Niedziela, 22 stycznia 2012
Kategoria Trening
Plaskato.
Trafiłem w okienko pogodowe dzisiaj. Rano wyczekałem do 11 aż przestało lać i szybko urwałem się na pole. Jakichś specjalnych celów nie miałem i poleciałem w strone Niepołomic. Jazda z wiatrem jest fajna ale po nawrotce zrobiło się nieciekawie. Bardzo ciężko się kręciło, prędkość zaczęła momentalnie spadać.
Jeden podjazd pokonany w dobrym tempie, poza tym klasyczna jazda wytrzymałościowa.
A wracając do tematu rezygnacji z usług trenera. Jest kilka powodów, które mnie do tego skłoniły. Nie tylko sportowe, zresztą. Dużo by o tym pisać, a nie za bardzo mi się chce. Pokrótce mogę jedynie napisać, że nie przekonała mnie forma wirtualnego trenera. Nie podważając kwalifikacji osoby, która mnie prowadziła uważam, że bardzo trudno trafić z odpowiednim treningiem pod konkretną osobę. Potrzeba do tego ogromnej ilości danych i formuła wysyłania dziennych sprawozdań w formie pisemnej po prostu się nie sprawdza.
Kiepski wywiad, brak konkretnych celów, brak jakiejkolwiek próby ustalenia rowerowego profilu. Czy jedna ankieta może dać odpowiedź w jaki sposób jeżdżę, co jest moją mocną stroną, co mnie trzyma? Nie padło nawet pytanie czy zamierzam jeździć giga czy mega, a może XC. Tego po prostu nie było.
No, a całkiem dobiły mnie próby dopytywania się jak zniosłem grudniowe treningi. Czy dobrze i szybko się regenerowałem. No po prostu klapnąłem sobie na kanapę jak otrzymałem takie pytanie. Od kilku lat śmigać 12-13 tys km rocznie. Mam za sobą kilkadziesiąt startów w maratonach gdzie czas jazdy wynosił od trzech do siedmiu godzin. Przejechałem dwie ciężkie wieloetapówki, bez problemu robię 200- kilometrowe trasy po górach i to bynajmniej nie z turystyczną średnią. Bywały miesiące gdy na treningach spędzałem po 70-80 godzin i przejeżdżałem prawie 2 tys kilometrów. I teraz zadaje mi się pytanie jak zniosłem 90-minutowe przejażdżki. No żesz - toż ja bardziej męczyłem się ubieraniem i rozbieraniem z zimowych ciuchów niż samą jazdą.
Poza kwestiami treningowymi jest jeszcze kilka innych powodów takiej decyzji. Już poprzedni rok był luźniejszy jeśli chodzi o starty w zawodach. Zamierzam iść dalej tą drogą. Co miałem wygrać to wygrałem, moje ambicje sportowe zostały w dużym stopniu zaspokojone.Pora wrócić do źródeł. Może więcej jazdy po górach, może jakaś ambitna turystyka, może co innego.
Jeden podjazd pokonany w dobrym tempie, poza tym klasyczna jazda wytrzymałościowa.
A wracając do tematu rezygnacji z usług trenera. Jest kilka powodów, które mnie do tego skłoniły. Nie tylko sportowe, zresztą. Dużo by o tym pisać, a nie za bardzo mi się chce. Pokrótce mogę jedynie napisać, że nie przekonała mnie forma wirtualnego trenera. Nie podważając kwalifikacji osoby, która mnie prowadziła uważam, że bardzo trudno trafić z odpowiednim treningiem pod konkretną osobę. Potrzeba do tego ogromnej ilości danych i formuła wysyłania dziennych sprawozdań w formie pisemnej po prostu się nie sprawdza.
Kiepski wywiad, brak konkretnych celów, brak jakiejkolwiek próby ustalenia rowerowego profilu. Czy jedna ankieta może dać odpowiedź w jaki sposób jeżdżę, co jest moją mocną stroną, co mnie trzyma? Nie padło nawet pytanie czy zamierzam jeździć giga czy mega, a może XC. Tego po prostu nie było.
No, a całkiem dobiły mnie próby dopytywania się jak zniosłem grudniowe treningi. Czy dobrze i szybko się regenerowałem. No po prostu klapnąłem sobie na kanapę jak otrzymałem takie pytanie. Od kilku lat śmigać 12-13 tys km rocznie. Mam za sobą kilkadziesiąt startów w maratonach gdzie czas jazdy wynosił od trzech do siedmiu godzin. Przejechałem dwie ciężkie wieloetapówki, bez problemu robię 200- kilometrowe trasy po górach i to bynajmniej nie z turystyczną średnią. Bywały miesiące gdy na treningach spędzałem po 70-80 godzin i przejeżdżałem prawie 2 tys kilometrów. I teraz zadaje mi się pytanie jak zniosłem 90-minutowe przejażdżki. No żesz - toż ja bardziej męczyłem się ubieraniem i rozbieraniem z zimowych ciuchów niż samą jazdą.
Poza kwestiami treningowymi jest jeszcze kilka innych powodów takiej decyzji. Już poprzedni rok był luźniejszy jeśli chodzi o starty w zawodach. Zamierzam iść dalej tą drogą. Co miałem wygrać to wygrałem, moje ambicje sportowe zostały w dużym stopniu zaspokojone.Pora wrócić do źródeł. Może więcej jazdy po górach, może jakaś ambitna turystyka, może co innego.
- DST 46.99km
- Czas 02:08
- VAVG 22.03km/h
- HRmax 170 ( 93%)
- HRavg 132 ( 72%)
- Kalorie 1457kcal
- Podjazdy 83m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Hmm tak patrząc z boku to początek wydawał się słuszny, trener uderzył w to czego Furman nigdy nie robił czyli szybkość. Trochę gorzej z realizacją po obu stronach : ćwiczenia szybkościowe spokojnie mogły być realizowane na trenażerze, wypadało by jednak mieć pomiar kadencji i chyba nie do końca została przekazana wiedza jak te ćwiczenia wykonywać. Brak zarysowania ogólnej koncepcji treningowej spowodował że Furmanowi się znudziło zanim tak naprawdę "się zaczęło".
PS. Pirx czy trener wie ile Ty sypiasz w dniu roboczym ;). spinoza - 12:07 środa, 25 stycznia 2012 | linkuj
PS. Pirx czy trener wie ile Ty sypiasz w dniu roboczym ;). spinoza - 12:07 środa, 25 stycznia 2012 | linkuj
... więcej się namęczyłem ubieraniem ... jasne w tych warunkach ubranie to 75% udanego treningu!
Trener nie chciał Cię katować :-)
Pozdrawiam robin - 17:55 niedziela, 22 stycznia 2012 | linkuj
Komentuj
Trener nie chciał Cię katować :-)
Pozdrawiam robin - 17:55 niedziela, 22 stycznia 2012 | linkuj