Środa, 7 września 2011
Kategoria Trening
Infrasettimanale Classico Kraków
Pogoda na wypaliła na dzisiejszą ustawkę ale i tak frekwencja nawet nawet. Wprawdzie pod Cracovią zjawiło się 5-6 osób, za to przy wyjeździe na Swoszowice czekała spora grupka. Do Zbydniowic było spokojny rozjazd. Coś tam pokapywało z nieba ale nawet nie najgorzej. W Zbydniowicach start ostry. Tempo szybko rośnie ale do pierwszych górek lecimy w zwartej grupie. Dopiero końcówka podjazdu do Świątnik zaczyna selekcję. Radar, Szaman i jeszcze ktoś wyrywają do przodu i zyskują kilkanaście metrów przewagi.
W Światnikach skręcamy na Siepraw i kierujemy się na Krzyszkowice. Asfalt trochę mokry, trzeba bardzo uważać na zjazdach. Chłopaki z przodu pojechali, zostało nas trzech w drugiej grupie. Na podjeździe pod Krzyszkowice trochę się rwiemy ale w Polance znów jedziemy razem. Od pierwszej grupki odpadł Polson (chyba) i szybko się do niego zbliżamy. Jedziemy w trójkę. Niestety nie znam ludzi.
Dochodzimy Polsona, zostaje za nami. W Sieprawiu mijamy Robina i Waxmunda, którzy pojechali pętlę w Krzyszkowicach pod prąd. Jedziemy w trójkę. Zaczyna bardzo mocno padać, robi się nieprzyjemnie. Jeden z moich towarzyszy zdecydowanie zwalnia i zostaje w tyle. Jest nas teraz dwóch, zwalniamy znacznie bo bardzo ślisko, wiatr zdmuchuje z drogi. Do tego musimy uważać na trasę, coś tam przeglądałem ją na googlu ale raczej tak na odwal się i teraz trzeba jechać na czuja.
Strzałek na drodze nie widać bo już ciemnawo, a zresztą na mokrym asfalcie słabo widać. No ale jakoś udaje się nam dotrzeć do mety. Chłopaki czekali już kilka minut. Wszyscy razem stoimy jeszcze chwilę, ale coraz mocniej pada, robi się ciemno, trzeba spadać doma.
Bardzo udany trening, potrzebny mi taki był. W niedzielę jadę ostatni w tym sezonie maraton. W Jaśle. Może nie będzie tak źle :)
W Światnikach skręcamy na Siepraw i kierujemy się na Krzyszkowice. Asfalt trochę mokry, trzeba bardzo uważać na zjazdach. Chłopaki z przodu pojechali, zostało nas trzech w drugiej grupie. Na podjeździe pod Krzyszkowice trochę się rwiemy ale w Polance znów jedziemy razem. Od pierwszej grupki odpadł Polson (chyba) i szybko się do niego zbliżamy. Jedziemy w trójkę. Niestety nie znam ludzi.
Dochodzimy Polsona, zostaje za nami. W Sieprawiu mijamy Robina i Waxmunda, którzy pojechali pętlę w Krzyszkowicach pod prąd. Jedziemy w trójkę. Zaczyna bardzo mocno padać, robi się nieprzyjemnie. Jeden z moich towarzyszy zdecydowanie zwalnia i zostaje w tyle. Jest nas teraz dwóch, zwalniamy znacznie bo bardzo ślisko, wiatr zdmuchuje z drogi. Do tego musimy uważać na trasę, coś tam przeglądałem ją na googlu ale raczej tak na odwal się i teraz trzeba jechać na czuja.
Strzałek na drodze nie widać bo już ciemnawo, a zresztą na mokrym asfalcie słabo widać. No ale jakoś udaje się nam dotrzeć do mety. Chłopaki czekali już kilka minut. Wszyscy razem stoimy jeszcze chwilę, ale coraz mocniej pada, robi się ciemno, trzeba spadać doma.
Bardzo udany trening, potrzebny mi taki był. W niedzielę jadę ostatni w tym sezonie maraton. W Jaśle. Może nie będzie tak źle :)
- DST 74.06km
- Czas 02:36
- VAVG 28.48km/h
- HRmax 179 ( 98%)
- HRavg 136 ( 75%)
- Kalorie 2787kcal
- Podjazdy 752m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj