Informacje

  • Wszystkie kilometry: 101887.32 km
  • Km w terenie: 6788.47 km (6.66%)
  • Czas na rowerze: 211d 06h 12m
  • Prędkość średnia: 20.04 km/h
  • Suma w górę: 885442 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Furman.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 1 lipca 2010 Kategoria Trening

Jeśli nie teraz to kiedy ?

Kiedy to się miało stać ? Forma jest naprawdę dobra, sprzęt taki jaki powinien być do ścigania, zregenerowany po ostatnim wyścigu, samopoczucie naprawdę dobre, pogoda sprzyjała. Podjazd pod ZOO. Już wcześniej pisałem, że czuję się na siłach złamać magiczną dla mnie granicę 6 minut. Dzisiaj nadszedł dzień próby. Wszystko sprzyjało. Podjazd pod ZOO to dla mnie już taka rywalizacja samego siebie z sobą. Jeżdżę tam od kilku lat. Bywało różnie ale nie da się ukryć, że początki były trudne. Pamiętam, że dawno temu jechałem tam na swoim stalowym rumaku i byłem dumny, że tak szybko pokonuję ten podjazd. I wtedy przejechała obok mnie ekipa młodych kolarzy, wśród nich jedna kobitka. Wesoło rozmawiając i śmiejąc się do siebie odjechali do góry, a ja mogłem tylko obserwować jak znikają za serpentyną.

Potem zaczęły się maratony. Pierwszy start w Krakowie 2003. Masakryczna jak dla mnie trasa i ponad 8 godzin jazdy. Tego dnia dowiedziałem się w jakim miejscu się znajduję. Miałem ochotę na coś więcej. Pierwsze zabawy w trening wiosną 2004 roku i duma gdy udało się wjechać do góry poniżej 8 minut. Kolejne maratony w Kielcach, Krakowie i Poroninie i kolejne bolesne rozczarowania. W Kielcach zająłem 3 miejsce od końca na dystansie Giga. Tak nie może być. Trzeba z tym coś zrobić.

Zima 2004/2005 była tą pierwszą naprawdę solidnie przepracowaną, a sezon 2005 pierwszym naprawdę maratonowym. Zrobiłem generalkę u Golonki, przejechałem wraz z Pitem (wtedy był naprawdę mocny) szereg ciężkich, górskich maratonów. Karpacz, Złoty Stok, Kościelisko, Istebna. Tam w końcu pojawiły się przyzwoite wyniki. Pamiętam tuż przed maratonem w Krakowie zrobiłem sobie test pod ZOO. Wjechałem z czasem 7:45 i byłem naprawdę zadowolony. Wtedy rekord miałem kilkanaście sekund mniejszy ale ten czas uznałem za naprawdę dobry i z optymizmem jechałem na ten maraton.

Kolejny sezon 2006 czas ustabilizował się ona około 7 minutach. Cały sezon mocno przejeżdżony i znów solidnie przepracowana zima. Oprócz treningu zacząłem dbać o dietę dzięki czemu udało sie pozbyć kilku kilogramów. Efekt był od razu - pękła granica 7 minut, i to sporo. Coć co jeszcze niedawno wydawało się nierealne zaczęło się dziać. Zbliżałem się do magicznej granicy 6 minut. To było jak bariera dźwięki. Odbijałem się od niej wiele razy. Zbliżałem aby po chwili oddalić się nieco.

Zimą 2006/2007 trenowałem dużo i ciężko, coraz uważniej patrzyłem co jem. Nie chodziło nawet o samo zbicie wagi ale o to aby mieć czym napędzać te 75 kg. Wystartowałem w kilku regionalnych zawodach i okazało się, ża na tym poziomie jestem w stanie walczyć nawet o wygraną. Pierwsze zwyycięstwo, pierwsze puchary, nagrody. Było naprawdę miło i wydawało się, że zaczyna w końcu żreć. Wtedy przyszedł rok 2008 i załamanie formy. Początek był nawet niezły ale potem kłopoty ze zdrowiem. Jeszcze z rozpędu udało się wygrać maraton w Michałowicach ale to był już łabędzi śpiew. Wiedziałem, że nie jest dobrze - a potem było jeszcze gorzej.

Mozolne odbudowywanie formy zimą i sezon 2009 poszedł nawet nieźle. Półka z pucharami zaczęła robić się za mała. Nadal preferowałem regionalne starty, coraz mocniej wchodziłem w XC. Było naprawdę dobrze. Pod ZOO wyniki coraz mocniej zbliżały się do 6 minut ale zawsze brakowało tych kilku sekund.

I już mamy rok 2010. Trenowałem według własnego planu, bardzo ciężko i dużo. Forma przyszła jak nigdy. Musiałem z czymś trafić bo naprawdę kilka zawodów pojechałem jak natchniony. Do tego miałem sporo łatwiej gdyż jako 40-latek zmieniłem kategorię. I okazało się, że w M4 mogę rywalizować o wygrane nawet na całkiem mocno obsadzonych zawodach. Ale pod ZOO nadal brakowało te kilka sekund.

No i w końcu przyszedł ten dzień. Czwartek 1 - lipca. Zjadłem obiad, godzinka relaksu i wyciągnąłem swojego węglowego rumaka. Wyczyszczony, nasmarowany, chodzi jak zegarek. Ja wypoczęty po niedzielnym maratonie. Forma nadal dobra. Wiedziałem, że jeśli nie dzisiaj to już być może nigdy.

Po kostce poszedłem mocno ale nie w trupa. Tętno szybko wskoczyło mocno ponad 160. Stoper odpalony i odlicza kolejne sekudny. Koniec kostki, wrzucam blat i staram sie nabrać jak najszybciej prędkości żeby przelecieć kawałek płaskiego asfaltu. Przed serpentyną redukcja i blokada amorka. Czas lecie i wygląda dobrze ale bez wodotrysków. Serpentyna jest stroma i pokonuję ją na stojaka. Zaczyna mnie pomału przytykać, a tu juz minęła 4 minuta. Dalej jest zakręt w lewo i mulący podjazd. Czas leci, już 5 minut się wyświetla. Trzeba teraz dać ognia, gdy się wypłaszcza wrzucam blat i staję na pedały. Idę już w trupa, kawałek zjazdu i na oparach pokonuję już ostatnie metry. Nawet nie wiem ile mi wyszło, wciskam LAP i ledwo utrzymując się na rowerze jadę zygzakiem. Rzut oka na licznik - 5:58. Udało się !!!

To mój absolutny rekord. Ustanowiony w wieku 40 lat po 6 latach treningów. Granica 6 minut pękła. Czy będzie mnie stać żeby jeszcze kiedyś powtórzyć taki wynik ? Nie wiem, ale wiem, że pomału zaczynam się czuć spełniony w tym sporcie.
Może to śmieszne dla niektórych ale takie mam ambicje. Mistrzem świata nigdy bym nie został i nie zostanę ale to do czego udało się dojść naprawdę mnie cieszy.
Zawsze chciałem szybko i sprawnie poruszać się na rowerze górskim w trudnym terenie. Teraz mogę powiedzieć, ze potrafię to robić :)
  • DST 52.80km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 19.80km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 181 ( 99%)
  • HRavg 113 ( 62%)
  • Kalorie 2182kcal
  • Podjazdy 525m
  • Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Gratulacje. Mi w tym roku się jeszcze nie udało.
Ja jak jadę czasówkę pod zoo, to jadę tylko na blacie. Może tak byś spróbował.
erni
- 15:14 piątek, 16 lipca 2010 | linkuj
Pięknie. Gratulacje!

Wzór do naśladowania w rowerowym świecie :)
Luki - 06:27 czwartek, 8 lipca 2010 | linkuj
Bardzo fajny tekst. Tym bardziej że mam dość osobisty stosunek do tej traski :-))
sheep
- 14:00 wtorek, 6 lipca 2010 | linkuj
Bez koksu nawet lokomotywa nie pojedzie :)
Jest dobrze, jutro kolejny maraton. w Pruchniku tym razem. Ty Wojtek pewnie znów pojedziesz kosmos. A Ty Kubak dawaj w Sieprawiu. Jak noga podaje to bez względu na miejsce satysfakcja jest duża.
Furman
- 10:32 piątek, 2 lipca 2010 | linkuj
Tak Furman. Teraz rzeczywiście do "sprawnie" możesz dodać "szybko". Niestety jesteś koksem. Teraz się nie wyprzesz :) :) kubak - 10:11 piątek, 2 lipca 2010 | linkuj
brawo Furman!!!!!!! podziwiam Twój upór i motywację.
Powodzenia!!!!
wojtiMTBstrzyzow
- 06:25 piątek, 2 lipca 2010 | linkuj
Jedna z lepszych treści jakie przeczytałem na BS. Gratuluję wyniku na przestrzeni treningów sprzed lat. Ciężka praca opłaciła się chociażby dlatego, by móc podsumować swój dorobek i z dumą o nim opowiadać.

"zaczynam się czuć spełniony w tym sporcie"
"to do czego udało się dojść naprawdę mnie cieszy", piękna puenta. Miło że mogę napisać kilka słów do prawdziwego "specjalisty".
Jedris
- 23:06 czwartek, 1 lipca 2010 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa cztwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl