Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101887.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.66%)
  • Czas na rowerze: 211d 06h 12m
  • Prędkość średnia: 20.04 km/h
  • Suma w górę: 885442 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 26 lipca 2012 Kategoria Trening

Miłe złego początki...

Wczoraj wpadła przerwa, pogoda nie dopisała. Za to dzisiaj niby zachmurzone ale wyglądało to stabilnie. Poleciałem sobie na standardową trasę przez Alwernię. Jechało się fajnie, nawet słońce zaczęło gdzieś tam przebijać się przez chmury. W Alwerni zatrzymałem się na kilka minut co by przekąsić jakiegoś batona. Jak się okazało później te minuty mogły być bardzo istotne.

Podjazd za Alwernią trochę mnie przytrzymał, nie ma co gadać, o ile po płaski nawet mi się jedzie to podjazdy mocno trzymają. No ale potem już w dół i płasko więc solidnie podciągnąłem średnią. Krzeszowice minąłem bokiem i zasuwał do Zabierzowa obserwując ciemne niebo nad dolinkami. Musiało tam chyba nieźle pucować i z obawą zerkałem jak przemieszczają się chmury. W Zabierzowie spadło kilka kilka kropel deszczu ale skręciłem na Balice i Kryspinów szybko uciekając ze strefy opadów. W Kryspinowie znów wyszło słońce ale niebo nad Krakowem nie sprawiało dobrego wrażenia.

Im bliżej miasta tym robiło się coraz gorzej, mocno deptałem w nadziei, że uda mi się dojechać do domu o suchym tyłku. Na bulwarach zaczęło lekko kropić i walnął pierwszy piorun. Huknął tak, że omal z roweru nie spadłem. Znów podkręciłem tempo, przejechałem obok Galerii Kazimierz i już witałem się z gąską. Gdy dojeżdżałem do zapory w Dąbiu nastąpił Armageddon. Dosłownie w sekundzie ściana deszczu, znów konkretnie walnęło kilka piorunów tak, że aż tor jazdy zmieniłem.

Oczywiście moment mokry jestem, kolarka w takich warunkach staje się jeśli nie maszynko do eutanazji to przynajmniej do nabycie trwałego kalectwa. Dalej już spokojnie jechałem sobie do domu. Dojeżdżając zrobiło się nawet fajnie, w sumie ciepło, deszczyk też ciepły, człowiek nie martwi się już, że zmoknie, rower ubrudzi, kałuże nie są już przeszkodami, które warto omijać.

Fajnie się jechało ale z drugiej strony jednak gdybym zjadł tego batona w Alwerni podczas jazdy (zawsze tak robię, nie wiem co mnie dzisiaj podkusiło żeby się zatrzymać) to dojechał bym suchy. No nic, ważne, że trening wpadł fajny. Zadowolony jestem.

No i kolejny dowód na badziewny algorytm Garmina do liczenia kalorii. Dystans prawie takie sam, prędkość średnia prawie taka sama, czas podobnie, średni puls delikatnie wyżej, podjazdów też więcej, a ten ciołek wyliczył mi prawie 700 kalorii mniej. Tuman !!!!

  • DST 88.55km
  • Czas 02:50
  • VAVG 31.25km/h
  • HRmax 177 ( 97%)
  • HRavg 155 ( 85%)
  • Kalorie 3442kcal
  • Podjazdy 422m
  • Sprzęt Skocik samojad :)
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Rower ten sam :)
Furman
- 07:25 piątek, 27 lipca 2012 | linkuj
Może rower lżeszjy? ;) :D
Axinet
- 07:12 piątek, 27 lipca 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tepez
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl