Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2010
Dystans całkowity: | 672.07 km (w terenie 114.00 km; 16.96%) |
Czas w ruchu: | 35:49 |
Średnia prędkość: | 18.76 km/h |
Suma podjazdów: | 6323 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (79 %) |
Suma kalorii: | 15334 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 51.70 km i 2h 45m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 5 października 2010
Kategoria Przejażdżka
Solna droga.
Ta solna droga to tylko ślad w trawie. Początek jako tako, potem za polem golfowym robi się nieciekawie.
- DST 48.23km
- Teren 5.00km
- Czas 02:29
- VAVG 19.42km/h
- Temperatura 10.0°C
- HRmax 162 ( 89%)
- HRavg 120 ( 65%)
- Kalorie 1614kcal
- Podjazdy 265m
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 października 2010
Kategoria Trening
Niedzielne szwendanie.
Wspólna jazda z Maciem i MiśQ. Zimno trochę ale dało się przeżyć.
- DST 87.99km
- Czas 03:19
- VAVG 26.53km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 379m
- Sprzęt Kolarka - no name.
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 października 2010
Kategoria Wycieczka
Nie ma jak góry.
Udało się w końcu w góry urwać. Faktem jest, że rano nie za bardzo chciało się wstać ale jak już wjechałem w góry to było przyjemnie. Pierwszy fragment to nieciekawy odcinek z Myślenic do Pcimia i dalej na Jordanów. Tam droga zaczęła się pomału piąć w górę. Ledwo zauważalnie ale co kilkaset metrów przybywało wysokości. W Bogdanówce skręciłem w prawo i zrobiło się już poważnie bystro. Cały czas asfalcik ale miejscami naprawde ostro w górę. Taką drogą dotarłem na wysokość ponad 800 m. tuż pod szczyt Koskowej Góry. Następnie żółtym szlakiem przez Kotoń i zjazd do Pcimia. Po drodze jeden bardzo trudny zjazd po kamerdolcach. Dosyć stromo ale nie nachylenie jest tu problemem lecz kamienie wielkości piłki futbolowej.
Leżą na całej szerokości drogi i tylko czyhają na błąd. Udało się zjechać spory fragment, wprawdzie kilka podpórek ale i tak nieźle poszło. Ostatnie 10 metrów jednak się poddałem gdyż było już bardzo nieprzyjemnie.
Potem klasyczna jazda górskim grzbietem. Przejeżdżam przez Kotoń i zaczynam zjazd do Pcimia. Fajnie się leci w dół ale cały czas trzeba jednak uważać bo dosyć mokro jest i miejscami ślisko. Pomimo tego sprawnie udaje się lecieć w dół. Kawałek robi się trudno ale tym razem udaje się bez sprowadzania zjechać.
W Pcimiu wizyta w sklepie i kombinuję co dalej. Planowałem wjechać jeszcze na Kudłacze ale wygodna droga do Myślenic kusi :) - no nie bardzo mi się chciało.
Przemogłem się jednak, pogoda fajna, czas nie najgorszy, trzeba korzystać. Przelatuję zakopiankę i zaczynam się wspinać. Początek czarnym szlakiem po asfalcie. Potem zjeżdżam ze szlaku i nadal szosą, bardzo stromo wspinam się do góry. Szybko nabieram wysokości, kończy się asfalt i żwirowa drogą nadal mocno w górę. Po chwili znów wpadam na czarny szlak i jadąc po jego znakach docieram na Kudłacze. Tutaj w schronisku pozwalam sobie na dłuższą przerwę. Kawusia, coś do jedzonka - fajnie jest.
No i trzeba kończyć imprezę. Z Kudłaczy już klasyczną drogą zjeżdżam do Myślenic.
Co tu pisać. Było extra.
Leżą na całej szerokości drogi i tylko czyhają na błąd. Udało się zjechać spory fragment, wprawdzie kilka podpórek ale i tak nieźle poszło. Ostatnie 10 metrów jednak się poddałem gdyż było już bardzo nieprzyjemnie.
Potem klasyczna jazda górskim grzbietem. Przejeżdżam przez Kotoń i zaczynam zjazd do Pcimia. Fajnie się leci w dół ale cały czas trzeba jednak uważać bo dosyć mokro jest i miejscami ślisko. Pomimo tego sprawnie udaje się lecieć w dół. Kawałek robi się trudno ale tym razem udaje się bez sprowadzania zjechać.
W Pcimiu wizyta w sklepie i kombinuję co dalej. Planowałem wjechać jeszcze na Kudłacze ale wygodna droga do Myślenic kusi :) - no nie bardzo mi się chciało.
Przemogłem się jednak, pogoda fajna, czas nie najgorszy, trzeba korzystać. Przelatuję zakopiankę i zaczynam się wspinać. Początek czarnym szlakiem po asfalcie. Potem zjeżdżam ze szlaku i nadal szosą, bardzo stromo wspinam się do góry. Szybko nabieram wysokości, kończy się asfalt i żwirowa drogą nadal mocno w górę. Po chwili znów wpadam na czarny szlak i jadąc po jego znakach docieram na Kudłacze. Tutaj w schronisku pozwalam sobie na dłuższą przerwę. Kawusia, coś do jedzonka - fajnie jest.
No i trzeba kończyć imprezę. Z Kudłaczy już klasyczną drogą zjeżdżam do Myślenic.
Co tu pisać. Było extra.
- DST 62.70km
- Teren 30.00km
- Czas 04:35
- VAVG 13.68km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 1244m
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 października 2010
Fajnie było się obijać :)
Nazbierało się spraw, które były odłożone na później. Jeździło się na rowerze i nie było czasu. Teraz pora nadrobić zaległości. Pogoda ostatnio nie rozpieszcza więc nawet żal nie było.
Ostatnio również rozpocząłem pomału przygotowania do przyszłorocznej wyprawy projekt Albania. Na razie skupiłem się staruszku Authorze. Model Kinetic - zakupiony w 1997 roku w Secesji. Dzielnie służył mi do tego czasu, pokonał bezdroża Polski, Słowacji, Ukrainy i Rumunii ale gwałtownie domagał się serwisu. No może nie aż tak gwałtownie bo pewnie jeszcze by pociągnął jednak w uznaniu jego zasług postanowiłem zrobić mały face-lifting.
Rower dostał nowy napęd złożony z mieszanki grup LX oraz SLX. Wyrzuciłem również starą kierownicę i koszmarnie ciężki regulowany mostek, który to od momentu zakupu nie był ani raz regulowany :)
Od wiosny czekało sobie tylne kółko, które złożone z okazyjnie kupionych elementów wylądowało we właściwym mu miejscu. Do tego drobne zmiany typu - przerzutki, manetki, pedały, sztyca, siodełko. Cześć pochodziła z wygranych w zawodach suwenirów, część z magazynku starych części. Tym sposobem nowe wcielenie Kinetica dzisiaj ujrzało światło dzienne. Najpierw ważenie - wynik 12,3 uważam za bardzo przyzwoity biorąc pod uwagę, że bazą roweru jest ciężka, stalowa rama. Jazda próbna wypadło nawet nieźle.Coś tam tylna przerzutka domaga się małej regulacji.
Póki co projekt jest ukończony, myślę jeszcze tylko nad widelcem. Póki co mam założony jakiś amorek Suntoura ze 105 mm skokiem i to wyraźnie się kłoci z geometrią starej ramy. W odwodzie mam starego poczciwego RST Mozo Pro, który mając sporo mniejszy skok lepiej się układa w tej ramce. Zresztą na kilkudniową wyprawę w ciężkim terenie z sakwami nie zaryzykował bym jazdy na powietrznym amorku. Jedynie sprężyna lub elastomer. Mozo Pro spełnia ten warunek i zastanawiam się nad solidnym serwisem i przywróceniem go do pełnej sprawności.
Rozważam też opcję założenie sztywnego widelca. Mam oryginalny, pochodzący z tego właśnie roweru ale wydaje mi się bardzo ciężki. Czasu jeszcze sporo, na razie przeważa opcja RST gdyż na górskich drogach Albanii amortyzacja z przodu może dać sporo korzyści.
No a jutro zapowiada się fajna pogoda i pasuje coś w góry uderzyć. Tak sobie wymyśliłem taką hybrydową (asfalto-teren) traskę prowadzącą z Jordanowa przez Luboń, Mszanę, Węgłówkę i Lubomir do Krakowa. Dojazd do Jordanowa pociągiem - 7:33 z Krakowa. Zapraszam.
Ostatnio również rozpocząłem pomału przygotowania do przyszłorocznej wyprawy projekt Albania. Na razie skupiłem się staruszku Authorze. Model Kinetic - zakupiony w 1997 roku w Secesji. Dzielnie służył mi do tego czasu, pokonał bezdroża Polski, Słowacji, Ukrainy i Rumunii ale gwałtownie domagał się serwisu. No może nie aż tak gwałtownie bo pewnie jeszcze by pociągnął jednak w uznaniu jego zasług postanowiłem zrobić mały face-lifting.
Rower dostał nowy napęd złożony z mieszanki grup LX oraz SLX. Wyrzuciłem również starą kierownicę i koszmarnie ciężki regulowany mostek, który to od momentu zakupu nie był ani raz regulowany :)
Od wiosny czekało sobie tylne kółko, które złożone z okazyjnie kupionych elementów wylądowało we właściwym mu miejscu. Do tego drobne zmiany typu - przerzutki, manetki, pedały, sztyca, siodełko. Cześć pochodziła z wygranych w zawodach suwenirów, część z magazynku starych części. Tym sposobem nowe wcielenie Kinetica dzisiaj ujrzało światło dzienne. Najpierw ważenie - wynik 12,3 uważam za bardzo przyzwoity biorąc pod uwagę, że bazą roweru jest ciężka, stalowa rama. Jazda próbna wypadło nawet nieźle.Coś tam tylna przerzutka domaga się małej regulacji.
Póki co projekt jest ukończony, myślę jeszcze tylko nad widelcem. Póki co mam założony jakiś amorek Suntoura ze 105 mm skokiem i to wyraźnie się kłoci z geometrią starej ramy. W odwodzie mam starego poczciwego RST Mozo Pro, który mając sporo mniejszy skok lepiej się układa w tej ramce. Zresztą na kilkudniową wyprawę w ciężkim terenie z sakwami nie zaryzykował bym jazdy na powietrznym amorku. Jedynie sprężyna lub elastomer. Mozo Pro spełnia ten warunek i zastanawiam się nad solidnym serwisem i przywróceniem go do pełnej sprawności.
Rozważam też opcję założenie sztywnego widelca. Mam oryginalny, pochodzący z tego właśnie roweru ale wydaje mi się bardzo ciężki. Czasu jeszcze sporo, na razie przeważa opcja RST gdyż na górskich drogach Albanii amortyzacja z przodu może dać sporo korzyści.
No a jutro zapowiada się fajna pogoda i pasuje coś w góry uderzyć. Tak sobie wymyśliłem taką hybrydową (asfalto-teren) traskę prowadzącą z Jordanowa przez Luboń, Mszanę, Węgłówkę i Lubomir do Krakowa. Dojazd do Jordanowa pociągiem - 7:33 z Krakowa. Zapraszam.
- Aktywność Jazda na rowerze