Niedziela, 19 września 2010
Kategoria Zawody
Nie tak miało to wyglądać.
Nie takie zakończenie startowego sezonu sobie wymarzyłem. Oczami wyobraźnii widziałem siebie walczącego o najwyższe pozycje mające umocnić mnie na pozycji zwycięzcy kolejnego cyklu. Cyklokarpaty już za mną. Wygrałem ale też nie tak to widziałem. Kolejna próba miała być na Pucharze Tarnowa. I była.
Liczyłem na ten start ale coś czułem, że może być niewypał. Po glebie w Jaśle jakoś nie mogłem się pozbierać. Odpuściłem treningu żeby dojść do siebie ale cały tydzień jakoś dziwnie sie czułem. Już nawet nie chodzi o stłuczenie bo te dolegają mi głównie w nocy ale coś dziwnego działo się z całym mną. Śpiący, zmęczony, słaby, bez werwy. Tłumaczyłem to pogodą ale chyba jednak nie tylko ona była tego powodem.
Stojąc na starcie w Tarnowie nie byłem w bojowym nastroju. Wiedziałem, że mogę pozwolić sobie na słabszy start ale też bez przesady. Zresztą jak już startuję to zawsze jadę na maxa. Wszystko albo nic to moja zasada. Dzisiaj okazało się, że jednak nic.
Start poszedł bardzo mocno. Chyba nawet za mocno. O ile będąc w szczycie formy byłem w stanie w dalszej części wyścigu skompensować zbyt mocny start na początku to tym razem nie szło to tak łatwo. Szybko zacząłem spadać na dalsze pozycje. Drugi, trzeci, czwarty, potem piąty. Nic to myślałem, pójdzie pierwszy zjazd, nadgonię trochę, złapię oddech i będzie można pomały zaczął odrabiać straty. Łatwo powiedzieć - trudniej zrobić. Może faktycznie przez chwilę tak to wyglądało ale gdy straciłem kolejną pozycję i spadłem na szóste miejsce wiedziałem już, że coś jest nie tak.
Nie będę szukał usprawiedliwienie dla siebie. Byłem w stanie kontrolować rower, nic mnie bolało ale nie miałem czym odjechać. Zjazdy troszkę gorzej szły niż zwykle bo jednak mały uraz po Jaśle. W tesn sposób traciłem kolejne sekundy. Pierwsze kólko, drugie kółko, wjeżdzając na trzecie widziałem jakie mam ogromne straty do czołówki.
Przykro się zrobiło bo zacząłem przegrywać generalkę i nie byłem w stanie nic zrobić. Może troszkę się rozkręciłem na ostatniej rundzie i wyprzedziłem kilka osób ale to byli młodsi mastersi startujący przed nami i bez wpływu na mój wynik.
Tak to wyglądało, niewiele brakło abym fatalnym, ostatnim startem nie zniweczył tego ogromu pracy jaki włożyłem w jazdę na Pucharze Tarnowa. Ostatecznie utrzymałem pierwsze miejsce w generalce ale było to Purrysowe zwycięstwo. Wygrałem o 2 punkty ze Sławkiem Bartnikiem i to tylko dlatego, że on dał się pokonać Piotrkowi Klonowiczowi. Ja do swej wygranej nie przyłożyłem nawet grosza gdyż zająłem najgorsze miejsce jakie mogłem zająć. Na 6 startujących osób byłem właśnie szósty :)
Tak więc zakończyłem sezon mając na koncie 20 dni startowych. Udało się wygrać dwie generalki i chociaż ostatni występ nie wypadł okazale to w przekroju całego sezonu było naprawdę dobrze.
Mam wrażenie, że upadek w Jaśle mógł spowodować lekki wstrząs mózgu i stąd ten nagły i ogromny spadek formy. Czytałem trochę o tym i kilka objawów się zgadza. Ospałość, zawroty głowy, ogólna słabość - takie rzeczy mnie spotkały w tym tygodniu.
No ale to już nieważne. Do kolekcji pucharów dołączył kolejny i to całkiem okazały. Ten sezon mogę uznać za udany. Co ja mówię!!! Ten sezon był rewelacyjny. Jeszcze coś napiszę o nim ale nie teraz. Teraz chcę odpocząć.
Bywajcie.
Liczyłem na ten start ale coś czułem, że może być niewypał. Po glebie w Jaśle jakoś nie mogłem się pozbierać. Odpuściłem treningu żeby dojść do siebie ale cały tydzień jakoś dziwnie sie czułem. Już nawet nie chodzi o stłuczenie bo te dolegają mi głównie w nocy ale coś dziwnego działo się z całym mną. Śpiący, zmęczony, słaby, bez werwy. Tłumaczyłem to pogodą ale chyba jednak nie tylko ona była tego powodem.
Stojąc na starcie w Tarnowie nie byłem w bojowym nastroju. Wiedziałem, że mogę pozwolić sobie na słabszy start ale też bez przesady. Zresztą jak już startuję to zawsze jadę na maxa. Wszystko albo nic to moja zasada. Dzisiaj okazało się, że jednak nic.
Start poszedł bardzo mocno. Chyba nawet za mocno. O ile będąc w szczycie formy byłem w stanie w dalszej części wyścigu skompensować zbyt mocny start na początku to tym razem nie szło to tak łatwo. Szybko zacząłem spadać na dalsze pozycje. Drugi, trzeci, czwarty, potem piąty. Nic to myślałem, pójdzie pierwszy zjazd, nadgonię trochę, złapię oddech i będzie można pomały zaczął odrabiać straty. Łatwo powiedzieć - trudniej zrobić. Może faktycznie przez chwilę tak to wyglądało ale gdy straciłem kolejną pozycję i spadłem na szóste miejsce wiedziałem już, że coś jest nie tak.
Nie będę szukał usprawiedliwienie dla siebie. Byłem w stanie kontrolować rower, nic mnie bolało ale nie miałem czym odjechać. Zjazdy troszkę gorzej szły niż zwykle bo jednak mały uraz po Jaśle. W tesn sposób traciłem kolejne sekundy. Pierwsze kólko, drugie kółko, wjeżdzając na trzecie widziałem jakie mam ogromne straty do czołówki.
Przykro się zrobiło bo zacząłem przegrywać generalkę i nie byłem w stanie nic zrobić. Może troszkę się rozkręciłem na ostatniej rundzie i wyprzedziłem kilka osób ale to byli młodsi mastersi startujący przed nami i bez wpływu na mój wynik.
Tak to wyglądało, niewiele brakło abym fatalnym, ostatnim startem nie zniweczył tego ogromu pracy jaki włożyłem w jazdę na Pucharze Tarnowa. Ostatecznie utrzymałem pierwsze miejsce w generalce ale było to Purrysowe zwycięstwo. Wygrałem o 2 punkty ze Sławkiem Bartnikiem i to tylko dlatego, że on dał się pokonać Piotrkowi Klonowiczowi. Ja do swej wygranej nie przyłożyłem nawet grosza gdyż zająłem najgorsze miejsce jakie mogłem zająć. Na 6 startujących osób byłem właśnie szósty :)
Tak więc zakończyłem sezon mając na koncie 20 dni startowych. Udało się wygrać dwie generalki i chociaż ostatni występ nie wypadł okazale to w przekroju całego sezonu było naprawdę dobrze.
Mam wrażenie, że upadek w Jaśle mógł spowodować lekki wstrząs mózgu i stąd ten nagły i ogromny spadek formy. Czytałem trochę o tym i kilka objawów się zgadza. Ospałość, zawroty głowy, ogólna słabość - takie rzeczy mnie spotkały w tym tygodniu.
No ale to już nieważne. Do kolekcji pucharów dołączył kolejny i to całkiem okazały. Ten sezon mogę uznać za udany. Co ja mówię!!! Ten sezon był rewelacyjny. Jeszcze coś napiszę o nim ale nie teraz. Teraz chcę odpocząć.
Bywajcie.
- DST 15.32km
- Teren 15.32km
- Czas 00:51
- VAVG 18.02km/h
- Temperatura 12.0°C
- HRmax 174 ( 95%)
- HRavg 151 ( 82%)
- Kalorie 1208kcal
- Podjazdy 502m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dołączam do gratulacji! Puchar w generalce jest za całość, więc nie ma sensu akurat tego pucharu oceniać przez pryzmat jednego wyścigu (nawet jeśli, nieco pechowo, był to ostatni wyścig w cyklu). Biorąc pod uwagę cały sezon - wielkie brawa!
bananafrog - 10:25 czwartek, 23 września 2010 | linkuj
G R A T U L A C J E (pomijając wszystkie wg. Ciebie minusy)
Pozdrawiam robin - 19:17 niedziela, 19 września 2010 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam robin - 19:17 niedziela, 19 września 2010 | linkuj