Czwartek, 1 maja 2014
   
     
   Kategoria Wycieczka
  
  Beskid Śląski
      Zaplanowany miałem ten wyjazd do pewnego czasu ale rano jakoś nie mogłem się zebrać. W ogóle tego dnia byłem coś nieteges...pierwsze kilometry jechałem jak po grudzie, a ścianka na podjeździe do Wielkiej Puszczy to mnie omal nie zabiła.
W Porąbce odbiłem obejrzeć Kozubnij. Byłem tam na wczasach jakieś 30 lat temu, wtedy to było super wczasowisko. Położone w górach, z własną infrastrukturą. Nawet basen kryty tam był, że o sklepach, barach, dyskotekach itp nie wspomnę. Obecnie to tylko ruiny...
Myślałem o podjeździe na Żar ale nie czułem się coś na siłach i dobrze zrobiłem bo chyba bym się nie doczołgał do Andrychowa (stąd startowałem). Przegibek jako tako mi poszedł, ale już Salmopol trochę mnie zmęczył. Kubalonka nawet spoko, a za nią zaczęła się prawdziwa rzeźnia. Co chwilę ścianki podchodzące do 20%. Za to widoczki obłędne z dominujący w krajobrazie Ochodzitą. Przypomniałem sobie czasy gdy pokonywałem te trasy ma maratonach u Golonki. Kurcze, teraz bym chyba zdechł na trasie :(
Do Żywca zjechałem bardzo szybko, płaskie fragmenty trochę przycisnąłem, ale górki na dojeździe do Kocierza szybko mnie znów spowolniły. No, a już sam podjazd na Kocierską to siłą woli wjechałem. Uff...nawet nie miałem siły dokręcać na zjeździe. Ale za to jak Kebab w knajpie w Andrychowie smakował :)
      
          
      
    
            
            
  
  
 
    W Porąbce odbiłem obejrzeć Kozubnij. Byłem tam na wczasach jakieś 30 lat temu, wtedy to było super wczasowisko. Położone w górach, z własną infrastrukturą. Nawet basen kryty tam był, że o sklepach, barach, dyskotekach itp nie wspomnę. Obecnie to tylko ruiny...
Myślałem o podjeździe na Żar ale nie czułem się coś na siłach i dobrze zrobiłem bo chyba bym się nie doczołgał do Andrychowa (stąd startowałem). Przegibek jako tako mi poszedł, ale już Salmopol trochę mnie zmęczył. Kubalonka nawet spoko, a za nią zaczęła się prawdziwa rzeźnia. Co chwilę ścianki podchodzące do 20%. Za to widoczki obłędne z dominujący w krajobrazie Ochodzitą. Przypomniałem sobie czasy gdy pokonywałem te trasy ma maratonach u Golonki. Kurcze, teraz bym chyba zdechł na trasie :(
Do Żywca zjechałem bardzo szybko, płaskie fragmenty trochę przycisnąłem, ale górki na dojeździe do Kocierza szybko mnie znów spowolniły. No, a już sam podjazd na Kocierską to siłą woli wjechałem. Uff...nawet nie miałem siły dokręcać na zjeździe. Ale za to jak Kebab w knajpie w Andrychowie smakował :)
- DST 150.65km
 - Czas 05:15
 - VAVG 28.70km/h
 - Podjazdy 2549m
 - Sprzęt Skocik samojad :)
 - Aktywność Jazda na rowerze
 
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj




