Środa, 13 kwietnia 2011
Kategoria Trening
Muchówka.
Wbrew obawom całkiem fajna pogoda rano się zrobiła. Dosyć zimno ale przynajmniej sucho. Zaplanowałem sobie dzisiaj wypad do Muchówki i powrót tradycyjnie przez Łapanów i Gdów. Wiało dzisiaj dosyć konkretnie z zachodu i do Bochni jechało mi się rewelacyjnie. Wiedziałem, że gdy zmienię kierunek będzie bolało. No ale na dobrym treningu musi boleć.
W Bochni odbijam na Limanową i robi się ciężko. Boczny wiatr, do tego solidne górki. Dobrze, że pogoda dopisuje i poprawia nastrój. W Muchówce zatrzymuję się w sklepie, wrzucam coś na ruszt i grzeję się w promieniach słońca. Lecę dalej, po chwili odbijam na Łapanów i delikatnie mnie zagina. Przede mną stalowo-szare chmury. Ewidentnie deszczowe. Niebo wygląda jak betonowy strop, który tylko czeka żeby runąć mi na głowę. Na chwilę się zatrzymuję bo trochę mnie zdołowało to co widzę. Jest kilka stopni powyżej zera, nie ubrałem się jakoś specjalnie ciepło. Jeśli dorwie mnie teraz taka ulewa, kilkadziesiąt kilometrów od domu, będzie krucho.
Nie mam jednak wyjścia. Póki co jadę dalej, jeśli lunie schowam się w jakiejś budce i zobaczy się. Zaczyna padać deszcze ze śniegiem. Bardzo mocno wieje, jadę cały czas po wiatr. Ile da się jechać to trzeba to wykorzystać. Wiatr, który tak utrudnia jazdę jest jednak moim sprzymierzeńcem w kwestii pogody. Jednolita warstwa chmur, które dosłownie kilka minut temu wydawała się zasłaniać cały świat zaczyna się rwać i strzępić pod wpływem wiatru. W dodatku idzie bokiem w kierunku gór na południu. Znów mija kilka minut, cały czas da się jechać i pomału zaczynam wierzyć, że dojadę suchy do domu. W górach solidnie pucuje, wyraźnie widać smugi deszczu opadające z chmur na ziemię. Nic to, trzeba zasuwać ile wlezie w chać.
No i udało się dojechać na sucho. Ale mnie zmordował ten wiatr. I jeszcze te pagórki między Gdowem i Wieliczką. Brrr...
W Bochni odbijam na Limanową i robi się ciężko. Boczny wiatr, do tego solidne górki. Dobrze, że pogoda dopisuje i poprawia nastrój. W Muchówce zatrzymuję się w sklepie, wrzucam coś na ruszt i grzeję się w promieniach słońca. Lecę dalej, po chwili odbijam na Łapanów i delikatnie mnie zagina. Przede mną stalowo-szare chmury. Ewidentnie deszczowe. Niebo wygląda jak betonowy strop, który tylko czeka żeby runąć mi na głowę. Na chwilę się zatrzymuję bo trochę mnie zdołowało to co widzę. Jest kilka stopni powyżej zera, nie ubrałem się jakoś specjalnie ciepło. Jeśli dorwie mnie teraz taka ulewa, kilkadziesiąt kilometrów od domu, będzie krucho.
Nie mam jednak wyjścia. Póki co jadę dalej, jeśli lunie schowam się w jakiejś budce i zobaczy się. Zaczyna padać deszcze ze śniegiem. Bardzo mocno wieje, jadę cały czas po wiatr. Ile da się jechać to trzeba to wykorzystać. Wiatr, który tak utrudnia jazdę jest jednak moim sprzymierzeńcem w kwestii pogody. Jednolita warstwa chmur, które dosłownie kilka minut temu wydawała się zasłaniać cały świat zaczyna się rwać i strzępić pod wpływem wiatru. W dodatku idzie bokiem w kierunku gór na południu. Znów mija kilka minut, cały czas da się jechać i pomału zaczynam wierzyć, że dojadę suchy do domu. W górach solidnie pucuje, wyraźnie widać smugi deszczu opadające z chmur na ziemię. Nic to, trzeba zasuwać ile wlezie w chać.
No i udało się dojechać na sucho. Ale mnie zmordował ten wiatr. I jeszcze te pagórki między Gdowem i Wieliczką. Brrr...
- DST 101.61km
- Czas 03:25
- VAVG 29.74km/h
- Temperatura 5.0°C
- HRmax 165 ( 91%)
- HRavg 142 ( 78%)
- Kalorie 3948kcal
- Podjazdy 668m
- Sprzęt Skocik samojad :)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj