Wtorek, 20 października 2009
Kategoria Samo gadanie
Pojeździłem w tym roku.
Nagły atak zimy przyspieszył fazę roztrenowania. Muszę przyznać, że w moim przypadku była ona już w zaawansowanym stadium lecz śnieg za oknem zdecydowanie przyspieszył ten proces. Teraz czas na podsumowania i refleksje. Jaki był ten sezon, jaka była moja dyspozycja ? Na pewno cieszy fakt, że pomimo 40 na karki nadal udaje mi się bić swoje kolejne rekordy i jeździć coraz szybciej. Było kilka dobrych startów w tym roku, były też niewypały.
Parufka u Sprosa - pierwsze prawdziwe ściganie w sezonie. Jazda w parze z Maciem to był dobry pomysł. Szkoda tylko, że nie jechał na kolarce i nie mogliśmy pokazać na co nas naprawdę stać. Na pewno był to dobry sygnał.
Puchar Tarnowa Lipie - krótki i dobrze pojechany wyścig. Chociaż w trakcie ścigania nie wyglądało to dobrze, to na mecie okazało się, że forma jest bardzo dobra.
Puchar Smoka Łężyny - kolejne XC. Świetna dyspozycja, świetny wynik. To jeden z tych startów gdzie czułem się mocny, podjazdy same znikały spod kół, a z dobrym samopoczuciem w parze szedł dobry wynik. Trochę szczęścia też miałem ale przecież zwycięzców się nie sądzi :)
Cyklokarpaty Przemyśl - pierwszy maraton w sezonie. Inauguracja Cyklokarpat 2009. Bardzo dobry start, pomimo kłopotów technicznych świetny wynik.
Krosno - kiepskie samopoczucie ale wynik naprawdę dobry. Punktowo niewiele gorszy od szybkiego i krótkiego Przemyśla.
Powerade Międzygórze - znów kłopoty ze sprzętem. Bardzo żal mi tego maratonu bo miałem wtedy powera. Oj gdybym miał wtedy sprawnego amorka to mógłby być to mój najlepszy start u GG.
Powerade Szczawnica - drugie i ostatnie zawody u GG w tym roku. Co się odwlecze to nie uciecze. Mój najlepszy start w tym cyklu. Oczywiście jak zwykle w tym roku trochę szarpaniny ze sprzętem i bardzo poważna gleba, która spowolniła mnie trochę na resztę maratonu, a której skutki odczuwam do dzisiaj. Myślę, ze tutaj miałem pierwszy szczyt formy.
Cyklokarpaty Nowy Żmigród - bardzo trudny maraton, średnia dyspozycja, średni wynik. To początek czerwca i zaczynam czuć zmęczenie. Wprawdzie tylko kilka startów dopiero za mną ale nie należy zapominać, że cały czas mocno trenuję.
Cyklokarpaty Sanok - podobnie jak Żmigród, tak średnio wszystko.
Cyklokarpaty Wierchomla - krótki ale za to prawdziwie górski maraton. Paskudna pogoda, na mecie pierwsze objawy hipotermii. Wynik taki sobie ale za to pokazałem charakter. Niewielu zdecydowało się na Giga w takich warunkach.
Puchar Smoka Folusz - najbardziej zacięty wyścig w tym sezonie. Nie byłem faworytem jednak udało się wyrwać zwycięstwo rywalowi. Kosztowało mnie to ogromnie dużo zdrowia, tym bardziej cieszy, że warto było.
Cyklokarpaty Pruchnik - zaczynam pomału się odradzać. Może to nie kolejny szczyt formy ale czuć, że w nogi znów wchodzić para. Znów problemy techniczne, tym razem poważne, urwana linka od przerzutki. Pomimo tego całkiem dobry wynik.
Mio Maraton Tarnów - maraton dla przyjemności. Dystans mega tylko. Dyspozycja przyzwoita, wynik nieistotny. Też przyzwoity.
Cyklokarpaty Gorlice - piękny maraton w Beskidzie Niskim. Extra trasa z ciekawymi zjazdami.Forma nawet nawet, ale bez fajerwerków.
Cyklokarpaty Komańcza - maraton legenda. Bardzo zacięty wyścig dla mnie. W zasadzie cały czas bezpośrednia walka z rywalem z kategorii o trzecie miejsce. Przegrane o 80 sekund. Za to okazuje, się że to najlepszy wynik punktowy w tym roku. DRUGI SZCZYT FORMY.
Puchar Smoka Osiek Jasielski - dobrze zapowiadający się wyścig. Dwa okrążenia w ścisłej czołówce i realna szansa nawet na wygraną. No ale skończyło się na kapciu.
Cyklokarpaty Strzyżów - szyty mają to do siebie, że upadki z nich są bolesne. Tak stało się ze mną. Błędy w przygotowaniach + spadająca forma zamieniły ten maraton w koszmar.
Puchar Smoka Nowy Żmigród - brak treningów daje wyraźnie o sobie znać. Dwa tygodnie obijania się robi spustoszenie w mojej formie. Niedługo urlop. Już wiem, że w tym sezonie będzie tylko gorzej.
Bike Cup Las Wolski - chociaż już totalnie bez formy to całkiem udany wyścig.
Jurajski Wyścig Będkowice - mocno pojechane zawody, wynik słaby. Pomyśleć, że MiśQ, który był dzisiaj drugi dostał w Szczawnicy ode mnie 30 minut, a Zbyszek Mossoczy (trzeci) w Gorlicach prawie 40 minut. No ale niech i inni mają swoje 5 minut :)
Cyklokarpaty Jasło - to już zabawa. O wyniku lepiej nie pisać. Ale jeździć nie zapomniałem, przejechałem bez problemu giga w trudnym podgórskim terenie.
Jak widać wyszedł typowy sezon z dwoma szczytami formy. Począwszy od połowy sierpnia gwałtownie słabłem. Powody raczej oczywiste - trochę wypalenie sezonem, do tego urlop i brak czasu na treningi.
W sumie biorąc pod uwagę cały sezon to było chyba dobrze. Udało się dwa razy stanąć na najwyższym stopniu pudła, raz na drugim, raz na trzecim, kilka razy na czwartym i piątym miejscu. W Pucharze Smoka generalka trzecie miejsce. W Cyklokarptach miejsce piąte. To tyle w tym roku. Najbliższe dni to ładowanie akumulatorów. Raczej nic konkretnego. Wpisy będę robił jeśli zdarzy się coś ciekawego.
Parufka u Sprosa - pierwsze prawdziwe ściganie w sezonie. Jazda w parze z Maciem to był dobry pomysł. Szkoda tylko, że nie jechał na kolarce i nie mogliśmy pokazać na co nas naprawdę stać. Na pewno był to dobry sygnał.
Puchar Tarnowa Lipie - krótki i dobrze pojechany wyścig. Chociaż w trakcie ścigania nie wyglądało to dobrze, to na mecie okazało się, że forma jest bardzo dobra.
Puchar Smoka Łężyny - kolejne XC. Świetna dyspozycja, świetny wynik. To jeden z tych startów gdzie czułem się mocny, podjazdy same znikały spod kół, a z dobrym samopoczuciem w parze szedł dobry wynik. Trochę szczęścia też miałem ale przecież zwycięzców się nie sądzi :)
Cyklokarpaty Przemyśl - pierwszy maraton w sezonie. Inauguracja Cyklokarpat 2009. Bardzo dobry start, pomimo kłopotów technicznych świetny wynik.
Krosno - kiepskie samopoczucie ale wynik naprawdę dobry. Punktowo niewiele gorszy od szybkiego i krótkiego Przemyśla.
Powerade Międzygórze - znów kłopoty ze sprzętem. Bardzo żal mi tego maratonu bo miałem wtedy powera. Oj gdybym miał wtedy sprawnego amorka to mógłby być to mój najlepszy start u GG.
Powerade Szczawnica - drugie i ostatnie zawody u GG w tym roku. Co się odwlecze to nie uciecze. Mój najlepszy start w tym cyklu. Oczywiście jak zwykle w tym roku trochę szarpaniny ze sprzętem i bardzo poważna gleba, która spowolniła mnie trochę na resztę maratonu, a której skutki odczuwam do dzisiaj. Myślę, ze tutaj miałem pierwszy szczyt formy.
Cyklokarpaty Nowy Żmigród - bardzo trudny maraton, średnia dyspozycja, średni wynik. To początek czerwca i zaczynam czuć zmęczenie. Wprawdzie tylko kilka startów dopiero za mną ale nie należy zapominać, że cały czas mocno trenuję.
Cyklokarpaty Sanok - podobnie jak Żmigród, tak średnio wszystko.
Cyklokarpaty Wierchomla - krótki ale za to prawdziwie górski maraton. Paskudna pogoda, na mecie pierwsze objawy hipotermii. Wynik taki sobie ale za to pokazałem charakter. Niewielu zdecydowało się na Giga w takich warunkach.
Puchar Smoka Folusz - najbardziej zacięty wyścig w tym sezonie. Nie byłem faworytem jednak udało się wyrwać zwycięstwo rywalowi. Kosztowało mnie to ogromnie dużo zdrowia, tym bardziej cieszy, że warto było.
Cyklokarpaty Pruchnik - zaczynam pomału się odradzać. Może to nie kolejny szczyt formy ale czuć, że w nogi znów wchodzić para. Znów problemy techniczne, tym razem poważne, urwana linka od przerzutki. Pomimo tego całkiem dobry wynik.
Mio Maraton Tarnów - maraton dla przyjemności. Dystans mega tylko. Dyspozycja przyzwoita, wynik nieistotny. Też przyzwoity.
Cyklokarpaty Gorlice - piękny maraton w Beskidzie Niskim. Extra trasa z ciekawymi zjazdami.Forma nawet nawet, ale bez fajerwerków.
Cyklokarpaty Komańcza - maraton legenda. Bardzo zacięty wyścig dla mnie. W zasadzie cały czas bezpośrednia walka z rywalem z kategorii o trzecie miejsce. Przegrane o 80 sekund. Za to okazuje, się że to najlepszy wynik punktowy w tym roku. DRUGI SZCZYT FORMY.
Puchar Smoka Osiek Jasielski - dobrze zapowiadający się wyścig. Dwa okrążenia w ścisłej czołówce i realna szansa nawet na wygraną. No ale skończyło się na kapciu.
Cyklokarpaty Strzyżów - szyty mają to do siebie, że upadki z nich są bolesne. Tak stało się ze mną. Błędy w przygotowaniach + spadająca forma zamieniły ten maraton w koszmar.
Puchar Smoka Nowy Żmigród - brak treningów daje wyraźnie o sobie znać. Dwa tygodnie obijania się robi spustoszenie w mojej formie. Niedługo urlop. Już wiem, że w tym sezonie będzie tylko gorzej.
Bike Cup Las Wolski - chociaż już totalnie bez formy to całkiem udany wyścig.
Jurajski Wyścig Będkowice - mocno pojechane zawody, wynik słaby. Pomyśleć, że MiśQ, który był dzisiaj drugi dostał w Szczawnicy ode mnie 30 minut, a Zbyszek Mossoczy (trzeci) w Gorlicach prawie 40 minut. No ale niech i inni mają swoje 5 minut :)
Cyklokarpaty Jasło - to już zabawa. O wyniku lepiej nie pisać. Ale jeździć nie zapomniałem, przejechałem bez problemu giga w trudnym podgórskim terenie.
Jak widać wyszedł typowy sezon z dwoma szczytami formy. Począwszy od połowy sierpnia gwałtownie słabłem. Powody raczej oczywiste - trochę wypalenie sezonem, do tego urlop i brak czasu na treningi.
W sumie biorąc pod uwagę cały sezon to było chyba dobrze. Udało się dwa razy stanąć na najwyższym stopniu pudła, raz na drugim, raz na trzecim, kilka razy na czwartym i piątym miejscu. W Pucharze Smoka generalka trzecie miejsce. W Cyklokarptach miejsce piąte. To tyle w tym roku. Najbliższe dni to ładowanie akumulatorów. Raczej nic konkretnego. Wpisy będę robił jeśli zdarzy się coś ciekawego.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj