Kalorie 2270kcal
  • Podjazdy 840m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 maja 2013 Kategoria Trening

Mników bez napinki.

Czasu nie ma na pisanie. Sama traska tylko.

  • DST 58.28km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 22.71km/h
  • HRmax 156 ( 87%)
  • HRavg 111 ( 62%)
  • Kalorie 2120kcal
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Author Kinetic
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2013 Kategoria Trening

Kasiński klasyk

Niby miałem plany na dzisiaj inne, ale jak to bywa wszystko się pokomplikowało zapowiadała się na szybką jazdę z samego rana. Potem jednak znów sytuacja się zmieniła i tak wyszedł całkowicie spontaniczny wyjazd. Szkoda mi było tego dnia więc uderzyłem w jakieś górki bo kierunek Chrzanów czy Krzeszowice jakoś mi już spowszedniał. Pogoda taka w sumie dziwna. Dosyć chłodno, mocno zachmurzone ale sucho, a i prognozy nie przewidywały opadów. Jedynie wiatr trochę przeszkadzał ale też nie na tyle żeby robiło jakiś duży problem.

Poleciałem standardowo na Wieliczką, a potem serpentynami w Sierczy. Na górze spotyka Rafała, który leci właśnie od Zbydniowic. Krótka gadka i już razem lecimy na Dobczyce. W Wiśniowej wrzucamy coś na ruszt (drożdżówka) i atakujemy przełęcz w Wierzbanowej. Daję dosyć mocno chociaż nie liczę na super czas bo wiaterek jednak przytrzymuje. Zjazd do Kasiny chłodny, trochę nas przewiało ale znów seria podjazdów gdzie można się trochę rozgrzać.

Odcinek do Myślenic przez Mszanę bez historii, naparzanie cały czas pod wiatr. W Myślonach kolejna przerwa na lunch, a po niej czeka nas nas przeprawa przez pagórki dzielące nas od Krakowa. Polanka idzie z marszu, Krzyszkowice już trochę mnie przytrzymują. Ale Rafała jeszcze bardziej bo pomimo dosyć długiego czekania nie nadjeżdża. Zjeżdżam kawałek i wciąż go nie widzę. Może poleciał na Olchowice?

No trudno jadę dalej już sam. Jest szansa na fajną średnią więc nie opierdzielam się i zasuwam ile nogi jeszcze dają rady. Nielubiany tak przeze mnie podjazd z serpentyną przed Świątnikami i już w zasadzie z górki. Jeszcze kilka zmarszczek po drodze ale już czuję dom i obiadek :)

Pierwsza przełęcz w tym roku zaliczona. Jak na mnie to dosyć późno i taka mało prestiżowa ale obiecuję, że będzie lepiej :)

  • DST 117.70km
  • Czas 03:46
  • VAVG 31.25km/h
  • HRmax 169 ( 94%)
  • HRavg 138 ( 77%)
  • Kalorie 3820kcal
  • Podjazdy 1359m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl