Niedziela, 9 sierpnia 2009
Kategoria Zawody
Tak źle jeszcze nie było.
Fatalnie pojechałem maraton w Strzyżowie. Gdzieś od 30 km zaczęła się walka z wiatrakami. Początek też nie pojechałem jakoś specjalnie dobrze, lecz to co działo się później to koszmar. Męczyłem się okrutnie ale nie przekładało się to na szybkość jazdy. Teraz cały czas myślę co było powodem tak kiepskiej dyspozycji. Bo przecież jeszcze tydzień temu pojechałem świetnie Komańczę.
Mam kilka podejrzanych - dzień przed maratonem zrobiłem sobie wycieczkę z Yatzkiem. Niby pomalutku i oszczędząłem się to jednak wyszło 3 godzinki jazdy w górzystym terenie. To mogło jednak przełożyć się na ten start. Druga sprawa to całkowity brak treningów przez ostatni tydzień. Przeleserowałem się i tyle.
No i trzecia sprawa to może po prostu miałem zły dzień. Czasem tak bywa, że bez konkretnego powodu noga się buntuje.
Kolejny maraton z serii cyklokarpat dopiero za 2 miesiące. To będzie już ostatnia edycja w Jaśle. W miedzyczasie być może pojadę jeszcze maraton w Istebnej. Kraków raczej odpuszczam. Teraz pora na urlop.
Mam kilka podejrzanych - dzień przed maratonem zrobiłem sobie wycieczkę z Yatzkiem. Niby pomalutku i oszczędząłem się to jednak wyszło 3 godzinki jazdy w górzystym terenie. To mogło jednak przełożyć się na ten start. Druga sprawa to całkowity brak treningów przez ostatni tydzień. Przeleserowałem się i tyle.
No i trzecia sprawa to może po prostu miałem zły dzień. Czasem tak bywa, że bez konkretnego powodu noga się buntuje.
Kolejny maraton z serii cyklokarpat dopiero za 2 miesiące. To będzie już ostatnia edycja w Jaśle. W miedzyczasie być może pojadę jeszcze maraton w Istebnej. Kraków raczej odpuszczam. Teraz pora na urlop.
- DST 79.81km
- Teren 65.00km
- Czas 05:05
- VAVG 15.70km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 172 ( 92%)
- HRavg 150 ( 81%)
- Kalorie 4230kcal
- Podjazdy 1989m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Moim zdaniem te 3 godziny w przeddzień + dieta wyszczuplająca ogołociły Cię z zapasów glikogenu. 3 godziny, nawet lajtowo, to długi trening.
kubak - 10:28 poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | linkuj
No właśnie miałem podobne odczucie. O ile krótkie, strome podjazdy nawet mi szły i jechałem je w swoim normalnym tempie o tyle te długie i mulące, trwające kilkanaście minut zatykały mnie okropnie.
Jeszcze dochodzi kwestia kiepskiej diety w tygodniu przed maratonem. Z reguły gdy trenuję nie odmawiam sobie jedzenia, tym razem w obawie o przyrost wagi przygłodziłem się trochę. Frycowe trzeba płacić. Tym startem raczej zaprzepaściłem swoje sznase na medalowe miejsce w klasyfikacji generalnej. Kijowo ten rok się układa. Forma generalnie była ale wyniki takie sobie. Anonimowy tchórz - 08:57 poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | linkuj
Jeszcze dochodzi kwestia kiepskiej diety w tygodniu przed maratonem. Z reguły gdy trenuję nie odmawiam sobie jedzenia, tym razem w obawie o przyrost wagi przygłodziłem się trochę. Frycowe trzeba płacić. Tym startem raczej zaprzepaściłem swoje sznase na medalowe miejsce w klasyfikacji generalnej. Kijowo ten rok się układa. Forma generalnie była ale wyniki takie sobie. Anonimowy tchórz - 08:57 poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | linkuj
ha ... ano właśnie byłem ciekaw jak Ci się będzie jechać po takim lajtowym tygodniu, z moich obserwacji wynika że tak duże odpuszczenie przed maratonem to duża loteria, ciekawe czy lepiej byś się czuł jakbyś w sobotę w ogóle odpuścił ?? ... ja po Głuszycy miałem w tym tygodniu to samo ... znikome ilości rowerka, wczoraj w lasku niby byłem wypoczęty, noga była ale kilka podjazdów mocniej niż powinienem i koniec pieśni ... na krótkie XC to może by pary starczyło ale na maratonie to bym umarł ....
spinoza - 08:11 poniedziałek, 10 sierpnia 2009 | linkuj
Komentuj