Niedziela, 5 sierpnia 2012
Kategoria Trening
Błażkowa - Kraków
Powrót do Krakowa poleciałem tradycyjną trasą przez Zakliczyn i Tymową. Mogłem sobie pozwolić bo czasu miałem zdecydowanie więcej niż w piątek. Dzisiaj też było burzowo ale temperatura taka, że ewentualny deszczyk to tylko przyjemność. Początek ciężki, do Szerzyn musiałem zmierzyć się z kilkoma krótkim ale stromymi podjazdami. Za Szerzynami już robi się w miarę płasko i można było podkręcić tempo. Jadąc przez Olszyny akurat trafiłem na mszę w kościele, wioska wyglądała jak wymarła. Ani jednego człowiek nie widziałem, tylko zaparkowane samochody świadczyły o obecności ludzi. Dosłownie wyglądało to jak na horrorach z Hollywood. Wymarła wiocha.
W Lubaszowej zaczęło kropić ale szybko przestało za to droga zrobiła się mokra. Musiało tu nieźle pucować jeszcze całkiem niedawno. Do Gromnika jechałem po mokrej nawierzchni, trochę chlapało ale bez tragedii. Z Gromnika do Zakliczyna przeleciałem moment, przejazd przez most na Dunajcu i tnę do Jurkowa. Tam skręcam na Brzesko, a po chwili w Tymowej odbijam na Wieliczkę. Tutaj robię sobie kilkuminutową przerwę. Wcinam banana, popijam wodą. Przede mną najcięższa cześć trasy. Już do samego Krakowa będę miał do czynienie z pagórkami. Najgorszy jest podjazd z Lipnicy do Muchówki, ciągnie się trochę, nie jest to jakaś golgota ale trzeba się namachać żeby wjechać do góry.
Od Muchówki jedzie mi się już bardziej swojską bo to tereny, do których docieram już w czasie swoich treningów. Droga z Muchówki przez Łapanów i Gdów gości mnie kilka razy w roku. Jedzie się fajnie, średnia cały czas idzie do góry. Sprawnie docieram do Gdowa gdzie robię kolejną przerwę, którą wykorzystuję na jakieś solidniejsze jedzenie w knajpie. Wiem co mnie czeka dalej. Nie lubię jeździć drogą Gdów-Wieliczka. Dosłownie wysysa ona ze mnie wszystkie siły. Cały czas góra-dół-góra. Ta droga jakby wywierała presję na jadącego żeby jechać szybciej. Zjazdy mocno się dokręca, podjazdy są na tyle krótkie, że zachęcają wręcz do pokonywania ich siłą rozpędu i na sztywnych przełożeniach.
Tego dnia jednak dobrze mi się tu jedzie, ze średnią zbliżam się do 30 km/h ale czuję, że będzie ciężko. Za bardzo zamarudziłem na początku, może jak bym bardziej docisnął to teraz była by szansa dojechać do trzydziestki. Szybko przejeżdżam Wieliczkę i przez Czarnochowice i osiedle Złocień docieram do domu.
Brakło 0,3 do 30km/h. Szkoda bo trójka z przodu fajnie wygląda. Ale źle nie jest, super udany weekend.
W Lubaszowej zaczęło kropić ale szybko przestało za to droga zrobiła się mokra. Musiało tu nieźle pucować jeszcze całkiem niedawno. Do Gromnika jechałem po mokrej nawierzchni, trochę chlapało ale bez tragedii. Z Gromnika do Zakliczyna przeleciałem moment, przejazd przez most na Dunajcu i tnę do Jurkowa. Tam skręcam na Brzesko, a po chwili w Tymowej odbijam na Wieliczkę. Tutaj robię sobie kilkuminutową przerwę. Wcinam banana, popijam wodą. Przede mną najcięższa cześć trasy. Już do samego Krakowa będę miał do czynienie z pagórkami. Najgorszy jest podjazd z Lipnicy do Muchówki, ciągnie się trochę, nie jest to jakaś golgota ale trzeba się namachać żeby wjechać do góry.
Od Muchówki jedzie mi się już bardziej swojską bo to tereny, do których docieram już w czasie swoich treningów. Droga z Muchówki przez Łapanów i Gdów gości mnie kilka razy w roku. Jedzie się fajnie, średnia cały czas idzie do góry. Sprawnie docieram do Gdowa gdzie robię kolejną przerwę, którą wykorzystuję na jakieś solidniejsze jedzenie w knajpie. Wiem co mnie czeka dalej. Nie lubię jeździć drogą Gdów-Wieliczka. Dosłownie wysysa ona ze mnie wszystkie siły. Cały czas góra-dół-góra. Ta droga jakby wywierała presję na jadącego żeby jechać szybciej. Zjazdy mocno się dokręca, podjazdy są na tyle krótkie, że zachęcają wręcz do pokonywania ich siłą rozpędu i na sztywnych przełożeniach.
Tego dnia jednak dobrze mi się tu jedzie, ze średnią zbliżam się do 30 km/h ale czuję, że będzie ciężko. Za bardzo zamarudziłem na początku, może jak bym bardziej docisnął to teraz była by szansa dojechać do trzydziestki. Szybko przejeżdżam Wieliczkę i przez Czarnochowice i osiedle Złocień docieram do domu.
Brakło 0,3 do 30km/h. Szkoda bo trójka z przodu fajnie wygląda. Ale źle nie jest, super udany weekend.
- DST 131.59km
- Czas 04:25
- VAVG 29.79km/h
- HRmax 166 ( 91%)
- HRavg 131 ( 72%)
- Kalorie 4951kcal
- Podjazdy 1057m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj