Sobota, 4 września 2010
Kategoria Zawody
Maraton Sabinov.
Kolejna odsłona Cyklokarpat odbyła się na Słowacji w miasteczku Sabinov. Długo się zastanawiałem czy tam jechać, w końcu przeważyła ciekawość i wybrałem się zobaczyc jak wyglądają maratony u sąsiadów.
Maraton okazał się bardzo trudny. Spędziłem na trasie prawie 6 godzin. Poza jednym dłuższym fragmentem po szosie cały czas trudny teren. Dwa razy musieliśmy się wspiąć wysoko w góry, najwyższy punkt trasy miał 1056 m.n.p.m
Wysoko w górach trasa prowadziła grzebietem, czasem trawersami. Nawierzchnia miękka i błotnista ale o dziwo brak jakichś extremalnie stromych zjazdów przez co można było bezpiecznie poćwiczyć technikę jazdy bo błocie.
Masakrycznie ciężka końcówka, orgi dołożyły w ostatniej chwili 6 km i puścili nas tuż przed metą (oczywiście nikogo nie informując) na pętelkę po torze freeraidowym.
Mało kto był na to przygotowany, większość kierując się wskazaniami licznika i podanym przez orgów dystansem ominęło ostatni bufet i rozpoczęło finisz, a potem umierało tuż przed metą. Ja równie padłem ofiarą tej dezinformacji :) i ostatnie kilometry pokonałem siłą woli. Byłem już tak wycięty, że byle podjeździk zrzucał mnie z roweru.
No ale dotałem w końcu do metu, jak się później okazało jako drugo zawodnik w kategorii. Straciłem do zwycięzcy 6 minut. Wygrał jakiś Słowak.
Podsumowując - całkiem niezły wynik na obczyźnie. Najtrudniejszy kondycyjnie maraton jaki jechałem w tym roku.
To były moje pierwsze zawody za granicą. Dużo się mówi o tym jak tam wyglądają maratony. Dla ciekawskich zamierzam napisać coś więcej. Dłuższy opis pojawi się na stronie WWW.ROWEROWANIE.PL
W każdym razie nie mamy się czego wstydzić.
Maraton okazał się bardzo trudny. Spędziłem na trasie prawie 6 godzin. Poza jednym dłuższym fragmentem po szosie cały czas trudny teren. Dwa razy musieliśmy się wspiąć wysoko w góry, najwyższy punkt trasy miał 1056 m.n.p.m
Wysoko w górach trasa prowadziła grzebietem, czasem trawersami. Nawierzchnia miękka i błotnista ale o dziwo brak jakichś extremalnie stromych zjazdów przez co można było bezpiecznie poćwiczyć technikę jazdy bo błocie.
Masakrycznie ciężka końcówka, orgi dołożyły w ostatniej chwili 6 km i puścili nas tuż przed metą (oczywiście nikogo nie informując) na pętelkę po torze freeraidowym.
Mało kto był na to przygotowany, większość kierując się wskazaniami licznika i podanym przez orgów dystansem ominęło ostatni bufet i rozpoczęło finisz, a potem umierało tuż przed metą. Ja równie padłem ofiarą tej dezinformacji :) i ostatnie kilometry pokonałem siłą woli. Byłem już tak wycięty, że byle podjeździk zrzucał mnie z roweru.
No ale dotałem w końcu do metu, jak się później okazało jako drugo zawodnik w kategorii. Straciłem do zwycięzcy 6 minut. Wygrał jakiś Słowak.
Podsumowując - całkiem niezły wynik na obczyźnie. Najtrudniejszy kondycyjnie maraton jaki jechałem w tym roku.
To były moje pierwsze zawody za granicą. Dużo się mówi o tym jak tam wyglądają maratony. Dla ciekawskich zamierzam napisać coś więcej. Dłuższy opis pojawi się na stronie WWW.ROWEROWANIE.PL
W każdym razie nie mamy się czego wstydzić.
- DST 78.03km
- Teren 68.00km
- Czas 05:42
- VAVG 13.69km/h
- HRmax 176 ( 96%)
- HRavg 157 ( 86%)
- Kalorie 4194kcal
- Podjazdy 2246m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj