Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
| Dystans całkowity: | 3517.78 km (w terenie 46.00 km; 1.31%) |
| Czas w ruchu: | 140:06 |
| Średnia prędkość: | 25.11 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 67.83 km/h |
| Suma podjazdów: | 26335 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 176 (98 %) |
| Maks. tętno średnie: | 144 (80 %) |
| Suma kalorii: | 125074 kcal |
| Liczba aktywności: | 46 |
| Średnio na aktywność: | 76.47 km i 3h 02m |
| Więcej statystyk | |
Sobota, 12 marca 2011
Dzisiaj ostro było :)
Zgodnie z zapowiedziami synoptyków sobota powitała nas piękną pogodą. To chyba pierwszy prawdziwie wiosenny dzień w tym roku. Dosyć ciepło, trzeba było wykorzystać tan czas. Pod smokiem zameldowało się nas 4 chłopa. Buli, Lukcio, Furman (Ja) oraz kolega, którego nie znałem do tej pory.
Początek rozjazd po mieście, dosyć spokojnie. Ale jak zwykle w Swoszowicach na pierwszych górkach Buli włącza turbo i zasuwa jak mały samochodzik do góry. W Wieliczce łapiemy oddech ale w Sierczy na serpentynach znów ogień. Nowy kolega zaczyna mieć problemy, Buli daleko z przody, tylko ja i Lukcio trzymamy się razem.
Przed Myślenicami zbieramy się do kupy i chwilę lecimy razem. Buli jedzie prosto, my skręcamy na Wiśniową. Tempo troszkę spada, ale nie można powiedzieć, że się opieprzamy. Z Wiśniowej podjazd na przełęcz w Wierzbanowej. Nasz kolega ma coraz większe problemy, zostaje z tyłu i w Kasinie Wielkiej czekamy kilka minut.
Tutaj się rozdzielamy, ja i Lukcio atakujemy Gruszowiec, a kolega zjeżdża do Mszany.
Podjazd na Gruszowiec przychodzi bez większego problemu, chociaż lekko nie jest. Za to zjazd to marzenie. Super droga, kilka km w dół, jedzie się extra. Skręcamy na Jurków i zdobywamy kolejną przełęcz. Nawet spoko się jedzie i korzystając z okazji gadamy o różnych sprawach.
Kolejne kilometry mijają bardzo szybko bo jedziemy najpierw w dół, a potem po płaskim. Wiatr też nie przeszkadza więc jest szansa na podreperowane średniej, która sporo ucierpiała na dotychczasowych podjazdach. W Mszanie tankujemy paliwko i dalej zasuwamy do Myślenic. Przed nami teraz najgorszy fragment trasy gdyż w nogach już miękko, a góry zezują na nas z oddali.
No ale nie ma wybacz - dobieramy się do resztek energii i nawet dosyć sprawnie udaje się nam pokonać ten odcinek. Przytrzymuje nas tylko długi podjazd w Krzyszkowicach i krótka ścianka w Świątnikach. Poza tym na budziku cały czas sporo ponad 3 dyszki.
No i już w domciu. Najdłuższy dystans w tym roku, największe przewyższenie, najwyższa średnia. Fajnie to wyszło ale nie ukrywam, że zryty teraz jestem zdrowo. Trzeba będzie odpocząć i jutro kolejna stóweczka :)
Początek rozjazd po mieście, dosyć spokojnie. Ale jak zwykle w Swoszowicach na pierwszych górkach Buli włącza turbo i zasuwa jak mały samochodzik do góry. W Wieliczce łapiemy oddech ale w Sierczy na serpentynach znów ogień. Nowy kolega zaczyna mieć problemy, Buli daleko z przody, tylko ja i Lukcio trzymamy się razem.
Przed Myślenicami zbieramy się do kupy i chwilę lecimy razem. Buli jedzie prosto, my skręcamy na Wiśniową. Tempo troszkę spada, ale nie można powiedzieć, że się opieprzamy. Z Wiśniowej podjazd na przełęcz w Wierzbanowej. Nasz kolega ma coraz większe problemy, zostaje z tyłu i w Kasinie Wielkiej czekamy kilka minut.
Tutaj się rozdzielamy, ja i Lukcio atakujemy Gruszowiec, a kolega zjeżdża do Mszany.
Podjazd na Gruszowiec przychodzi bez większego problemu, chociaż lekko nie jest. Za to zjazd to marzenie. Super droga, kilka km w dół, jedzie się extra. Skręcamy na Jurków i zdobywamy kolejną przełęcz. Nawet spoko się jedzie i korzystając z okazji gadamy o różnych sprawach.
Kolejne kilometry mijają bardzo szybko bo jedziemy najpierw w dół, a potem po płaskim. Wiatr też nie przeszkadza więc jest szansa na podreperowane średniej, która sporo ucierpiała na dotychczasowych podjazdach. W Mszanie tankujemy paliwko i dalej zasuwamy do Myślenic. Przed nami teraz najgorszy fragment trasy gdyż w nogach już miękko, a góry zezują na nas z oddali.
No ale nie ma wybacz - dobieramy się do resztek energii i nawet dosyć sprawnie udaje się nam pokonać ten odcinek. Przytrzymuje nas tylko długi podjazd w Krzyszkowicach i krótka ścianka w Świątnikach. Poza tym na budziku cały czas sporo ponad 3 dyszki.
No i już w domciu. Najdłuższy dystans w tym roku, największe przewyższenie, najwyższa średnia. Fajnie to wyszło ale nie ukrywam, że zryty teraz jestem zdrowo. Trzeba będzie odpocząć i jutro kolejna stóweczka :)
- DST 149.92km
- Czas 04:58
- VAVG 30.19km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 173 ( 95%)
- HRavg 142 ( 78%)
- Kalorie 5699kcal
- Podjazdy 1416m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 marca 2011
Kategoria Trening
Regeneracja.
Nie ma co pisać. Totalny lajt.
- DST 33.18km
- Czas 01:42
- VAVG 19.52km/h
- Temperatura 1.0°C
- HRmax 125 ( 69%)
- HRavg 84 ( 46%)
- Kalorie 997kcal
- Podjazdy 17m
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 marca 2011
Afternoon Ride
-
- DST 85.72km
- Czas 03:06
- VAVG 27.65km/h
- VMAX 56.82km/h
- HRmax 166 ( 92%)
- HRavg 125 ( 69%)
- Kalorie 3218kcal
- Podjazdy 754m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 marca 2011
Ojców.
Poleciałem na Ojców tym razem. Miałem ochotę bardziej na zachód uderzyć ale obawiałem się, że za długo może mi zejść. Wobec tego tradycyjnie - Kryspinów, Balice, ścianka w Zelkowie, Murownia i Ojców. Sporo straciłem na zjeździe z Murowni do Ojcowa bo jednak kolarka nie jest przystosowana do takich dróg. Na dole w Ojcowie okropnie zimno, droga miejscami jeszcze oblodzona, nieciekawie. Tak sobie pomyślałem, że jak bym teraz kapcia złapał to bym chyba zamarzł :)
Podjazd do Skały mnie trochę rozgrzał. Powrót wybrałem przez Iwanowice bo droga Kraków-Skała po zimie ma fatalną nawierzchnię. Nie żałowałem bo odcinek Skała-Iwanowice jest rewelacja. Uwielbiam tędy zasuwać. Prawie bez ruchu, super nawierzchnia, delikatnie w dół, wokół ładne jurajskie krajobrazy. Super się leciało, 4 dyszki na budziku prawie cały czas. Za to znów mnie przechłodziło.
Za Iwanowicami zaczęło już robić się ciemno i musiałem trochę ostrożniej jechać ale udało się bez przygód dojechać do domu.
Podjazd do Skały mnie trochę rozgrzał. Powrót wybrałem przez Iwanowice bo droga Kraków-Skała po zimie ma fatalną nawierzchnię. Nie żałowałem bo odcinek Skała-Iwanowice jest rewelacja. Uwielbiam tędy zasuwać. Prawie bez ruchu, super nawierzchnia, delikatnie w dół, wokół ładne jurajskie krajobrazy. Super się leciało, 4 dyszki na budziku prawie cały czas. Za to znów mnie przechłodziło.
Za Iwanowicami zaczęło już robić się ciemno i musiałem trochę ostrożniej jechać ale udało się bez przygód dojechać do domu.
- DST 85.59km
- Czas 03:05
- VAVG 27.76km/h
- Temperatura 4.0°C
- HRmax 166 ( 91%)
- HRavg 128 ( 70%)
- Kalorie 3218kcal
- Podjazdy 472m
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 marca 2011
Kategoria Trening
Z przygodami.
Fajny wyjazd się zapowiadał, nie za ciepło ale mocno operujące słoneczko zapewniało bardzo miłe wrażenie z jazdy. Poleciałem sobie na Łączany, a potem chciałem do Skawiny i do domciu. No, ale jak się okazało ten dzień przyniósł pewne (niekoniecznie miłe) przygody. Najpierw gdzieś tam źle skręciłem i zamiast wylecieć na główną drogę to wpakowałem się na jakiś boczny trakt i zapędziłem trochę na zachód. Jak w końcu wygramoliłem się na główną to przycisnąłem mocniej bo czas zaczynał mnie gonić. Słoneczko zaczęło się pomału chować, a ja nie za bardzo byłem przygotowany na jazdę po ciemku. Jednak jak to często bywa właśnie teraz musiał przyplątać się kapeć. I to nie jeden, tylko podwójny. Jakiś tam zjazd lecę, mocno dokręcam kiedy czuję charakterystyczne uderzenie w tylne koło. Kilka sekund i już wiem, że jadę na flaku. Nic to, szybko się rozkładam i zmieniam dętkę.
Już mam zakładać koło kiedy kątem oka dostrzegam, że w przednim kole też flak. Kurna chata - to już nie jest ciekawe. Drugiej dętki nie mam, a łatanie takiej cienkiej prezerwatywki to nieciekawa sprawa. No ale jakoś załatałem, nawet to się trzymało kupy wszystko. Zmarzłem trochę, czasu straciłem, powrót już starałem się jechać asekuracyjnie bo kolejny kapeć mógł stać się już bardzo problematyczny. Zaczęło zmierzchać i zrobiło się nieprzyjemnie. Dobrze, że miałem taką diodową czołówkę bo bez niej to by mnie chyba rozjechali.
Jakoś do Tyńca się doturlikałem, a stąd już ścieżką rowerową do domciu. W sumie wyjazd był fajny i zadowolony jestem ale od teraz będę woził 2 dętki zapasowe :)
Już mam zakładać koło kiedy kątem oka dostrzegam, że w przednim kole też flak. Kurna chata - to już nie jest ciekawe. Drugiej dętki nie mam, a łatanie takiej cienkiej prezerwatywki to nieciekawa sprawa. No ale jakoś załatałem, nawet to się trzymało kupy wszystko. Zmarzłem trochę, czasu straciłem, powrót już starałem się jechać asekuracyjnie bo kolejny kapeć mógł stać się już bardzo problematyczny. Zaczęło zmierzchać i zrobiło się nieprzyjemnie. Dobrze, że miałem taką diodową czołówkę bo bez niej to by mnie chyba rozjechali.
Jakoś do Tyńca się doturlikałem, a stąd już ścieżką rowerową do domciu. W sumie wyjazd był fajny i zadowolony jestem ale od teraz będę woził 2 dętki zapasowe :)
- DST 90.08km
- Czas 03:25
- VAVG 26.36km/h
- Podjazdy 400m
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 marca 2011
Morning Ride
-
- DST 111.80km
- Czas 03:47
- VAVG 29.55km/h
- VMAX 53.16km/h
- HRmax 153 ( 85%)
- HRavg 131 ( 73%)
- Kalorie 4226kcal
- Podjazdy 640m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 marca 2011
Znowu wieje.
Zimno i wieje. Nie mam czasu na pisanie. W każdym razie weekend wypadł całkiem dobrze.
- DST 111.76km
- Czas 03:47
- VAVG 29.54km/h
- Temperatura 1.0°C
- HRmax 153 ( 84%)
- HRavg 133 ( 73%)
- Kalorie 4226kcal
- Podjazdy 267m
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 marca 2011
Morning Ride
-
- DST 116.89km
- Czas 04:06
- VAVG 28.51km/h
- VMAX 67.83km/h
- HRmax 176 ( 98%)
- HRavg 133 ( 74%)
- Kalorie 4401kcal
- Podjazdy 1232m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 marca 2011
Kategoria Trening
W końcu mocniejszy trening.
Ustawka pod Smokiem, pierwsza w tym roku. Pogoda dopisała, frekwencja trochę mniej, wyjechało nas 6 spod smoka. Początek przez miasto dosyć spokojnie ale już do Swoszowic gdy zaczęły się pierwsze wzniesienia Buli narzucił mocne tempo i grupka zaczęła się rwać. Pierwszy odpadł Lesław, który dzisiaj nie czuł się najlepiej i szybko zrezygnował z jazdy. Potem został Maciu, tym razem złośliwość rzeczy martwych gdyż zgubiona śruba mocująca blok w bucie i koniec imprezy dla niego. Zostało nas więc czterech - Buli, Lukcio, Hinol i ja.
Do Myślenic tempo idzie cały czas bardzo mocne. Dużo podjazdów, mocny wiatr z boku i ostre naparzanie. W Myślenicach trochę zwalniamy ale kolejny odcinek do Sułkowic znów dosyć mocno. W Sułkowicach skręcamy w lewo i wspinamy się na przeł.Sanguszki, a za nią przez Skawinki i Lanckoronę docieramy do Kalwarii.
Tutaj odłącza się Hinol, który mieszka w Krzeszowicach i wybiera inną drogę.
A my lecimy na Skawinę, w końcu mamy wiatr w plecy i wykorzystujemy to skrzętnie. Trasa mocno interwałowa, sporo krótkich podjazdów ale wspomagani wiatrem zasuwamy szybko mało kiedy schodząc poniżej 4 dych na budziku. W Skawinie czujemy już w nogach całą trasę, zwalniamy trochę i już spokojnie docieramy do Krakowa.
[url=stawka pod Smokiem, pierwsza w tym roku. Pogoda dopisała, frekwencja trochę mniej, wyjechało nas 6 spod smoka. Początek przez miasto dosyć spokojnie ale już do Swoszowic gdy zaczęły się pierwsze wzniesienia Buli narzucił mocne tempo i grupka zaczęła się rwać. Pierwszy odpadł Lesław, który dzisiaj nie czuł się najlepiej i szybko zrezygnował z jazdy. Potem został Maciu, tym razem złośliwość rzeczy martwych gdyż zgubiona śruba mocująca blok w bucie i koniec imprezy dla niego. Zostało nas więc czterech - Buli, Lukcio, Hinol i ja. Do Myślenic tempo idzie cały czas bardzo mocne. Dużo podjazdów, mocny wiatr z boku i ostre naparzanie. W Myślenicach trochę zwalniamy ale kolejny odcinek do Sułkowic znów dosyć mocno. W Sułkowicach skręcamy w lewo i wspinamy się na przeł.Sanguszki, a za nią przez Skawinki i Lanckoronę docieramy do Kalwarii. Tutaj odłącza się Hinol, który mieszka w Krzeszowicach i wybiera inną drogę. A my lecimy na Skawinę, w końcu mamy wiatr w plecy i wykorzystujemy to skrzętnie. Trasa mocno interwałowa, sporo krótkich podjazdów ale wspomagani wiatrem zasuwamy szybko mało kiedy schodząc poniżej 4 dych na budziku. W Skawinie czujemy już w nogach całą trasę, zwalniamy trochę i już spokojnie docieramy do Krakowa
Do Myślenic tempo idzie cały czas bardzo mocne. Dużo podjazdów, mocny wiatr z boku i ostre naparzanie. W Myślenicach trochę zwalniamy ale kolejny odcinek do Sułkowic znów dosyć mocno. W Sułkowicach skręcamy w lewo i wspinamy się na przeł.Sanguszki, a za nią przez Skawinki i Lanckoronę docieramy do Kalwarii.
Tutaj odłącza się Hinol, który mieszka w Krzeszowicach i wybiera inną drogę.
A my lecimy na Skawinę, w końcu mamy wiatr w plecy i wykorzystujemy to skrzętnie. Trasa mocno interwałowa, sporo krótkich podjazdów ale wspomagani wiatrem zasuwamy szybko mało kiedy schodząc poniżej 4 dych na budziku. W Skawinie czujemy już w nogach całą trasę, zwalniamy trochę i już spokojnie docieramy do Krakowa.
[url=stawka pod Smokiem, pierwsza w tym roku. Pogoda dopisała, frekwencja trochę mniej, wyjechało nas 6 spod smoka. Początek przez miasto dosyć spokojnie ale już do Swoszowic gdy zaczęły się pierwsze wzniesienia Buli narzucił mocne tempo i grupka zaczęła się rwać. Pierwszy odpadł Lesław, który dzisiaj nie czuł się najlepiej i szybko zrezygnował z jazdy. Potem został Maciu, tym razem złośliwość rzeczy martwych gdyż zgubiona śruba mocująca blok w bucie i koniec imprezy dla niego. Zostało nas więc czterech - Buli, Lukcio, Hinol i ja. Do Myślenic tempo idzie cały czas bardzo mocne. Dużo podjazdów, mocny wiatr z boku i ostre naparzanie. W Myślenicach trochę zwalniamy ale kolejny odcinek do Sułkowic znów dosyć mocno. W Sułkowicach skręcamy w lewo i wspinamy się na przeł.Sanguszki, a za nią przez Skawinki i Lanckoronę docieramy do Kalwarii. Tutaj odłącza się Hinol, który mieszka w Krzeszowicach i wybiera inną drogę. A my lecimy na Skawinę, w końcu mamy wiatr w plecy i wykorzystujemy to skrzętnie. Trasa mocno interwałowa, sporo krótkich podjazdów ale wspomagani wiatrem zasuwamy szybko mało kiedy schodząc poniżej 4 dych na budziku. W Skawinie czujemy już w nogach całą trasę, zwalniamy trochę i już spokojnie docieramy do Krakowa
- DST 116.73km
- Czas 04:06
- VAVG 28.47km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 176 ( 97%)
- HRavg 134 ( 74%)
- Kalorie 4401kcal
- Podjazdy 893m
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 marca 2011
Morning Ride
-
- DST 51.26km
- Czas 02:20
- VAVG 21.97km/h
- VMAX 38.45km/h
- HRmax 142 ( 79%)
- HRavg 111 ( 62%)
- Kalorie 1585kcal
- Podjazdy 139m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze








