Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2010
Dystans całkowity: | 1528.95 km (w terenie 233.02 km; 15.24%) |
Czas w ruchu: | 78:55 |
Średnia prędkość: | 19.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.89 km/h |
Suma podjazdów: | 17961 m |
Maks. tętno maksymalne: | 182 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (89 %) |
Suma kalorii: | 68895 kcal |
Liczba aktywności: | 33 |
Średnio na aktywność: | 46.33 km i 2h 23m |
Więcej statystyk |
Sobota, 19 czerwca 2010
Morning Ride
-
- DST 55.14km
- Czas 04:05
- VAVG 13.50km/h
- VMAX 55.52km/h
- HRmax 182 (101%)
- HRavg 149 ( 83%)
- Kalorie 2907kcal
- Podjazdy 2090m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 czerwca 2010
NARESZCIE..NARESZCIE....NARESZCIE!!!!
Nareszcie udało się wygrać!!!
Ciężko jeździ się w górach. Długie podjazdy wysysają siły i powodują skurcze, trudne, kamieniste i śliskie zjazdy podnoszą do maxa poziom adrenaliny i bywają bardzo niebezpieczne. Maraton z serii Cyklokarpaty w Żegiestowie miał wszystko co powinien mieć prawdziwy górski maraton MTB. Śmiało mogę go postawić na równi z takimi klasykami jak Kościelisko, Krynica, Sczawnica. To był jeden z tych maratonów, które pokonując czułem RESPEKT. Przed górami, przed trudnymi zjazdami, przed sięgającymi chmur podjazdami, przed zimnem, mgłą, przed samym sobą. Napisałem na początku, że trudno jeździ się w górach. Nie jestem królem podjazdów ale za to na tyle uniwersalny, że mix wszystkich wposmnianych wcześniej elementów wychodzi całkiem przywoicie.

Start poszedł w deszczu. Potem w miarę upływu czasu opady na szczęście zanikały aż do całkowitego ustąpienia. Początek to typowa walka o pozycje z przodu, a potem długa i stroma ściana na Pustą Wielką. Dało się jechać, kilka metrów największej stromizny z buta. Potem kawałek żwirową drogą i zjazd do Wierchomli wzdłuż wyciągów narciarskich. To był chyba najbardziej niebezpieczny odcinek trasy. Droga zachęcała do rozwijania sporych prędkości lecz nie zapewniała odpowiedniej przyczepności w przypadku mocnego hamowania. Mgła ograniczała widoczność do kilku metrów, a głebokie koleiny czychały tylko na błąd. Było tu kilka bardzo poważnych upadków.
Po pokonaniu zjazdu przejachaliśmy obok hotelu w Wierchomli i mieliśmy do zrobienia długi i ciężki podjazd znany z poprzednich maratonów w Wierchomli właśnie. Dalej trasa biegła wysokim górskiem grzbietem obok wyciągów w Słotwinach aż na przeł. Krzyżową skąd atakowaliśmy kolejny długi i stromy podjazd na Jaworzynę Krynicką. Oba te podjazdy pojechałem mocno, udało mi się uciec grupce jadącej ze mną i wyprzedziłem też kilka osób. Na Jaworzynie dogonił mnie Wojtek Szlachta, któremu wcześniej pożyczyłem dętkę (już dwie gumy miał na trasie).
Przyczepiłem się mu na koło i podciągnąłem przez chwilę. Potem mi uciekł ale gdy zaczął się kolejny bardzo trudny zjazd zaczęłem odrabiać dystans. To był zjazd, który mi bardzo pasował. Stromy i kamienisty, wymagający maksymalnego skupienia i koncetracji.

Było bardzo trudno ale właśnie na takich zjazdach radzę sobie najlepiej. Wyprzedziłem kilka osób i dogoniłem Wojtka tak, że w Szczawniku znów jechaliśmy dalej. Jednak facet miał pecha gdyż kolejna guma znów go zastopowała. Zaraz dalej był rozjazd na giga i znów stromy i długi podjazd. Kilka metrów z buta. Mocna jazda do tej pory dawała znać w nogach, które zaczęły dawać pierwsze symptomy skurczy. Podjazd ciągnął się bardzo długo, najpierw kamienistą drogą przez łąki, potem jeszcze bardziej kamienistą przez las, w końcu wyjeżdżam na wyskogórskie hale gdzie króluje mgła i zimny wiatr. Nadal do góry po miękkiej i grząskiej trawiastej drodze. Ten fragment dał najbardziej w kość. Miałem wrażenie, że cos wsysa opony usiłując mnie zatrzymać w miejscu.
Znów dogania mnie Wojtek i razem zatrzymujemy się przy bufecie koło bacówki. Mamy problemy orientacyjne, na bufecie nie ma nikogo, nie za bardzo wiemy gdzie jechać. W końcu jedziemy na czuja i zjeżdżamy szybką szutrówką znów do Szczawnika skąd już kierujemy się do mety. Wyprzedzamy jeszcze kilkanaście osób z mega i już meta.
Bardzo mocno pojechany maraton. Zająłem 4 pozycję Open oraz wygrałem w kategorii M4. Może frekwencja niespecjalna ,a obsada nie należała do bardzo mocnych to jednak cieszy, że udało się pojechać dobrze taki trudny maraton.
Ciężko jeździ się w górach. Długie podjazdy wysysają siły i powodują skurcze, trudne, kamieniste i śliskie zjazdy podnoszą do maxa poziom adrenaliny i bywają bardzo niebezpieczne. Maraton z serii Cyklokarpaty w Żegiestowie miał wszystko co powinien mieć prawdziwy górski maraton MTB. Śmiało mogę go postawić na równi z takimi klasykami jak Kościelisko, Krynica, Sczawnica. To był jeden z tych maratonów, które pokonując czułem RESPEKT. Przed górami, przed trudnymi zjazdami, przed sięgającymi chmur podjazdami, przed zimnem, mgłą, przed samym sobą. Napisałem na początku, że trudno jeździ się w górach. Nie jestem królem podjazdów ale za to na tyle uniwersalny, że mix wszystkich wposmnianych wcześniej elementów wychodzi całkiem przywoicie.

Start poszedł w deszczu. Potem w miarę upływu czasu opady na szczęście zanikały aż do całkowitego ustąpienia. Początek to typowa walka o pozycje z przodu, a potem długa i stroma ściana na Pustą Wielką. Dało się jechać, kilka metrów największej stromizny z buta. Potem kawałek żwirową drogą i zjazd do Wierchomli wzdłuż wyciągów narciarskich. To był chyba najbardziej niebezpieczny odcinek trasy. Droga zachęcała do rozwijania sporych prędkości lecz nie zapewniała odpowiedniej przyczepności w przypadku mocnego hamowania. Mgła ograniczała widoczność do kilku metrów, a głebokie koleiny czychały tylko na błąd. Było tu kilka bardzo poważnych upadków.
Po pokonaniu zjazdu przejachaliśmy obok hotelu w Wierchomli i mieliśmy do zrobienia długi i ciężki podjazd znany z poprzednich maratonów w Wierchomli właśnie. Dalej trasa biegła wysokim górskiem grzbietem obok wyciągów w Słotwinach aż na przeł. Krzyżową skąd atakowaliśmy kolejny długi i stromy podjazd na Jaworzynę Krynicką. Oba te podjazdy pojechałem mocno, udało mi się uciec grupce jadącej ze mną i wyprzedziłem też kilka osób. Na Jaworzynie dogonił mnie Wojtek Szlachta, któremu wcześniej pożyczyłem dętkę (już dwie gumy miał na trasie).
Przyczepiłem się mu na koło i podciągnąłem przez chwilę. Potem mi uciekł ale gdy zaczął się kolejny bardzo trudny zjazd zaczęłem odrabiać dystans. To był zjazd, który mi bardzo pasował. Stromy i kamienisty, wymagający maksymalnego skupienia i koncetracji.

Było bardzo trudno ale właśnie na takich zjazdach radzę sobie najlepiej. Wyprzedziłem kilka osób i dogoniłem Wojtka tak, że w Szczawniku znów jechaliśmy dalej. Jednak facet miał pecha gdyż kolejna guma znów go zastopowała. Zaraz dalej był rozjazd na giga i znów stromy i długi podjazd. Kilka metrów z buta. Mocna jazda do tej pory dawała znać w nogach, które zaczęły dawać pierwsze symptomy skurczy. Podjazd ciągnął się bardzo długo, najpierw kamienistą drogą przez łąki, potem jeszcze bardziej kamienistą przez las, w końcu wyjeżdżam na wyskogórskie hale gdzie króluje mgła i zimny wiatr. Nadal do góry po miękkiej i grząskiej trawiastej drodze. Ten fragment dał najbardziej w kość. Miałem wrażenie, że cos wsysa opony usiłując mnie zatrzymać w miejscu.
Znów dogania mnie Wojtek i razem zatrzymujemy się przy bufecie koło bacówki. Mamy problemy orientacyjne, na bufecie nie ma nikogo, nie za bardzo wiemy gdzie jechać. W końcu jedziemy na czuja i zjeżdżamy szybką szutrówką znów do Szczawnika skąd już kierujemy się do mety. Wyprzedzamy jeszcze kilkanaście osób z mega i już meta.
Bardzo mocno pojechany maraton. Zająłem 4 pozycję Open oraz wygrałem w kategorii M4. Może frekwencja niespecjalna ,a obsada nie należała do bardzo mocnych to jednak cieszy, że udało się pojechać dobrze taki trudny maraton.
- DST 55.13km
- Teren 55.13km
- Czas 04:03
- VAVG 13.61km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 182 (100%)
- HRavg 149 ( 81%)
- Kalorie 3845kcal
- Podjazdy 2028m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 czerwca 2010
Afternoon Ride
-
- DST 21.14km
- Czas 01:17
- VAVG 16.47km/h
- VMAX 32.64km/h
- Kalorie 793kcal
- Podjazdy 30m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 czerwca 2010
Kategoria Przejażdżka
Regeneracja.
W ramach regeneracji wyskoczyłem do Kubaka po dopalacze :)..hmm..dziwne, że nie pisze na etykietach jako by to produkty kolekcjonerskie były! Skandal !!!!
- DST 21.11km
- Czas 01:17
- VAVG 16.45km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 800kcal
- Podjazdy 10m
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 czerwca 2010
Kategoria Trening
Plaskato.
Na ten tydzień starczy orki. Weekend zapowiada się bardzo ciężko. Sobota-ciężki, górski maraton, w niedzielę XC Puchar Tarnowa. Będzie ostro.
- DST 53.28km
- Czas 02:15
- VAVG 23.68km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 148 ( 81%)
- HRavg 107 ( 58%)
- Kalorie 1900kcal
- Podjazdy 113m
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 czerwca 2010
Afternoon Ride
-
- DST 41.78km
- Czas 01:48
- VAVG 23.21km/h
- VMAX 39.39km/h
- HRmax 148 ( 82%)
- HRavg 106 ( 59%)
- Kalorie 1477kcal
- Podjazdy 192m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 czerwca 2010
Kategoria Trening
Za karę :)
Prokurator - Wysoki Sądzie wnoszę o uznanie Piotra Furmańskiego winnym zarzucanych mu czynów, a mianowicie uchylania się od ciężkich treningów oraz brakiem sukcesów sportowych.
Obrońca - Sprzeciw! Oskarżony ciężko trenuje osiągając na zawodach bardzo przyzwoite wyniki.
Sąd - Sprzeciw odrzucony ! Skazuję ostarżonego na 3 godziny ciężkich robót.
Wyrok ma zostać odbyty w obozie Pracy Las Wolski, blok Sowiniec - droga do ZOO.
Obrońca - Sprzeciw! Oskarżony ciężko trenuje osiągając na zawodach bardzo przyzwoite wyniki.
Sąd - Sprzeciw odrzucony ! Skazuję ostarżonego na 3 godziny ciężkich robót.
Wyrok ma zostać odbyty w obozie Pracy Las Wolski, blok Sowiniec - droga do ZOO.
- DST 66.70km
- Czas 03:26
- VAVG 19.43km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 3407kcal
- Podjazdy 1470m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 czerwca 2010
Afternoon Ride
-
- DST 61.07km
- Czas 02:59
- VAVG 20.47km/h
- VMAX 49.18km/h
- HRmax 150 ( 83%)
- HRavg 109 ( 60%)
- Kalorie 2582kcal
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 14 czerwca 2010
Kategoria Trening
Ślimaki kamikadze.
Taki sobie, popołudniowy wypad, w sumie to bez celu. Pogoda taka średnia, nawet coś tam kapało jak wyjeżdżałem. Wolałem nie ryzykować jazdy gdzieś dalej za Kraków. No to poleciałem sobie pod ZOO szlakiem od szlabanu. W lasku nawet sucho. Potem przeskoczyłem do Kryspinowa i uderzyłem na Balice. Terenem doleciałem do Kleszczowa, a potem nadal terenem do Nielepic. Powodzie straszne szkody porobiły. Znane od lat dróżki i ścieżki zmasakrowane. Trzeba uważać na zjazdach bo tam gdzie od lat się dawało bez hampli w dół to teraz nagle może wyskoczyć półmetrowa dziura lub ogromna koleina w poprzek drogi. W Nielepicach skierowałem się już szosą do domu. Wiadukt nad autostradą w Balicach zamknięty, trzeba było lecieć alternatywną drogą. Nie rozpędzałem się się z intensywnością tego dnia. Jutro w planie jakieś mocne podjazdy. Z jednej strony pasuje coś mocniej pokręcić, z drugiej szykuje się ciężki weekend. W sobotę maraton w Żegiestowie, w niedzielę kolejny Puchar Tarnowa. Muszę być świeży.
No i na koniec o tych ślimakach. Aż strach jechać bulwarami, co rusz spod kół dolatuje chrzęst pękających skorupek. Takie bez domków na grzbiecie też pakują się pod koła ale giną w ciszy. Nie przepadam za ślimakami..ale jakoś tak niespecjalnie lubię je rozjeżdżać
No i na koniec o tych ślimakach. Aż strach jechać bulwarami, co rusz spod kół dolatuje chrzęst pękających skorupek. Takie bez domków na grzbiecie też pakują się pod koła ale giną w ciszy. Nie przepadam za ślimakami..ale jakoś tak niespecjalnie lubię je rozjeżdżać
- DST 61.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:58
- VAVG 20.56km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 150 ( 82%)
- HRavg 112 ( 61%)
- Kalorie 2935kcal
- Podjazdy 582m
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 czerwca 2010
Morning Ride
-
- DST 37.75km
- Czas 02:03
- VAVG 18.41km/h
- VMAX 48.74km/h
- HRmax 175 ( 97%)
- HRavg 122 ( 68%)
- Kalorie 2329kcal
- Podjazdy 77m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze