Sobota, 20 czerwca 2009
Kategoria Zawody
Maraton w Wierchomli CYKLOKARPATY
Lało całe popołudnie w piątek, lało całą noc z piątku na sobotę, lało gdy rano wyjeżdżałem do Wierchomli. Dopiero gdzieś koło Piwnicznej przestało siąpać, więc start mieliśmy suchy. Wiedziałem, że ten maraton będzie dla mnie ciężki - i taki był. Początek miałem fatalny, jechało mi się okropnie ciężko, tym bardziej, że pierwsze kilometry to był od razu kilkukilometrowy podjazd. Dopiero po około godzinie jazdy jako tako się rozkręciłem ale czułem, że to nie jest to. Przyjechałem na metę jako 7 zawodnik OPEN, lecz wystarczyło to tylko na 4 pozycję w M3. Była szansa na pudło bo wycofał się jeden mocny rywal lecz dzisiaj przegrałem również z Mariuszem Sychowskim. Tak to bywa - wygrywałem z nim do tej pory ale dzisiaj nie dałem rady. Tą wygraną Mariusz odrobił dotychczasowe straty i w generalce trzeba będzie walczyć do końca.
Trasa maratonu była bardzo ciekawa. Można by powiedzieć, że składała się w zasadzie z dwóch długich podjazdów i zjazdów. Bardzo piękna i widokowa chociaż akurat tego dnia na widoki nie można było liczyć. Poprowadzona wygodnymi drogami dzięki czemu pomimo mocnych opadów uniknęliśmy jakiegoś ogromnego błota. Owszem - były kałuże i ciapka ale dało się to przejechać. Gdzieś w połowie 2 rundy złapał mnie deszcz, który padał już do wieczora. O ile podjazd pokonałem bez kłopotów to na zjeździe już było gorzej. Zaparowane i zabrudzone błotem okulary nie ułatwiały jazdy. Bez okularów zaś nie sposób było jechać. Długi zjazd na metę wychłodził mnie przez co miałem spore problemy żeby zachować kontrolę nad rowerem. Zgrabiałe palce nie mogły hamować, a dreszcze jakie mnie co jakiś czas przechodziły wytrącały z równowagi. Na mecie dostałem drgawek, które przeszły dopiero po solidnym ogrzaniu się w suchych ciuchach w aucie.
Trasa maratonu była bardzo ciekawa. Można by powiedzieć, że składała się w zasadzie z dwóch długich podjazdów i zjazdów. Bardzo piękna i widokowa chociaż akurat tego dnia na widoki nie można było liczyć. Poprowadzona wygodnymi drogami dzięki czemu pomimo mocnych opadów uniknęliśmy jakiegoś ogromnego błota. Owszem - były kałuże i ciapka ale dało się to przejechać. Gdzieś w połowie 2 rundy złapał mnie deszcz, który padał już do wieczora. O ile podjazd pokonałem bez kłopotów to na zjeździe już było gorzej. Zaparowane i zabrudzone błotem okulary nie ułatwiały jazdy. Bez okularów zaś nie sposób było jechać. Długi zjazd na metę wychłodził mnie przez co miałem spore problemy żeby zachować kontrolę nad rowerem. Zgrabiałe palce nie mogły hamować, a dreszcze jakie mnie co jakiś czas przechodziły wytrącały z równowagi. Na mecie dostałem drgawek, które przeszły dopiero po solidnym ogrzaniu się w suchych ciuchach w aucie.
- DST 63.38km
- Teren 60.00km
- Czas 03:40
- VAVG 17.29km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 169 ( 91%)
- HRavg 148 ( 80%)
- Kalorie 4110kcal
- Podjazdy 1940m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Mariusz to moj kumpel;) oni jezdza razem na maratony z Marcinem Kasprzykiem,wspolnie czesto na szosie jezdzimy,pozdrawiam
kr1s1983 - 06:32 poniedziałek, 22 czerwca 2009 | linkuj
Komentuj