Sobota, 2 października 2010
Kategoria Wycieczka
Nie ma jak góry.
Udało się w końcu w góry urwać. Faktem jest, że rano nie za bardzo chciało się wstać ale jak już wjechałem w góry to było przyjemnie. Pierwszy fragment to nieciekawy odcinek z Myślenic do Pcimia i dalej na Jordanów. Tam droga zaczęła się pomału piąć w górę. Ledwo zauważalnie ale co kilkaset metrów przybywało wysokości. W Bogdanówce skręciłem w prawo i zrobiło się już poważnie bystro. Cały czas asfalcik ale miejscami naprawde ostro w górę. Taką drogą dotarłem na wysokość ponad 800 m. tuż pod szczyt Koskowej Góry. Następnie żółtym szlakiem przez Kotoń i zjazd do Pcimia. Po drodze jeden bardzo trudny zjazd po kamerdolcach. Dosyć stromo ale nie nachylenie jest tu problemem lecz kamienie wielkości piłki futbolowej.
Leżą na całej szerokości drogi i tylko czyhają na błąd. Udało się zjechać spory fragment, wprawdzie kilka podpórek ale i tak nieźle poszło. Ostatnie 10 metrów jednak się poddałem gdyż było już bardzo nieprzyjemnie.
Potem klasyczna jazda górskim grzbietem. Przejeżdżam przez Kotoń i zaczynam zjazd do Pcimia. Fajnie się leci w dół ale cały czas trzeba jednak uważać bo dosyć mokro jest i miejscami ślisko. Pomimo tego sprawnie udaje się lecieć w dół. Kawałek robi się trudno ale tym razem udaje się bez sprowadzania zjechać.
W Pcimiu wizyta w sklepie i kombinuję co dalej. Planowałem wjechać jeszcze na Kudłacze ale wygodna droga do Myślenic kusi :) - no nie bardzo mi się chciało.
Przemogłem się jednak, pogoda fajna, czas nie najgorszy, trzeba korzystać. Przelatuję zakopiankę i zaczynam się wspinać. Początek czarnym szlakiem po asfalcie. Potem zjeżdżam ze szlaku i nadal szosą, bardzo stromo wspinam się do góry. Szybko nabieram wysokości, kończy się asfalt i żwirowa drogą nadal mocno w górę. Po chwili znów wpadam na czarny szlak i jadąc po jego znakach docieram na Kudłacze. Tutaj w schronisku pozwalam sobie na dłuższą przerwę. Kawusia, coś do jedzonka - fajnie jest.
No i trzeba kończyć imprezę. Z Kudłaczy już klasyczną drogą zjeżdżam do Myślenic.
Co tu pisać. Było extra.
Leżą na całej szerokości drogi i tylko czyhają na błąd. Udało się zjechać spory fragment, wprawdzie kilka podpórek ale i tak nieźle poszło. Ostatnie 10 metrów jednak się poddałem gdyż było już bardzo nieprzyjemnie.
Potem klasyczna jazda górskim grzbietem. Przejeżdżam przez Kotoń i zaczynam zjazd do Pcimia. Fajnie się leci w dół ale cały czas trzeba jednak uważać bo dosyć mokro jest i miejscami ślisko. Pomimo tego sprawnie udaje się lecieć w dół. Kawałek robi się trudno ale tym razem udaje się bez sprowadzania zjechać.
W Pcimiu wizyta w sklepie i kombinuję co dalej. Planowałem wjechać jeszcze na Kudłacze ale wygodna droga do Myślenic kusi :) - no nie bardzo mi się chciało.
Przemogłem się jednak, pogoda fajna, czas nie najgorszy, trzeba korzystać. Przelatuję zakopiankę i zaczynam się wspinać. Początek czarnym szlakiem po asfalcie. Potem zjeżdżam ze szlaku i nadal szosą, bardzo stromo wspinam się do góry. Szybko nabieram wysokości, kończy się asfalt i żwirowa drogą nadal mocno w górę. Po chwili znów wpadam na czarny szlak i jadąc po jego znakach docieram na Kudłacze. Tutaj w schronisku pozwalam sobie na dłuższą przerwę. Kawusia, coś do jedzonka - fajnie jest.
No i trzeba kończyć imprezę. Z Kudłaczy już klasyczną drogą zjeżdżam do Myślenic.
Co tu pisać. Było extra.
- DST 62.70km
- Teren 30.00km
- Czas 04:35
- VAVG 13.68km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 1244m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Pierwsze zdjęcie to zjazd z parszywki? Parszywy, chociaż wiosną (tzn przed powodziami) całość była do zjechania na sztywniaku - ciekawe, ile nowych kamieni wypłukalo od tego czasu...
edghaar - 21:21 sobota, 2 października 2010 | linkuj
Komentuj