Sobota, 6 października 2012
Kategoria Wycieczka
Leskowiec.
Miał być Turbacz, wyszedł Beskid Mały. Pogoda rewelacja, aż nie chciało się wierzyć w prognozy, które już wieczorem zapowiadały wzrost zachmurzenia i ciągłe opady w niedzielę. Na Leskowiec uderzyliśmy znanym mi już szlakiem z Zembrzyc. Było nas bodajże 9 osób. Grupa dosyć zróżnicowana bo oprócz Bulego i Dominatora był również Pocio. Oprócz tego Axi, Spinoza, Michał z OTR i dwóch chłopaków z Sosnowca.
Jak można się było domyślać dwójka wycinaków nadawała tempo. Wg nich lajtowe i spokojne, dla nas iście maratońskie. Długość odpoczynku wynikała z zajmowanej pozycji na pit stopie. Buli i Dominator sporo czasu spędzili na gadaniu, ja, Axi i Spinoza już trochę mniej, najgorzej na tym interesie wypadł Pocio, który prawie w ogóle nie odpoczywał :)
Podjazd na Leskowiec z Krzeszowa był chyba najłatwiejszą częścią wycieczki bo chociaż cały czas w górę to wygodną drogą o rozsądnym nachyleniu. Potem było już tylko ciekawiej. Z Leskowca na Potrójną dawało się nawet spoko bo cały czas grzbietem. Za to gdy zjechaliśmy na przeł. Kocierską i wbiliśmy się w zielony szlak to zrobiło się bardzo ciężko. Coś towarzycho nie miało za bardzo czasu do odpoczywania :) jakieś krótkie te przerwy były. Buli i Dominator zadowoleni i uśmiechnięci czekają na górze, my dojeżdżamy zziajani i zgrzani.
No ale jakoś zatoczyliśmy pętlę i wylądowaliśmy ponownie na Madahorze. Stąd czekał nas ciekawy zjazd do Krzeszowa. Początek nawet spokojny ale niżej spory fragment po kamieniach. Oczywiście nasze cyborgi szybko zniknęły na dole. Ja jadę za Spinozą, skurczybyk mało co ma skoku w tym Bomberze, a trudno mu koło utrzymać. Myślę sobie, to ja na 29 cali jadę i nie mogę go myknąć - coś nie tak.
Spinoza kilka metrów z przodu, puszczam odważniej klamki i zasuwam już całkiem solidnie po tych kamerdolcach. Trzepie okrutnie, co chwilę czuję na kierze mocne szarpnięcie gdy koło wpada na jakiś większy kamol. Przynajmniej mi nie odjeżdża myślę sobie, ale szybko skupiam znów uwagę na drodze. Znów mocne szarpnięcie za kierownicę, tylne koło ucieka gdzieś w bok, muszę mocniej przyhamować, tracę kilka sekund zanim znów wpadam w rytm i Spinoza odchodzi na jeszcze kilka metrów.
Chwila przerwy na polance i już wygodną drogą zjeżdżamy do Krzeszowa. Tutaj wizyty w sklepie i zasuwamy do Zembrzyc gdzie stoją samochodziki. W sumie wycieczka wypaśna, chociaż na Leskowcu byłem już chyba z dziesiąty raz :)
Jak można się było domyślać dwójka wycinaków nadawała tempo. Wg nich lajtowe i spokojne, dla nas iście maratońskie. Długość odpoczynku wynikała z zajmowanej pozycji na pit stopie. Buli i Dominator sporo czasu spędzili na gadaniu, ja, Axi i Spinoza już trochę mniej, najgorzej na tym interesie wypadł Pocio, który prawie w ogóle nie odpoczywał :)
Podjazd na Leskowiec z Krzeszowa był chyba najłatwiejszą częścią wycieczki bo chociaż cały czas w górę to wygodną drogą o rozsądnym nachyleniu. Potem było już tylko ciekawiej. Z Leskowca na Potrójną dawało się nawet spoko bo cały czas grzbietem. Za to gdy zjechaliśmy na przeł. Kocierską i wbiliśmy się w zielony szlak to zrobiło się bardzo ciężko. Coś towarzycho nie miało za bardzo czasu do odpoczywania :) jakieś krótkie te przerwy były. Buli i Dominator zadowoleni i uśmiechnięci czekają na górze, my dojeżdżamy zziajani i zgrzani.
No ale jakoś zatoczyliśmy pętlę i wylądowaliśmy ponownie na Madahorze. Stąd czekał nas ciekawy zjazd do Krzeszowa. Początek nawet spokojny ale niżej spory fragment po kamieniach. Oczywiście nasze cyborgi szybko zniknęły na dole. Ja jadę za Spinozą, skurczybyk mało co ma skoku w tym Bomberze, a trudno mu koło utrzymać. Myślę sobie, to ja na 29 cali jadę i nie mogę go myknąć - coś nie tak.
Spinoza kilka metrów z przodu, puszczam odważniej klamki i zasuwam już całkiem solidnie po tych kamerdolcach. Trzepie okrutnie, co chwilę czuję na kierze mocne szarpnięcie gdy koło wpada na jakiś większy kamol. Przynajmniej mi nie odjeżdża myślę sobie, ale szybko skupiam znów uwagę na drodze. Znów mocne szarpnięcie za kierownicę, tylne koło ucieka gdzieś w bok, muszę mocniej przyhamować, tracę kilka sekund zanim znów wpadam w rytm i Spinoza odchodzi na jeszcze kilka metrów.
Chwila przerwy na polance i już wygodną drogą zjeżdżamy do Krzeszowa. Tutaj wizyty w sklepie i zasuwamy do Zembrzyc gdzie stoją samochodziki. W sumie wycieczka wypaśna, chociaż na Leskowcu byłem już chyba z dziesiąty raz :)
- DST 63.12km
- Teren 50.00km
- Czas 04:41
- VAVG 13.48km/h
- HRmax 177 ( 97%)
- HRavg 138 ( 76%)
- Kalorie 3393kcal
- Podjazdy 1855m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj