Sobota, 19 marca 2011
Kategoria Trening
Przeczekałem deszcz.
Lało dzisiaj od samego rana. Może nie jakoś specjalnie intensywnie ale na tyle mocno, że o jeździe nie było gadki. Zjadłem śniadanie i czekałem, obejrzałem skoki w Planicy i dalej czekałem, zjadłem obiad i czekałem....i tak do godziny 14 kiedy w końcu przestało. Odczekałem kilka minut i sru...na rower.
Błotniki miałem założone w góralu, nie było już czasu na przekładki więc poleciałem w traskę na Magnusie. Ciepło nie było więc początki niezbyt przyjemne. Poleciałem na Lanckoronę gdzie miałem nadzieję spotkać znajomego Yoshko z forum rowerowego ( podrozerowerowe.info) Nie bawiłem się w jakieś zakręcone trasy tylko Tyniec, Skawina, Radziszów, potem kawałek główną drogą (nieciekawe przeżycie) i w lewo na Lanckoronę. Spory podjazd, na górze zima w pełni, odczuwalnie zimniej. Na miejscu wcinam drożdżówkę i dzwonię do Yoshki ale okazuje się, ze jest jeszcze przed Wadowicami więc nie ma sensu czekać. Zresztą jest bardzo zimno, szybko stygnę, a i pomału zaczyna się robić wieczór.
Z powrotem lecę na Sułkowice, długi zjazd wychładza mnie solidnie ale za to w dole zdecydowanie cieplej więc nie jest tak źle. No i powrót, też bez kombinowania, wracam ta samą drogą co przyjechałem.
A jutro jeszcze raz Lanckorona. Może tym razem się spotkamy :)
Błotniki miałem założone w góralu, nie było już czasu na przekładki więc poleciałem w traskę na Magnusie. Ciepło nie było więc początki niezbyt przyjemne. Poleciałem na Lanckoronę gdzie miałem nadzieję spotkać znajomego Yoshko z forum rowerowego ( podrozerowerowe.info) Nie bawiłem się w jakieś zakręcone trasy tylko Tyniec, Skawina, Radziszów, potem kawałek główną drogą (nieciekawe przeżycie) i w lewo na Lanckoronę. Spory podjazd, na górze zima w pełni, odczuwalnie zimniej. Na miejscu wcinam drożdżówkę i dzwonię do Yoshki ale okazuje się, ze jest jeszcze przed Wadowicami więc nie ma sensu czekać. Zresztą jest bardzo zimno, szybko stygnę, a i pomału zaczyna się robić wieczór.
Z powrotem lecę na Sułkowice, długi zjazd wychładza mnie solidnie ale za to w dole zdecydowanie cieplej więc nie jest tak źle. No i powrót, też bez kombinowania, wracam ta samą drogą co przyjechałem.
A jutro jeszcze raz Lanckorona. Może tym razem się spotkamy :)
- DST 97.13km
- Czas 04:17
- VAVG 22.68km/h
- Temperatura 3.0°C
- HRmax 162 ( 89%)
- HRavg 119 ( 65%)
- Kalorie 3191kcal
- Podjazdy 361m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
HR avg 65% - dalej się regenerujesz? :)
Szacunek za jazdę w taką pogodę :)
Pozdo :) oki - 19:05 sobota, 19 marca 2011 | linkuj
Komentuj
Szacunek za jazdę w taką pogodę :)
Pozdo :) oki - 19:05 sobota, 19 marca 2011 | linkuj