Niedziela, 26 kwietnia 2009
Kategoria Zawody
Puchar Smoka - Łężyny 2009
Kolejne zawody już za mną. UDAŁO SIĘ WYGRAĆ - chociaż nie byłem faworytem oraz nie liczyłem na to za bardzo. Ok. - przyznam się, chciałem i miałem zamiar walczyć o miejsce w pierwszej trójce ale jedyne co mogłem sobie obiecać przed startem to tylko to, że tanio skóry nie sprzedam. Rywale, z którym przyszło mi walczyć to znajomi bikerze i każdy z nich mógł ze mną wygrać.
Wystartowałem spokojnie i bez szarpania jechałem za Krzyśkiem Gierczakiem. Udało się pokonać dosyć ciężki podjazd i na płaskim fragmencie mogłem złapać oddech cały czas mając przed sobą rywala. Na kamienistym zjeździe z obawy przed flakiem trochę zwolniłem. W pamięci cały czas tkwi ubiegłoroczny wyścig gdzie złapałem kapcia jadąc na świetnym, drugim miejscu.
Gierczak odskakuje na kilka metrów lecz gdy kończy się zjazd zatrzymuje się i grzebie coś przy łańcuchu. Widzę w tym swoją szansę i na sztywno atakuję krótki podjazd. Pierwsze kółko kończę na prowadzeniu i drugie idę w trupa. Zimowe treningi chyba jednak dają efekt gdyż podjazdy pokonuję dosyć sprawwnie bez zrzucania na jakieś młonkowate biegi. Wiem, że mam sporą przewagę i staram się nie szarżować na zjazdach. Na trzecie kółko wjeżdżam nadal na prowadzeniu i widzę, że moja przewaga delikatnie wzrasta. Pomimo to staram się utrzymać dobre tempo, tym bardziej, że nogi nawet podają.
Wyprzedzam kilka osób z innych kategorii i wjeżdżam na ostatnie czyli czwarte okrążenie. Nie ma zmiłuj - atakuję podjazd i zagryzając zęby mozolnie wspinam się do góry. W gardle czuję już pieczenie od przyspieszonego oddechu ale nic to i gdy tylko mogę staram się nabrać trochę szybkości. Nagle za sobą dostrzegam jakiegoś zawodnika w stroju Jasielskiego Stow. Cyklistów i trochę wpadam w panikę. Ryzykownie pokonuję zjazd i dopiero po chwili dociera do mnie, że to niemożliwe aby mnie ktoś doszedł. Tak chyba było gdyż jak szybko się pojawił tak szybko zniknął i tym samym już spokojnie dojeżdżam na metę.
Nie ma się co oszukiwać - wygrałem tylko dlatego, że Krzysiek Gierczak (przyjechał na 3 miejscu) miał awarię. Jednak cieszy fakt, że byłem w stanie utrzymać się za nim przez długi czas oraz to, że noga podaje. Bo dobrze się dzisiaj czułem, nie miałem zgonu, cisnąłem do końca, podjazdy pokonywałem na twardych biegach z niezłą kadencją. Wygrałem z rywalami, którzy systematycznie pokonywali mnie w ubiegłym roku ( Robert Albrycht) oraz takimi, którzym udawało sie to rzadziej (Mariusz Nowak) - ale robili to.
To początek sezonu i zdaję sobie sprawę, że procentuja solidnie przepracowana zima. Rywale potrenują, wzmocnią się i pewnie nieraz trzeba będzie przełknąć gorycz porażki, lecz takie dni jak ten dzisiajszy pozostaną w pamięci. Bo miałem szansę i wykorzystałem ją. Ciężko pracowałem i zebrałem tego owoce. Liczyłem na początek sezony i udało się. Dlatego cieszę się z tych zawodów w Łężynach. Bo oprócz wygranej przecież miło spędziłem czas. Piękna, słoneczna pogoda, miła wieś u podnóża Beskidy Niskiego, przyjemna trasa - to wszystko złożyło się na naprawdę udany dzień.
Teraz myślę już o I edycji Cyklokarpat. 2 Maja w Przemyślu sprawdzę swoją formę na marationie. Ale to już zupełnie inna bajka.
Wystartowałem spokojnie i bez szarpania jechałem za Krzyśkiem Gierczakiem. Udało się pokonać dosyć ciężki podjazd i na płaskim fragmencie mogłem złapać oddech cały czas mając przed sobą rywala. Na kamienistym zjeździe z obawy przed flakiem trochę zwolniłem. W pamięci cały czas tkwi ubiegłoroczny wyścig gdzie złapałem kapcia jadąc na świetnym, drugim miejscu.
Gierczak odskakuje na kilka metrów lecz gdy kończy się zjazd zatrzymuje się i grzebie coś przy łańcuchu. Widzę w tym swoją szansę i na sztywno atakuję krótki podjazd. Pierwsze kółko kończę na prowadzeniu i drugie idę w trupa. Zimowe treningi chyba jednak dają efekt gdyż podjazdy pokonuję dosyć sprawwnie bez zrzucania na jakieś młonkowate biegi. Wiem, że mam sporą przewagę i staram się nie szarżować na zjazdach. Na trzecie kółko wjeżdżam nadal na prowadzeniu i widzę, że moja przewaga delikatnie wzrasta. Pomimo to staram się utrzymać dobre tempo, tym bardziej, że nogi nawet podają.
Wyprzedzam kilka osób z innych kategorii i wjeżdżam na ostatnie czyli czwarte okrążenie. Nie ma zmiłuj - atakuję podjazd i zagryzając zęby mozolnie wspinam się do góry. W gardle czuję już pieczenie od przyspieszonego oddechu ale nic to i gdy tylko mogę staram się nabrać trochę szybkości. Nagle za sobą dostrzegam jakiegoś zawodnika w stroju Jasielskiego Stow. Cyklistów i trochę wpadam w panikę. Ryzykownie pokonuję zjazd i dopiero po chwili dociera do mnie, że to niemożliwe aby mnie ktoś doszedł. Tak chyba było gdyż jak szybko się pojawił tak szybko zniknął i tym samym już spokojnie dojeżdżam na metę.
Nie ma się co oszukiwać - wygrałem tylko dlatego, że Krzysiek Gierczak (przyjechał na 3 miejscu) miał awarię. Jednak cieszy fakt, że byłem w stanie utrzymać się za nim przez długi czas oraz to, że noga podaje. Bo dobrze się dzisiaj czułem, nie miałem zgonu, cisnąłem do końca, podjazdy pokonywałem na twardych biegach z niezłą kadencją. Wygrałem z rywalami, którzy systematycznie pokonywali mnie w ubiegłym roku ( Robert Albrycht) oraz takimi, którzym udawało sie to rzadziej (Mariusz Nowak) - ale robili to.
To początek sezonu i zdaję sobie sprawę, że procentuja solidnie przepracowana zima. Rywale potrenują, wzmocnią się i pewnie nieraz trzeba będzie przełknąć gorycz porażki, lecz takie dni jak ten dzisiajszy pozostaną w pamięci. Bo miałem szansę i wykorzystałem ją. Ciężko pracowałem i zebrałem tego owoce. Liczyłem na początek sezony i udało się. Dlatego cieszę się z tych zawodów w Łężynach. Bo oprócz wygranej przecież miło spędziłem czas. Piękna, słoneczna pogoda, miła wieś u podnóża Beskidy Niskiego, przyjemna trasa - to wszystko złożyło się na naprawdę udany dzień.
Teraz myślę już o I edycji Cyklokarpat. 2 Maja w Przemyślu sprawdzę swoją formę na marationie. Ale to już zupełnie inna bajka.
- DST 14.63km
- Teren 14.63km
- Czas 00:41
- VAVG 21.41km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 178 ( 96%)
- HRavg 168 ( 90%)
- Kalorie 855kcal
- Podjazdy 236m
- Sprzęt Składak na ramie Ghost Lector.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Gratuluję. Wygląda na to, że intensywnie przepracowana zima się zwraca
kubak - 22:49 środa, 29 kwietnia 2009 | linkuj
Wielkie gratulacje!!! Hr ładne jak na wyścigu :) Pozdrawiam
robin - 22:28 niedziela, 26 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj