Niedziela, 8 sierpnia 2010
Kategoria Zawody
Maraton Michałowice.
Maraton jak maraton. Początek nawet niezły, potem letko mnie przytkało ale szybko zacząłem łapać drugi oddech i jechało się nieźle. Wprawdzie po urlopie forma już nie ta ale jakoś kręciło się się tymi kołami. Do połowy pętli leciałem w grupce z Dawidem, Pirxem, Lukciem, Hinol złapał kapcia i został, a z przodu jakieś 100-150 metrów lecieli Lesław, Spootnick i chyba Zbyszek Mossoczy. Tak sobie jechałem, wciąłem żela aż na jakimś zakręcie przednie koło złapało poślizg i zaliczyłem solidną glebę. Przywaliłem kolanem w coś twardego. Ból okropny, chwilę trwało aż doszedłem do siebie. Potem zauważyłem, że zgubiłem Garmina. Miałem ochotę się wrócić ale pomyślałem, że poszukam na drugim kólku. Potem jeszcze pobłądziliśmy z Lukciem i musieliśmy nadrobić jakieś 2 km.
Drugie okrążenie jechało mi się kiepsko. Kolano zaczęło łupać dosyć zdrowo, potem zatrzymałem się w miejscu gdzie leżałem i kilka minut szukałem Garmina ale nic to nie dało. Dalsza jazda to już turlikanie się do mety, jedynie końcowy fragment gdy zobaczyłem z tyłu kogoś to przycisnąłem trochę.
Na metę wjechałem jako 4 zawodnik Open oraz 2 w kategorii. Przegrałem o 3 minuty ze Zbyszkiem Mossoczym. To rywal, z którym na pewno bym mógł nawiązać walkę ale nie na tym maratonie. No cóż - sezon trwa już dosyć długo, nie ukrywam, że przez długi okres żarło nieźle, była siła, był fart, wszystko się udawało.
Teraz koło fortuny się odwróciło i trzeba to przyjąć na klatę.
Przedmną jeszcze 2 tygodnie urlopu. Zamierzam go dobrze wykorzystać. I to napewno nie na trening :)
Drugie okrążenie jechało mi się kiepsko. Kolano zaczęło łupać dosyć zdrowo, potem zatrzymałem się w miejscu gdzie leżałem i kilka minut szukałem Garmina ale nic to nie dało. Dalsza jazda to już turlikanie się do mety, jedynie końcowy fragment gdy zobaczyłem z tyłu kogoś to przycisnąłem trochę.
Na metę wjechałem jako 4 zawodnik Open oraz 2 w kategorii. Przegrałem o 3 minuty ze Zbyszkiem Mossoczym. To rywal, z którym na pewno bym mógł nawiązać walkę ale nie na tym maratonie. No cóż - sezon trwa już dosyć długo, nie ukrywam, że przez długi okres żarło nieźle, była siła, był fart, wszystko się udawało.
Teraz koło fortuny się odwróciło i trzeba to przyjąć na klatę.
Przedmną jeszcze 2 tygodnie urlopu. Zamierzam go dobrze wykorzystać. I to napewno nie na trening :)
- DST 80.00km
- Teren 30.00km
- Czas 04:01
- VAVG 19.92km/h
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj