Sobota, 17 grudnia 2011
Kategoria Trening
Rozmyślania w Niepołomicach.
Oj nie chciało się wyjść z domu. Niezbyt miła perspektywa gdy na polu już ciemno i generalnie jakoś tak niezbyt przyjemnie. W końcu jakiś dłuższy trening się trafił więc nadarzyła się okazja co by skoczyć gdzieś dalej. Do Krakowa powrócił smog i to w swej najgorszej postaci. Jak się jednak okazało poza miastem wcale nie jest lepiej, a kto wie czy nie gorzej. O ile w samym mieście mieszkańcy domów jednorodzinnych są na tyle rozsądni lub boją się straży miejskiej, że nie palą śmieciami w piecu to już kilka km od centrum panuje wolna amerykanka. Kilka razy zawiało taką siarą, że aż musiałem splunąć.
No, a trening bez cudów. Normalna jazda w tlenie. W sumie pasuje mi takie trenowanie, nie za dużo, nie za mało. A co z tego wyjdzie? Któż to wie, pomału przestaje to mieć dla mnie znaczenia.
Bo jak drzewa tracą liście jesienią, a gęsi odlatują do ciepłych krajów tak i moje myśli krążą wokół nowych pomysłów. Ryba potrzebuje wody, ptak skrzydeł, a ja swojego roweru do tego aby życie uczynić szczęśliwym. Ale przecież nawet rączy gepard gdy dopadnie zwierzyny musi odpocząć w cieniu rozłożystego drzewa i dysząc szybko, napawa się zwycięstwem lub rozpamiętuje porażkę. Lecz nawet i on gdy poczuje znajomy zew porzuca wydeptane ścieżki i wędruje przez bezkres sawanny szukając celu. A gdy dotrze miejsce to znajduje drogę na najbliższe wzgórze lub kopiec termitów i wchodzi tam i patrzy wokół i szuka zwierzyny do łowów czując, że właśnie spełnia się jego miara. I wtedy znów jest gotów do łowów. Bo jak woda w rzece nie stoi w miejscu lecz podąża ciągle ku morzu tak i on nie potrafi zatrzymać się w jednym miejscu. I ja również podążam swym szlakiem rozbijając gdzieniegdzie obozowisko. Dzisiaj tu, jutro tam....
No, a trening bez cudów. Normalna jazda w tlenie. W sumie pasuje mi takie trenowanie, nie za dużo, nie za mało. A co z tego wyjdzie? Któż to wie, pomału przestaje to mieć dla mnie znaczenia.
Bo jak drzewa tracą liście jesienią, a gęsi odlatują do ciepłych krajów tak i moje myśli krążą wokół nowych pomysłów. Ryba potrzebuje wody, ptak skrzydeł, a ja swojego roweru do tego aby życie uczynić szczęśliwym. Ale przecież nawet rączy gepard gdy dopadnie zwierzyny musi odpocząć w cieniu rozłożystego drzewa i dysząc szybko, napawa się zwycięstwem lub rozpamiętuje porażkę. Lecz nawet i on gdy poczuje znajomy zew porzuca wydeptane ścieżki i wędruje przez bezkres sawanny szukając celu. A gdy dotrze miejsce to znajduje drogę na najbliższe wzgórze lub kopiec termitów i wchodzi tam i patrzy wokół i szuka zwierzyny do łowów czując, że właśnie spełnia się jego miara. I wtedy znów jest gotów do łowów. Bo jak woda w rzece nie stoi w miejscu lecz podąża ciągle ku morzu tak i on nie potrafi zatrzymać się w jednym miejscu. I ja również podążam swym szlakiem rozbijając gdzieniegdzie obozowisko. Dzisiaj tu, jutro tam....
- DST 53.51km
- Czas 02:35
- VAVG 20.71km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 145 ( 80%)
- HRavg 118 ( 65%)
- Kalorie 1631kcal
- Podjazdy 120m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj