Sobota, 8 września 2012
Kategoria Wycieczka
Górki
Przejazd trasą, którą kilka dni temu leciał Grabkowy maraton. Patrząc po mapie większość trasy była mi znana ale było kilka fragmentów, które mnie ciekawiły. Na forum ludzie pisali, że jak na grabkomaraton dosyć trudna technicznie trasa.
Początek tradycyjnie, podjazd asfaltem pod Chełm, potem zjazd w lewo na szutrową drogę. Jechałem nią kilka razy ale tak się składa, że zawsze w przeciwną stroną. Droga wprowadza na Uklejną. Potem kawałek zjazdu i odbicie w prawo za niebieskim szlakiem. Ostry podjazd po betonowych płytach i melduję się na czerwonym szlaku. Cały czas znane rejony, na razie niczym mnie trasa nie zaskakuje co nie znaczy, że nie jest przyjemnie. Pogoda może nie rewelacyjna, zamglone i cały czas po niebie przewalają się chmury ale na deszcze się raczej nie zapowiada.
Lubię te tereny, tak blisko Krakowa, a prawdziwe góry już. Czerwonym szlakiem daję na Działek, a za nim odbijam w prawo. Najbliższe kilka km jadę pierwszy raz i nie wiem co mnie czeka. Kawałek po asfalcie, przejazd przez rów i wbijam się na leśną ścieżkę. Potem znów wypadam na asfalt i zaczyna się bardzo stroma ścianka, wyżej podjazd trochę odpuszcza ale tylko na chwilę. Asfalt przechodzi w betonowe płyty - kratówki. Znów robi się bardzo stromo, duże otwory w płytach utrudniają jazdę ale ciężko bo ciężko posuwam się wolno do przodu. Niekiedy płyty przechodzę w jednolitą betonową nawierzchnię i wtedy jedzie się lepiej.
Kawałek zjazdu i wpadam na drogę, którą prowadzi na Kudłacze czarny szlak z Pcimia. Wyjeżdżam pod schronisko, ale nie zatrzymuję się daję dalej na Łysinę.
Robi się trudno, podjazd może nie jest jakoś specjalnie stromy ale nawierzchnia utrudnia jazdę. Dużo luźnych kamieni, jest mokro, koła ślizgają się niekiedy gdy trzeba mocniej zakręcić. Miejscami trzeba atakować podjazd z rozpędu ale na szczęście te fragmenty oddzielone są od siebie łagodniejszymi odcinkami, na których można złapać oddech. Nie dojeżdżam do Lubomira, trasa na odbija kawałek wcześnie w lewo na zielony szlak. Nie jechałem nim nigdy i już od pewnego czasu miałem ochotę go obczaić. No ale na razie czas na małe co nieco.
Po krótkim odpoczynku daję dalej. Zjazd leśną drogą pełną kamieni zaczyna się całkiem ostro, a dalej robi się tylko ciekawiej. Im niżej tym robi się stromiej, nie jest może jakoś specjalnie trudno ale trzeba uważać. Kawałek bardziej płaskiego terenu przyjmuję z ulgą ale ta chwila nie trwa długo. Droga znów zaczyna stromo opadać w dół, w dodatku zamienia się rynnę wypełnioną kamieniami. Żeby one chociaż nieruchome były, ale nie są, obracają się gdy atakuję je przednim kołem, jeden ustąpi i udaje się przejechać, inne uciekają spod koła wstrząsając mocno kierownicą. Ostatni fragment jest już bardzo trudny, jest tak stromo, że tylny hamulec nie wystarcza, trzeba pomagać sobie przednim ale to też jest bardzo ryzykowne. Pomimo bardzo delikatnego traktowania klamki przednie koło zalicza kilka uślizgów.
Zaliczam jedną podpórkę, potem drugą, trudno wrócić do dobrej jazdy w takim terenie. Trudno się wpiąć i zająć właściwą sylwetkę, jedna z prób zakończona upadkiem, obijam sobie kolano. Jakoś tak kuśtykając docieram w końcu na dół.
Przejeżdżam przez ładną polanę i zaczynam podjazd. Pokonuję jakiś szczycik i zjeżdżam na szutrową drogę, którą jadę przez dłuższy czas do góry.
Wyjeżdżam dosyć wysoko i zjeżdżam znów na szlak. Stromy podjazd, potem jaszcze jeden, kilka metrów trzeba podejść. Dalsza droga wiedzie typowymi górskimi ścieżkami, kila fajnych zjazdów, nie tak trudnymi jak ten z Łysiny ale zmuszającymi do ostrożności. Wyjeżdżam w Porębie skąd znaną mi już drogą po betonowych płytach stromo jadę w górę. Nie dojeżdżam do końca gdyż trasa opuszcza drogę i odbija w lewo. Nadal jest stromo, bardzo stromo, do tego pojawiają sie znów kamienie i muszę się dużo napracować żeby pokonać ten odcinek na rowerze.
Dalsza trasa jest mocno pokręcona, w każdym razie docieram nią na Działek, który odwiedziłem 2 godziny temu. Stąd już bez niespodzianek, na Chełm i zjazd zielonym szlakiem do Myślenic.
Podsumowując-trasa naprawdę bardzo ciekawa. Dużo podjazdów, prawie wszystko do wyjechania, sporo wymagających zjazdów, z czego jeden bardzo trudny. Asfaltu mało, sporo szutrów, tam gdzie nie poruszamy się po drogach podłoże niespecjalnie komfortowe, bardzo dużo kamieni. Jak dla mnie traska naprawdę extra. Spodobała mi się, fajne widoki, aż trudno uwierzyć, że takie tereny są pół godziny jazdy samochodem z Krakowa. Czuję, że będę tędy jechał jeszcze niejeden raz. Zwłaszcza ten zjazd z Łysiny chodzi mi po głowie.
No, a teraz lecę do roweru co by klocki wymienić bo oczywiście poleciały z tyłu. Kilka razy czułem ich swąd gdy się smażyły :)
#
Początek tradycyjnie, podjazd asfaltem pod Chełm, potem zjazd w lewo na szutrową drogę. Jechałem nią kilka razy ale tak się składa, że zawsze w przeciwną stroną. Droga wprowadza na Uklejną. Potem kawałek zjazdu i odbicie w prawo za niebieskim szlakiem. Ostry podjazd po betonowych płytach i melduję się na czerwonym szlaku. Cały czas znane rejony, na razie niczym mnie trasa nie zaskakuje co nie znaczy, że nie jest przyjemnie. Pogoda może nie rewelacyjna, zamglone i cały czas po niebie przewalają się chmury ale na deszcze się raczej nie zapowiada.
Lubię te tereny, tak blisko Krakowa, a prawdziwe góry już. Czerwonym szlakiem daję na Działek, a za nim odbijam w prawo. Najbliższe kilka km jadę pierwszy raz i nie wiem co mnie czeka. Kawałek po asfalcie, przejazd przez rów i wbijam się na leśną ścieżkę. Potem znów wypadam na asfalt i zaczyna się bardzo stroma ścianka, wyżej podjazd trochę odpuszcza ale tylko na chwilę. Asfalt przechodzi w betonowe płyty - kratówki. Znów robi się bardzo stromo, duże otwory w płytach utrudniają jazdę ale ciężko bo ciężko posuwam się wolno do przodu. Niekiedy płyty przechodzę w jednolitą betonową nawierzchnię i wtedy jedzie się lepiej.
Kawałek zjazdu i wpadam na drogę, którą prowadzi na Kudłacze czarny szlak z Pcimia. Wyjeżdżam pod schronisko, ale nie zatrzymuję się daję dalej na Łysinę.
Robi się trudno, podjazd może nie jest jakoś specjalnie stromy ale nawierzchnia utrudnia jazdę. Dużo luźnych kamieni, jest mokro, koła ślizgają się niekiedy gdy trzeba mocniej zakręcić. Miejscami trzeba atakować podjazd z rozpędu ale na szczęście te fragmenty oddzielone są od siebie łagodniejszymi odcinkami, na których można złapać oddech. Nie dojeżdżam do Lubomira, trasa na odbija kawałek wcześnie w lewo na zielony szlak. Nie jechałem nim nigdy i już od pewnego czasu miałem ochotę go obczaić. No ale na razie czas na małe co nieco.
Po krótkim odpoczynku daję dalej. Zjazd leśną drogą pełną kamieni zaczyna się całkiem ostro, a dalej robi się tylko ciekawiej. Im niżej tym robi się stromiej, nie jest może jakoś specjalnie trudno ale trzeba uważać. Kawałek bardziej płaskiego terenu przyjmuję z ulgą ale ta chwila nie trwa długo. Droga znów zaczyna stromo opadać w dół, w dodatku zamienia się rynnę wypełnioną kamieniami. Żeby one chociaż nieruchome były, ale nie są, obracają się gdy atakuję je przednim kołem, jeden ustąpi i udaje się przejechać, inne uciekają spod koła wstrząsając mocno kierownicą. Ostatni fragment jest już bardzo trudny, jest tak stromo, że tylny hamulec nie wystarcza, trzeba pomagać sobie przednim ale to też jest bardzo ryzykowne. Pomimo bardzo delikatnego traktowania klamki przednie koło zalicza kilka uślizgów.
Zaliczam jedną podpórkę, potem drugą, trudno wrócić do dobrej jazdy w takim terenie. Trudno się wpiąć i zająć właściwą sylwetkę, jedna z prób zakończona upadkiem, obijam sobie kolano. Jakoś tak kuśtykając docieram w końcu na dół.
Przejeżdżam przez ładną polanę i zaczynam podjazd. Pokonuję jakiś szczycik i zjeżdżam na szutrową drogę, którą jadę przez dłuższy czas do góry.
Wyjeżdżam dosyć wysoko i zjeżdżam znów na szlak. Stromy podjazd, potem jaszcze jeden, kilka metrów trzeba podejść. Dalsza droga wiedzie typowymi górskimi ścieżkami, kila fajnych zjazdów, nie tak trudnymi jak ten z Łysiny ale zmuszającymi do ostrożności. Wyjeżdżam w Porębie skąd znaną mi już drogą po betonowych płytach stromo jadę w górę. Nie dojeżdżam do końca gdyż trasa opuszcza drogę i odbija w lewo. Nadal jest stromo, bardzo stromo, do tego pojawiają sie znów kamienie i muszę się dużo napracować żeby pokonać ten odcinek na rowerze.
Dalsza trasa jest mocno pokręcona, w każdym razie docieram nią na Działek, który odwiedziłem 2 godziny temu. Stąd już bez niespodzianek, na Chełm i zjazd zielonym szlakiem do Myślenic.
Podsumowując-trasa naprawdę bardzo ciekawa. Dużo podjazdów, prawie wszystko do wyjechania, sporo wymagających zjazdów, z czego jeden bardzo trudny. Asfaltu mało, sporo szutrów, tam gdzie nie poruszamy się po drogach podłoże niespecjalnie komfortowe, bardzo dużo kamieni. Jak dla mnie traska naprawdę extra. Spodobała mi się, fajne widoki, aż trudno uwierzyć, że takie tereny są pół godziny jazdy samochodem z Krakowa. Czuję, że będę tędy jechał jeszcze niejeden raz. Zwłaszcza ten zjazd z Łysiny chodzi mi po głowie.
No, a teraz lecę do roweru co by klocki wymienić bo oczywiście poleciały z tyłu. Kilka razy czułem ich swąd gdy się smażyły :)
#
- DST 43.09km
- Teren 40.00km
- Czas 03:47
- VAVG 11.39km/h
- Podjazdy 1623m
- Sprzęt Accent WIELKIE KOŁA
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj