Niedziela, 15 lipca 2012
Kategoria Bułgaria
Bułgaria.
Kolejny raz pomyślałem co by wjechać na górkę wznoszącą się nad Sozopolem. Na szczycie jakieś przekaźniki więc droga musi być. Górka zaledwie 275 metrów ale w tej okolicy dosyć wybitna. Jadę znaną mi już trasą na Jasną Polanę ale tuż przed nią skręcam w prawo. Tym razem moją uwagę zwracają reklamowe bilbordy, które mocno kontrastują z otoczeniem. No bo tak trochę nienaturalnie wygląda ogromy plakat przedstawiający rodzinę z dziećmi, uśmiechnięte miny, gustowne ubrania, w tle ładny domek, obok niego piękny basen....a za bilbordem stoją rudery i te prawdziwe, rozpadające się domy, w których żyją ludzie.
Albo stylowe meble z luksusowych materiałów, mahoń, skóra, te rzeczy, a tuż obok babuszki siedzą sobie na ławeczkach zbitych z rozpadających się desek o obserwują co ciekawego na drodze.
No ale nic to jedziemy dalej. Okolice robią się całkiem całkiem. Jadę wzdłuż jakiejś rzeczki przez co sporo zieleni, droga lekko opada w dół, jedzie się miło i przyjemnie. W następnej wiosce odbijam w bok, a potem znów skręcam i już zaczyna się podjazd. Cały czas asfalt, nawet dobrze bo tutejszy teren jakoś wcale mnie nie pociąga. Że wspomnę tylko o dwóch ostatnich kapciach. Obawiam, że wjazd w ten las pełen kolczastych badziewstw mógłby wywołać lawinę takich laczków.
Pomału zdobywam wysokość, jest jeszcze wcześnie ale słońce już grzeje solidnie i gdy wyjeżdżam z cienia robi się już nieprzyjemnie. Za jakimś zakrętem na drodze znajduję żółwia. Wystraszony chowa się do skorupy ale gdy tylko chwilę staję nieruchomo wychyle łebek i obczaja co się dzieje. Coś tam sobie pogadaliśmy :) i zostawiam go w spokoju.
Na szczyt docieram w towarzystwie stada much. Nie wiem czy to te same co kiedyś ale na pewno są jeszcze bardziej upierdliwe. Dochodzi do tego, że nawet nie zatrzymałem się na górze bo po prostu się nie dało. Musiałem kawałek zjechać i dopiero tam zrobiłem kilka fotek. Dalsza jazda już bez przygód. Szybko docieram do Sozopola i ekspresem ładuję się do basenu :)
Albo stylowe meble z luksusowych materiałów, mahoń, skóra, te rzeczy, a tuż obok babuszki siedzą sobie na ławeczkach zbitych z rozpadających się desek o obserwują co ciekawego na drodze.
No ale nic to jedziemy dalej. Okolice robią się całkiem całkiem. Jadę wzdłuż jakiejś rzeczki przez co sporo zieleni, droga lekko opada w dół, jedzie się miło i przyjemnie. W następnej wiosce odbijam w bok, a potem znów skręcam i już zaczyna się podjazd. Cały czas asfalt, nawet dobrze bo tutejszy teren jakoś wcale mnie nie pociąga. Że wspomnę tylko o dwóch ostatnich kapciach. Obawiam, że wjazd w ten las pełen kolczastych badziewstw mógłby wywołać lawinę takich laczków.
Pomału zdobywam wysokość, jest jeszcze wcześnie ale słońce już grzeje solidnie i gdy wyjeżdżam z cienia robi się już nieprzyjemnie. Za jakimś zakrętem na drodze znajduję żółwia. Wystraszony chowa się do skorupy ale gdy tylko chwilę staję nieruchomo wychyle łebek i obczaja co się dzieje. Coś tam sobie pogadaliśmy :) i zostawiam go w spokoju.
Na szczyt docieram w towarzystwie stada much. Nie wiem czy to te same co kiedyś ale na pewno są jeszcze bardziej upierdliwe. Dochodzi do tego, że nawet nie zatrzymałem się na górze bo po prostu się nie dało. Musiałem kawałek zjechać i dopiero tam zrobiłem kilka fotek. Dalsza jazda już bez przygód. Szybko docieram do Sozopola i ekspresem ładuję się do basenu :)
- DST 50.46km
- Teren 5.00km
- Czas 02:24
- VAVG 21.03km/h
- HRmax 170 ( 93%)
- HRavg 123 ( 67%)
- Podjazdy 575m
- Sprzęt Author Kinetic
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj