Środa, 9 lutego 2011
Kategoria Trening
Kuć żelazo póki gorące.
Gorąco to może nie było ale i tak trzeba łapać każdą chwilę rowerowania bo ponoć znów mrozy i śnieg nadciągają. Z pracy udało się punktualnie wyskoczyć, w domu szybki obiadek i o 15 byłem już gotowy do jazdy. Poleciałem na Ojców, znów wiatr i do Kryspinowa bardzo ciężko. Ale chyba pomału się przyzwyczajam bo jakoś szybko zapomniałem o i skupiłem się na jeździe. Zrobiłem mój ulubiony podjazd w Zelkowie i przez Murownię przeskoczyłem do Ojcowa. Słońce zaczęło zachodzić, w dodatku Ojców leży w dolinie więc na dole zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Ciemno, wilgotno, mroźnie. Wychłodzony długim zjazdem zacząłem lekko przemarzać. Dopiero podjazd do Skały pozwolił mi się rozgrzać. W Skale już dużo przyjemniej, sporo cieplej i w ogóle jakoś bardziej ludzka atmosfera :)
Powrót do Krakowa po ciemku. Na szczęście byłem góralem więc nie obawiałem się dziur na poboczach. To chyba pierwszy w tym roku taki długi trening zrobiony po pracy. Dzień robi się coraz dłuższy, fajnie, że udało się to wykorzystać.
Powrót do Krakowa po ciemku. Na szczęście byłem góralem więc nie obawiałem się dziur na poboczach. To chyba pierwszy w tym roku taki długi trening zrobiony po pracy. Dzień robi się coraz dłuższy, fajnie, że udało się to wykorzystać.
- DST 77.83km
- Czas 03:14
- VAVG 24.07km/h
- Temperatura 2.0°C
- HRmax 163 ( 90%)
- HRavg 129 ( 71%)
- Kalorie 2708kcal
- Podjazdy 397m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj