Niedziela, 7 czerwca 2009
   
     
   Kategoria Zawody
  
  Maraton w Nowym Żmigrodzie.
      Kolejny maraton już za mną. W Nowym Żmigrodzie było bardzo ciężko. To jak na razie najtrudniejszy maraton w tym sezonie. Zresztą widać to po czasie jazdy oraz średniej prędkości jaką osiągnąłem.
Mam mieszane uczucia co do wyniku jaki osiągnąłem. Z jednej strony pojechałem bardzo mocno, kogo miałem objechać to objechałem. Z drugiej strony czołówka pojechała wręcz kosmicznie i strata jaką miałem do zwycięzcy wręcz przygniata. Godzina i 10 minut straty nie jest tym czym mogę się chwalić.
Zająłem 8 miejsce OPEN i 4 w kat.M3. Do trzeciego miejsca brakło 20 minut, nad 5 miejscem miałem 3 minuty przewagi. Zaczyna się robić ciężko, może dużo osób w CYKLOKARPATACH nie jeździ ale Ci co śmigają wiedzą o co chodzi w tej całej zabawie i nie jest łatwo o dobry wynik. Pojawiają się nowe twarze i czuję, że w generalce ciężko będzie o miejsce w pierwszej piątce.
Jeśli chodzi o sam maraton to jak można się było spodziewać po nocnych opadach deszczu na trasie pomiędzy Górą Grzywacką, a Chyrową czekała nas błotna masakra.
Start to była porażka. Cały peleton wystartował wąską dróżką prowadzącą na Grzywacką. Korki niesamowite, już pierwsza serpentyna i trzeba było schodzić z roweru. Ustawiłem się na końcu i trzeba powiedzieć, że straciłem tutaj dobrych kilka minut. Pierwsze kółko przejechałem dosyć sprawnie gdyż błoto było wodniste i dało się jako tako jechać. Myślę, że miałem za dużo powietrza w oponach co upośledziło możliwość kontroli nad rowerem ale nie chciałem już w trasie kombinować z ustawieniami ciśnienia.
Druga runda była jeszcze cięższa gdyż błotko trochę podeschło i zmieniło się w klejącą glinę. To pierwszy taki przypadek gdy obklejone koła nie chciały się kręcić gdy prowadziłem rower pod górę.Ten fragment wyssał ze mnie siły i długo trwało zanim złapałem drugi oddech. Końcówkę miałem bardzo mocną gdyż naciskał mnie zawodnik z mojej kategorii i dałem z siebie wszystko.

Za to jeśli chodzi o względy estetyczne to trasa wspaniała. Cudowne widoki na góry Beskidu Niskiego pozwalały chwilami zapomnieć o zmęczeniu. Spore wrażenie robił widok drogi, którą mieliśmy jechać i która wiła się wśród zielonych łąk niczym wąż w co raz wznosząc się lub opadając.
Kolejny maraton już w Sobotę w Sanoku. Trzeba pojechać bardzo dobrze. Trzeba ustawić się z przodu peletonu gdyż czuję, że w końcowym rozrachunku liczyć się będzie każda minuta.
Zainteresowanych zapraszam na WWW.ROWEROWANIE.PL gdzie w najbliższym czasie pojawi się szczegółowa relacja z maratonu.
          
      
    
            
            
  
  
 
    Mam mieszane uczucia co do wyniku jaki osiągnąłem. Z jednej strony pojechałem bardzo mocno, kogo miałem objechać to objechałem. Z drugiej strony czołówka pojechała wręcz kosmicznie i strata jaką miałem do zwycięzcy wręcz przygniata. Godzina i 10 minut straty nie jest tym czym mogę się chwalić.
Zająłem 8 miejsce OPEN i 4 w kat.M3. Do trzeciego miejsca brakło 20 minut, nad 5 miejscem miałem 3 minuty przewagi. Zaczyna się robić ciężko, może dużo osób w CYKLOKARPATACH nie jeździ ale Ci co śmigają wiedzą o co chodzi w tej całej zabawie i nie jest łatwo o dobry wynik. Pojawiają się nowe twarze i czuję, że w generalce ciężko będzie o miejsce w pierwszej piątce.
Jeśli chodzi o sam maraton to jak można się było spodziewać po nocnych opadach deszczu na trasie pomiędzy Górą Grzywacką, a Chyrową czekała nas błotna masakra.
Start to była porażka. Cały peleton wystartował wąską dróżką prowadzącą na Grzywacką. Korki niesamowite, już pierwsza serpentyna i trzeba było schodzić z roweru. Ustawiłem się na końcu i trzeba powiedzieć, że straciłem tutaj dobrych kilka minut. Pierwsze kółko przejechałem dosyć sprawnie gdyż błoto było wodniste i dało się jako tako jechać. Myślę, że miałem za dużo powietrza w oponach co upośledziło możliwość kontroli nad rowerem ale nie chciałem już w trasie kombinować z ustawieniami ciśnienia.
Druga runda była jeszcze cięższa gdyż błotko trochę podeschło i zmieniło się w klejącą glinę. To pierwszy taki przypadek gdy obklejone koła nie chciały się kręcić gdy prowadziłem rower pod górę.Ten fragment wyssał ze mnie siły i długo trwało zanim złapałem drugi oddech. Końcówkę miałem bardzo mocną gdyż naciskał mnie zawodnik z mojej kategorii i dałem z siebie wszystko.

Za to jeśli chodzi o względy estetyczne to trasa wspaniała. Cudowne widoki na góry Beskidu Niskiego pozwalały chwilami zapomnieć o zmęczeniu. Spore wrażenie robił widok drogi, którą mieliśmy jechać i która wiła się wśród zielonych łąk niczym wąż w co raz wznosząc się lub opadając.
Kolejny maraton już w Sobotę w Sanoku. Trzeba pojechać bardzo dobrze. Trzeba ustawić się z przodu peletonu gdyż czuję, że w końcowym rozrachunku liczyć się będzie każda minuta.
Zainteresowanych zapraszam na WWW.ROWEROWANIE.PL gdzie w najbliższym czasie pojawi się szczegółowa relacja z maratonu.
- DST 68.93km
 - Teren 60.00km
 - Czas 05:20
 - VAVG 12.92km/h
 - Temperatura 20.0°C
 - HRmax 173 ( 93%)
 - HRavg 152 ( 82%)
 - Kalorie 3410kcal
 - Podjazdy 1824m
 - Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
 - Aktywność Jazda na rowerze
 
Komentarze
   Zdjecie to chyba na zielony/czerwony szlak schodzący do Kątów od południa. Nie lubie tego  odcinka.
   miloszgas - 22:38 czwartek, 18 czerwca 2009 | linkuj
  
 
  
   gratuluje, sam się tytłałem w tym błocie i szczerze podziwiam "gigantów"  :))
   bosy - 12:12 poniedziałek, 8 czerwca 2009 | linkuj
  
 
  
 
  
 
  
 
  
  Komentuj
                    
  



