Poniedziałek, 11 maja 2009
Kategoria Trening
Majowy deszczyk.
Gdy byłem mały to nasze mamy nie bały się takiego deszczu. Co najwyżej żartowały, że po takim majowym deszczyku szybciej urośniemy. Dzisiaj mamy mówię do swoich dzieci - nie biegaj bo się spocisz :)
Ja dzisiaj najpierw się spociłem, a potem dostałem solidną dawkę deszczu. Dodatkowe centymetry raczej mi nie grożą, co najwyżej katar.
Dolało mi zdrowo. Burza konkretna się rozpętała nad Laskiem Wolskim, że aż dygora miałem i bałem się wracać przez Sikornik. Pioruny waliły wokoło
i zrobiło się prawie całkiem ciemno. Jakoś dotarłem do domu ale nie można tego treningu uznać za udany. Z drugiej strony jazda w takich warunkach ma w sobie coś magicznego :)
Ja dzisiaj najpierw się spociłem, a potem dostałem solidną dawkę deszczu. Dodatkowe centymetry raczej mi nie grożą, co najwyżej katar.
Dolało mi zdrowo. Burza konkretna się rozpętała nad Laskiem Wolskim, że aż dygora miałem i bałem się wracać przez Sikornik. Pioruny waliły wokoło
i zrobiło się prawie całkiem ciemno. Jakoś dotarłem do domu ale nie można tego treningu uznać za udany. Z drugiej strony jazda w takich warunkach ma w sobie coś magicznego :)
- DST 39.76km
- Teren 3.00km
- Czas 02:01
- VAVG 19.72km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 164 ( 88%)
- HRavg 114 ( 61%)
- Kalorie 2280kcal
- Podjazdy 568m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ja jechałem przez Lasek w odgłosie piorunów i lekkim deszczyku (około 17.00), ale zdążyłem wrócić przed prawdziwym deszczem :). Z jednej strony magia, z drugiej - mokro i zimno ;). Pozdrawiam!
bananafrog - 21:22 poniedziałek, 11 maja 2009 | linkuj
Komentuj